Karmello to fabryka czekoladowych rozkoszy położona w Bielsku-Białej. O tej marce przeczytałam pierwszy raz kilka lat temu na forum Wizaż (chodziło o ich krem piernikowy), a potem zupełnie o niej zapomniałam. Do czasu, aż parę tygodni temu otrzymałam w prezencie dwie aromatyzowane tabliczki Karmello (powtórzę się po raz kolejny z podziękowaniami - DZIĘKUJĘ ZA PAMIĘĆ :)). Wprawdzie poleżą one jeszcze trochę w Magicznej Szufladzie (ostatnie zakupy zmusiły mnie do stworzenia "harmonogramu zjadania czekolad" według terminu przydatności do spożycia ;)) - ale w odpowiednim momencie przypomniały mi one o istnieniu Karmello. W drodze do Austrii spędziliśmy bowiem parę godzin w Katowicach, gdzie na dworcu dostrzegłam firmowy sklep Karmello. Nie omieszkałam wstąpić tam, aby zakupić 4 kolejne tabliczki.
Dopiero po powrocie z urlopu zorientowałam się, że w moim rodzinnym mieście znajduje się największe w Polsce stoisko Karmello ;). Ale miałam prawo tego nie wiedzieć, gdyż w ogóle nie bywam w centrum handlowym, w którym się ono znajduje (mowa o M1). Może kiedyś tam wpadnę, aby zakupić parę tabliczek sprzedawanych przez Karmello w stacjonarnych sklepach na wagę - w bardzo kuszących wersjach smakowych, niedostępnych w gotowych opakowaniach.
Wszystkie zakupione w Katowicach czekolady Karmello pojechały z nami w Alpy (bardzo dobrze przetrwały podróż), jednakże podczas wyjazdu zjedliśmy tylko jedną z nich. I to właśnie o niej jest dzisiejsza notka :). Deserową czekoladę z malinami i bananami otworzyliśmy na tarasie schroniska Hochwildehaus. Okazała się być świetnym energetycznym dopalaczem przed wejściem na lodowiec Gurgle Ferner.
Mimo dość niskiej jak na ciemną czekoladę zawartości masy kakaowej (53,8%), tabliczka jest naprawdę mało słodka. Obstawiałabym, że jest tu z 60% kakao. Mimo tej umiarkowanej wyczuwalności cukru, samo kakao szału nie robi. Czekolada nie pachnie zachwycająco. Nie ma głębi. W smaku nic nie przeszkadza, ale jest on dość monotonny i na dłuższą metę męczący. Nie ma eksplozji doznań. Nie wiem, gdzie producent zaopatruje się w kakaowe surowce - może to by coś tłumaczyło? Źle nie jest, ale czegoś mi brakowało. Jakiejś kropki nad i. Zwłaszcza, że...
...Dodatki, hmmm... Choć obiecujące, również nie podnoszą znacznie walorów produktu. Tabliczka dość obficie posypana została drobinkami suszonych malin, jednak nie są one wyraziste w smaku. Ich aromat nie jest tak zdecydowany, jak susze wchodzące w skład chociażby włoskiej La Floriana. W zasadzie ciężko by mi było w ciemno zidentyfikować, jakich czerwonych owoców tutaj użyto.
Jeśli chodzi o banany, spodziewałam się tu najpopularniejszych, chrupiących chipsów bananowych. A jednak, użyto tutaj plastrów klasycznie suszonego banana (przynajmniej na takiego wyglądał). W zasadzie można to uznać jako zaletę, bowiem mamy do czynienia z produktem bardziej naturalnym. Takie suszone banany były lekko gumowate i hm... no znów czegoś mi zabrakło. Takie mało bananowe w smaku były te banany ;).
Pomysł na połączenie smaków jest super, ale tej czekoladzie nieco zabrakło charakteru. Czekolada powinna być bogatsza w smaku, owoce bardziej wyraziste. Mój Ukochany już nie pamięta jak smakował ten produkt... Czas pokaże, jakich wrażeń dostarczą nam pozostałe tabliczki Karmello. Może będzie już tylko lepiej? :)
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, maliny, banany, lecytyna sojowa, wanilia.
Dopiero po powrocie z urlopu zorientowałam się, że w moim rodzinnym mieście znajduje się największe w Polsce stoisko Karmello ;). Ale miałam prawo tego nie wiedzieć, gdyż w ogóle nie bywam w centrum handlowym, w którym się ono znajduje (mowa o M1). Może kiedyś tam wpadnę, aby zakupić parę tabliczek sprzedawanych przez Karmello w stacjonarnych sklepach na wagę - w bardzo kuszących wersjach smakowych, niedostępnych w gotowych opakowaniach.
Wszystkie zakupione w Katowicach czekolady Karmello pojechały z nami w Alpy (bardzo dobrze przetrwały podróż), jednakże podczas wyjazdu zjedliśmy tylko jedną z nich. I to właśnie o niej jest dzisiejsza notka :). Deserową czekoladę z malinami i bananami otworzyliśmy na tarasie schroniska Hochwildehaus. Okazała się być świetnym energetycznym dopalaczem przed wejściem na lodowiec Gurgle Ferner.
Mimo dość niskiej jak na ciemną czekoladę zawartości masy kakaowej (53,8%), tabliczka jest naprawdę mało słodka. Obstawiałabym, że jest tu z 60% kakao. Mimo tej umiarkowanej wyczuwalności cukru, samo kakao szału nie robi. Czekolada nie pachnie zachwycająco. Nie ma głębi. W smaku nic nie przeszkadza, ale jest on dość monotonny i na dłuższą metę męczący. Nie ma eksplozji doznań. Nie wiem, gdzie producent zaopatruje się w kakaowe surowce - może to by coś tłumaczyło? Źle nie jest, ale czegoś mi brakowało. Jakiejś kropki nad i. Zwłaszcza, że...
...Dodatki, hmmm... Choć obiecujące, również nie podnoszą znacznie walorów produktu. Tabliczka dość obficie posypana została drobinkami suszonych malin, jednak nie są one wyraziste w smaku. Ich aromat nie jest tak zdecydowany, jak susze wchodzące w skład chociażby włoskiej La Floriana. W zasadzie ciężko by mi było w ciemno zidentyfikować, jakich czerwonych owoców tutaj użyto.
Jeśli chodzi o banany, spodziewałam się tu najpopularniejszych, chrupiących chipsów bananowych. A jednak, użyto tutaj plastrów klasycznie suszonego banana (przynajmniej na takiego wyglądał). W zasadzie można to uznać jako zaletę, bowiem mamy do czynienia z produktem bardziej naturalnym. Takie suszone banany były lekko gumowate i hm... no znów czegoś mi zabrakło. Takie mało bananowe w smaku były te banany ;).
Pomysł na połączenie smaków jest super, ale tej czekoladzie nieco zabrakło charakteru. Czekolada powinna być bogatsza w smaku, owoce bardziej wyraziste. Mój Ukochany już nie pamięta jak smakował ten produkt... Czas pokaże, jakich wrażeń dostarczą nam pozostałe tabliczki Karmello. Może będzie już tylko lepiej? :)
Masa kakaowa min. 53,8%.
Masa netto: 100 g.
Czyli na razie nie żałuje, że nie mam ich stoiska w mieście :) ale za sam wygląd należy się plus, zachęcający.
OdpowiedzUsuńO tak, mają bardzo estetyczne produkty. Może jeszcze będziesz żałować :D Wszystko zależy od kolejnych recenzji.
Usuńa tak dobrze się zapowiadało... o Karmello czytam po raz pierwszy
OdpowiedzUsuńAle jakoś tragicznie nie było ;). Trza reklamować polskie firmy :D
Usuńszkoda że nie są zbytnio warte tego...
UsuńWracając do rodzimych produktów to marzy mi się shake pod prysznic czekoladowy ze Starej Mydlarni.
Niektóre są warte :)
UsuńShake czekoladowy pod prysznic, ojoj, jak to brzmi :D
Mało bananowe powiadasz? Czyli nie moje smaki bo ja jak mam banana w słodyczach to lubię intensywnie go czuć! :)
OdpowiedzUsuńTeż spodziewałam się więcej tego banana...
UsuńZawsze wychodzę od Ciebie głodny!
OdpowiedzUsuńTo zasuwaj po dobrą czekoladę ;)
Usuń