Kolejny długi weekend w listopadzie? W to mi graj! Wraz z Mężem nie próżnowaliśmy. W zasadzie, to już rok temu zaplanowałam nam trasy na wyjazd związany z wolnym na 11 listopada. Planowałam zebrać "brakujące" ogniwa w Beskidzie Żywieckim i Śląskim, które nie dawały mi spokoju.
Po czwartej nad ranem 11 listopada wyjechaliśmy z Poznania do Bielska-Białej, gdzie na parkingu w pobliżu wyciągu na Szyndzielnię zostawiliśmy auto. Wyruszyliśmy na szczyt Szyndzielni od strony góry Dębowiec. Dotąd dwa razy byłam na Szyndzielni, jednak zawsze podchodziłam na nią od strony Szczyrku. Potwornie zazdroszczę mieszkańcom Bielska-Białej bliskości pasm górskich. Po pracy na spacer można wybrać się w góry, po prostu...
Po czwartej nad ranem 11 listopada wyjechaliśmy z Poznania do Bielska-Białej, gdzie na parkingu w pobliżu wyciągu na Szyndzielnię zostawiliśmy auto. Wyruszyliśmy na szczyt Szyndzielni od strony góry Dębowiec. Dotąd dwa razy byłam na Szyndzielni, jednak zawsze podchodziłam na nią od strony Szczyrku. Potwornie zazdroszczę mieszkańcom Bielska-Białej bliskości pasm górskich. Po pracy na spacer można wybrać się w góry, po prostu...
Wyciąg na Szyndzielnię jest w remoncie, więc przedpołudniem nie było na górze tłumów. Chociaż, może były takie w schronisku, ale my usiedliśmy na zewnątrz. Szkoda tylko, że wieża widokowa była nieczynna... Trudno, nie można mieć wszystkiego. My za to mieliśmy obiecującą czekoladę do posilenia się, w towarzystwie kawy z termosu. Kolejny nadziewaniec Zottera spośród świeżo wypuszczonych na rynek nowości który chcę Wam zaprezentować to Vanilla Mousse with Honey (biokredens.pl).
Nazwa brzmi wręcz banalnie, może nawet pospolicie. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że Zotter nawet najprostszą kompozycję potrafi wykonać w sposób zaskakujący. Tutaj pod kuwerturą z mlecznej czekolady o 40% zawartości kakao umieścił ganasz z migdałów i białej czekolady, suto doprawiony wanilią i miodem. Kraina łagodności?
Nazwa brzmi wręcz banalnie, może nawet pospolicie. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że Zotter nawet najprostszą kompozycję potrafi wykonać w sposób zaskakujący. Tutaj pod kuwerturą z mlecznej czekolady o 40% zawartości kakao umieścił ganasz z migdałów i białej czekolady, suto doprawiony wanilią i miodem. Kraina łagodności?
Już w samym zapachu bardzo intensywnie odznaczał się miód. Ooo tak, antyfani miodu nie mają czego tutaj szukać! Ponadto, nad tabliczką unosiła się słodka woń cynamonu, wanilii oraz delikatnego marcepanu. W przekroju beżowe nadzienie jest dwuwarstwowe, ale... szczerze powiedziawszy skupiłam się na tym dopiero oglądając zdjęcia. Realnie różnica barw i konsystencji pomiędzy dwoma warstwami była bardzo subtelna. Zakładam, że dolna część oparta jest przede wszystkim na migdałach, a górna na białej czekoladzie z miodem, lecz tabliczkę jadłam i tak przedzierając się przez wszystkie warstwy na raz. W sumie to mi wszystko jedno, która część jest która... Wnętrze Vanilla Mousse with Honey upstrzone jest raz po raz waniliowymi kropeczkami.
Czekolada była słodka, mocno mleczna, lekko karmelowa i palona. Całe nadzienie okazało się być bardzo gładkie, lecz nie maziste. Wanilia pokazała tu swoją zdecydowaną, przyprawową stronę. Bardzo lubię wanilię w takim mocnym wydaniu. Mocny okazał się również miód, smakujący niczym mieszanina lipowego i rzepakowego (chyba bardziej skłaniając się w stronę tego drugiego). Fuzja tych dwóch pozornie delikatnych, lecz tutaj bardzo mocnych i charakternych smaków zdominowała całą kompozycję. To zgodnie z moimi przypuszczeniami było bardzo niebanalne połączenie, dające w efekcie niezwykle oryginalny smak.
Czekolada była słodka, mocno mleczna, lekko karmelowa i palona. Całe nadzienie okazało się być bardzo gładkie, lecz nie maziste. Wanilia pokazała tu swoją zdecydowaną, przyprawową stronę. Bardzo lubię wanilię w takim mocnym wydaniu. Mocny okazał się również miód, smakujący niczym mieszanina lipowego i rzepakowego (chyba bardziej skłaniając się w stronę tego drugiego). Fuzja tych dwóch pozornie delikatnych, lecz tutaj bardzo mocnych i charakternych smaków zdominowała całą kompozycję. To zgodnie z moimi przypuszczeniami było bardzo niebanalne połączenie, dające w efekcie niezwykle oryginalny smak.
Gdy dodamy do tego błogość mlecznej czekolady lekko rozpuszczającej się w ustach, subtelny posmak migdałów, słodycz mleka z białą czekoladą oraz muśnięcie cynamonem - otrzymujemy ciepłą, wręcz rozgrzewającą kompozycję, idealną na zaśnieżony górski szlak. Chyba lepiej nie mogłam trafić z wyborem tej tabliczki. Jeśli macie ochotę na coś w jesienno-zimowych klimatach, lecz delikatniejszego niż boska Spiced Marzipan on Cinnamon Nougat - wybierzcie właśnie dziś opisywaną czekoladę. Warto dodać, iż mimo wszystko, nie jest ona tak błoga jak na przykład Cinnamon Apple + Honey. Miód i wanilia w rękach Zottera potrafiły okazać się naprawdę specyficznym i przewrotnym duetem.
Skrzyczne wyłania się zza chmur...
Na Klimczoku.
Skrzyczne widziane w pełnej okazałości z Klimczoka.
Naszą trasę tego dnia można pi razy drzwi przedstawić następująco, z tymże schodziliśmy z okolic malowniczego zalewu Wapienicy bezpośrednio drogą przez las z powrotem do Dębowca. Powtarzaliśmy wprawdzie Szyndzielnię i Klimczok, ale nigdy nie widzieliśmy ich w śnieżnej aurze. Tego dnia chodziło nam przede wszystkim o szczyt Błatni, na którą dotychczas było nam nie po drodze. Sylwia szczególnie mocno przekonała mnie do tego, że warto nie pomijać tej góry. Miała rację... Widok z polany szczytowej Błatni był niezwykle malowniczy. Szkoda, że nie mieliśmy jeszcze lepszej widoczności, ale... czego chcieć więcej. Było i tak bardzo urokliwie, a schronisko pod Błatnią okazało się bardzo klimatyczne i zaciszne.
Śniegu w niższych partiach Beskidu Śląskiego 11 listopada jeszcze nie było...
Po zatoczeniu pętli z Bielska-Białej pojechaliśmy do Korbielowa - do DW Lidia, gdzie nocowaliśmy rok wcześniej "robiąc" Beskid Żywiecki właśnie od strony Korbielowa. Po rozpakowaniu się udaliśmy się na obiad do Karczmy Pod Borami, gdzie czekało nas niemałe zaskoczenie - kelnerka pamiętała nas sprzed roku! Nie da się ukryć, jesteśmy specyficzną parą - ale że aż tak? :)
Kolejnego dnia planowaliśmy dłuższą trasę...
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, mleko, miód 6%, miazga kakaowa, migdały, odtłuszczone mleko w proszku, cukier inwertowany, słodka serwatka w proszku, pełen cukier trzcinowy, wanilia, lecytyna sojowa, sól, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier).
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 514 kcal.
BTW: 5,9/34/46
Wanilia to mój ulubiony smak jak zwykle powtarzam, a miód jest dla mnie doskonałym dodatkiem właściwie do... wszystkiego. Oj marzy mi się ta czekolada. Do tego cynamon i te migdały - ulubiona przyprawa i orzechy. To zbyt piękne by był prawdziwe :D
OdpowiedzUsuńA jednak prawda :D
UsuńUwielbiam miód :) Może kiedys sobie kupię tę czekoladę.
OdpowiedzUsuńDla fanów miodu rewelacja!
UsuńDla mnie mogłaby być odrobine za słodka, choć na pewno warta spróbowania.
OdpowiedzUsuńNieco błogiej słodyczy nie zaszkodzi ;)
UsuńAh to planowanie tras z wieelkim wyprzedzeniem i odhaczanie z listy. :D
OdpowiedzUsuńJa zawsze ją omijałam, bo wydawała mi się krzyczeć słodyczą i tłustością na kilometr, ale jak poczytałam, doszłam do wniosku, że z takim charakterkiem mogłaby mi smakować.
Też pomyślałam, że będzie za słodka i za tłusta, a tutaj... miłe zaskoczenie. Owszem, była słodka, ale za to jak!
Usuń