4 maja po zwinięciu obozu w Dołżycy pomaszerowaliśmy wzdłuż drogi do Cisnej. Przed nami były jeszcze tylko dwa dni wędrówki i zostało nam już wcale nie tak dużo kilometrów do celu, jakim był powrót do Komańczy. Tak naprawdę, bez ciężkich plecaków żadnym problemem nie byłoby dla nas pokonanie tego dystansu w jeden dzień. Mieliśmy jednak czas. Mogliśmy w spokoju delektować się drogą, częściowo znaną już nam z poprzedniego roku.
I tak, doszliśmy do schroniska pod Honem. Tam kupiliśmy piwo dla orzeźwienia i sięgnęliśmy dla kontrastu po czekoladę idealnie nadającą się do... rozgrzewania. Zakupiona w firmowym sklepie Republica del Cacao w Quito ciemna mleczna czekolada z dodatkiem pikantnych papryczek zdawała się być cacuszkiem stworzonym idealnie dla mnie. Duża gramatura (solidne 100 g), 51% zawartość kakao w mlecznej czekoladzie, no i samo pochodzenie ziaren - ekwadorskie Los Rios - w połączeniu z chili mogło dać niesamowicie smakowity dla mnie efekt. Ostatnio degustowaną mleczną czekoladą z chili, która wyjątkowo mnie zauroczyła, była Chile, Vainilla & Canela od Chocolate Organiko. Dzieło od Republica del Cacao przez samą wyższą zawartość bardziej ekskluzywnego kakao miało u mnie lepiej już na samym starcie.
I tak, doszliśmy do schroniska pod Honem. Tam kupiliśmy piwo dla orzeźwienia i sięgnęliśmy dla kontrastu po czekoladę idealnie nadającą się do... rozgrzewania. Zakupiona w firmowym sklepie Republica del Cacao w Quito ciemna mleczna czekolada z dodatkiem pikantnych papryczek zdawała się być cacuszkiem stworzonym idealnie dla mnie. Duża gramatura (solidne 100 g), 51% zawartość kakao w mlecznej czekoladzie, no i samo pochodzenie ziaren - ekwadorskie Los Rios - w połączeniu z chili mogło dać niesamowicie smakowity dla mnie efekt. Ostatnio degustowaną mleczną czekoladą z chili, która wyjątkowo mnie zauroczyła, była Chile, Vainilla & Canela od Chocolate Organiko. Dzieło od Republica del Cacao przez samą wyższą zawartość bardziej ekskluzywnego kakao miało u mnie lepiej już na samym starcie.
Czekolada prezentowała się znakomicie. Charakterystyczne dla marki zdobienia umieszczone na sporych, masywnych kostkach - a do tego przekrój tabliczki sugerujący prawdziwego kakaowego kopa. Jednocześnie czekolada była w dotyku gładziutka, a pachniała miksem słodkiego i tłustego mleka, kwiatów, drewna i tropikalnych owoców. W tle przebrzmiewała przyprawowość.
W istocie, Hot Peppers & Dark Milk Chocolate jest urokliwym wypośrodkowaniem pomiędzy wspomnianą wyżej Chile, Vainilla & Canela a Georgia Ramon Carolina Reaper. Porównując ją do tej drugiej mam na myśli aksamit czekolady oraz naprawdę spooorą pikantność (choć oczywiście nie tak inwazyjną jak w Carolina Reaper). Papryczkowe szaleństwo od Republica del Cacao słabszego zawodnika bez problemu zdetronizowałoby jednak swą ostrością. Dla mnie to były wyrafinowane pieszczoty podniebienia. Sproszkowane suszone papryczki wtopione w pyszną, cudnie gładko i masywnie rozpuszczającą się w ustach czekoladą - zafundowały mi niewymowną rozkosz. Już sama czekolada walczyła między łagodną mlecznością a aromatyczną stanowczością ekwadorskich ziaren Arriba. Chili dodatkowo tu namieszało, co nadało kompozycji wyjątkowego uroku. Zaznaczę, że dla mojego Męża czekolada była odrobinę za ostra. Dla mnie była świetna, a na dodatek bosko kontrastowała z dobrym rzemieślniczym piwem (tu: Ursa Maior Sen Bieszczadnika).
W istocie, Hot Peppers & Dark Milk Chocolate jest urokliwym wypośrodkowaniem pomiędzy wspomnianą wyżej Chile, Vainilla & Canela a Georgia Ramon Carolina Reaper. Porównując ją do tej drugiej mam na myśli aksamit czekolady oraz naprawdę spooorą pikantność (choć oczywiście nie tak inwazyjną jak w Carolina Reaper). Papryczkowe szaleństwo od Republica del Cacao słabszego zawodnika bez problemu zdetronizowałoby jednak swą ostrością. Dla mnie to były wyrafinowane pieszczoty podniebienia. Sproszkowane suszone papryczki wtopione w pyszną, cudnie gładko i masywnie rozpuszczającą się w ustach czekoladą - zafundowały mi niewymowną rozkosz. Już sama czekolada walczyła między łagodną mlecznością a aromatyczną stanowczością ekwadorskich ziaren Arriba. Chili dodatkowo tu namieszało, co nadało kompozycji wyjątkowego uroku. Zaznaczę, że dla mojego Męża czekolada była odrobinę za ostra. Dla mnie była świetna, a na dodatek bosko kontrastowała z dobrym rzemieślniczym piwem (tu: Ursa Maior Sen Bieszczadnika).
Po smakowitym posileniu się, dalej maszerowaliśmy czerwonym szlakiem przez Hon, Osinę, Wołosań i Jaworze - by na tym ostatnim szczycie zboczyć w stronę Rabe. Ale o tym już pojutrze...
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, odtłuszczone mleko w proszku, mleko w proszku, suszone papryczki chili, lecytyna sojowa, sól, wanilina.
Masa kakaowa min. 51%.
Masa netto: 100 g.
O, chciałbym taką, zwłaszcza z kraftowym piwem.
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią powtórzyłabym to doświadczenie: czekolada, piwo i okoliczności przyrody :).
Usuń