Bombardino to włoski likier będący mieszanką ajerkoniaku i rumu. Popularny szczególnie w kurortach narciarskich w Dolomitach, czy też w Alpach w ogóle. Ja raczyłam się nim nie podczas szusowania na nartach, lecz w trakcie letniego trekkingu w samym sercu Dolomitów. Wspaniale rozgrzewał na Piz Boe, pod Marmoladą, w Latemarze... Szklanka bombardino, podana na ciepło, z bitą śmietaną posypaną gorzkim kakao i dodatkowo mocne espresso w środku... Smak, który niesie z sobą moc wspomnień. Nie ma co się dziwić, że we wszystkich sklepach z produktami regionalnymi szukałam czekolady z bombardino. Odnalazłam parę wynalazków "o smaku bombardino", które odrzucały na dzień dobry wściekle żółtym kolorem (efekt dodania bodaj zabójczej dawki barwnika), a ów smak był tylko sztucznym aromatem... Na szczęście dorwałam produkt z Cioccolaterii Dolomiti, o niezwykle obiecującym składzie. Bardzo dobrą, mleczną jagodową czekoladę z tej samej firmy opisywałam już wcześniej.
Polska złota jesień, jak co weekend kilkugodzinny nordic walking po leśnych ostępach z moim Ukochanym. Po powrocie do domu, obowiązkowo kawa... i tym razem właśnie TA czekolada, "aby się rozgrzać, jak po trekkingu w górach" :). Oh, jak bardzo byłam ciekawa, czym uraczy mnie ta tabliczka!
Zapach? Niczego jeszcze nie tłumaczył - głęboki aromat dobrej jakości mlecznej czekolady, ale bez alkoholowego akcentu. Pierwszy kęs i... no po prostu bombardino, kubek w kubek :). Tabliczka nie jest nadziewana, wszystkie dodatki zostały połączone w jedną całość wewnątrz masy kakaowej - więc tym bardziej uzyskanie tak wyrazistego efektu smaku tego likieru jest dla mnie godne podziwu. Bombardino oczywiście jest trunkiem słodkim - mleczna czekolada też jest słodka, ale wszystko razem zgrywa się w wyborny duet. To jak mieć dwie rzeczy naraz - pić oryginalne Bombardino i zagryzać dobrą czekoladą! :) Żadnego nachalnego posmaku alkoholu, żadnej sztuczności i przesady - sama delikatna przyjemność. Po degustacji powąchałam sreberko i poczułam rozkoszny aromat, gdzieś pomiędzy toffi a śmietanką. Jestem zauroczona.
Dni się robią coraz chłodniejsze, wieczory coraz dłuższe - chyba w końcu czas otworzyć litrową butelkę Bombardino przywiezioną z wakacji. Wtedy wspomnienia staną się jeszcze świeższe :).
Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, likier Bombardino 5%, alkohol z melasy, naturalny aromat waniliowy 0,3%, aromatu rumu Three Star 0,5%, lecytyna sojowa, aromaty.
Masa kakaowa min. 30,5%.
Masa netto: 100 g
Witam!
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo wpadłem na Pani bloga i bardzo mi się spodobał. Świetnie opowiada Pani o czekoladzie i widać, że jest to Pani wielka pasja. Przez najbliższy czas będę miał co robić, bo chciałbym przeczytać wszystkie posty :)
Mam pytanie, czy Pani kolekcjonuje opakowania po czekoladach, czy jedyną pamiątką są zdjęcia?
Ja jestem kolekcjonerem (amatorem, dopiero 4 lata) opakowań po czekoladach. Zapraszam na mojego bloga www.chooco.blog.pl i galerię online https://picasaweb.google.com/105306698326707944662
Pozdrawiam, Mateusz
Witaj! To miło, że podoba się Tobie mój blog. Ja jakiś czas temu już trafiłam na Twoją kolekcję :). Jest imponująca! Ja kolekcjonuję czekolady od ok. 2 lat. Najpierw nie zbierałam opakowań, najważniejszy był sam fakt wypróbowania kolejnej czekolady - i każdą notowałam. Później zaczęłam zachowywać opakowania. Kolekcja zdjęć powstała na potrzeby bloga - zdecydowana większość nie jest mojego autorstwa. Przeczytanie całego bloga też póki co nie będzie wyjątkowym wyczynem ;) - dopiero niedawno go założyłam i archiwalne wpisy są tylko krótką dokumentacją, bez obszerniejszych recenzji. Życzę powodzenia w dalszym kolekcjonowaniu i zapraszam do regularnego odwiedzania mojego bloga! :)
UsuńPo Twoim opisie już mam ochotę ją zjeść!!! AAAA!!!
OdpowiedzUsuńZ resztą miałaś porównanie, bo wiesz jak smakuje prawdziwe Bombardino, ja nigdy nie próbowałam tego trunku.