Po przetestowaniu dwóch ciemnych czekolad La Naya z owocowymi dodatkami, przyszedł czas na skosztowanie wariantu mlecznego - na dodatek z czymś raczej nietypowym. Honey & Bread Crumbs należy do prezentowej kolekcji litewskiej marki La Naya, w której okładka każdej z pięciu tabliczek składa się w jeden obraz. Cały zestaw możecie zakupić w sklepie Sekretów Czekolady. My po naszą mleczną czekoladę o 45% zawartości kakao wzbogaconą o gryczany miód i okruszki chleba zjedliśmy leżąc na szczytowej polanie Szymowej Hyrlaty.
Po rozpakowaniu tabliczka z jednej strony jak zwykle urzeka iście górską rzeźbą, zaś z drugiej strony - zaskakuje apetycznie wyglądającą, złocistą kruszonką. Oto właśnie nasz żytnio-pszenny chlebek przyprawiony kminkiem. Czekolada pachniała cudną mieszaniną mleka i miodu, z istotnym akcentem kakao. Zapowiadała się całkiem apetycznie, choć muszę przyznać, że składu nie ma idealnego (po co w mlecznych La Naya masło klarowane?).
Wylegując się na rozgrzanej słońcem polanie i wpatrując w zieleń Pasma Granicznego w naszych ustach rozpuszczała się pełna ciepła, mocno miodowa czekolada. Fuzja mleka i miodu była tu doprawdy urzekająca. Fakt użycia miodu gryczanego działał na mnie in plus - poczęstowana kiedyś kawą z mlekiem i miodem gryczanym uznałam, że właśnie ten specyficzny miód najlepiej pasuje do kawy. Skoro kawa i czekolada mają ze sobą wiele wspólnego, w przypadku tej drugiej moja teoria również się sprawdziła. Gładko rozpuszczająca się w ustach, niebanalna mleczna czekolada.
Chlebowa kruszonka była lekko chrupiąca, raczej delikatna, choć nie rozpływała się w ustach od razu. Wyraźna miodowość wraz z pełnoziarnistym posmakiem z nikłą nutą kminku nadawała mlecznej czekoladzie jeszcze nowszej jakości. Szczególnie mój Mąż był zachwycony oryginalnością tej tabliczki. Ja również będę miło wspominać La Naya Honey & Bread Crumbs, która stała się idealnym dopełnieniem naszej błogiej przerwy na górskim szlaku.
3 maja po zejściu z Okrąglika na Przełęcz Ruską spotkaliśmy grupkę ludzi, która wracała właśnie z położonej po stronie słowackiej opuszczonej wsi Rusko - ponoć przepięknej. My niestety nie mieliśmy czasu, by do niej zawitać, ale jest to kolejny z punktów do realizacji podczas następnej wyprawy w Bieszczady. Tak samo jak dalszy marsz wzdłuż granicy ze Słowacją, do Balnicy...
Tymczasem my obraliśmy całkiem nowy szlak, otwarty dopiero dwa lata temu - oznakowany na niebiesko, prowadzący z Przełęczy Ruskiej przez Pasmo Hyrlatej do wsi Żubracze. Przyznam, że droga ta całkowicie mnie zaskoczyła. Nie spotkaliśmy nikogo na trasie, która okazała się być bardzo widokowa - pełna widokowych polan i urokliwych lasów. Dzikie Bieszczady... Generalnie cała nasza droga z 3 maja była zaskakująco bogata w cudne krajobrazy i dość mało uczęszczana, jednak Pasmo Hyrlatej stanowiło dla mnie największy szok. Do Żubraczego schodziłam upojona magią dzikich gór. Stamtąd złapaliśmy stopa do Cisnej, gdzie czekał na nas zaparkowany samochód...
...nim jednak wsiedliśmy do niego by powrócić do naszej kwatery w Smereku, zjedliśmy obiad w unikatowej Siekierezadzie.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, okruchy chleba 6,5% (mąka żytnia, mąka pszenna, mąka żytnia pełnoziarnista, cukier, słód żytni, kminek, woda, sól), masło klarowane, lecytyna sojowa non-GMO.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 526 kcal.
BTW: 8/37/40
Bardzo ciekawe dodatki, szczególnie to połaczenie kminku i czekolady, czegoś takiego nie próbowałem. Czy ten okruchy chleba nie były za twarde/suche?
OdpowiedzUsuńTabliczki o takich kształtach słabo się dzielą, ale są takie piękne, że można im to darować :)
Kminek był bardzo nikły. W zasadzie nie pogardziłabym wyrazistszym w jakiejś innej czekoladzie.
UsuńOkruchy chleba przypominały strukturą dobrze wypieczoną kruszonkę na cieście.
Wzór tych tabliczek rzeczywiście urzeka!
Dzisiaj degustowałam La Nayę 70 % z Wietnamu i z zaskoczeniem odkryłam w niej nuty chleba i miodu. Mam wrażenie, że w tej czekoladzie twórca chciał jak najbardziej je uwypuklić, podejrzewam, że w przypadku innych też tak jest, więc dziś już zapadła u mnie decyzja o tym, że MUSZĘ przyjrzeć się tym czekoladom bliżej. Tej co prawda nie kupiłam, bo wydawało mi się, że może być dla mnie za słodko, a z chlebem w czekoladzie nie polubiłam się przy okazji Rozsavolgyi Csokolade, ale... Z nieba mi w sumie dziś z tą recenzją spadłaś. :P
OdpowiedzUsuńAleż podoba mi się klimat zdjęć! Może nie są to jakieś widoki zapierające wdech, ale mają "to coś". A Siekierezada... iście zbójecka. I jakie piękne zbójczynie (jest takie słowo?). :D
Czekolady single origin od La Naya jeszcze przede mną - tych to dopiero jestem ciekawa! Te z dodatkami za to naprawdę dobrze sprawdziły się na górskim szlaku - tam je wziąć polecam.
UsuńNa szlaku było niesamowicie spokojnie, pusto, ah...
Niestety, zaś muszę mieć przerwę w górach, ale w sumie... czasowo to nie wiadomo, kiedy sięgnę po te z dodatkami. Tyle czekolad teraz mam, że hoho!
UsuńIle? Ja mam 93 :D
UsuńCzemu przerwa w górach? :(