Po bardzo przeciętnej G.Nuss.Tafel Haselnuss, postanowiłam nie sięgać po
kolejne tabliczki w kulminacyjnych momentach naszego pobytu w Meksyku
(zresztą, potem miało być już tylko wyżej, a smak czekolady na
wysokościach powyżej 5000 m n.p.m. był dla mnie jeszcze wielką zagadką).
Jako drugą z tej serii miałam wypróbować wariant Mandel, czyli
czekoladę białą karmelową z nugatem migdałowym i całymi migdałami. W
składzie widniały także wanilia, cynamon, cytryna i płatki róż, ale po
doświadczeniach z Haselnuss nie spodziewałam się przyprawowych
fajerwerków.
Dzień po zdobyciu Malinche, gdy Moises i mój Mąż kończyli jeszcze
śniadanie w lokalnej knajpce, wyszłam na zewnątrz zrobić zdjęcia
karmelowej tabliczce. Szczerze powiedziawszy, rozpakowując ją zupełnie
zapomniałam, że mam mieć do czynienia z karmelowym tworem, który w
wykonaniu Zottera tak bardzo pokochałam w Namaste India i Cherries and Almonds. Teraz zachwyciłam się niebanalnie pastelową barwą tafli
upstrzoną drobinkami przypraw. Całych migdałów jak na mój gust było
oczywiście zbyt mało, ale sprawiały wrażenie imponujących. Po
przełamaniu czekolady dostrzegamy, że jej wnętrze ma identyczną barwę co
część zewnętrzna. Sugeruje to, iż migdałowy nugat został wtopiony
bezpośrednio w karmelową masę.
Zaraz po śniadaniu zasiedliśmy w trójkę do typowo meksykańskiej kawy - cafe de olla. Przyrządza się ją z ręcznie miażdżonych ziaren kawy (najlepiej za pomocą metate), a podaje się w niezbyt dużych tradycyjnych filiżankach, z dodatkiem cynamonu oraz cukru piloncillo. Piloncillo to surowy cukier trzcinowy, popularny w krajach Ameryki Łacińskiej, częstokroć formowany w różnego kształtu bryły. Naprawdę nie cierpię kawy słodzonej białym cukrem, ale piloncillo w kawie zupełnie mi nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie. Ma o wiele bogatszy smak, pełen karmelowo-melasowych nut, z wyraźną palonością i dzikością.
Towarzyszem do cafe de olla stała się Zotter G.Nuss.Tafel Mandel, co okazało się strzałem w dziesiątkę! Kawa i czekolada niesamowicie do siebie pasowały, uzupełniając się wzajemnie. Obie pachniały obezwładniająco, przeplatając pomiędzy sobą podobne nuty. Cóż tak niezwykłego znalazłam w tej karmelowej tabliczce?
Towarzyszem do cafe de olla stała się Zotter G.Nuss.Tafel Mandel, co okazało się strzałem w dziesiątkę! Kawa i czekolada niesamowicie do siebie pasowały, uzupełniając się wzajemnie. Obie pachniały obezwładniająco, przeplatając pomiędzy sobą podobne nuty. Cóż tak niezwykłego znalazłam w tej karmelowej tabliczce?
Choć ilość całych migdałów zatopionych w tabliczce nie była oszałamiająca, to użyto naprawdę rewelacyjnych egzemplarzy. Migdały okazały się być wyjątkowo duże, w smaku idealne. Delikatnie podprażone i muśnięte solą, uwydatniały swe walory z niecodziennym nasileniem. Ponadto, umieszczone one zostały w czekoladzie, która o dziwo, pomimo braku miazgi kakaowej charakteryzowała się większą głębią niż ciemna w wersji Haselnuss.
Wysokiej jakości tłuszcz kakaowy znajduje się na początku składu i sprawia, że produkt świetnie i aksamitnie rozpuszcza się w ustach, nie zalewając nas przy tym przesadną słodyczą. Słodycz obecna tutaj jest wyjątkowa - pełna autentycznej karmelowości, mającej w sobie coś dzikiego. To dzika paloność trzcinowego cukru, której nie mogłaby się powstydzić nawet ciemna czekolada. Głęboki mleczny posmak okraszony mocną nutą migdałowej masy budzi skojarzenia z krówkami, ale jakimiś zupełnie odrealnionymi - ekskluzywnymi, dopieszczonymi do granic możliwości, balansującymi na granicy wytrawności.
Wysokiej jakości tłuszcz kakaowy znajduje się na początku składu i sprawia, że produkt świetnie i aksamitnie rozpuszcza się w ustach, nie zalewając nas przy tym przesadną słodyczą. Słodycz obecna tutaj jest wyjątkowa - pełna autentycznej karmelowości, mającej w sobie coś dzikiego. To dzika paloność trzcinowego cukru, której nie mogłaby się powstydzić nawet ciemna czekolada. Głęboki mleczny posmak okraszony mocną nutą migdałowej masy budzi skojarzenia z krówkami, ale jakimiś zupełnie odrealnionymi - ekskluzywnymi, dopieszczonymi do granic możliwości, balansującymi na granicy wytrawności.
Urok tej
czekolady został podkreślony przez bardzo przemyślany dobór przypraw.
Wanilia, sól, cynamon, cytryny, płatki róż. Niby nic, rzecz typowa dla
Zottera - ale tutaj tabliczka była aż pstrokata od przypraw. Wanilia i
cynamon były bardzo wyraziste, podkręcały paloność i migdałowość czekolady jeszcze
mocniej. Sprawiały, że wydawała się ona kompozycją wręcz
egzotyczną. Chyba teraz zdajecie sobie sprawę, jak rewelacyjnie musiała
smakować z cafe de olla? Duet tej kawy i G.Nuss.Tafel był jedną z
najlepszych fuzji smakowych jaką zaznałam w Meksyku (oczywiście gdy rozpatrujemy jedzone tam słodycze). To było zachwycające! Polujcie na G.Nuss.Tafel Mandel w biokredens.pl, naprawdę warto...
Kontynuując relację z poprzedniego wpisu - z miasta Amecameca De Juaraz udaliśmy się na Przełęcz Corteza. To ponoć właśnie w tym miejscu wyprawa konkwistadora Hernana Corteza przeprawiała się przez góry po uskutecznieniu straszliwej masakry w mieście Cholula. Przełęcz ta rozdziela dwa pięciotysięczniki - Popocatépetl 5452 m n.p.m. ("dymiącą górę") i Iztaccihuatl 5230 m n.p.m. ("białą kobietę"). W istocie, Izta widziana z daleka przypomina spoczywającą na plecach sylwetkę kobiety. Poszczególne jej szczyty nazywają się nawet odpowiednio: Kolana, Brzuch, Piersi i Głowa. Wyróżniamy również Włosy, Stopy, Ucho, Szyję.
Istnieje wiele azteckich legend o obu szczytach. Według nich, Popo i Izta byli kiedyś ludźmi. Najsłynniejsza legenda opowiada o ich tragicznej miłości. Popo to wojownik, a fałszywa informacja o jego śmierci podczas jednej z bitew doprowadza jego ukochaną i wierną księżniczkę Iztę do śmiertelnej rozpaczy. Gdy w końcu Popo wraca cały i zdrowy z wygranej bitwy, nie może uwierzyć w to, co się stało. Zabiera ciało Izty w góry, gdzie kładzie ją na ukwieconym ołtarzu. Klęczy przy niej i czuwa, pogrążając się w żalu. Bogowie zamieniają ich ciała w wielkie wulkany, by Popo już zawsze mógł trwać przy swojej ukochanej. Popo nigdy nie pogodził się z okrutnym losem i rozgniewany wypuszcza z siebie kłęby dymu, popiołu i lawy.
O ile ostatnia erupcja Iztaccihuatl miała miejsce ponad 10 000 lat temu, tak Popocatepetl na przestrzeni ostatnich wieków zasypiał i budził się naprzemiennie. Do 1994 roku wyprawy na Popocatepetl były bardzo popularne - w końcu to drugi najwyższy szczyt Meksyku. Kilka kilometrów od przełęczy Corteza znajdowało się bardzo przytulne schronisko Tlamacas, stanowiące bazę wypadową na szczyt. Nasz przewodnik Moises był tam nieraz, pokazywał nam przez lornetkę prowadzące tam niegdyś drogi. Opowiadał o uroczym jeziorku znajdującym się na dnie monumentalnego krateru. W 1994 roku Popo obudził się. Do dziś wejście na jego szczyt jest surowo zabronione i śmiertelnie niebezpieczne. W dawnym kraterze powstał nowy stożek, lodowce pokrywające Popo całkowicie stopniały, a okoliczna roślinność została zniszczona. Na początku XXI wieku Popo nieźle dawał popalić mieszkańcom położonych niedaleko miejscowości, które trzeba było ewakuować. Możliwość obserwacji czynnego wulkanu była dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Wiem jednak, że jeśli Popo znów zaśnie za mojego życia, powrócę do Meksyku żeby go zdobyć. Koniecznie!
O ile ostatnia erupcja Iztaccihuatl miała miejsce ponad 10 000 lat temu, tak Popocatepetl na przestrzeni ostatnich wieków zasypiał i budził się naprzemiennie. Do 1994 roku wyprawy na Popocatepetl były bardzo popularne - w końcu to drugi najwyższy szczyt Meksyku. Kilka kilometrów od przełęczy Corteza znajdowało się bardzo przytulne schronisko Tlamacas, stanowiące bazę wypadową na szczyt. Nasz przewodnik Moises był tam nieraz, pokazywał nam przez lornetkę prowadzące tam niegdyś drogi. Opowiadał o uroczym jeziorku znajdującym się na dnie monumentalnego krateru. W 1994 roku Popo obudził się. Do dziś wejście na jego szczyt jest surowo zabronione i śmiertelnie niebezpieczne. W dawnym kraterze powstał nowy stożek, lodowce pokrywające Popo całkowicie stopniały, a okoliczna roślinność została zniszczona. Na początku XXI wieku Popo nieźle dawał popalić mieszkańcom położonych niedaleko miejscowości, które trzeba było ewakuować. Możliwość obserwacji czynnego wulkanu była dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Wiem jednak, że jeśli Popo znów zaśnie za mojego życia, powrócę do Meksyku żeby go zdobyć. Koniecznie!
Na przełęczy Corteza zarejestrowaliśmy się w biurze Parku Narodowego, by ruszyć piaszczystą drogą autem w stronę schroniska Altzomoni będącego bazą wypadową na Iztaccihuatl. Byliśmy tam pierwszymi gośćmi tego popołudnia, więc rozkoszowaliśmy się spokojem i boskimi widokami na oba wulkany. Jakiś czas po nas do Altzomoni przybył niemiecki rowerzysta, który jak się okazało - od 8 miesięcy jest w trasie. Podróż rozpoczął od Alaski i ma zamiar skończyć ją w Panamie.
Zaszyliśmy się w ciepłych śpiworach już po godzinie osiemnastej. Czekała nas pobudka tuż po północy, a następnie dzień z ogromnym wyzwaniem. Ciężko się spało w Altzomoni, nie tylko dlatego, że z godziny na godzinę przybywało hałasujących turystów, którzy wcale nie mieli zamiaru kłaść się spać tak wcześnie jak my. Główną przyczyną kiepskiego snu było moje podekscytowanie, ciekawość i niecierpliwość. W końcu już za parę godzin miałam zaatakować pierwszy pięciotysięcznik w życiu...
Zaszyliśmy się w ciepłych śpiworach już po godzinie osiemnastej. Czekała nas pobudka tuż po północy, a następnie dzień z ogromnym wyzwaniem. Ciężko się spało w Altzomoni, nie tylko dlatego, że z godziny na godzinę przybywało hałasujących turystów, którzy wcale nie mieli zamiaru kłaść się spać tak wcześnie jak my. Główną przyczyną kiepskiego snu było moje podekscytowanie, ciekawość i niecierpliwość. W końcu już za parę godzin miałam zaatakować pierwszy pięciotysięcznik w życiu...
Skład: tłuszcz kakaowy, migdały 25%, surowy cukier trzcinowy, pełne mleko w proszku, słodka serwatka w proszku, syrop glukozowo-fruktozowy, odtłuszczone mleko w proszku, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, wanilia, sól, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana).
Masa netto: 65 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 599 kcal.
BTW: 10/46/35
Jednak biała karmelowa z nugatem migdałowym i migdałami spisała się o niebo lepiej niż jej koleżanka-ciemna z nugatem.Palone nuty podkręcone cynamonem, wanillią i solą-mmm..No nic,może przy następnym zamówieniu ją ujmę.
OdpowiedzUsuńTeż nienawidzę słodzonych kaw.Słodzidło w kawie zabija jej cały aromat..
Pięciotysięcznik zrobił na mnie mega wrażenie! Gratulacje! :)
Zamawiałaś już coś z foodieshop24.pl?
Koniecznie ją weź! Będziesz mieć piorunujące porównanie z Haselnuss.
UsuńTo prawda! Aczkolwiek dobry cukier trzcinowy potrafi zdziałać cuda. Dlatego też wolę czekoladę z cukrem trzcinowym, a nie buraczanym.
Hej hej, opisu wejścia jeszcze nie było :>. Zresztą, na tej wyprawie zdobyłam dwa pięciotysięczniki :D.
Foodieshop24.pl to sklep dobrze znanych Tobie chłopaków z Czekolady Zotter Polska :). Stworzony po to, by łatwiej składało się zamówienia.
No wiem,wiem.. ;) Tyle,ze zastanawiam się,czy tak expresowo (na następny dzień),jak zazwyczaj przez ten portal paczki też przychodzą ;>
Usuń:O 2x pięciotysięczniki O_o GRATULACJE! przez duże G :))
Oni sami obsługują ten sklep, więc myślę, że jak dasz im cynka, to również pójdzie ekspresowo.
UsuńNo, ten drugi to już nawet ponad 5600 m n.p.m. :D
Bo zastanawiam się,czy telefonicznie jak zawsze zamawiam dałoby radę coś z Manufaktury ;>. Musiałabym obadać następnym razem czy istnieje taka opcja :>
UsuńSzalejesz kobieto! ;)
Ja ostatnio zamówiłam także dwie tabliczki z Manufaktury. Pewnie kolejne zamówienie będę już kompletować przez sklep, bo tak mi będzie wygodniej. Zamawianie podczas prowadzenia samochodu i wypytywanie co jest akurat dostępne to wariactwo ;).
UsuńCzyli "powiadasz",że bez problemu mogę realizować zamówienie także z Manufaktury? :> To super :)
UsuńTo jeszcze mało "ekstremalna" jazda ;) Ten 5-ciotysięcznik cały czas mi w głowie :>
Pewnie!
UsuńDwa pięciotysięczniki, dwa! :D
Czekolada swietna, tak cos czulam od początku, ze będzie świetna! :Da historia bardzo ciekawa, podziwiam tego niemieckiego rowerzyste! I czekam z niecierpliwoscia na pięciotysięcznik!
OdpowiedzUsuńGdy usłyszałam historię tego gościa zaczęłam poważnie się zastanawiać, czy nie rzucić wszystkiego w cholerę. Tyle, że ja nie lubię jeździć na rowerze, więc musiałabym podróżować inaczej ;). Z drugiej strony, podróżuję przede wszystkim dla gór, więc gdybym wybrała się w taką wyprawę byłaby ona ściśle ukierunkowana.
UsuńNa tej podlinkowanej stronie jak sie robi kawę były cudne kubki:) . Wycieczka wasza wspaniała aż buzia sama się cieszy czytając i patrząć na zdjęcia:). Odbywamy ją wirtualnie razem z Wami raz jeszcze:) . Czekolada fajna,ale jakoś bez szału:)
OdpowiedzUsuńUff, dobrze mi z wiedzą, że jednak ktoś wchodzi w linkowane przeze mnie strony :D.
UsuńBez szału? Dla mnie ta czekolada zdecydowanie była z szałem!
Ależ bym sobie teraz taką cafe de olla wypiła!
OdpowiedzUsuńA tak coś czułam, że ta czekolada może być lepsza. Przez moją miłość do białego Lindt'a z migdałami po tę jednak sięgnę koniecznie, mimo że planowałam całą tę serię pominąć.
Górskie legendy... to zawsze taka kropeczka nad i do wspaniałości takich miejsc.
Hm, surowo zabronione... miejmy nadzieję, że kiedyś się to zmieni, bo naprawdę, tak, jak nabrałam ostatnio ochotę na Meksyk... to chyba tylko Alaska wcześniej mnie tak ciągnęła! :D
Od Alaski do Panamy? Wow, zawsze podziwiałam takich ludzi. Tylko utwierdzam się w przekonaniu, że to właśnie (chociaż nie tylko) na szlakach i w schroniskach można najciekawszych ludzi poznać!
Pięciotysięcznik... Baśka, zagryzam zęby normalnie! :D
Już nie mogę doczekać się kolejnych postów!
Serię można pominąć, z tym jednym wyjątkiem. Ta czekolada miażdży!
UsuńZmieni się tylko wtedy, gdy Popo zaśnie. Zbyt mocno kocham życie, by ryzykować zaduszenie się gazami wydobywającymi się z jego wnętrza. Nie martw się, w Meksyku jest i tak miliard miejsc wartych odwiedzenia. Cały czas czuję niedosyt.
Przede wszystkim najwspanialsze jest to, że w górach każdy człowiek jest sobie równy. Do towarzyszy na trudnym szlaku zawsze trzeba mieć pokojowe nastawienie. Niesamowite uczucie pojednania, miłość do gór łączy.
A żeby tylko jeden pięciotysięcznik... :>
Zastanawiałam się, co by tu napisać i Kimiko napisała już wszystko, o czym pomyślałam.
UsuńPięciotysięcznik nawet dla mnie brzmi ciekawie (no i nie mogę się doczekać kolejnych zdjęć).
Zabrzmi pewnie jeszcze ciekawiej gdy zdradzę, że wysokość powyżej 5000 m n.p.m. już trochę boli ;)
UsuńDla mnie takie wysokości to totalna abstrakcja, ale na zdjęcia bardzo czekam, widoki musiały być nieziemsko piękne!
UsuńByły, ale wiem, że nie oddają w pełni uroku tych miejsc...
UsuńCzasem mam wrażenie, że niektórych widoków, smaków i uczuć nie da się przekazać żadnymi słowami, zdjęciami... niczym. To zawsze sprawia mały ból: nawet nie ma jak opowiedzieć, by ktoś czuł to, co my.
UsuńGdyby było inaczej, wystarczyłoby się dzielić z innymi wrażeniami i nie jeździć samemu ;).
UsuńNiby tak, ale ja czasem chcę coś komuś tak bardzo przekazać, a po prostu... nie znajduję słów. :P
UsuńDoskonale to rozumiem :)
UsuńCóż mogę wicej powiedzieć o tej czekoladzie niż "chce, tak bardzo chce". Karmelowa czekolada z migdałami, nugatem i przyprawami? No proszę, to wręcz krzyczy doskonałość.
OdpowiedzUsuńWow, pięciotysięcznik, nie mogę się doczekać zdjęć.
Gdyby tylko było ciut więcej migdałów, to rzeczywiście byłaby doskonałość!
UsuńCóż, zdjęcia z Izty są zachwycające... :)
Zawsze mówię, że takie duże dodatki w czekoladach to dla mnie coś strasznego, ale tu zrobiłabym wyjątek. Cała reszta jest tak zachwycająca, że wybaczę jej wszystko.
OdpowiedzUsuńOrzechy jako duży dodatek w czekoladzie to prawdziwy raj :D
UsuńNawet czekoladę której zestaw smaków mnie nie interesuje potrafisz opisać tak, że dałabym jej swój kredyt zaufania :D Jeśli w tej tabliczce przyprawy odznaczają się tak jak mówisz, to faktycznie może być bardzo smakowita ^.^
OdpowiedzUsuńTyle gór jest na świecie, po coo ryzykować z wulkanami xD Nie, ja bym się nie dała zaciągnąć, na filmach na nie patrzeć nie mogę. Chociaż zginąć w czasie erupcji wulkanu z czekoladą w ręce.. To byłaby śmierć z pompą że tak powiem :D
Możesz mi wierzyć na słowo - na pewno najlepsza czekolada z serii G.Nuss.Tafel!
UsuńUwielbiam wulkany! To jest dopiero siła natury... Obecnie śledzi się aktywność wulkanów bardzo dokładnie, gdyby Popo szykował się do naprawdę porządnej erupcji na pewno nie moglibyśmy wspinać się na Iztę w tym terminie.
Znowu ta sama seria? Dobrze, że okazała się lepsza. Toż to tabliczka prawie idealna i nie pozostaje mi nic więcej napisać jak tylko ,,tak bardzo chcę ją zjeść".
OdpowiedzUsuńMhmm... Meksyk. Może przegapiłaś, ale jak długo byliście?
Legenda ciekawa. Rodem z greckich mitów.
W jednej serii produkty potrafią być bardzo różne, tutaj jest najlepszy przykład na to.
UsuńW Meksyku byliśmy 11 dni. To bardzo mało, jedynie liznęliśmy kraj...
Rodem z azteckich mitów ;).
Olbrzymie migdały, smak czekolady… Kurczę, wygląda obłędnie. :D Uwielbiam, gdy coś porządnie chrupnie/trzaśnie, a ta czekolada z kawałami migdałów właśnie taka się wydaje. No i jej grubość… Zdecydowanie lubię takie grube czekolady. :D A to chyba wszystko przez tatę, bo jego ulubionymi zawsze były takie gruuubasy mleczne z całymi orzechami.
OdpowiedzUsuńWidoki... cudowne!
Grubość tej czekolady to jej zdecydowany atut. Choć nie pogardziłabym, gdyby była jeszcze większa :D
UsuńFajnie, że dobra, szkoda, że biała, mi zawsze kakao brakuje w białych tabliczkach. Zdjęcia gór piękne, czekam na wiecej i z bliska :)
OdpowiedzUsuńMi w tej tabliczce praktycznie niczego nie brakowało. Naprawdę wydawała mi się bogatsza niż ciemna Haselnuss!
UsuńAkurat Ty możesz sobie wszystko obejrzeć na moim FB :D
Wchodzę tu do Ciebie.. I już na "dzień dobry" podróż do Meksyku! Ty to jesteś niesamowita - muszę przyznać! :)
OdpowiedzUsuńCzekolada.. Wiesz co, tej również Ci zazdroszczę. Normalnie aż ślinianki mi pracują i to na pełnych obrotach :) Strasznie lubiłam (lubię?) takie połączenia. Słodkie.. Ajajajajjjj! :)
Oj tam, wraz z Mężem mamy wspólną pasję, wzajemnie się nakręcamy :D.
UsuńNa pewno by Ci posmakowała!
Czekolada brzmi cudowanie, tak bardzo chcę ją spróbować :D
OdpowiedzUsuńA po słodkiej rozkoszy takie zdjęcia, cudownie <3
Dobra czekolada i góry to jedno z najlepszych możliwych zestawień!
UsuńCzytam recenzję i ewidentnie mi tu czegoś brakuje. Co by to... a, no tak. Dedykacja dla mnie! Te smaki... no dobra, w sumie minus cytrusy, minus sól.
OdpowiedzUsuńNigdy nie widziałam wulkanu - bardzo bym chciała! Najlepiej obserwować czynny podczas erupcji, ale nie znajdować się nazbyt blisko, bo za tysiące lat kolejne pokolenia będą uczyć się archeologii, oczyszczając nasze skamieliny ;)
Legendy i mity wprost kocham! Meksykańskich dotąd nie słyszałam. Tylko anegdotki związane z chi, bo do pracy lic. Z chęcią poczytam w wolnym czasie.
P.S. Na kamieniach z piramid z Cholula znaleziono wizerunku techichi, ale o tym chyba pisałam u siebie przy okazji opowiadania o powstaniu rasy. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę :)
Cytryny i sól są niczym w ostatecznym rozrachunku. Ta kompozycja smakowa miażdży, choć nie wiem, jak by Ci przypasowała jej przyprawowość.
UsuńNajbliżej Ci w Góry Kaczawskie - choć wiadomo, że obserwacja czynnego wulkanu diametralnie różni się od oglądania resztek tego co pozostało z wulkanów czynnych 20 mln lat temu :D.
Tak, zwróciłam :). W Cholula spędziliśmy wspaniałe chwile, też będę pisać o tym mieście :D.
Ten kontrast między kolorem czekolady a migdałami jest tak boski, że normalnie oczy nam się świecą! Przed chwilą u Kimiko widziałyśmy czekoladę z cynamonem i chilli ale jednak to ta tabliczka okraszona cynamonem skradła nasze serca :D
OdpowiedzUsuńA ten sklep zapisujemy sobie i może w końcu jakieś zamówienie damy radę zrobić :P
Tu przynajmniej pikantność nie będzie żadnej z Was razić :).
UsuńDopinguję!
O mamo i te migdały w czekoladzie <3 Jestem nią po prostu oczarowana :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Mnie urzekła totalnie.
Usuń