Kolejną nowością spośród nadziewanych czekolad Zottera na którą to miałam wyjątkową chrapkę jest Graumohn-Kirsch. Pierwszy rzut okiem na ten wariant smakowy od razu wywołał we mnie ogromną chęć jego spróbowania. Dlaczego? Przede wszystkim, pragnęłam na nowo odkryć mak w czekoladzie Zottera, mając doświadczenie z genialną Typisch Osterreich. Gdy zamawiałam Graumohn-Kirsch, byłam jeszcze przed degustacją Stress Stopper, lecz nie wiedzieć czemu byłam przekonana, że to makowa opcja z wiśniami i marcepanem mocniej podbije moje serce.
Ciemna mleczna czekolada o 60-procentowej zawartości kakao kryje w sobie dwie warstwy nadzienia. Na górze znajduje się wiśniowy mus o pięknej, naturalnej barwie - już na pierwszy rzut oka widzimy, że ta część nadzienia ma przewagę ilościową. Na dole położona jest dość cienka warstwa marcepanu, w którym to zatopione są niezbyt liczne ziarnka maku (liczyłam na więcej...). Warstwa okalającej wnętrze czekolady jest gruba, spoista, dźwięcznie łamiąca się.
Nad tabliczką unosi się zapach bombonierki bogatej w różnorakie pralinki oparte na dobrej jakości czekoladzie mlecznej. Aromat jest iście świąteczny, a przy tym pełen subtelności: mamy cynamon, marcepan, wilgotny makowiec, jeszcze nie do końca zidentyfikowaną owocowość - może wiśnie, może śliwki. Od razu pomyślałam o moim ukochanym placku karaibskim z Cukierni Sowa.
Warstwa czekolady jest cudownie chrupka i gładka jednocześnie. Ma w sobie lekką mleczność, lecz odnajdujemy w niej więcej nut wytrawnych charakterystycznych dla ciemnych czekolad: nieco kawy, czerwonych dojrzałych owoców, kwiatów i ziemistości. Nie wykluczam, że część z tych nut to efekt przesiąknięcia od spodu wiśniowym musem i przyprawami.
Górna, bardziej obfita warstwa zachwyca nas naturalną kwaskowatością i cierpkością wiśni. Zotter stworzył genialny, domowy mus, w którym to uwypuklone zostały wszystkie naturalne cechy tych bardzo lubianych przeze mnie owoców. Mus jest bardzo gęsty i zbity, trochę jakby podsmażony (jest to efekt podobny do występującego w Pear Cardamom). Wiśnie ostro dają tu czadu! Ponadto, zastosowano świetny zabieg przyprawienia owego musu. Sypnięto tu sporo cynamonu, obecna jest również wanilia wraz z imbirem. Mus nabiera jeszcze wytrawniejszego, a jednocześnie jesienno-zimowego charakteru. Ponadto, zdaje się on mieć w sobie również pewien marcepanowy element. Rewelacja! Z chęcią zaopatrzyłabym się w kilka słoiczków tak dobrze przemyślanego i wykonanego musu.
Dolna warstwa nadzienia jest zdecydowanie cieńsza. Jej bazę stanowi marcepan, intensywnie migdałowy, bez udziału jakiegokolwiek alkoholu. Został on wzbogacony o mak, który przyjemnie chrzęści przy przegryzaniu. Czuć wyraźnie jego smak, który zgrabnie łączy się z marcepanem, ale... czegoś mi tu brakowało. Generalnie, choć marcepan występuje na drugim miejscu w składzie Graumohn-Kirsch - nie wydaje mi się, aby było go tu bardzo dużo. Na pewno nie dominuje w kompozycji - pierwsze skrzypce grają wiśnie i za nic nie chcą oddać pałeczki któremukolwiek ze współtowarzyszy.
Obie warstwy nadzienia są zbite i mocno strukturalne - nie ma tu aksamitności, same konkrety. Wprawdzie korzenny wiśniowy mus okazał się być przepyszny, to jednak w tej czekoladzie najbardziej liczyłam na popis maku i marcepanu. Zarówno jednego, jak i drugiego mogłoby być po prostu więcej, ponadto makowi przydałby się zabieg choćby lekkiego skarmelizowania, niczym w Stress Stopper. Mak i marcepan po prostu przegrywają w wyścigu z aromatyczną wiśnią, którą swoją niezwykłą mocą przytłacza wszystko. Łącznie z bardzo dobrą jakościowo czekoladą...
Przy tak niezwykłej intensywności wiśni z chęcią spróbowałabym, jak ów mus przedstawiłby się w połączeniu z innymi rodzajami czekolady - białą, mocno ciemną, mleczną o niższej zawartości kakao. Nie wspomnę już o tym, że z chęcią przekonałabym się, jakich nowych walorów nabrałaby kompozycja, gdyby solidną warstwę marcepanu z karmelizowanym makiem polać tym wybornym wiśniowym sosem...
Graumohn-Kirsch to czekolada bardzo smaczna, ale liczyłam na większe fajerwerki, na absolutny zachwyt. Najbardziej zadziwił mnie fakt, iż pod względem urokliwości maku ta tabliczka przegrała z Stress Stopper. Stress Stopper był natomiast czekoladą, na której posiadaniu nie zależało mi tak bardzo, jak na Graumohn-Kirsch. Proszę, jakie to psikusy płata nam los.
Skład: miazga kakaowa, marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), surowy cukier trzcinowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, syrop cukru inwertowanego, suszone wiśnie, pełne mleko, szary mak, migdały, cynamon, sól, strąki wanilii w proszku, lecytyna sojowa, pełen cukier trzcinowy, imbir w proszku.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 476 kcal.
BTW: 8,4/30/40.
Mamy praktycznie takie same wrażenia.Mus-cudo! Mogłabym go łyżkami jeść :D Wiśnie tak dały czadu,że dominowały cały czas nie i nie dają"dojść do głosu"marcepanowi i maku, nad czym też ubolewam.Zotter jednak dał w zamian nam rekompensatę w postaci tego wspaniałego musu, więc ten uchybek rzuciłam w niepamięć i delektowałam się świetną czekoladą ;)
OdpowiedzUsuńRoztwierając złotko też sądziłam,że ujrzę grubą warstwę maku.Mogli podzielić oba nadzienia po równo :>
Oj przydałyby się dwie równe warstwy nadzienia! Wydaje mi się, że nawet gdyby tego musu było mniej, to i tak dałby czadu.
Usuńfajna tekstura , aż mi sie zachciało
OdpowiedzUsuńMi też się jej z powrotem chce gdy patrzę na te zdjęcia :)
UsuńDla mnie słaby udział marcepanu to zaleta :d ale rozumiem, że jak kupiłaś czekoladę z marcepanem, to oczekiwałaś właśnie marcepanu. Mnie ta wiśniowa część nawet w sumie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńOczekiwałam wszystkiego po trochu :D.
UsuńUwielbiamy połączenie wiśni z czekoladą także na pewno byłybyśmy tą tabliczką pod tym względem zachwycone. Jednak szkoda, że owoce przytłoczyły mak i marcepan.
OdpowiedzUsuńOoo tak, jako fanki wiśni z czekoladę byłybyście totalnie zachwycone!
UsuńKurczę, a miałam jutro opublikować, ale tylko co wczoraj zmieniłam kolejność wpisów i doszłam do wniosku, że nie wytrzymam, jak jutro nie dodam innego Zottera. Tak z porównaniem będziesz musiała poczekać aż do 11-go. :P
OdpowiedzUsuńChociaż nie. Porównać, to za dużo powiedziane, przez ogromną zgodność w odczuciach co do tej tabliczki. Jedno jest pewne, uratowała moją wiarę w czekolady z wiśniami, bo takiej pysznej dawno nie jadłam!
Aaa tam, spadaj! 11.02. to ja sobie Twojego bloga nie poczytam, bo będę daleeeeeko.
UsuńZupełne inne wiśnie niż w Cherries and Almonds, ale też pyszne :D
Dobrze, ze jadlam Stress Stopper,skoro lepsza byla :) W ten podobaja mi sie wisnie, ale nie wiem, czy dobrze odczulabym marcepan, za ktorym I tak nie przepadam. Niemniej jednak bardzo ciekawa czekolada :)
OdpowiedzUsuńDla Ciebie to i dobrze, że w smaku marcepan nie odznaczał się aż tak silnie, jakbym się tego spodziewała.
UsuńCo do marcepanu, to mam podobne zdanie, jak Czoko. Ale marcepan jeszcze zniosę, a wiśni nie przełknę.
OdpowiedzUsuńUuu, no to w tej kwestii się zupełnie nie zrozumiemy ;)
UsuńMimo marcepanu, którego darzę sporoą niechęcią i wiśni których nie gloryfikuję to mogłaby być całkiem smaczna kompozycja :D Ale wyszło jak wyszło, a ja i tak jej w żadnym ze sklepów nie widziałam, podobnie jak Stress Stopper na którym mi zależy :( Ale trudno, dobre i te które mam, a jednego Zottera już otworzyłam i o mniam! :D
OdpowiedzUsuńPo co Ci sklep, skoro masz na miejscu dystrybutorów Zottera na Polskę? :D
UsuńPolski przedstawiciel chyba tej nie ma, a szkoda, bo te wiśnie kuszą. Ale za to jest promocja na Rosted Almonds (Holy Night Burning Night) ze świątecznej serii, kupiłem dziś 2 w Winach Wybranych po 12 zł (wcześniej jeden zjadłem i jakoś ta słodycz mi strasznie pasowała, to zupełnie niewytrawna tabliczka).
UsuńWcześniej na pewno miał, bo sama od niego kupowałam ;). Zawsze można zapytać. To jesienno-zimowy smak, więc rzeczywiście może być na wykończeniu. Typowo świąteczne smaki jakoś ominęłam w tym sezonie - dobrze, że raczej powtarzają się co roku.
UsuńTydzień temu na swoim stoisku na targach żywności w Warszawie chyba ich nie mieli, więc pewnie trzeba czekać do jesieni.
UsuńZachęcam do zapytania wprost. Może będą jeszcze w stanie ściągnąć.
UsuńJednej tabliczki nie opłaca mi się ściągać, a wiekszych zakupów nie zrobię, bo całkiem niedawno zrobiłem 2 spore zakupy Zotterów i muszę przystopować. Następne wieksze zakupy będą jak wyjdzie seria wiosenna :)
UsuńHah, no to teraz doskonale Cię rozumiem :D. Ja jesienią zrobiłam 2 duże zamówienia, w grudniu jedno małe i... kolejne szaleństwo planuję na marzec :D
UsuńOj, przy tym połączeniu składników byłabym na tak :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie Twój entuzjazm, widać te warianty smakowe idealnie trafiły w nasze gusta :)
UsuńDla mnie to chyba za dużo smaków w 1 czekoladzie, ale dobrze, że można wszystko podzielić na części :D
OdpowiedzUsuńMożna, ale po co, skoro wszystko razem i tak wybornie smakuje? :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO ile nigdy nie lubiłam makowej rolady przez lata namiętnie kupowanej przez dziadków (była sucha jak wiór), o tyle świąteczny, mega wilgotny, zbity i aromatyczny makowiec mojej mamy... Na dodatek ten drugi nigdy nie miał podstawy w postaci ciasta, cały składał się z masy makowej. Czuję, że w tym Zotterze zakochałabym się, nawet pomimo imbirowego pierwiastka. Który zresztą wprowadza jesienno-zimowy klimat, więc jest jak najbardziej na tak.
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie - makowiec musi być wilgotny! Imbirowy pierwiastek to tylko maleńka przyprawa, największą robotę wykonują wiśnie.
UsuńDla tej tabliczki to bym nawet wyjątek dla tego imbiru zrobiła, bo reszta dodatków jest tak fenomenalnie wpasowane w moje gusta...pragnę jej! ;)
OdpowiedzUsuńFakt, szkoda by było rezygnować z takiej bogatej czekolady przez imbir!
Usuńcud, miód i orzeszki, ale ostatni składnik! Jak mogli, po co imbir!? Tak to poezja, jak wszystkie zottery, ale bywają pewne składniki dla mnie do nie do przeskoczenia :<
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem imbir świetnie się tu wkomponował i osobiście nie pojmuję, jak można go nie lubić :d
Usuńa ja wręcz na przeciw, jak można go lubieć :D
Usuń