Gdy cofam się pamięcią do moich szalonych, sierpniowych zakupów w sklepie R.Rajsigl w Innsbrucku, doskonale pamiętam siebie stojącą przed regałem z czekoladami Domori i Menakao. Było tam wiele innych wykwintnych marek, które nie sposób było wtedy ogarnąć wzrokiem i rozumem. Domori zwróciło na siebie uwagę maleńkimi, eleganckimi opakowaniami, natomiast Menakao... Tę twarz z okładki pamiętałam bardzo dobrze z bloga Czoko. Opisywała ona dokładnie tą czekoladę w grudniu 2013 roku, a mi ta recenzja mocno zapadła w pamięć. Nie zastanawiałam się ani chwili nad wyborem tej tabliczki, po prostu po nią sięgnęłam.
Menakao jest jedną z tym manufaktur, której asortyment mam zamiar przestudiować od A do Z. Swoją wyjątkowość zawdzięcza faktowi, iż czekolady w niej wytworzone są w 100% madagaskarskie. Wszystkie tabliczki od Menakao są single-origin i bean-to-bar. Menakao to esencja dalekiego, jakże egzotycznego Madagaskaru. Chciałam zaprosić Was do odwiedzenia witryny internetowej Menakao, ale w chwili, gdy piszę tę notkę za nic w świecie nie chce mi się ona uruchomić - może będziecie mieć więcej szczęścia. Ja wszystkie czekolady Menakao wpisuję na swoją listę "must have". Niech to będzie moja osobista namiastka wyprawy na Madagaskar. Tą fascynującą eksplorację rozpoczęłam od bodaj najłagodniejszej propozycji tej firmy (o ile w ogóle można mówić tu o łagodności ;)).
Wprawdzie dziś opisywana czekolada bardzo długo czekała na swoją kolej (jest to przedostatnia tabliczka, jaka została mi z zakupów w Innsbrucku), ale i tak wiem, że to początek sporej przygody z madagaskarskimi czekoladami. Małe i liczne kostki sprawiają wrażenie, że czekolada jest większa, niż w rzeczywistości. A realia mówią nam o 75 g (warto wiedzieć, że warianty smakowe Menakao występują także w gramaturze 25 g - i właśnie takie maleństwo opisywała Czoko). Tabliczka nie jest ani specjalnie gruba, ani wyjątkowo cienka - taka w sam raz. Unosi się nad nią zapach, który zwiastuje czekoladową rozkosz dla każdego, kto potrafi docenić coś więcej, niż słodkie ulepki. Tak wiele tutaj czuć... Cytrusową kwaskowatość, waniliową słodycz, surową goryczkę kawy... To nie jest mleczna czekolada jaką znamy z półek popularnych sklepów.
W swej strukturze tabliczka jest dość twarda i szorstka jak na mleczną, łamie się z pięknym trzaskiem - już wiemy, że to nie będzie leciutki obłoczek, ale czekolada z charakterkiem. Pierwsze wrażenie smakowe to intensywna kwaskowatość, odrobinę sucha - jak niesłodzona, suszona skórka cytryny lub grejpfruta. Bardzo wiele w niej surowości, pierwotności. Cytrusy oraz bardzo wyraźna palona goryczka kawy w niesamowity sposób zlewają się z: przyjemną czystą tłustością, specyficzną słodyczą cukru trzcinowego, nutą wanilii i szczyptą soli.
Tłustość można nazwać maślano-mleczną, ale wzbogaca ona produkt jedynie o ułamek aksamitności. Cukier trzcinowy nadaje jej trochę orzechowego posmaku, a kawowo-palone nuty intrygują swoją wyrazistością. Pełne mleko w proszku powinno czuć się zaszczycone towarzystwem tak wykwintnych kolegów. Niesamowity charakter egzotycznych składników nadaje mlecznej czekoladzie zupełnie nowego wymiaru.
Wanilia jest w tej czekoladzie podobna, jak w białej Mount Momami - stanowi tutaj wyrazistą przyprawę, a nie wanilinowy zamulacz z taniego serka homogenizowanego. Sól wprowadza kolejny element urozmaicenia sprawiając, że miesza się tutaj cała paleta smaków - a takie doznania uwielbiam. Ponadto, kęsy czekolady wcale nie aż tak łatwo rozpuszczają się w ustach - zachęcają do rozcierania językiem po podniebieniu - a to jeszcze bardziej intensyfikuje odczucia. Koniec końców, zalepia buzię niczym gęsty syrop z palonego, solonego karmelu.
Pośród tego wszystkiego, czekolada jest bardzo uzależniająca i mogłabym jej zjeść naprawdę dużo. Przyciąga do siebie i nie chce puścić. W takie czekoladowe sidła lubię wpadać i takie mleczne czekolady są dla mnie niczym ideał. Polecam każdemu.
Skład: cukier trzcinowy, pełne mleko w proszku, ziarna kakaowe z Madagaskaru, czysty tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa non-GMO, wanilia z Madagaskaru, sól z Madagaskaru.
Masa kakaowa min. 44%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 601,82 kcal
BTW: 11,5/43,34/41,44
Wartość energetyczna w 100 g: 601,82 kcal
BTW: 11,5/43,34/41,44
Ciekawe wrażenia smakowe.. Chętnie bym jej skosztowała ;)
OdpowiedzUsuńZ całego serca zachęcam!
UsuńPamiętam, że jadłam ją kiedyś i z ogromną chęcią sięgnęłabym po nią ponownie.
OdpowiedzUsuńO, super, że miałaś okazję próbować :D. Skąd ją miałaś?
UsuńDostałam od przyjaciółki.
UsuńBtw, jak ja mogłam Twoją odpowiedź przegapić? :O
Dobrze, że weszłam ostatnio tu znów, żeby porównać dokładniej.
Miło jest mieć z kim porównywać :) :*
UsuńTo była moje pierwsza tak niby zwyczajna ale charakterna czekolada. Do tej pory pamiętam jej smak i od niej zaczęło się moje zamiłowanie do mlecznych czekolad z wysoką zawartością kakao
OdpowiedzUsuńBez notki na Twoim blogu może nie zauważyłabym nawet tej czekolady w sklepie, dziękuję :).
Usuń"zapach, który zwiastuje czekoladową rozkosz dla każdego, kto potrafi docenić coś więcej, niż słodkie ulepki" - czuje pieczenie tego siarczystego policzka.
OdpowiedzUsuńCzekoladę po nazwie i wyglądzie chciałabym kupić, ale czytając opis już nie. Jak wyżej, doceniam raczej słodkie ulepki.
To ja czuję siarczysty policzek, kiedy piszesz, że "raczej doceniasz słodkie ulepki". Ejże, a Twoja umiejętność doszukiwania się CZEGOŚ WIĘCEJ? ;)
UsuńNo dobra, dobra, swój szósty zmysł mam, ale wolę go wykorzystywać do demaskowania pierwiastków obrzydliwości w plebejskich produktach niż porywać się na pro-produkty. Nadal bardziej serducho grzeje mi myśl o Milce.
UsuńA ja wierzę, że tak Ci się tylko wydaje :D.
UsuńA ja wierzę w unicorny :P
UsuńEj, a myślałam, że u Ciebie jednorożce to kwestia wiedzy, a nie wiary :(.
UsuńOpakowanie mnie nie zachwyca, będę szczera. Jednak środek! Oooo ja, arcydzieło ;) Z tego co opisujesz istna wariacja smakowa. Chciałabym po nią sięgnąć, zauroczyłaś mnie recenzją :)
OdpowiedzUsuńOpakowania Menakao są jedyne w swoim rodzaju. Te portrety mimowolnie przyciągają wzrok. A klasyczne połączenie papieru i sreberka po prostu lubię. Menakao nie tak trudno dostępna w sieci do kupienia, zachęcam :).
UsuńDobry skład, chętnie skusiłabym się na kosteczkę :D
OdpowiedzUsuńA może nawet na nieco więcej? :D Te kosteczki takie malutkie ;).
UsuńPiękny ma kolor, taki delikatny i na prawdę mocno mleczny. Chciałabym mieć tą tabliczkę teraz przy sobie :D
OdpowiedzUsuńDelikatność i stanowczość w jednym, mocnomlecznie, mocnokakaowo, mocnowaniliowo... Wszystko na 100% :).
Usuńbrzmi ciekawie bo lubię wanilie.
OdpowiedzUsuńWyrazisty dodatek prawdziwej wanilii to skarb w czekoladzie. I zresztą nie tylko w czekoladzie, ale i w innych produktach spożywczych.
UsuńMnie osobiście już samo opakowanie bardzo zachęca do spróbowania - wskazuje, że czekolada kryje w sobie głębię smaku z dalekiego świata :) Wyczuwalny dodatek wanilii w czekoladach uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńJadłam kiedyś czekoladę tej firmy w wersji 70% kakao (albo 72, nie jestem pewna), ale wtedy to jeszcze mocy płynącej z czekolady nie dostrzegałam, a szkoda :( Ciekawe jakie nuty teraz bym w niej wyczuła, bo odkąd czytam Twojego bloga to zwracam na to uwagę ;)
http://sklep.sekretyczekolady.pl/produkt/menakao-72-ciemna-czekolada to była ta? :)
UsuńTeż lubię, gdy wanilia nie jest tylko jakąś błądzącą w tle sugestią. Ta przyprawa ma wbrew pozorom wielką moc w sobie.
Tak, to była dokładnie ta czekolada :):)
UsuńAjajaj, czaję się na nią i całą resztę :D.
UsuńTo, że widuję tu czekolady o których istnieniu nie wie 90% konsumentów - przywykłem.
OdpowiedzUsuńTo, że cieknie ślinka przy niektórych z nich - przywykłem.
Ale, że zasmakuje Ci coś, niebędącego, deserowo-gorzkim gatunkiem - jednak nie jest codziennością :)
Nie wiem co w sobie ma ta Madagarska wanilia, ale nawet w lodziarni, gdzie jest właśnie smak "z wanilią z Madagaskaru" schodzi w mgnieniu oka. Sama lodziarnia chwali sobie wyroby ręczne (fakt, połączenia imbiru z cytryną nie jest robione raczej hurtowo), także nawet o tzw. "chwyt marketingowy" bym ich nie posądzał. Do tej pory nie brałem tego smaku... bo "wanilia to przecież wanilia". Widzę - o paradoksie, po opisie czekolady-, że a najbliższy poniedziałek podejście zmienię ;)
Aha. Opakowanie - jak w innych, takich "nieszablonowych" czekoladach - zupełnie mi nie pasuje. Jakieś takie... poszarzałe, tandetne, bez krzyku "weź mnie!". Wiem, wiem. Na tym ich charakterologia polega, a ja jestem już konsumentem z wypranym mózgiem :D
Zawsze będę powtarzać, że dobrą mleczną czy białą czekoladę cenię sobie nawet bardziej, niż ciemną. Ciemna często broni się samą wysoką zawartością masy kakaowej.
UsuńPrawdziwa wanilia użyta w znacznej ilości robi różnicę. To nie jest przebrzmiałe echo etylowaniliny.
Opakowanie jest proste i gustowne. Ja takie lubię.
Taka intensywna kwaskowatość nie za bardzo nas do siebie przekonuje :) Tyle w niej różnych doznań, że my pewnie połowy z tych smaków byśmy nie odczuły :D
OdpowiedzUsuńByła to zupełnie inna kwaskowatość niż w Morin Jawa, a tym bardziej diametralnie inna niż w Zotter High-End. Wydaje mi się, że zasmakowała by Wam ta czekolada. Mnogość doznań aż sama rzuca się w oczy ;).
UsuńSkoro mówisz, że musisz spróbować wszystkich wariantów, to te czekolady muszą być naprawdę przepyszne. ;)
OdpowiedzUsuńZ wieloma markami tak mam, że chcę spróbować wszystkich wariantów. Najtrudniejsze to będzie z Zotterem :P.
UsuńAle ta czekolada musi być dobra, tak cudownie ją opisujesz, że chętnie bym ją zjadła !
OdpowiedzUsuńByła naprawdę pyszna i wyjątkowa :).
Usuń