Procedura zakupu tej czekolady była iście dramatyczna. Wracając z Czarnogóry, po kilkunastu godzinach morderczej podróży (nieprzespana nocka wypełniona dreszczami, wymiotowaniem i innymi atrakcjami) - o 4tej nad ranem zatrzymujemy się na 5 minut na słowackiej stacji benzynowej. Wraz z Ukochanym ostatkami sił wyczołgujemy się z busa. Mój Mężczyzna kupuje wodę mineralną, bez której byśmy umarli. Ja zaś, z bladą jak ściana twarzą i przekrwionymi białkami kieruję się w stronę półek ze słodyczami - celem zakupu którejś z tabliczek Orion, bez której też byśmy umarli ;).
Trafiliśmy akurat na stację z uszczuplonym asortymentem Studenstkiej tj. bez limitowanych edycji z różnorakimi owocowymi dodatkami. Może i dobrze - mój wybór padł na najzwyklejszą mleczną Studentską, której o dziwo nie mieliśmy jeszcze okazji konsumować. Po eksperymentach ze Studentską jeżynową, malinową i gruszkową, i tak najbardziej podpasowały nam klasyczne wersje z rodzynkami - gorzka i biała. Czas więc na mleczną. Z sklepowej półki kusiły jeszcze Oriony wielkoformatowe np. z orzechami włoskimi, ale przy takim osłabieniu uniesienie ciężkiej tabliczki i przeniesienie jej do busa mogłoby zanadto nadwyrężyć moje wycieńczone rączki ;). No nic, przynajmniej będzie po co wracać do naszych południowych sąsiadów :).
Każdą inną tabliczkę, która ma w sobie jedynie 25% masy kakaowej zjechałabym od góry do dołu. Ale nie mogę zrobić tego Studentskiej. Ta czekolada jest po prostu pyszna! Słodka mleczna czekolada o jakości niezbyt górnolotnej zupełnie mnie nie razi, bo jest nadziana w dużej ilości idealnie dobranymi dodatkami. Powątpiewam nawet, czy dobra gorzka czekolada z identycznymi dodatkami smakowała by mi tak bardzo... Rzadko tak bywa, ale czasem słodki ulepek po prostu z jakichś względów ma przewagę :D.
Galaretki o orzeźwiającym cytrusowym posmaku, mięciutkie i soczyste rodzynki, chrupiące i pyszne orzeszki. Zalepiam sobie buzię czekoladową mazią, chrupię, ciamkam, cieszę się jak małe dziecko. Mniam, mniam, mniam!
I tak bardzo cieszy mnie fakt, że w końcu mogę wyczytać na opakowaniu, jakie oleje kryją się pod tajemniczą nazwą "tłuszcz roślinny"! Całą sobą popieram rewolucję w opisywaniu składu produktów spożywczych - opis zawsze powinien być jak najrzetelniejszy, jak najbardziej szczegółowy. Niech ludzie będą coraz bardziej świadomi tego, co jedzą - nawet jeśli wybiorą śmieć, niech to będzie ich wybór, a nie przypadek czy pomyłka.
Skład: cukier, galaretki 12% (cukier, syrop glukozowy, woda, pektyny, kwas cytrynowy, wosk karnauba, aromat), orzechy arachidowe 12%, rodzynki 12%, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcze roślinne (palmowy, shea, sal, illipe, kokum gurgi, olej z pestek mango), tłuszcz mleczny, laktoza, serwatka w proszku, lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu, aromat, pasta z orzechów laskowych.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 200 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 508 kcal
BTW: 6,9/27,5/56,9