Kobieta zmienną jest i lubi popadać ze skrajności w
skrajność. Dlatego też, bezpośrednio po degustacji Amedei Chuao, przyszedł czas
na recenzję czekolady z Biedronki :D. A jednak, oba tak skrajne produkty noszą
wspólną nazwę – są to czekolady. Dlatego dla każdej z nich znajdzie się miejsce
na moim blogu.
Z kawową reprezentantką poprzedniej kolekcji Millano,
stworzonej specjalnie dla popularnego dyskontu, wiążę całkiem miłe wspomnienia.
Dlatego też, zauważając w Biedronce kolejną nową serię wyprodukowaną przez
twórców słodyczy marki Baron – skusiłam się na wypróbowanie jednej z trzech
tabliczek. Sięgnęłam po smak, który wydawał mi się najmniej pospolity i
najciekawszy. Pozostałe warianty – tj. nadzienie waniliowe oraz orzechowe – nie
przyciągały mnie niczym. Gdyby były to tabliczki deserowe, prawdopodobnie
kupiłabym je. Ale nowa kolekcja Millano to trzy czekolady mleczne – wprawdzie o
32-procentowej zawartości kakao, ale o nadzieniach niezachwycających składem.
Nie było sensu ryzykować, kupując całe trio. Mogłam narazić moje kubki smakowe
i żołądek na zbyt drastyczne wstrząsy.
Słusznej wielkości tabliczka (niemal 200 g) została bardzo
praktycznie podzielona na 6 prostokącików – zaś każdy z nich składa się jeszcze
z czterech kostek. Każdy prostokąt zapakowany jest w osobne sreberko. Całość
ukryta jest w estetycznym kartoniku. Millano znów pod tym względem pokazał
klasę, która jednak na samym wyglądzie się skończyła ;).
Po rozpakowaniu ze sreberka pierwszej czekoladki,
postanowiliśmy resztę porcji ukryć na parę minut we wnętrzu zamrażarki.
Czekolada ze względu na upał szybko topiła się w palcach, ale po schłodzeniu
nabrała walorów.
W zapachu przede wszystkim czuć mocno kwaskowatą malinę. Nie
jest to niestety aromat owocu świeżo zerwanego z krzewu – bardziej kojarzy się
z gęstym malinowym syropem. Kakao trudno się
doszukać. Szkoda.
Gdy wgryzamy się w samą czekoladę, niestety dochodzimy do
wniosku, że nie jest ona najlepszej jakości. Jest bardzo słodka – a owa słodycz
przyćmiewa znaczny udział surowców mlecznych, oraz bądź co bądź nie najniższy
udział masy kakaowej. Po spróbowaniu wierzchniej warstwy tabliczki już wiemy, że całość produktu nie porwie nas.
Bardzo dobra czekolada ratowałaby przecież nawet słabsze nadzienie.
A nadzienie, no właśnie, również jest słabe… Dolna biała
warstwa jest grubsza (stanowi 27%) i składa się przede wszystkim z częściowo
utwardzonych tłuszczy roślinnych. To źle. Na szczęście, oszczędzono nam margarynowego
posmaku. Więcej jest tutaj na szczęście mleka, ale za to z ogromną domieszką
cukru. Znów zbyt słodko.
Górna warstwa stanowi 18% całości produktu. Posiada
intensywnie malinową barwę (podkręconą karminami) i żelową konsystencję, która
na szczęście nie wylewa się na zewnątrz (dzięki zastosowaniu pektyn). Smak tej
części nadzienia kojarzy się z syropem malinowym, lecz nie takim najniższego
sortu – w którym malin jest ledwie 0,0001% (naprawdę są takie wyroby…).
Prawdziwy przecier malinowy jest tutaj wyraźnie wyczuwalny, ale ponownie
nadmiar cukru przeszkadza w jego odbiorze.
Podsumowując, pomysł na czekoladę był bardzo ciekawy –
wykonanie niestety kiepskie. Smak sernika to zbyt dużo powiedziane. Lindt, a
nawet Orion, mówiąc o sernikowym smaku nadzienia nie bali się zastosować
dodatku sproszkowanego twarożku. Millano poszedł po najprostszej linii oporu –
posiłkując się tanimi tłuszczami roślinnymi, doprawionymi cukrem i syropami.
Słaba czekolada, niedopracowane nadzienie i zdecydowanie za dużo cukru – wszystkie
te argumenty przemawiają za tym, iż absolutnie nie żałuję, że na tej tabliczce
zakończyła się moja przygoda z najnowszą czekoladową kolekcją Biedronki.
Skład: cukier, nadzienie malinowe 18% (cukier, syrop
glukozowo-fruktozowy z pszenicy, przecier malinowy 14%, sorbitole, kwas
cytrynowy, karminy, pektyny), tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, tłuszcze
roślinne częściowo utwardzone w różnych proporcjach (palmowy, shea, rzepakowy,
sojowy, słonecznikowy, kokosowy), odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa,
tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii, aromat.
Masa kakaowa min. 32%.
Masa netto: 189 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 510 kcal.
BTW: 4,3/17/57
Ja nie lubię Biedronkowych czekolad bo przeważnie robi je firma Wawel do, której nie mam zaufania...
OdpowiedzUsuńTutaj jest to Millano, do którego mam jeszcze mniejsze zaufanie niż do Wawelu :D
UsuńCzekolada nadziewana crunch i orzech nie jest mleczną, ma min. 50% masy kakaowej. Zostawiłam ją sobie na koniec ;)
OdpowiedzUsuńNo patrz :D Ale i tak mnie nie zachęciła.
UsuńUuuu. no coz, nie zawsze trafi sie zyla zlota. Tu sie nie popisali widocznie.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się tego ;)
UsuńOglądaj za darmo sex kamerki z polski i nie tylko, wejdź na http://kamerkaxxx.pl
OdpowiedzUsuń