Z Palicnika wyruszyliśmy w kierunku kolejnych skałek zwanych Kocicy Kameny. Większość trasy wiodła wzdłuż potoku, którego szum mogliśmy kontemplować w samotności - nikt prócz nas nie obrał tej drogi po zdobyciu Palicnika. Opuszczaliśmy piętro iglastych drzew i torfowisk, zagłębiając się w nieprzebraną zieleń bogatych liściastych lasów.
W końcu dotarliśmy do schroniska Hubertka, przy którym roiło się od rowerzystów. Ku naszemu zdziwieniu, na oddalonych o zaledwie kilkadziesiąt metrów Kocicych Kamenach nie zastaliśmy już nikogo. Wspięliśmy się na skałki, którymi poprowadzona jest również ferrata. Choć widok ze szczytu Kocicy Kameny nie był bardzo rozległy, spokój tego miejsca zadecydował o wybraniu go na degustację kolejnej czekolady zakupionej na biokredens.pl.
Orzechowe czekolady doskonale spisują się na górskim szlaku - to wiadomo nie od dziś. Tym razem czekała nas naprawdę wyjątkowa orzechowa uczta. Nadziewana Pistachios od Zottera była już recenzowana przez Olgę, a wywarła na niej niesamowite wrażenie. Już same zdjęcia przekrojów tabliczki doprowadzały do ślinotoku.
Mój Mąż sceptycznie podchodził do znaczącego dodatku pistacji, lecz po powąchaniu naszej Pistachios jego obawy odeszły w siną dal. Ciemna mleczna czekolada okalająca miąższyste dwuwarstwowe wnętrze topi się kusząco w dłoniach, rozpościerając orzechowo-kakaowy bogaty aromat. Całość przesiąknięta jest pysznie marcepanową wonią, niezwykle soczystą, uładzoną głęboką mlecznością. Czas posmakować tego cuda!
Nareszcie mieliśmy możliwość zobaczyć na żywo cudnie apetyczny przekrój tabliczki. Gruba warstwa kuwertury kryje niesamowicie soczyste dwie części nadzienia, z której górna zielona przypomina wręcz mus - gruboziarnisty, esencjonalny, miaższysty pistacjowy mus. Dolna warstwa zdaje się być po prostu marcepanem, ale nie... Tutaj nic nie jest zwyczajne.
Przewagę w nadzieniu stanowi marcepan - tworzy aż 28% całej kompozycji. Rzeczywiście, dobry marcepan rozpoznajemy zarówno w dolnej, jak i w górnej warstwie. Jest bosko soczysty, niezwykle mocno migdałowy (w 100% naturalnie), subtelnie podkręcony alkoholową nutą wiśniowego brandy. Nie jest to spirytusowy posmak jaki często można znaleźć w marcepanie - osoby nietolerujące procentów w słodyczach nie będą miały problemu. Dodatkowego uroku nadają marcepanowi delikatne akcenty anyżu i wanilii. Wszystko jest przyjemnie słodkie, wyważone, z maślanie gładkim zacięciem.
Pistacje znalazły się oczywiście w górnej warstwie marcepanowego nadzienia. Ich smak cudnie zgrał się z migdałami i wcale ich nie zdominował - wydaje mi się, iż oba orzechy idą tam łeb w łeb. Górna warstwa pomimo konsystencji przypominającej soczysty mus kryje w sobie orzechowe drobiny, przyjemnie chrupiące - w połączeniu z tak błogim musem ich dodatek zdaje się być jeszcze genialniejszy.
To jedna z tych Zotter Handscooped, które nigdy mogłyby się nie kończyć. Pistachios jest idealnie orzechowa, bosko leśna, bogata, słodziutka, nieprzesadzona. Fanatycy marcepanu wręcz muszą jej spróbować - to zupełnie inne spojrzenie na ów smakołyk. Z chęcią bym wróciła do tej czekolady, nie tylko w górach.
Po degustacji na Kocicy Kameny ruszyliśmy w drogę powrotną do Nowego Miasta pod Smrekiem. Tam wsiedliśmy do auta i udaliśmy się do Świeradowa na obiad do upatrzonej już wcześniej restauracji. Poprzedniego dnia, z racji późnego powrotu, postawiliśmy na posiłek sprawdzonej już kilka lat temu restauracji La Gondola. Tym razem pragnęliśmy odkryć miejsce, które nie funkcjonowało jeszcze na mapie Świeradowa w 2012 roku. Mowa o Cynamonowym Słoniu - restauracji indyjskiej, która jednak w swym menu proponowała także potrawy rodem z innych miejsc świata. Niedługie, często zmieniający się jadłospis zachęcał perspektywą świeżości produktów i... umysłu kucharza.
Na pierwsze danie wraz z Mężem wybraliśmy hiszpańską zupę czosnkową z grzanką i jajkiem. Spora porcja pięknie wyglądającej zupy niezwykle nas zaskoczyła, a smak w jeden moment przeniósł do nieba. Ziół nie szczędzono, czosnek był wyśmienity, wszystko przygotowano ze świeżych warzyw. Grzanka znajdowała się w centrum talerza, uwodzicielsko przesiąkając aromatyczną zupą - pod nią zaś ułożone zostało jajo, które pod naporem łyżki uwolniło skarb półpłynnego żółtka. Piałam z zachwytu. Takie jedzenie to nie jest już tylko jedzenie.
Na drugie danie ja zamówiłam pikantną koftę (kotleciki wołowe w sosie), podaną z ryżem i sałatką. Kofta została doskonale przyprawiona, wprost nie mogłam nacieszyć się każdym kęsem mięsa. Kolorowy ryż suto doprawiono kardamonem i anyżem. Mój Mąż zamówił grillowany stek z rostbefu z pikantnym ryżem po afrykańsku. Jego potrawa również była przepyszna. Tylko sałatki były zwyczajne, ale wymyślna sałatka chyba już za mocno obciążyłaby nasze obficie nakarmione zmysły. w końcu do popicia mieliśmy rozkosznie smakowite jagodowe lassi, które dopełniło dzieła. Będąc w Świeradowie, koniecznie musicie odwiedzić Cynamonowego Słonia!
Po obiedzie cudnie pieszczącym ciało i ducha wieczór spędziliśmy na balkonie naszego pokoju z widokiem na góry, czytając książki i pijąc wino. Czego chcieć więcej?
Skład: marcepan 28% (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, pistacje 8%, migdały, syrop glukozowo-fruktozowy, wiśniowe brandy, słodka serwatka w proszku, masło, anyż, pełny cukier trzcinowy, odtłuszczone mleko w proszku, sól, lecytyna sojowa, wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana, cynamon).
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 560 kcal.
BTW: 9,7/40/38
Zdeycodwanie zjadłabym te czekoladę!
OdpowiedzUsuńA ja bym do niej powróciła.
UsuńCzekolada kusi przekrojem.Można dostać niemałego ślinotoku na jej widok.Mus pistacjowy i idealny marcepan.To musiało się skończyć wybornie!
OdpowiedzUsuńPotrawy też wyglądają kusząco i smakowicie.
Piękne zdjęcia.świetna czekolada,potrawy,kieliszek wina i książka na balkonie..Masz rację,nic więcej nie potrzeba ;)
Pełnia szczęścia :)
UsuńDobrze czasem wybrać się na taką wycieczkę, to świetna sprawa :) A czekolada i pistacje to po prostu musi być pycha :)
OdpowiedzUsuńNie czasem, lecz często :D. Czasem to dla mnie za mało.
UsuńKolejny bardzo fajny Zotter, szkoda, że u nas w sklepach stacjonarnych taki mały wybór.
OdpowiedzUsuńA po co Ci sklepy stacjonarne, skoro dystrybutor na Polskę działa w Warszawie? :)
UsuńW dolnej też był marcepan? Ja w końcu uznałam, że tylko w górnej.
OdpowiedzUsuńPieron wie. Ważne, że pyszne!
UsuńMamy na nią ogromną chrapkę <3 Ale opakowanie wygląda jakby jakiś 4 latek zabrał się za jej projektowanie :D
OdpowiedzUsuńAle później to dopiero jadłaś pyszności!
Grafik się nie wysilił ;)
UsuńO jaa... ten wpis... wszystko, co kocham, góry, czekolada i to o takim smaku, te solidnie przyprawione dania... Wow!
OdpowiedzUsuńNajpierw co do trasy: o tak, takie cieszenie się przyrodą bez obcych ludzi wiszących na plecach czy oglądania widoków w postaci czyjegoś tyłu... :> Chociaż akurat schody widoczne na zdjęciu niezbyt do mnie przemawiają. :P Oczywiście cała reszta to co innego!
Czekolada koniecznie do wypróbowania i tak swoją drogą, hm, czasem cieszy a czasem mnie irytuje, że Zottery są tak niejednoznaczne, że nie sposób ich jasno określić. Piję tu do komentarza Olgi i jej recenzji. :> Ciekawa jestem, co ja tam w niej wyczuję, chociaż już pisałam do chłopaków całą dłuuugą listę i jakoś się tam nie znalazła.
A i jeszcze co do Cynamonowego Słonia, to po Twoich opisach i zdjęciach wiem, że muszę tam zajrzeć. Uwielbiam próbowanie różności, a taki kolorowy ryż z kardamonem i anyżem z chęcią bym zjadła. Muszę sobie basmati tak kiedyś doprawić, ale to samo pewnie to nie będzie.
Mmm, a wyobraź sobie, że na wyjeździe z którego wczoraj wróciłam nie widzieliśmy ludzi np. przez dwie doby...
UsuńMnie też czasem wkurza ta niejednoznaczność. Za duże pole do interpretacji ;).
Lista długa to będzie apropos zotterowskich nowości :>
Jedna z lepszych knajp w jakich byłam!
Ach te góry <3 Tak bardzo ubolewam, że nie mogłam tam jechać w tym roku :(
OdpowiedzUsuńA czekolada wydaje się być - IDEAŁEM dla mnie! To chyba będzie pierwszy Zotter jakiego spróbuję.
A ja od czasu tego wyjazdu byłam jeszcze dwa razy w górach... To jest już ciężki nałóg.
UsuńO, nie spodziewałam się aż takiego entuzjazmu! :)
Kocham pistacje:)
OdpowiedzUsuńJa jedynie lubię, ale w czekoladzie takiej jak ta... też kocham! :)
Usuń