Pora porządnie rozkręcić na blogu cykl notek dotyczących niemieckich czekolad Lindta zakupionych za pośrednictwem Internetu. Dzisiejsza recenzja dotyczyć będzie pierwszej tabliczki z kolejnej lindtowskiej edycji niedostępnej w Polsce. Mowa tu o Black&White. Nadziewane tabliczki Lindta wyglądające w podobny sposób działają na mnie jak lep na muchy - dotąd większość z nich była wprost rewelacyjna (że wspomnę jedynie o Nice To Sweet You). Trzy czekolady Black&White to z pozoru klasyczne połączenia, a dobrze wykonany klasyk potrafi totalnie zmiażdżyć system... Dlatego też, byłam bardzo ciekawa, jak Lindt zabawi się kontrastującymi ze sobą barwami. Najpierw sięgnęłam po wyrób, od którego w zasadzie najmniej oczekiwałam. Waniliowe nadzienie otoczone deserową czekoladą. Celem dawkowania sobie przyjemności - od najmniejszej, do największej (bowiem pozostałe smaki zapowiadają się bardziej obiecująco).
Niestety producent nie podał zawartości masy kakaowej, ale obstawiam, że wynosi ona maksymalnie 50%. Ot, deserowa czekolada - która już na pierwszy rzut oka nie wygląda na niezwykle ciemną. Spod przyjemnego zapachu dobrej deserowej czekolady przebijają się mleczne i waniliowe aromaty. Delikatność.
Pierwszy kęs. Rzeczywiście, czekolada na pewno nie ma w sobie wysokiej zawartości kakao. Mogłaby być odrobinę bardziej gorzka, ze względu na fakt, iż nadzienie jest dość słodkie. Mimo wszystko, jest to smaczna deserowa czekolada. Kryje w sobie niemal zupełnie białe, jednolite i zbite nadzienie. Jest ono przede wszystkim baaardzo mleczne, co staje się oczywistością, gdy tylko zerkniemy na skład produktu. Warto zwrócić uwagę, że na trzecim miejscu w składzie czekolady znajduje się tłuszcz mleczny - przez co nadzienie jest doprawdy bardzo maślane (w dobrym słowa tego znaczeniu - nie jest to natrętna, nieprzyjemna tłustość). Plus do tego skojarzenia ze słodkim skondensowanym mlekiem. Lindt balansował na cienkiej linii i po pierwszej kostce bałam się, czy po kolejnej przypadkiem mnie nie zemdli. Tak się na całe szczęście nie stało, produkt świetnie się wybronił. I w gruncie rzeczy chciałabym, aby truflowe praliny miały w sobie nadzienie tego typu - słodkie i gładkie, ale bez żadnych eksperymentów z margaryną i sztucznymi aromatami.
Jeśli chodzi o wanilię, to cóż... Lindt się jakoś specjalnie nie popisał. Słodkie mleko dominuje w smaku nadzienia. Owszem, wanilia jest wyczuwalna, ale nie jako odrębna przyprawa. Jest łagodna, aż zbyt łagodna. Przydałoby się tu trochę mielonej laski wanilii - a mamy tylko ekstrakt i aromat. Eh, po białej Mount Momami z migdałami już zawsze będę oczekiwać od waniliowych słodyczy prawdziwego charakteru.
Vanille-Truffel to smaczna, łagodna czekolada. Bez ochów i achów, jakie nieraz fundował nam Lindt, więc trochę mi tego brakowało... Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej!
Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz mleczny, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, śmietanka w proszku, laktoza, odtłuszczone mleko w proszku, aromaty, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy, ekstrakt z wanilii.
Masa netto: 100 g.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 579 kcal.
BTW: 5,4/39/50
Zaczęłam się ślinić. Po nadzieniu z czystego lukru żadna słodycz nie będzie mi juz straszna.
OdpowiedzUsuńNo w wypadku Lindta słodycz tego nadzienia i tak jest niczym, w porównaniu np. do Milki ;)
UsuńHej, chciałabym tylko wyrazić swoją skromną opinię. Mianowicie uwielbiam blogi o tematyce z działu "recenzje jedzeniowe" i Twój blog byłby atrakcyjny np. dla mnie gdybyś dodawała zdjęcia czekolad po otwarciu/przekrojeniu coś w tym stylu. Pozdrawiam J.
OdpowiedzUsuńWitam. Już nie raz pisałam na blogu, że nie będę tego robić. Zupełnie nie po drodze mi jest obfotografowywanie czekolad podczas degustacji.
UsuńLindt w swoich czekoladach ogólnie ma problemy ze smakiem waniliowym, bo to już nie pierwsza czekolada, w której jej nie czuć ;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, a szkoda. Wanilia potrafi zaczarować.
UsuńAle opakowanie jest świetne pd względem graficznym. Przynajmniej według mnie.
OdpowiedzUsuńNajgorsze w nim pozostaje samo wypełnienie. Seria B&W, jak widzę, ma na bank dwie kombinacje z biała czekoladą. Przez ich nieobecność w naszym kraju, gdy tylko je tu ujrzę to chyba się załamię i przestanę odwiedzać przez conajmniej tydzień :D
No oczywiście, że się tutaj pojawią! :>
Usuńprzypomnialo mi sie teraz ze niedaloko otwiera mi sie nowy sklep lindt'a :D mam nadzieje ze bedzie jeszcze wiecej smakow niz na zwyklych stoiskach
OdpowiedzUsuńAle przecież w Warszawie i tak już masz sklep Lindta, nieprawdaż? :)
Usuń