Na moim blogu pojawiły się już dwie z trzech tabliczek Lindta z nowej egzotycznej kolekcji Excellence. Z tego co się orientuję, nie są one dostępne w polskich sklepach (swoje egzemplarze zakupiłam w Niemczech). Mogę Was pocieszyć faktem, że facebook polskiego oddziału Lindta pozwala wnioskować, iż będą u nas dostępne letnie nadziewańce Exotische Fruchte. Wracając do Excellence - wersje z cząstkami granatu oraz z acai i naszą rodzimą jeżyną szału nie zrobiły, choć zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi wersja jeżynowa.
Na ostatnią z degustacji tego tria zostawiłam sobie czekoladę z dodatkiem physalis. Physalis to owoc, którego szczerze powiedziawszy nigdy dotąd nie próbowałam. Owszem, widuję go czasem na sklepowych półkach w dziale z owocami, ale nigdy się na niego nie skusiłam. Pewnie dlatego, że jest malutki, a cena też specjalnie nie zachęca. Najbardziej znanym przedstawicielem physalis (czyli inaczej miechunki) jest miechunka peruwiańska - znana również pod nazwą jagody inkaskej lub wiśni peruwiańskiej. To ją spotykamy w sklepach. Ponoć używana jest często w kuchni meksykańskiej, a ciekawostką jest fakt, że botanicznie należy do tej samej rodziny, co ziemniak (psiankowate). U nas w Polsce można uprawiać physalis, ale tylko gatunek miechunka pomidorowa, która to jest rośliną jednoroczną i łatwo dziczejącą.
Po
Lindt Excellence Physalis sięgnęliśmy w pierwszym dniu naszej
czerwcowej wyprawy w okolice Babiej Góry. Tak jak wspomniałam w
poprzednim wpisie, wolny czwartek upłynął nam na eksploracji Pasma
Jałowca i Pasma Solnisk - położnych vis-a-vis Masywu Babiej Góry.
Zrobiliśmy spokojną i przyjemną, 25-kilometrową ósemkę, zaczynając i
kończąc w Zawoi Centrum. Podchodziliśmy stamtąd ku Przełęczy Przysłop,
by dalej skierować się przez Kiczorę do Przełęczy Kolędówki. Stamtąd
przez Przełęcz Opaczne podeszliśmy na Jałowiec. Szczyt ten niezwykle
przypominał mi Leskowiec - tyle, że stojąc na Jałowcu Babia Góra była
już praktycznie na wyciągnięcie ręki. Z Jałowca zeszliśmy do Przełęczy
Cichej, skąd skierowaliśmy swe kroki w stronę Opuśnioka i Solnisk.
Mijaliśmy zabudowania wsi Stryszawa w okolicy Klasztoru Sióstr
Zmartwychwstanek, podziwiając starą góralską architekturę. Stamtąd znów
zeszliśmy na Przełęcz Kolędówki, przez Jaworówkę schodząc do Zawoi
Centrum. W okolicach Jaworówki ucięliśmy sobie słodką drzemkę na łące,
po której nie wiedziałam, czy ta przyjemna wędrówka jest jawą, czy tylko
miłym snem. Wcześniej, na ławce stryszawskiego przystanku autobusowego,
zrobiliśmy sobie mały postój na kawę z termosu, dla której towarzyszką
stała się właśnie Lindt Excellence Physalis.
Jako, że nigdy nie jadłam physalis, nie za bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Wprawdzie ta czekolada zawiera w sobie jedynie "cząstki z physalis" o niezbyt pochlebnym składzie, ale zawartość puree z physalis w ilości 21,5% w cząstkach sugerowało, że jednak coś będziemy mieli okazję poczuć. Tabliczka pachniała klasyczną deserową czekoladę Lindta - przyjemne kakao, bez wielkiego bogactwa, z maślaną nutą. Prosto i dobrze. Przez ów doskonale znany zapach przebijały się owocowe nuty - ni to jabłko, ni to brzoskwinia.
Sama czekolada oczywiście jest smaczna, w maślany sposób gładka, bardzo przystępna. O deserówce Lindta pisałam już wiele razy, skupmy się więc na odróżniającym tą tabliczkę dodatku. Bladopomarańczowe cząstki będące mieszaniną physalis, jabłek, cukru, syropu glukozowo-fruktozowego, mąki ryżowej, oleju palmowego, pektyn i kwasu cytrynowego - no cóż, nie są wybitnie naturalne. Na całe szczęście, pozbawione są gumowatości i twardości - Lindtowi udało się utrzymać dość neutralną strukturę tych drobinek, za co mu chwała.
Owe drobinki są dość słodkie, ale w sposób przede wszystkim owocowy. Nie znając smaku samego physalis, obstawiałabym mieszankę jabłek z brzoskwiniami, okraszonymi pudrowo-perfumową nutą, taką trochę duszno-kwiatową. Wydawało mi się, że takie zestawienie smakowe będzie odświeżające, ale okazało się być odrobinę przymulające.
Cóż tu właściwie więcej powiedzieć o tej czekoladzie? Wersja z acai i jeżynami nadal pozostaje dla mnie lepsza. Ta tabliczka nie zachęciła mnie nawet specjalnie do tego, by w końcu kupić prawdziwe physalis. Było smacznie, lecz nie zapamiętam tego smaku na dłużej. Być może physalis jest samo w sobie mało charakterne, albo po prostu niespecjalnie uderza w moje gusta. Teraz, podczas pisania recenzji naszła mnie refleksja, że posmak w tej czekoladzie przypomina nieco owoc kaki (persymonę), za którym nie przepadam - tak więc wszystko staje się jasne. Ot, ciekawostka.
Skład: cukier, miazga kakaowa, cząstki z physalis (puree z physalis 21,5%, koncentrat jabłkowy, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, mąka ryżowa, olej palmowy, pektyny, kwas cytrynowy), tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, naturalne aromaty.
Masa kakaowa min. 48%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 513 kcal.
BTW: 5,7/29/53
Zagadką tej w czekoladzie jak dla mnie jest physalis.Gdzieś ta nazwa owocu obiła mi się o uszy ,nie wiem jakiego smaku się spodziewać.W necie szukając info "dokształciłam" się o fakt,że jego smak jest zbliżony do truskawek, agrestu.
OdpowiedzUsuńTa wersja widać była przeciętna,skoro nie zapamiętałaś smaku na dłużej ;)
Truskawki i agrest... Jajks, w tej czekoladzie na pewno tego nie było. Bez zjedzenia prawdziwego physalis trudno jest mi się określić.
UsuńNie wiedziałam, ze Lindt w swojej ofercie ma takie cuda.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa smaku :)
Czy można ja kupić przez internet? :)
Na pewno można ją kupić przez internet - chociażby Allegro.
UsuńWow, szkoda, że takich wyszukanych smaków nie ma w Polsce ;) Świeże Physalis jadłam i były bardzo smaczne, suszone mam, ale jeszcze nie było degustacji.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy bardziej cieszy mnie fakt, że pojawiły się u nas letnie nadziewańce. Z tych owocowych nowych Excellence tylko wersja z acai jest w miarę warta uwagi.
UsuńMiechunkę jadłam jedynie suszoną, w takiej mieszance z Lidla ;) Powiem szczerze, że smakowała mi, dlatego bardzo jestem ciekawa tej czekolady ;) Może kiedyś uda mi się spróbować ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że w tym Lindtcie nie ma kawałków czystej suszonej miechunki...
UsuńMam suszone Physalis, które czeka na degustacje; ) A ta czekolada, sądząc po wyglądzie wydaje się być bardzo smaczna, szkoda że w Polsce takich nie ma :/
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem szału nie zrobiła i wielce nie ma czego żałować.
UsuńMam suszone Physalis, które czeka na degustacje; ) A ta czekolada, sądząc po wyglądzie wydaje się być bardzo smaczna, szkoda że w Polsce takich nie ma :/
OdpowiedzUsuńMam suszone Physalis, które czeka na degustacje; ) A ta czekolada, sądząc po wyglądzie wydaje się być bardzo smaczna, szkoda że w Polsce takich nie ma :/
OdpowiedzUsuńSeria Excellence chyba nigdy nie zawodzi :)
OdpowiedzUsuńAle fakt, wybór w Polsce mógłby być większy.
Zawieść nie zawodzi, ale ta czekolada tyłka i tak nie urywa ;)
UsuńTę z acai kupiłam jakiś czas temu w sklepie firmowym Lindt'a, ale dwie pozostałe... hm, trochę kuszą, ale nie wiem, czy się na nie zdecyduję. Raczej poczekam gdzieś na promocję, jak się pojawią w sklepach.
OdpowiedzUsuńA te nowinki od Lindt'a też mnie jakoś nie zachwycają. Znaczy, nie jadłam, ale nie brzmią na tyle ciekawie, by kupić i nie myślałam, że to o Lindt'cie kiedyś napiszę.
A w którym firmowym sklepie ją kupiłaś? Wersja z acai to najlepszy wybór.
UsuńJabłko w czekoladzie nie jest moim smakiem, także nie będę się rozwodził nad tabliczką jako całością. Poczytać, fajnie... ale kupić - nawet jakby była dostępna - bym nie kupił. Może gdybym pochłonął już całą resztę smaków.
OdpowiedzUsuńPS. Podlinkowane mleczne czekolady są już w sklepach. Widziałem przynajmniej 3? nowe tabliczki ;)
A w jakich sklepach widziałeś?
UsuńW zwykłym, normalnym Carrefourze. Musiała być dostawa, bo i inne Lindt'y, Ritter Sporty szczelnie wypełniały regały.
UsuńNie wiem jak smakuje miechunka, ale wiem jak smakuje owoc Kaki (nazwa koszmarna), więc skoro porównałaś te smaki to mniej więcej wiem czego się spodziewać. I jestem zainteresowana :D
OdpowiedzUsuńNo widzisz, mi kaki zupełnie nie przypadło do gustu. Zresztą, być może sama miechunka smakuje inaczej, no ale tutaj mieliśmy "cząstki physalis" ;)
UsuńI ja również nigdy nie miałam do czynienia z tym owocem - jak również z samą Lindtowską czekoladą :)
OdpowiedzUsuńPołączenie smaków wydaje się ciekawe, jednak dla mnie chyba zbyt "ciężkie" i jak sama napisałaś - przymulające :)
Piękny krajobraz w tle!
Huh, podczas tego wyjazdu było mnóstwo o wiele piękniejszych krajobrazów!
UsuńChociaż lubię duże kostki ale takie bardziej grubaśne, które są hojnie wypełnione dodatkami, tak jednak ta kojarzy mi się z takim minimalizmem i elegancją, które w takich wyrobach uwielbiam i już tylko z tego względu bym kupiła. Dodatkowo nie jadłam takiego dodatku w czekoladzie to zawsze też przemawia na jej plus i zachęca. :-) A Exotische Fruchte są już dostępne w Carrefour. :-)
OdpowiedzUsuńBoję się zaglądać do Caffefoura, a mam go pod domem ;d
UsuńHm, wielokrotnie widziałam już ten owoc (chociaż nigdy w formie dodatku do produktu), a też nigdy nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńChyba obie musimy to zmienić ;)
UsuńTa mnie nie interesuje, więc czy jest dostępna czy nie - wsio mi jedno. Physalis jadłam i są całkiem dobre, choć obrzydza mnie ich tłusta powłoka. A czekolady przedstawione w linki FB, tak napisała Vela, już są :) Poluję na nie, tylko niekoniecznie za tę cenę :/
OdpowiedzUsuńNie jest jakoś wyjątkowo warta zainteresowania, więc się nie dziwię.
UsuńA w jakiej cenie spotkałaś?
Ja nie spotkałam, dostałam info od Eweliny. 15 zl w Carrefourze :/
Usuń15 zł??? Trzeba czekać na promocje...
UsuńNawet też owocu physalis nigdy nie jadłyśmy choć swego czasu w dzieciństwie takie (jak to mówiliśmy) "okrągłe poduszeczki" rosły u sąsiadki na ogródku xD Ale jakoś specjalnie nas nie ciągnie do ich spróbowania :P
OdpowiedzUsuńA te nowe nadziewańce już od dłuższego czasu widujemy w sklepie z niemiecką żywnością i nadal zastanawiamy się czy warto kupić :P
Chyba muszę kupić te Lindty i zweryfikować :D
Usuńowoce kocham <3 a czekolada w takim razie nieźle mnie zaciekawiłą :D chociaż znasz mój stosunek do Lindta :D :*
OdpowiedzUsuńOj tam, pewnie jeszcze nieraz zdołasz się do Lindta przekonać!
UsuńTe wzbogacone wersje mnie nie kuszą. teraz zajadam się klasyczną 70% czekoladą tej firmy i baaaardzo mi smakuje :)
OdpowiedzUsuńSama bym wolała, żeby tych wersjach z dodatkami bazą była 70% czekolada, a nie deserówka.
Usuńej a gdzie mój komentarz, jeszcze go nie studiowałaś? aaa... teraz rozumiem... dobra to spadam xDD
OdpowiedzUsuńNo przecież jest Twój komentarz, o co chodzi? :D
Usuńmwahahaha :*
UsuńWłaśnie jest u mnie w chemii niemieckiej nieopodal bloku i zastanawiam się czy brac czy nie? . Nie zawiodłam się,że u Ciebie znajdę jej opis")
OdpowiedzUsuńPo wariant z acai i jeżynami idź na pewno, physalis można potraktować jako ciekawostkę.
Usuń