Cacaosuyo jest w pełni peruwiańską marką firmy Theobroma Inversiones z siedzibą w Limie. Swoje czekolady single-origin wytwarza wyłącznie z rodzimych ziaren, najczęściej bazując na kakao Piura (wywodzącego się z regionu Piura). Nazwa marki to wariacja oczywiście na temat słowa kakao oraz wydarzenia pod nazwą Marsz Czterech Suyos, protestu ważnego we współczesnej historii Peru. Pierwszy kontakt z Cacaosuyo miałam podczas kwietniowej kameralnej degustacji w Łodzi, gdzie wypróbowałam dziś opisywaną czekoladę, czyli czystą Piura Select o 70% zawartości kakao. Była to moja pierwsza czekolada oparta na białych ziarnach Piura. Zaraz po niej w trakcie degustacji sięgnęłam po Piura od Pacari, ale dla siebie w ten czas zakupiłam jedynie Cacaosuyo. Koniecznie chciałam zweryfikować w domu pewną bardzo charakterystyczną nutę smakową jaką odnalazłam w Piura Select i podzielić się nią z Ukochanym.
Wzorzyste, barwne opakowanie przyciąga wzrok. Solidny kartonik kryje tabliczkę o dość grubych kostkach, która ochroniona jest jeszcze bardzo łatwo otwieralną powłoczką. Po jej rozcięciu uderzył mnie niezwykle mocno prażony aromat, który po chwili przekształcił się w coś bardziej nabiałowego. Tabliczka pokryta jest cieniutkim białym nalotem, który łatwo schodzi pod wpływem dotyku. Jak już wspomniałam powyżej, w aromacie na pierwszy rzut odznacza się paloność, coś jak gorący popiół wprost z paleniska. Zapach jest generalnie miękki, ma w sobie też mnóstwo nut soczystych, grillowanych owoców: mango i melona, przede wszystkim melona. Woń zwieńczona jest wyraźną sugestią... pleśniowego sera. To jest właśnie ta nuta, która tak bardzo zaintrygowała mnie w Piura Select.
W smaku przeważają odcienie kwaśności. Mój Mąż mówił o cytrusach (słodkie pomarańcze i grejpfruty), ja nadal upierałam się na melony i mango. Czekolada posiada bardzo specyficzną strukturę, porowatą i miękką. Jest drobno piaskowa, niczym gąbeczka. Po uderzeniu owocowości pojawia się nabiałowość, tłusta i orzeźwiająca. Dalej przemienia się ona w iluzję pleśniowego sera. I tak, owa pleśniowość była dla mnie teraz mniej wyrazista, niż podczas degustacji w Łodzi. Tam, po spróbowaniu wcześniej już innych czekolad, była ona dla mnie wręcz przytłaczająca. Wówczas ciężko wisiała na podniebieniu, narastała w ustach, teraz zdawała się być o wiele świeższa.
W zasadzie nie odnalazłam w Piura Select jakiejkolwiek goryczki, no może drobny akcent kawowej prażoności (ale jak w kawie ze śmietanką). Jest po prostu kwaskowato-słodka, nabiałowo-owocowa. Doszłam do wniosku, że posiada ona dość jasny kolor jak na siedemdziesiątkę - wydaje się, jakby dodano tu odrobinę mleka. Bardzo dobrze rozpuszcza się w ustach, choć robi to w bardzo specyficzny, drobno piaskowy sposób - ale mimo to maziście. Rozpościera się w buzi niczym sypki piasek z tropikalnych plaż.
Po pierwszym owocowo-serowym uderzeniu wyczułam nieco nadpleśniałych orzechów. Specyficzna pleśniowa nuta, wilgotna, przewija się nieustannie. Przeplata się z mango i melonem, przy czym ten ostatni ostatecznie zidentyfikowałam jako miodowy. Jest tu również troszeczkę brzoskwini. Spod sera pleśniowego wychodzi też coś łagodniejszego, może kefir - odnalazłam tu pewne podobieństwo do Menakao. Na końcu pojawia się dziwna słodycz, jakby ktoś uprażył melona pod panierką z sera pleśniowego i polał to miodem. Nie byle jakim miodem - bardzo skojarzył mi się ze skrystalizowanym miodem malinowym, jaki niedawno zakupiłam w Zakopanem. Wilgoć i piasek łączące się w tej kompozycji z wszystkimi obecnymi nutami smakowymi sprawiają, że czujemy się, jakbyśmy jedli świeży deser na tropikalnej plaży.
Piura Select to kolejna czekolada dobra na ciepłą porę. Nie ma w niej niczego męczącego, choć być może zależy to od warunków degustacji - wszak przy pierwszym podejściu do niej wydawała mi się o wiele cięższa. Teraz była świeżością, z jedynie drobną zawiesistością. Z radością wykorzystam każdą okazję na zapoznanie się z pozostałym asortymentem Cacaosuyo.
Skład: masa kakaowa, cukier.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Ciekawa czekolada,nie powiem ;) Jeszcze nie spotkalam sie wczesniej z tą marką.A szkoda,bo mie nią zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą w takim razie :D
UsuńRzeczywiście idealna na letnią porę.Właśnie w okresie wiosenno-letnim wolę takie "mniej przytłaczające" orzeźwiające smaki ;>
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszym podejściu wydała mi się dość mocno przytłaczająca, to jest najciekawsze.
UsuńTyle tutaj szczegółów opisałaś, że naprawdę nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jak ciekawie musi w rzeczywistości smakować :D
OdpowiedzUsuńAż tak skomplikowana nie była :)
UsuńKolejna czekolada, której warto skosztować. Ciekawe czy będzie u nas dostępna?
OdpowiedzUsuńRecenzowaną tabliczkę kilka miesięcy temu przywiozłem z Amsterdamu, ale będziemy pracować nad tym, żeby była dostępna i u nas :-)
UsuńTo fajnie, niecierpliwie czekam na jesień :)
UsuńOstrzę zęby jeszcze na kilka innych marek z najwyższej półki, także sezon jesienno-zimowy w tym roku zapowiada się dość niezwykle :) Wiem już też, że Domori znów będzie próbowało nas zachwycić nowościami, a jedna z nich jeszcze przed oficjalną premierą zgarnęła nagrody Akademii Czekolady (tabliczka 80% criollo).
UsuńAh Domori, zjadłem właśnie ostatnie Chuao i do jesieni muszę obejść się smakiem :(
UsuńBędziecie mieli może tą mleczną z oślego mleka?
Kurde, a ja do jesieni nie zjem swoich zapasów ;)
UsuńA ja swoje już kończę :( Na pocieszenie udało mi się dziś kupić krem orzechowy Amedei (taki do chleba, coś takiego, czym powinna być Nutella, ale nigdy nie była) i kakao od Varlhony (takie w proszku do picia, ciekawe jak różni się w smaku od tego sklepowego?).
UsuńWow, taki krem to musi być coś! A kakao zapewne różni się jakością i tym, iż nie jest odtłuszczone.
UsuńJest odtłuszczone, bo to proszek kakaowy do picia. Różni się tym, że nie jest z przemysłówki z WKS tylko z plantacyjnego kakao, więc smak pewnie bedzie inny. Ciekawostką jest to, że to kakao NIE zawiera śladowych ilości orzechów itd., czyli mają rozdzielny proces produkcyjny i jest w pełni bezpieczne dla osób z alergią na orzechy. Niestety drogie bardzo, więc na co dzień pił nie będę, ale spróbowac warto.
Usuńhttp://www.valrhona-chocolate.com/shop/Cocoa-Powder-100-10671.html - czy chodzi o ten produkt?
UsuńTAk, to to.
UsuńHmm, no to ja w składzie widzę 100% cocoa beans. Nie ma wzmianki o tym, że odtłuszczone ;)
UsuńCiekawe... No cóż, zobaczę, jak skończę "zwykłe" kakao :)
UsuńTo będzie mega wartościowy napój :)
UsuńZarówno w przenośni jak i dosłownie :)
UsuńNarobiłeś mi teraz smaka na coś takiego.
UsuńBardzo podoba mi się ta czekolada, zarówno opakowanie jak i tabliczka sama w sobie. Pleśniowe serowe nuty - raju, jak ja bym chciała tego spróbować! <3
OdpowiedzUsuńMoże niedługo nadarzy się okazja :)
UsuńPiękne opakowanie, podoba mi się ten złoty kolor, ale zapach... podziałał mi dopiero na wyobraźnię! Mango, melon i jeszcze ser pleśniowy? Wyobraziłam to sobie i cholera, ja ją muszę dorwać. Pleśniowe nuty - o taak!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, ciekawe, co ja bym tam za owoce czuła, bo w sumie Ty i Twój Mąż wychwyciliście inne.
Podprażony melon z serem... nie dość, że narobiłaś mi gigantycznej ochoty na tę czekoladę, to jeszcze na danie w tym stylu. :P Niby wiem, że to tylko nuta smakowa, skojarzenie, ale to już mi taki niesamowity obraz w głowie stworzyło... Mniam!
Huh, rzeczywiście takie danie mogłoby być wyjątkowe...
UsuńMoże w przyszły weekend znajdę chwilę, spróbuję coś takiego zrobić i... dam znać, co wyszło. :D
UsuńCzekam!
Usuń