19 października - nie dość, że pełnia jesieni, to jeszcze poniedziałek. Tego dnia opublikowałam na blogu recenzję neapolitanki Michel Cluizel Los Ancones i cały czas byłam myślami przy tej czekoladzie, co prędzej czy później zaowocowało apetytem na kakao. Około południa będąc u klienta nieustannie musiałam przeganiać myśli związane z wgryzieniem się w aromatyczną kostkę brązowego narkotyku. Raz, że w końcu trzeba było rzetelnie pracować, a dwa - i tak nie miałam niczego dobrego przy sobie. Nie było też szansy na pospieszne nabycie takiego czekoladowego ratunku, o jaki mi chodziło. Fatalna sytuacja.
Gdy w końcu już wyjechałam od klienta, i tak czy siak skierowałam auto ku Lidlowi. Planowałam sięgnąć po którąś z ciemnych tabliczek J.D. Gross, nawet kosztem mydlanego posmaku - po prostu byłam żądna kakao i chciałam choć w małym procencie zaspokoić moją fanaberię. Na sklepowej półce rzuciła mi się jednak w oczy nigdy wcześniej nie spotkana Bellarom, o której bardzo pochlebnie wypowiadały się Czoko, Kimiko i Czekosfera. Choć ta czekolada tym bardziej nie pasowała do wzoru tabliczki na jaką akurat miałam ochotę, to wiedząc o jej niezbyt łatwej dostępności w Lidlach postanowiłam ją zakupić. Ponadto, w pamięci miałam bardzo miłe doświadczenia związane z Bellarom Rich Chocolate. Jak już wspominałam przy recenzji ww. czekolady, producentem Bellarom jest Weinrich, odpowiedzialny również za cenioną w blogosferze markę Vivani.
Jeszcze na parkingu przed Lidlem rozpakowałam czekoladę z kartonika i grubego, poręcznego sreberka. Chyba zawsze powinnam robić zdjęcia na bloga w samochodzie, bo jakoś wyjątkowo ładnie mi wyszły... Na dzień dobry dotarł do mnie jedwabisty, śmietankowo-słodki zapach. Kojarzył mi się z płynnym kremem, aż ostentacyjnie dotknęłam tabliczki, czy aby na pewno nie jest roztopiona. Oczywiście wszystko było z nią w jak największym porządku.
Już przy Rich Chocolate marka Bellarom uwiodła mnie dużymi i grubymi kostkami, tworzącymi dwustu gramową, pięknie wyglądająca tabliczkę. Tutaj obfite i ozdobne kostki również sprawiały pozytywne wrażenie i bardzo zachęcały do konsumpcji. Od spodu tabliczki dostrzec można mnogość sporych kawałków ciemnych ciasteczek. Nigdy nie byłam fanką markiz, stąd Oreo i jego podróbki nie są dla mnie przysmakiem, aczkolwiek tego typu ciastka wyzbyte białego kremu wydają mi się o wiele bardziej przystępne. Bogactwa zatopionego w tafli dodatku nie można tej czekoladzie odmówić.
Wgryzłam się w pierwszą kostkę i już wiedziałam, że konsystencja tej czekolady będzie przyjemnością. Bardzo łatwo rozpuszczała się w ustach, w miły maślany sposób. Kawałki ciastek wcale w tym procesie nie przeszkadzały, bowiem same były dość miękkie, w minimalny sposób chrupkie. O samych ciastkach napiszę więcej za chwilę, bowiem najpierw warto skupić się na czekoladzie.
Zdecydowanie czuć w niej wysoki udział śmietanki w proszku. To ona nadaje jej jedwabistość, której prorokiem był już zapach. Całość była jednak dla mnie zbyt słodka, a wyraźnych kakaowych nut ciężko mi było się doszukać. Mimo wszystko była ona bardziej kakaowa w smaku niż mleczne warianty naszych pospolitych marek, lecz większą moc kakao wyczuwam nawet w mlecznych Lindtach (choć masy kakaowej jest w nich mniej niż tu). Pojawia się tu drobna nuta wanilii i generalnie można tą czekoladę scharakteryzować jako to, co ludzie nazywają "prawdziwą niemiecką mleczną czekoladą". Bardzo słodko, lecz nie ohydnie, z przyjemnymi smaczkami.
Kawałki ciastek również nie wnoszą do kompozycji wiele kakaowości, za to umiejętnie urozmaicają strukturę tabliczki, nie zaburzając przy tym jej aksamitności. Są delikatne, choć nierozlazłe - mają zbity i wilgotny charakter, miękko-kruchy. Przypominają mi raczej ciastka typu amerykanki, a nie markizy - a to przy mojej awersji do tych drugich stanowi zdecydowany plus. No i co najważniejsze - nie ma tu żadnego paskudnego kremu!
Choć odjęłabym tej czekoladzie nieco słodyczy, to jest ona po prostu smaczna. Nie zaspokoiła mojego aptetytu na głębię kakao, ale w swym przedziale cenowym stanowi ciekawy wariant, no i ma taką błogą konsystencję. Nie mówiąc już o tym, że to na pewno najlepsza ciasteczkowa czekolada (popularniejszych marek), jaką było dane mi jeść. W starciu z Rich Chocolate ciastkowy wariant Bellarom przegrywa jednak z kretesem. To tam śmietankowość wraz z kakao poczyniła naprawdę wiele dobrego - tutaj w dokończeniu dzieła przeszkodził cukier.
Całe szczęście, że tego dnia udało mi się wcześniej wrócić z pracy - to znaczy jeszcze przed zapadnięciem zmroku (to było przed zmianą czasu na zimowy). No i że po południu nie padało... Dopełnieniem jesiennej terapii był bowiem dopiero dziesięciokilometrowy marsz z kijkami po mojej ukochanej Dębinie.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, ciastka kakaowe 18% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz palmowy częściowo utwardzony, kakao w proszku, syrop glukozowy, odtłuszczone mleko w proszku, żółtko jaja w proszku, węglany sodu, difosforany, sól, aromat), śmietanka w proszku 13%, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku 4%, serwatka w proszku, lecytyna słonecznikowa, naturalny aromat waniliowy.
Masa kakaowa min. 33%.
Masa netto: 200 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 545 kcal.
BTW: 6,6/33,4/53,8
Czekałam na Twoją opinię tej czekolady ;) Po recenzji Czoko i Kimiko również przykuła moją uwagę.Szukałam jej ale nie natknęłam się nigdzie..
OdpowiedzUsuńSądzę,że też bym "była głodna" "goryczki kakao" i również byłaby dla mnie lekko za słodka.Najlepiej u mnie raczej sprawdziłaby się w momentach "spadku cukru" niż normalnej chęci na czekoladę ;)
Ooo tak, na spadek cukru świetnie się spisze!
UsuńMuszę koniecznie spróbować Rich Chocolate, a co do tej... pewnie, że jest już odrobinę za słodka, ale i tak, w tej cenie, uważam ją za ideał. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na Rich Chocolate u Ciebie!
Usuńnie wiem czy bym sie skusiła, bo nie przepadam za oreo
OdpowiedzUsuńTeż nie przepadam za Oreo ;). To nie ma znaczenia w przypadku tej czekolady.
UsuńTo chyba z nami jest coś naprawdę nie tak, bo my jedząc ją czułyśmy bardzo wyraźnie smak tanich figurek z czekolady, bez jakiejkolwiek nuty śmietanki :/ Ciastka były fajnie ale trochę podniebienie kaleczyły, jednak to bardziej dało się przeżyć niż samą czekoladę. :P
OdpowiedzUsuńMoże jakaś trefna partia?
UsuńTo chyba jest jedyne wyjaśnienie ale nie mamy ochoty tego drugi raz sprawdzać ;)
UsuńNie dziwię się.
UsuńKupiłam tą czekoladę w czasie tych okropnych upałów i mi nie smakowała za szczególne może to wina gorąco ,albo moje kubki smakowe nie są podatne na urok tej czekolady:) . Za to Kimiko pisałą kilka dni temu o Ambiente Speculoos Lait mleczna z ciastkami korzennymi i kupiłam ją u nas w Almie i mi ta bardzo smakowała.
OdpowiedzUsuńUpały na pewno zrobiły swoje, aczkolwiek mnie ta czekolada też jakoś wybitnie nie urzekła.
UsuńTa korzenna czekolada jest w Almach?
Nie w Aldim co ja ci piszę wybacz:)
UsuńHuh, muszę w takim razie poszukać, gdzie mam najbliżej Aldi.
UsuńLepsza, niż obie Milki z Oreo (za którymi kiedyś szalałam, a potem tak mi się przejadły, że do końca życia chyba na nie nawet nie spojrzę) razem wzięte. Nie tak dobra, jak Rich chocolate czy Bellarom biało-kawowa, ale naprawdę przyzwoita.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że lepsza od Milki! Dla mnie super zaletą jest brak białego kremu.
UsuńDla mnie też, teraz na samą myśl o tym kremie mam mdłości.
UsuńLepiej o tym nie myśl :D Mam tak samo.
UsuńCzuje, że by mi smakowała, bo jest słodka i mleczna ale nie w tak banalny i oczywisty sposób jak w Milce. Ta też mi smakuje, ale jednak Milka ma być po prostu bardzo słodka - tutaj stawia się jednak bardziej na kakao. Poza tym ciastka są dosyć miękkie i dla mnie o duży plus, bo nie cierpię kiedy coś mi chrupie w czekoladzie zbyt mocno. Do tego fajne, duże kostki, no ja jestem na tak. :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła forma tych ciastek tutaj :)
UsuńJak tylko przeczytałam tytuł to zaczęłam się ślinić. Zgadzam się z tym, ze jest nieco przesłodzona, ale z pewnością nadaję się na dni wielkiej słodyczowej chcicy :)
OdpowiedzUsuńBędzie świetna na takie dni!
UsuńPamiętam ją właśnie z recenzji Kimiko. Choć od czystych tabliczek wolę te z kremami (a to nowość...), tę też bym zjadła. Kupiłabym nawet jutro, gdyby nie felerne 200 g.
OdpowiedzUsuńMi 200 g zupełnie nie przeszkadzało. 100 g i tak sama wszamałam w ciągu jednego dnia :P
UsuńAle Ty nie wcinasz czekolad codziennie :)
UsuńFakt, nie ;).
Usuńjest ona na mojej liście ,,must have" będzie moja! :D A ja kocham przesłodzone smaki więc będzie dla mnie idealna! <3
OdpowiedzUsuńMoże za mało słodka? :>
Usuń:O ( otwiera buzie ze zdumienia...) Nie... nie mogłaby mi tego zrobić >.<
UsuńUfam, że Twoja żądza cukru nie jest aż tak wielka :D
Usuńja też łudzę się, że nie :D
UsuńA wyjadalas kiedyś cukier z cukierniczki? :D
Usuńa bo to mało razy? Ale najczęściej kakao dla dzieci suche w szklankę ^^
UsuńKiedyś muszę ją spróbować, mleczna, maślano rozpuszczająca się czekolada i nie za twarde ciastka, to musi być pyszne, gdyby tylko wydali ją w 100 gramach. ;)
OdpowiedzUsuńMi 200 g tej czekolady jak najbardziej pasuje!
UsuńZawsze tej czekolady chwiałam spróbować. Przyciąga wzrok *.*
OdpowiedzUsuńBellarom w ogóle przyciągają wzrok. Fajna seria jak na dyskont.
UsuńAkurat dzisiaj kupiłam i zjadłam :D Trochę zbyt słodka, ale w towarzystwie gorzkiej kawy daje rade idealnie :D Milion razy lepsza niż Milka oreo, która już mi uszami wychodzi, błe.
OdpowiedzUsuńSłodycz mocna, ale Milce do pięt w tym kryterium i tak nie dorasta - na szczęście.
UsuńEh, nie katujcie już nią! :'( Nigdzie nie ma, a była chyba w 5 Lidlach :/
OdpowiedzUsuńKiedyś trafisz na nią przez przypadek tak jak ja :)
UsuńMilnie z czekosfery też bardzo smakowała ;). Ale aż jestem w szoku, że sięgnęłaś po taką czekoladę (pragnienie kakao i słodyczy musiało Cie troche odurzyć).
OdpowiedzUsuńA właśnie tak się zastanawiałam, że jeszcze gdzieś czytałam o tej czekoladzie ;). Już poprawiłam!
UsuńByłam jej naprawdę ciekawa, pomimo tego, że akurat w tamtym dniu miałam ochotę na kakao, a nie na cukier. Po prostu moje wspomnienia związane z Rich Chocolate były na tyle miłe, że nie mogłam przegapić tej tabliczki gdy ją zobaczyłam.
oooo nie wierzę, że widzę tu taka czekoladę! :)
OdpowiedzUsuńmiałam przyjemność ostatnio jej próbować, chociaż po słodkie czekolady raczej nie sięgam, ale akurat miałam głód cukrowy i byłam pozytywnie zaskoczona! :)
Co w tym strasznego? :D Przecież co jakiś czas pojawiają się u mnie popularne ogólnodostępne marki, szczególnie chętnie zabieram je w góry.
UsuńNa głód cukrowy taka Bellarom spisuje się znakomicie, zwłaszcza, że pomimo wysokiej słodyczy nie jest ordynarny, obleśny cukier.