Tanzańska single-origin od norweskiej manufaktury Fjåk sprawiła mi zawód - w totalnej opozycji do boskiej 45% Milk Haiti Nibs & Oak Smoked Salt. Do trzeciej mojej tabliczki z tej marki podchodziłam więc zarówno ze sceptycyzmem, jak i fascynacją. Zakupiona w sklepie Sekretów Czekolady madagaskarska siedemdziesiątka stworzona została z kakao Akessons Bejofo Estate, znanego nam już szerzej dzięki marce Akesson's.
Tabliczka posiadała czerwonawe zabarwienie, czego można było się spodziewać po Madagaskarze. Pachniała bardzo delikatnie - ów aromat kojarzył mi się ze słodkim wermutem (długo dumałam, nim doszłam do tego, iż to jest właśnie TA nuta).
Pierwsze wrażenie smakowe to soczysta mandarynka w wermucie! Oh, cóż za moc! Czekolada w swej konsystencji była bardzo przyjemna, lepka i miękka zarazem. Pozostawaliśmy w cytrusowym klimacie, choć bardzo nieoczywistym - a to gładziutka maślanka z czerwonymi pomarańczami, a to znany z pewnego marketu sok właśnie z takich pomarańczy wymieszanych z grejpfrutami i pitają. To także świeża skórka z pomarańczy i... coś ognistego, coś naprawdę trudnego do określenia. Może właśnie wszystkie te owoce podlane wermutem? Ah, żeby to były wszystkie owoce! Jest ich jeszcze więcej, im dalej w las. Marakuja, dojrzałe wiśnie oraz... przejrzałe awokado, które nabiera już takiego ostrawego posmaku.
Zdecydowanie zbyt szybko kończąca się, wciągająca czekolada. Bardzo świeże zobrazowanie Magadaskaru. Fjåk zdobywa u mnie kolejne punkty.
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 53 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz