Jesień rozkręciła się w Polsce na dobre, ale ja mam dziś dla Was iście letnią czekoladę. Jest to ostatnia propozycja Zottera z tegorocznej edycji Spring Specials, jaką chcę Wam zaprezentować. Wahałam się, czy w ogóle zamawiać ten wariant, ale w końcu zdecydowałam, że Mitzi Blue też warto co jakiś czas pokazywać. W końcu to takie czekoladowe ciekawostki. Czekolada o nazwie Never-Ending Strawberry wydaje się być szczególnie interesująca (oczywiście, o ile jest się fanem truskawek).
W Never-Ending Strawberry duży dysk wykonany jest na modłę tabliczek Labooko Fruit - jest to biała czekolada, gdzie część mleka w proszku zastąpiono owocowym (tutaj truskawkowym) proszkiem. Mały dysk to czekolada jogurtowa, również z truskawkowym zacięciem. Truskawkowo do potęgi entej! Bałam się, czy nie będzie aby za mdło, nie za mydlanie (wszak Blueberry nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia). Nie miałam obaw w kwestii sztuczności - w końcu to Zotter i skład ma nienaganny. Z mieszanymi uczuciami rozpakowałam z folijki to czekoladowe wspomnienie lata.
Wąchając Never-Ending Strawberry najpierw niewiele czujemy, ale wystarczy mocno zaciągnąć się zapachem położonej na płasko tabliczki by wyczuć specyficzny, pudrowy zapach truskawkowych cukierków. Z jednej strony zaciekawiłam się, ale z drugiej zawahałam.
Najpierw spróbowałam kawałek dużego, truskawkowego dysku. Rzeczywiście, dominująca część jest znacznie pudrowa (ale nie proszkowa), przypominając przez to pudrowe drażetki. Jest przy tym bardzo kwaskowata, w naturalny owocowy sposób - i naprawdę mało czekoladowa. Nie można też tu mówić o aksamitności, choć czekoladę charakteryzuje wysoka zawartość tłuszczu kakaowego (aż 38%). Można by było pomyśleć, że to baza na bardzo dobrą białą czekoladę, jednak nawet jeśli rzeczywiście jest ona wyśmienita - to całą "białoczekoladowość" przykrywają truskawki.
Truskawkowość jest na tyle mocna, że przez chwilę sprawia wrażenie sztuczności. Przytłacza tak, że stwarza iluzję przesłodzonej truskawy (jak w cukierkach typu Zozole), choć przecież wcale tak nie jest. Po chwili to odczucie zostaje przegonione w kąt i przychodzą o wiele milsze skojarzenia.
Pudrowość wprawdzie towarzyszy nam cały czas, ale nie jest ona przytłaczająca - a raczej wręcz przeciwnie - po prostu wciąga. Mydlaności i mdłości na całe szczęście nie ma tu ani śladu, inne nieprzyjemne smaczki również nie są dostrzegalne. Ta truskawkowa kwaśność i słodycz, wzbogacona o karmelowy posmak - jest niczym wyciągnięcie truskawkowej esencji z tych wszystkich truskawkowych słodyczy z dzieciństwa, a wyrzucenie z nich margarynowych i sztucznych paskudztw. Naprawdę intrygujące doświadczenie. Na dodatek popijana gorzka czarna kawa genialnie przełamywała dość znaczną słodycz.
Po zjedzeniu części truskawkowego dysku zajęłam się jogurtowym środkiem. Ah, jaki on był pyszny! Szkoda, że jest go tak mało - znów ubolewam, że Mitzi Blue mają taką, a nie inną formę. Kompozycja zdecydowanie lepiej wypadłaby w przypadku naprzemiennego przeplatania się pasm truskawkowych i jogurtowych w jednej tabliczce.
Dlaczego jogurtowy środeczek tak mi przypasował? Smakuje niczym maślanie tłusty jogurt, umiarkowanie kwaskowaty, z lekką tylko nutką truskawki - rewelacyjnie przyprawiony potężną, mocną wanilią. Ok, rozumiem, że nazwa produktu zobowiązuje i w Never-Ending Strawberry nie mogłoby znaleźć się więcej tej jogurtowej części... Przyznam jednak, że po spróbowaniu jogurtowego dysku, część truskawkowa wydała mi się na dłuższą metę monotonna - a jogurtowe maleństwo tak pięknie przełamywało ową owocową moc...
Potem powracamy do truskawkowego dysku, którego zostało jeszcze sporo. W głowie pojawiają się kolejne przemyślenia jego dotyczące. Jest on dość zbity i nie rozpuszcza się łatwo, ale przywiódł mi na myśl domowej roboty sorbet z truskawek, jaki tego lata jadłam u klientki. Z jednej strony - najpierw miałam skojarzenia z dziecięcymi słodyczami, balansującymi na granicy kiczu - a teraz przyszły mi na myśl najbardziej naturalne w świecie lody. Never-Ending Strawberry to chyba truskawka we wszystkich możliwych odsłonach, zaklęta pod postacią czekolady.
Koniec końców, traktuję doświadczenie z tą letnią czekoladą jako udany eksperyment (choć nadal ubolewam nad tak małą ilością jogurtowej części). Muszę przyznać, że dla przeciętnego zjadacza truskawek ta truskawkowa tabliczka może wydać się ostro przesadzona. Zdecydowanie Never-Ending Strawberry to czekolada dla truskawkowych fanatyków, przytłaczająca swoją owocowością. Miło by było sobie sięgnąć po nią gdzieś w środku zimy, aby poczuć takiego truskawkowego kopa... Tylko, że do teraz nie wiem, co mają znaczyć te postacie na opakowaniu ;).
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone truskawki 12%, odtłuszczone mleko w proszku, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka 1%, pełny cukier trzcinowy, proszek cytrynowy, lecytyna sojowa, wanilia, sól.
Masa kakaowa min. 38%.
Masa netto: 65 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 576 kcal.
BTW: 3,2/39/52
Czekolad Mitzi Blue nie miałam jeszcze okazji próbować,z resztą, ta seria jakoś mnie mniej kusi.Czasem wydaje mi się,że Mitzi Blue są najmniej dopracowane pod względem smakowym.Szczerze, to prezentowany wariant jakoś mnie specjalnie nie kusi, a lubię truskawki.Ta pudrowość i porównanie do pudrowych cuksów jakoś do mnie nie przemawia, za to środeczek wydaje się być interesujący :>
OdpowiedzUsuńMitzi Blue zamawiam zawsze w ostatniej kolejności, bo zbyt wiele razy były dla mnie po prostu średnie. Poza tym wkurza mnie fakt, że zazwyczaj bardziej smakuje mi mały dysk ;). No i na dodatek te tabliczki łatwo się łamią.
UsuńPowiem, że specyficzna pudrowość wywołała we mnie mieszane uczucia, ale w ostatecznym rozrachunku jednak mi tutaj przypasowała. Środek był za to naprawdę świetny.
Podoba mi się wygląd opakowania. :D
OdpowiedzUsuńJogurtową z chęcią bym spróbowała, ale dlatego kupię raczej Labooko jogurtową. Z opisu wnioskuję, że to czekolada nie dla mnie. Pudrowa? Zawsze aż mnie cofało na myśl o pudrowych cukierkach. W dodatku taka forma truskawki... no, po prostu nie dla mnie, chociaż mam zamiar kiedyś jakiegoś truskawkowego Zottera spróbować.
Po tej MitziBlue sama jestem chętna na Labooko jogurtową. Zresztą truskawkową też bym spróbowała, ale na jogurtową mam większą chętkę. Truskawkową Labooko warto mieć choćby ze względu za przepiękne opakowanie: http://www.zotter.at/en/choco-shop/pure-chocolate/labooko/detail/product/strawberry.html
UsuńMoją opinię o truskawkowych czekolada znasz :D Ale zastanawia mnie główna postać na opakowaniu. Właściwie to wszystkie są dziwne, ale ta na pierwszym planie szczególnie xD
OdpowiedzUsuńCały czas mam nadzieję, że któraś z moich truskawkowych recenzji w końcu Cię przekona :).
UsuńHaha, co autor miał na myśli? ;)
Ta balerina (płeć żeńska ,męska hmm?) podbiła moje serce swoim żartobliwym wyglądam:) . Widać dużo musiała zjeść tej czekolady by tak wyglądać hihi . Jak nie lubię słodyczy z truskawkami to tą ze względu na ten smak jogurtu bym zjadła:)
OdpowiedzUsuńA wydawałoby się, że truskawkowa czekolada będzie taka dietetyczna, heh :D.
UsuńJeśli smak jogurtu Cię kusi, to pewnie zasmakowało by Ci to: http://www.zotter.at/en/choco-shop/pure-chocolate/labooko/detail/product/yoghurt.html . Nie polecam, bo jeszcze nie próbowałam ;).
Basiu dziś dopiero pierwszy raz zamówiłam Zottery na dzień dobry dwie sztuki jedna jakaś biała czekolada z makiem i druga co miała dobrą opinie u ciebie Zotter Nicaragua 50% mleczna :)
UsuńO kurczę! Cudownie! Z wielką ciekawością czekam na Twoje opinie... A biała z makiem - która to? :D
UsuńO ta i tu kupiona http://scrummy.pl/produkty/512-zotter-stress-stopper.html . Pytałam kiedyś chłopaków czemu nie mają ich czekolad i załatwili kilka smaków:)
UsuńAaa, to o tą chodzi! Mam ją, czeka w kolejce. Zmyliłaś mnie, bo czekoladowa kuwertura jest mleczna - z białej czekolady jest ganasz wypełniający środek, zawierający w sobie mak.
UsuńJakby jogurtowa część to byłby ten większy dysk to nawet pokusiłybyśmy się o zakupienie tej tabliczki :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie sugeruje nam jak będziemy wyglądać kiedy będziemy obżerać się czekoladami xD
Też bym wolała, żeby proporcje były odwrotne...
UsuńBo czekolady sobie trzeba dawkować! Aczkolwiek wysokiej jakości czekolada to samo zdrowie :).
Ucieszyłam się, że się ucieszyłaś, że doceniam i chciałabym spróbować prezentowanych przez Ciebie ciemnych czekolad. Dziś jednak znów muszę zmienić ton, by zachować moje zachwyty i obrzydzenia w postaci sinusoidy. Czekolada truskawkowa - dla mnie tak, ale nietypowa forma tabliczki - tak bardzo nie, że cała reszta się nie liczy. Przykro mi :(
OdpowiedzUsuńE tam, ta Ci może nie pasować - wybaczam Ci :D. Choć awersji do nietypowego kształtu nie rozumiem (przecież nie ma to wpływu na smak), to bardziej liczy się dla mnie docenianie ciemnych czekolad.
UsuńA jeśli chcesz samą truskawkową, to proponuję to: http://www.zotter.at/en/choco-shop/pure-chocolate/labooko/detail/product/strawberry.html
O jejciu! Cuuuudownie się prezentuje! Smakowo, wyglądowo, nawet dziwinie opakowaniowo :D Faceci- hahaha kwintesencja tej czekolady! Mówisz, że przytłacza owocowością!? To coś dla mnie >.< Biere w ciemno! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak entuzjastycznie zareagowałaś :).
Usuńzdarza się :D
UsuńW końcu truskawka to taki radosny owoc!
UsuńOczywiście mi taka forma czekolady średnio pasuje, bo wolę kostki ale nie można jej odmówić tego, że robi wrażenie. Truskawkowe smaki w słodyczach to średnio dla mnie, ale jestem pewna, że Zotter akurat by mnie nie zawiódł i żadnej chemii bym tu nie doświadczyła. Jogurtowe kocham i jeżeli tylko nie ma zbyt dużego kwachu to jestem zachwycona. Czyli podsumowując nawet jeżeli ma sporo rzeczy, które mogłyby mi wadzić, oj zjadłabym.
OdpowiedzUsuńU Zottera jako takie kostki zaznasz chyba tylko w Nougsusach. Jogurtu niestety było tu za mało - przeważała niekończąca się truskawka ;). Na szczęście Zotter oferuje również tabliczkę jogurtową Labooko, na którą kiedyś na pewno się skuszę.
UsuńNajbardziej z tej czekolady podoba mi się opakowanie, ale kompletnie nie rozumiem, co ono ma oznaczać :P
OdpowiedzUsuńdla mnie chyba za dużo truskawek w truskawkach, jakkolwiek to głupio brzmi...
Też nie rozumiem co autor miał na myśli :P.
UsuńZdecydowanie tutaj było DUŻO truskawek w truskawkach.
Zdjęcie po odpakowaniu przypomina mi różę *.*
OdpowiedzUsuńCo tu dożo pisać... oryginalna nazwa, oryginalne opakowanie, oryginalna forma... i ten mały dysk *.*
Wszystkie MitziBlue mają z tyłu taki wzór, ale nigdy nie łamałam ich według wyznaczonych nim linii.
UsuńZotter oryginalny jak zawsze :D
Za truskawki zdecydowanie podziękuję.
OdpowiedzUsuńWięcej dla mnie ;) :D
UsuńWygląda bardzo ciekawie :) Niby czekolad z owocowymi nutami nie lubię, ale ta ma w sobie coś takiego, że chętnie bym spróbowała. Suszone truskawki w składzie to coś rzadko spotykanego :)
OdpowiedzUsuńI też jestem ciekawa, co autor obrazka chciał w ten sposób przekazać :p
Mnie turbo truskawkowa nazwa przekonała do zakupu, no i koniec końcu nie żałuję. To było ciekawe doświadczenie, ale takie na raz.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfajna etykkieta i w środku też ciekawie wygląda! Zjadłabym ;)
OdpowiedzUsuń