poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Georgia Ramon Bütten-Tafel Streugut Grune Pistazien biała 37% z pistacjami


Długo wahałam się przed zakupem serii Bütten-Tafel od Georgii Ramon (dostępnej w sklepie Sekretów Czekolady). Całkiem zwyczajne tabliczki z dodatkami, wprawdzie w większej gramaturze niż zwykle (80 g), pakowane w ręcznie czerpany papier Zerkal-Bütten. Przypuszczam, iż to głównie owo opakowanie wpływa na wysoką cenę tabliczek z kolekcji (ponad 40 zł). W końcu, zaopatrując się w zapas czekolad na lato, zdecydowałam się na trio Bütten-Tafel, przede wszystkim stwierdzając, że będzie to bardzo dobra jakościowo propozycja na jakiś wypad w góry. Rzeczywiście, pierwszą czekoladę z serii zjedliśmy na Chełmcu w Górach Wałbrzyskich, przed wejściem wieżę widokową.


Grubaśna jak na Georgię Ramon tabliczka prezentowała się przepięknie. Jej karmelowa barwa jakże zachęcająco zgrywała się z równie karmelowym zapachem. Z jednej strony podzielona na kostki, z drugiej posypana sycylijskimi pistacjami. Pistacji było całkiem sporo, co się chwali. Całość wyglądała naprawdę konkretnie.

W smaku również czekolada nie zawiodła. Okazała się jedną z tych białych tabliczek, które całym swym bukietem pokazują, że i ów twór dumnie należy do grona Prawdziwych Czekolad. Maślanie i zarazem lekko rozpuszczająca się w ustach, z posmakiem świeżego, skarmelizowanego mleka, z wyraźnym akcentem wyważonej słodyczy cukru trzcinowego. Umiarkowanie tłusta - po prostu bardziej karmelowa - uświetniona została wspaniałej jakości pistacjami, aromatycznymi i chrupiącymi, o naturalnie intensywnym smaku. Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze będą pasować do tej czekolady.


Kolejne czekolady z serii Bütten-Tafel zapewne również wypróbuję w terenie i spodziewam się, że będą to pełne relaksu chwile.

Skład: tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, pistacje 21%, pełne mleko w proszku, sól morska.
Masa kakaowa min. 37%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 616 kcal.
BTW: 10/49/36.

sobota, 29 sierpnia 2020

Taza Chocolate Raspberry Crunch ciemna 70% z komosą ryżową i olejkiem malinowym


Po bardzo przeciętnej Taza Cacao Crunch 80% sięgnęłam po o 10% uboższą w kakao Raspberry Crunch. Zabrałam ją ze sobą na szlak w Góry Sowie, wiedziałam już bowiem, że Taza nie jest marką, która zaoferuje mi górnolotne doznania - a jako oryginalny dopalacz energetyczny sprawdzi się dobrze. Tą, jak i inne czekolady tej amerykańskiej marki, rozdrabniającej stosowane przez siebie kakao w sposób tradycyjny na granitowych młynkach - kupiłam poprzez sklep Sekretów Czekolady.

Seria crunch wzbogacona jest o prażoną komosę ryżową, która dodatkowo podbija i tak już charakterystyczną dla marki chrupkość oraz szorstkawą, ziarnistą strukturę. Spodziewałam się, iż zastanę tu także przyjemne kawałeczki liofilizowanych malin. Naiwna, nie zerknęłam na skład przed zakupem produktu. Raspberry Crunch nie ma w sobie malin, a jedynie twór nazwany olejkiem malinowym, który nawet nim nie jest (składa się z bliżej nieokreślonego oleju roślinnego oraz naturalnych aromatów). Rzeczywiście, nad tabliczką unosi się intensywny, słodki, rześki, owocowy zapach - czerwone owoce z malinową dominacją. W smaku również pojawia się cukierkowa malinowość, nadająca kompozycji świeżości. I to by było na tyle, gdyż w innych aspektach Raspberry Crunch jest po prostu lżejszą wersją Cacao Crunch, oczywiście dodatkowo aromatyzowaną. Naprawdę, producent mógł pokusić się chociaż o odrobinę prawdziwych owoców.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, prażona komosa ryżowa, tłuszcz kakaowy, olejek malinowy (olej roślinny, naturalne aromaty), wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.

czwartek, 27 sierpnia 2020

Raaka Pure Cacao & Strawberry & Coconut ciemna surowa bez cukru 80% Tanzania z truskawkami i kokosem


 Po pierwszym doświadczeniu (Uganda 60% z mlekiem kokosowym) z amerykańską marką Raaka produkującą surowe, organiczne czekolady - dalej pozostajemy w mym ulubionym klimacie kokosowym, lecz teraz podanym w zupełnie nieoczywistej formie. Zdobyta dzięki uprzejmości sklepu Sekretów Czekolady, Pure Cacao & Strawberry & Coconut składa się wyłącznie z kakao (ziarna i masło), truskawek oraz prażonego kokosa - nie dodano tu grama cukru. Kakao mamy 80% - są to tanzańskie ziarna Kokoa Kamili uprawiane w dolinie Kilombero, w rejonie Morogoro. Według producenta, charakteryzują się one mocno czekoladowym profilem smakowym, z nutami ziemistymi oraz czerwonych owoców. O tym, jak marka Raaka mocno dba o sowite wynagrodzenie dla plantatorów, pisałam już przy okazji pierwszej recenzji.


Czekolada zdaje się być dość krucha, jakby zabrakło jej mocnego spoiwa. W przekroju wyraźnie widoczne są kawałki truskawek (wraz z pesteczkami) oraz kokosa, co czyni strukturę tabliczki jeszcze mniej zwartą. Kokos i truskawka przeważają w zapachu, przeplatają się w uwodzicielskiej harmonii.


W smaku serwuje nam skrajne doznania. Mój Mąż najpierw wręcz skrzywił się, dobitnie odczuwając brak dodatku cukru. Zdecydowanie, zabrakło mu tu słodyczy, szczególnie na początku - wydawała mu się nazbyt goryczkowa, sucha, jakby przyszło mu wyjadać zaschnięte resztki pochodzące ze smażenia truskawkowego dżemu wymieszanego z kokosem, na dodatek nieco przypalone - to efekt mocy kakao. Dla mnie zaś, subtelnej i bardzo przyjemnej słodyczy nadawały czekoladzie same truskawki. Wyczuwalność ich drobinek nadawała kompozycji jeszcze większego uroku, jakże dobitnie odczuwało się wpływ naturalnych truskawek na tak mocną z definicji czekoladę. Kokos balansował sobie na drugim planie, stanowiąc miłe zwieńczenie.


Jakże ciekawie łączyła się w niej suchość i łatwe rozpadanie się w ustach ze słodką świeżością truskawek, kuszącym posmakiem kokosa oraz kakaową kwaśnością - mającą w sobie elementy surowego ziarna kakao (całkiem słusznie, wszak to surowa czekolada), bogactwo ściągających, ziemistych tanin oraz orzeźwiające akcenty różowego grejpfruta i żurawiny. Niebywale kusząca jest dla mnie taka autentyczność - surowa czekolada bez cukru, w której nie są zastosowane żadne zamienniki, a pełnię smaku definiuje czysta natura w składnikach najwyższej jakości. Za to warto docenić manufakturę Raaka.


Skład: ziarna kakao, truskawki, prażony kokos, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 51 g.

wtorek, 25 sierpnia 2020

Beskid Earl Grey Ekwador National Arriba ciemna 75% z olejkiem z bergamotki


W grudniu 2019 opublikowałam recenzję ciemnej czekolady 73% kakao z manufaktury Beskid, wzbogaconej o herbatę earl grey. Wówczas, producent nie udostępnił informacji o kraju pochodzenia wykorzystanych ziaren, więc przypuszczam, że mógł być to blend. Gdy po czasie, w sklepie Sekretów Czekolady pojawiła się inna tabliczka z Beskidu sygnowana nazwą Earl Grey nie wiedziałam, czy warto po nią sięgać. Okazało się jednak, iż zamysł nowej czekolady jest nieco inny. Zamiast suszu herbacianego użyto tu po prostu olejku z bergamotki. Mamy również o 2% więcej kakao, tym razem wiadomego pochodzenia - ekwadorskie ziarna National Arriba.


W zapachu czekolada kojarzyła mi się mocniej z białą herbatą z jaśminem, niż z earl grey. W ustach wyraziście miąższysta, masywna, lekko szorstka, rozpuszczająca się powoli, lecz skutecznie. Niosła ze sobą delikatny efekt chłodzenia. Od samego początku czułam, iż czekolada ta ma w sobie więcej goryczki i kwiatowości kakao, niż poprzedniczka. Sugestia wyperfumowania była mocna, jednakże nie przytłumiła całości - odniosłam wrażenie, iż w wersji z herbatą o dziwo owa aromatyzacja odznaczała się wyraźniej, niż tu, w wersji z olejkiem. Budził skojarzenia z... żółtym serem, lekko podwędzanym, doprawionym ziołami prowansalskimi. Pomyślałam także o pralince wypełnionej dobrym ziołowym alkoholem.

Mniej oczywista niż wcześniejsza czekolada Earl Grey, a mimo to konsekwentna w prezentowanych przez siebie nutach smakowych. Przyznam, że to właśnie ta degustacja sprawiła mi więcej przyjemności - oby Beskid zawsze wprowadzał zmiany w swym asortymencie idące wyłącznie w tę stronę.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, olejek z bergamotki.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 50 g.

niedziela, 23 sierpnia 2020

Bean Geaks Costa Rica Hand Roasted ciemna 70%


 Dzięki uprzejmości sklepu Sekretów Czekolady otrzymałam możliwość zakupu innych tabliczek z kopenhaskiej manufaktury Bean Geeks, niż tylko opisywana już Beer Geek Crunch. Wspomniana czekolada była ciemną tabliczką wykonaną z 70% kostarykańskiego kakao Limon Hailroom Matina, posypaną słodem jęczmiennym. Dziś prezentowana czekolada również została stworzona z tych ziaren (także fermentowanych przez sześć dni). Od poprzedniczki różni się nie tylko brakiem dodatku jęczmiennego słodu, ale także sposobem prażenia ziaren. Tutaj mamy do czynienia z ręcznym prażeniem kakao w woku - bardzo nietypowa metoda, która na pewno musiała mieć wpływ na bukiet smakowy.


 40-gramowa tabliczka niepodzielona na kostki pachniała... świeżym praniem, kwiecistą łąką oraz słodkimi mandarynkami. W ustach, tak jak wersja prażona klasycznie, mocno kojarzyła się z mięciutkim ciastkiem. Tu dokładniej była to drożdżówka z makiem i cytrynowym lukrem, zwieńczona delikatną maślaną kruszonką. Aksamitnie gładka, pomimo początkowo tak błogo odczuwanej beztroskiej słodyczy, żywiołowo brnęła w stronę surowych ziaren kakao oraz świeżo zerwanych ziół. Mieściła w sobie mnóstwo letniego słońca. Stopniowo, stawała się coraz to bardziej owocowa: z akcentem na czarne porzeczki prosto z krzewu, dojrzałe mandarynki i soczyste gruszki. W pewnym momencie wyraźnie do głosu dopuszczone zostały orzechy laskowe.


 Nasza Costa Rica okazała się zdecydowanie mniej palona, a bardziej ziołowo-owocowa od poprzedniczki. Mniej w niej było także oleistych nut; gdyby degustować je wspólnie, być może wersja prażona w woku oceniona by została jako lżejsza. Żadnej jednak nie można odmówić wybitnej smakowitości oraz bardzo wysokiej jakości. Nie mogło być inaczej, wszak Bean Geeks to ekipa epickiego browarniczo Mikkellera.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 40 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 445 kcal.
BTW: 10/30/54,9.

piątek, 21 sierpnia 2020

Georgia Ramon Guatemala Comite de Cacao de la Sierra de las Minas Q'eqchi Mayas Farmers Trinitario ciemna 75%


Po ostatniej degustacji ciemnej Michel Cluizel Plantation La Laguna nadal pozostajemy w Gwatemali - tym razem w interpretacji niemieckiej Georgii Ramon. Dawniej, w sklepie Sekretów Czekolady miałam już okazję zakupić dwie tabliczki tej manufaktury wykonane z gwatemalskiego kakao: ciemną 72% oraz mleczną 62%. Tak jak dziś opisywana czekolada, stworzone zostały z kakao Trinitario uprawnianego na plantacjach Q'eqchi Mayas Farmers. Tym razem, Georgia Ramon Guatemala Comite de Cacao de la Sierra de las Minas jest specjalną edycją, której szczególnie przyświeca idea ochrony lasów deszczowych - wraz z projektem Oro Verde.


Ciemnej barwy tabliczka pachniała dogaszającym ogniskiem - niby to przytłumiona, ale jednak mocna dymna woń. W ustach gładka, lecz esencjonalna zarazem, nadal kontynuowała nuty dymione, a także drzewne i wyraźnie mięsne. Tak jak w poprzedniczce od Michel Cluizel, tutaj również dominowały akcenty ciągnące ku dołowi, ciężko płożące się. Znany z poprzedniej gwatemalskiej Georgia Ramon kardamon przeplatający się z tlącym się drewnem, tu otrzymał jeszcze towarzystwo krwistej wołowiny podanej z sosem balsamicznym i pieczonymi ćwiartkami kwaśnych jabłek. Doznaliśmy również ciekawego wrażenia różnorakich owoców cytrusowych pieczonych nad ogniskiem, w efekcie czego otrzymuje się przypaloną aromatyczną skórkę z nadal soczystym, lecz podgrzanym miąższem.


Lubię czekolady utrzymane w takim klimacie - ognisko palone o zachodzie słońca na tropikalnej plaży. Mają w sobie dużo magii i pozwalają odbyć jakże daleką i tajemniczą podróż - dzięki tylko paru kęsom...

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 546 kcal.
BTW: 9/43/30.

środa, 19 sierpnia 2020

Michel Cluizel Plantation La Laguna ciemna 70% Gwatemala


 Po wypróbowaniu pysznej mlecznej Michel Cluizel Plantation La Laguna 47% z gwatemalskiego kakao, zorientowałam się, że nie mam w swych zapasach analogicznej wersji ciemnej (o 70% zawartości kakao) od Michel Cluizel, która znajduje się przecież w ofercie sklepu Sekretów Czekolady. Przy najbliższej okazji nadrobiłam tą zakupową zaległość. Według producenta, czekolada ma cechować się nutami śliwek, prażonego kakao oraz pieczonych jabłek.


 Dość jasna w swej barwie jak na 70% kakao, pachniała słodkim mlekiem i budyniem - aż zdawało mi się, że ponownie mam do czynienia z mleczną tabliczką. W ustach aksamitna i gładka, również budziła silne skojarzenia z budyniem, ciepłym i kojącym. Jej wysoka słodycz w pierwszym wrażeniu zaskakiwała, ale po chwili nieco spuściła w tonu. Plantation La Laguna miała w sobie jakiś akcent znany mi z innej ciemnej tabliczki od Michel Cluizel, chyba związany z ziemistością.

Bo, z czasem czekolada zdawała się być coraz bardziej ziemista, błotnista, aromatycznie prażona, kojarząca się z solidnie wypieczonym ciastem pełnym jesiennych owoców. Nadal budyniowo słodka, ale z nieco mroczniejszymi elementami. Następnie uraczyła nas też odświeżająca nutka skórki grejpfruta, kwaskowa i ściągająca. Między podniebieniem a językiem rozlał się klonowy syrop, przechodzący stopniowo w uczucie przesłodzonego mocnego espresso, w którym wyśmienity surowy cukier trzcinowy nie zdążył się dobrze rozpuścić.



 Chwilami wydaje się, że smaki skryte w tej czekoladzie są przyciężkawe, choć generalnie Plantation La Laguna 70% jest bardzo przyjemna, utrzymana przede wszystkim w słodkiej, przytulnej konwencji. A to, co cięższe sprawiło, iż końcowy efekt po prostu jeszcze mocniej utulał.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia burbońska.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 570 kcal.
BTW: 7/42/45.

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Taza Chocolate Cacao Crunch ciemna 80% z komosą ryżową

 

Nie pałam wielką miłością do czekolad amerykańskiej marki Taza, jednakże gdy przed nadejściem lata robiłam zapasy w sklepie Sekretów Czekolady pomyślałam, że może warto byłoby przetestować nieznaną mi jeszcze część asortymentu tej manufaktury. Dziś prezentowana Cacao Crunch składa się w 80% z dominikańskiego kakao, które rozstało rozdrobnione tradycyjną metodą w kamiennych młynkach - to najbardziej charakterystyczna cecha czekolad Taza. Poza tym, w składzie znajduje się prażona komosa ryżowa.

Znam specyficzną, szorstką strukturę czekolad Taza i wiedziałam, że prażona komosa ryżowa doskonale będzie do niej pasować. Wprawdzie w przekroju owych ziarenek nie widzimy wiele, ale w smaku odrobinę doszły do głosu. Zapach Cacao Crunch zaskoczył mnie, gdyż skojarzył mi się z dojrzałymi brzoskwiniami.


80% kakao to spora ilość, a jednak w czekoladzie nie było zbyt mocno czuć mocy kakao - przez strukturę zdawała się być dość przytłumiona. Wprawdzie cukru tu mamy niewiele, ale odczuliśmy Cacao Crunch jako całkiem słodkie, z kontynuacją skojarzeń brzoskwiniowych oraz odrobiną wanilii. Crunch? Owszem, ale nadal przede wszystkim płynący z typowej dla Taza konsystencji czekolady, nie zaś z obecności komosy ryżowej. Choć jej przyjemny, zbożowo-orzechowy smak odznaczał się tu jedynie delikatnymi niuansami, stanowił miłą odmianę - lecz nie pogardziłabym, gdyby sypnięto tych ziarenek nieco więcej.

Taza to dobra propozycja na niewymagającą zbyt wielu refleksji degustację. Myślę, że świetnie sprawdzi się w terenie. Fani wyłącznie aksamitnych czekolad pełnych głębi nie mają u Tazy czego szukać.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, prażona komosa ryżowa, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 70 g.

sobota, 15 sierpnia 2020

Georgia Ramon Madagascar Mava Plantation-Ottange Farm Trinitario ciemna 70%


 Nowa madagaskarska czekolada od Georgia Ramon była dla mnie nie lada gratką. Jest złożona w 70% z kakao uprawianego na plantacji Maya, a dokładniej z farmy Ottange, czyli najmniejszej z ośmiu farm wchodzących w skład całej plantacji - jej roczna produkcja ziaren wynosi zaledwie 6 ton. Ottange położona jest wzdłuż brzegu rzeki Ramena płynącej północno-zachodniej części wyspy. Według producenta, czekolada ma cechować się nutami tropikalnych owoców cytrusowych. przypraw, miodu i prażonych orzechów. Tabliczkę zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.

Czekolada zwracała uwagę swoją niezwykle jasną barwą, wręcz pomarańczową, bardzo słoneczną. Madagaskarskie czekolady często posiadają różnorakie czerwonawe odcienie, lecz tu, u Georgii Ramon, było naprawdę wyjątkowo. Pachniała cudownie intensywnie: parującą ziemią, pieprzem oraz skondensowanym kefirem (o ile coś takiego w ogóle istnieje).


 Wystarczył kęs, abyśmy zaniemówili. A w zasadzie wcale nie zamówiliśmy, lecz wydawaliśmy z siebie niecenzuralne wręcz odgłosy pełne zachwytu. Bogactwo i oryginalność tej czekolady porażały; mając świeżo w pamięci wyjątkowo Venezuela Chuao uznaliśmy, iż Georgia Ramon ostatnimi czasy dosięga mistrzostwa. Najpierw do myślenia dały nam akcenty jakby surowego, a zarazem lekko zwietrzałego ciasta. Pojawiła się wyrazista paloność tytoniu okraszona ostrym kwaskiem cytrusów. Zaraz potem zalał nam podniebienie słony, maślany karmel, wymieszany z lekko przepalonym kefirem.

Aksamitna, miękka i coraz to bardziej mleczna wraz z biegiem degustacji, raczyła nas pieczonymi bananami z fantazją doprawionymi pieprzem, skropionymi sokiem grejpfrutowym, posypanymi wysokiej jakości prażonymi orzechami laskowymi. Dziwna karmelowo-tytoniowa poświata snująca się nad czekoladą sprawiała magiczne wrażenie, jakby ze słoności wypływała słodycz - było to absolutnie transcendentne doznanie.


 Choć po moim opisie wydaje się, że jak na Madagaskar wcale jakoś wiele się nie działo, lecz w niektórych czekoladach głębia tak bardzo obezwładnia, iż trudno odzwierciedlić doznania w słowach - każdy epitet wydaje się niewystarczający. Georgia Ramon Madagascar Mava Plantation-Ottange Farm Trinitario to wyjątkowa czekolada, jedna z lepszych propozycji z tej manufaktury - kompleksowo madagaskarska i porażająco czarująca. Obowiązkowo, należy ją wypróbować, nawet jeśli bez wielkiego entuzjazmu podchodzi się do specyficznego bukietu madagaskarskiego kakao.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 537 kcal.
BTW: 12/40/35.

czwartek, 13 sierpnia 2020

Raaka Coconut Milk ciemna surowa 60% Uganda z mlekiem kokosowym


 Ukochany sklep Sekretów Czekolady umożliwił mi rozpoczęcie przygody z nowojorską manufakturą Raaka, specjalizującą się w surowych czekoladach (czyli z nieprażonego kakao). Wybrana jako pierwsza spośród ich zakupionego przeze mnie asortymentu - Coconut Milk - była też moim debiutem jeśli chodzi o doświadczenia z ziarnami z Ugandy. A dlaczego zdecydowałam się najpierw spróbować właśnie Coconut Milk? No cóż, fala kokosowego szaleństwa trwa i mając jeszcze świeżo w pamięci inne kokosowe czekolady, pragnęłam kolejnego porównania.

Raaka bardzo dba o plantatorów używanego przez siebie kakao. Dziś opisywana czekolada stworzona została z ziaren Semuliki Forest Cacao uprawianych w ugandyjskim dystrykcie Bundibugyo przez zrzeszenie 1002 organicznych farmerów posiadających niewielkie plantacje. Wewnątrz opakowania Raaka dokładnie opisuje swoje zasady współpracy z plantatorami, którym za cenny surowiec płaci 5 dolarów za kilogram, czyli prawie dwa razy więcej niż wymagają minimalne zasady fair trade. Według Raaka, ugandyjskie kakao charakteryzuje się klasycznym czekoladowym bukietem z akcentami cukru trzcinowego, fig i cynamonu. Taka kompozycja smakowa wzbogacona o mój ulubiony kokos brzmi doprawdy smakowicie.


Przepięknie prezentująca się, oryginalnie zdobiona tabliczka pachniała przede wszystkim kokosem urokliwie przełamanym słodyczą miodu. Aromat sugerował, że degustacja przeniesie nas do krainy łagodności, aczkolwiek obawiałam się, czy kokos nie przysłoni wszystkiego? Lubię go, ale szkoda by było, gdyby tak rzadko spotykane kakao zostało całkowicie zdominowane przez ów dodatek.

Czekolada gładko i gęsto rozpuszczała się w ustach, będąc jednocześnie lekką - to bardzo przyjemna konsystencja. W pierwszej kolejności w smaku uderzyła nas kwaskowatość kokosa - było mocno kokosowo w naturalny sposób, co zostało podkreślone nutami cytryny i niedojrzałego ananasa. Co ważne - czekolada nie odznacza się na mój gust niczym, co sugerowałoby jej surowość. Wraz z biegiem degustacji staje się coraz bardziej bogata, co okazało się miłym zaskoczeniem - niwecząc moje obawy o totalnej przewadze kokosa nad bogactwem kakao z Ugandy.


 Dalej czekolada stawała się coraz słodsza. Pojawiły się wspominane przez producenta figi w karmelu z cukru trzcinowego, ale także truskawki dojrzewające w pełnym słońcu. Przebłyskami urzekał nas aromatyczny miód, przełamany lekkim złudzeniem soli. Im dalej w las, tym wszystko zdawało się być delikatniejsze, tak, że aż całkiem zapomniałam, że na początku jakże wyraźnie wyczuwalny był kokos! Kokos - ważny w tej czekoladzie, ale nie najważniejszy. Moc kakao zrobiła swoje.

To był naprawdę dobry start eksploracji asortymentu Raaka. Efekt braku przyćmienia kakao przez dodatek cieszy mnie tym mocniej, iż wszystkie posiadane przeze mnie czekolady tej marki są właśnie wzbogacone o różne ciekawe dodatki. Oj, to będzie smakowita przygoda!!!


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, kokos, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 51 g.

wtorek, 11 sierpnia 2020

Beskid Wenezuela Chuao ciemna 90%


 Ostatnią próbowaną przeze mnie czekoladą wykonaną z wenezuelskiego kakao z okolic Chuao była zaskakująca Georgia Ramon Chuao Venezuela Trinitario 75%. Biorąc pod uwagę mnogość dziwacznych i mocnych nut w niej zawartych, można by się było spodziewać, że tabliczka o aż 90% zawartości kakao z rzeczonego regionu okaże się wyjątkowo ciężka. Z taką obawą sięgnęłam po Wenezuela Chuao 90% z naszej rodzimej manufaktury Beskid. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady.

Umiarkowanie ciemna jak na tak wysoką zawartość kakao czekolada pachniała dobrym czerwonym winem, wiśniami, porzeczkami, ciemnymi winogronami oraz intrygującą nutą musującego alkoholu. Z resztą, jej zabarwienie rzeczywiście nieco przypominało wino, bądź gęsty sok z czarnych porzeczek.


 Już w pierwszym kontakcie z podniebieniem zachwyciła swą soczystością - zarówno w smaku, jak i w konsystencji. Jej owocowość natychmiastowo oceniłam jako wybitną i choć początkowo wydała się monotematyczna (wyczuwalne w zapachu wiśnie, winogrona, czarne porzeczki i nuty charakterystyczne dla mocniejszego czerwonego wina), z biegiem czasu uderzała w coraz to nowe tony - tak jak w aromacie, w zaskakujący sposób sugerując też pewne odświeżające musowanie.

Wyżej wymienione owoce zostały zanurzone w ciemnej czekoladzie wymieszanej z wiśniówką i galaretkami, tworząc naturalne i zarazem wykwintne praliny. Dalej do głosu doszły dojrzałe morele, a także iluzja morelowego wina (kocham, gdy czekolada przywołuje do mnie odległe wspomnienia... piłam pięć lat temu wyśmienite morelowe wino w Armenii). Następnie, niesamowitą porcję odświeżenia przyniosło skojarzenie z sorbetem cytrynowo-grejpfrutowym. Nagle uderzył nas też zdecydowany i jakże charakterystyczny posmak owoców granatu. W finiszu urzekały akcenty aromatycznego tytoniu, swą wytrawnością i powagą wieńcząc żywiołową plejadę.



Beskid Wenezuela Chuao 90% niezmiernie mnie zaskoczyła, dostarczając wyjątkowych wrażeń. Bezapelacyjnie mogę ją uznać jako jedną z najlepszych propozycji manufaktury Beskid. Zrobić tak dynamiczną czekoladę przy 90% poziomie kakao to prawdziwa sztuka - oczywiście same ziarna musiały być doskonałe, ale należało je poprowadzić w odpowiedni sposób, by podczas degustacji swobodnie uwolniły cały swój bukiet. Coś wspaniałego!

Skład: ziarna kakao, nierafinowany cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 90%.
Masa netto: 50 g.

niedziela, 9 sierpnia 2020

Bonnat Apotequil Variete Porcelana de Perou ciemna 75%



Po wypróbowaniu klasycznego, to znaczy wenezuelskiego wariantu ziaren Porcelany zaklętego w tabliczkę przez francuską manufakturę Bonnat, przyszedł czas na wariant peruwiański. Jest on w świecie Prawdziwej Czekolady unikatem - występowanie dwóch "porcelanowych" czekolad w ofercie Bonnat wzbudziło moje zainteresowanie - choć do Porcelany nie pałam generalnie wielkim uczuciem, a i sam Bonnat porafił sprawić mi zawód. Klasyczna Bonnat Porcelana 75% dała mi jednak wiele przyjemności, toteż jej porównanie z Bonnat Apotequil Variete Porcelana de Perou (również 75%) szczególnie mnie ciekawiło. Tak jak poprzedniczkę, również tę czekoladę kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. 100-gramowa tabliczka kosztowała ponad 50 zł, plasując się tym samym wśród jednych z najdroższych czekolad marki Bonnat.


Piękna, masywna tabliczka posiadała głęboko nasyconą barwę z wiśniowymi przebłyskami. Tak jak wersja wenezuelska - pachniała przede wszystkim kawą, tym razem podaną wprost na nadmorskiej plaży. Aromat świeżo palonej kawy mieszał się ze świeżością bryzy, tworząc duet rześki i kojący zmysły.

Oczywiście, w kwestii struktury czekolady Bonnat nie spuścił z tonu jeśli chodzi o tłustość. Jednakże, tutaj ponownie odczuwaliśmy ją jako wyjątkowo zgraną ze specyfiką ziaren Porcelana. Gliniasta, tłusta, lekko gumowata, a przy tym bardzo delikatna, przy pierwszych kęsach zaprezentowała nam kwaskowate nuty tytoniowe. Dalej oczywiście pojawiła się kawa, zapowiedziana już w sferze zapachu. Owa kawa, cudownie przełamana została lodami na maślance, udoskonalonymi wyśmienitymi owocami - tu na myśl przyszła mi moja ukochana guanabana. Delikatnie próbowały dość do głosu także charakterystyczne akcenty miechunki.


Dalej czekolada uderzała w tony coraz to bardziej oleiste, taninowe i żywiczne zarazem - mniej było tu typowej śniadaniowej owocowości, ukazanej w wenezuelskiej Bonnat Porcelana 75%. Nasze skojarzenia były dziwne, jednakże wbrew pozorom - całkiem przyjemne. O ile rozmyślania o sardynkach w oleju słonecznikowym podanych z pszennym pieczywem, podczas degustacji czekolady mogą przyprawiać czytelnika o skrzywienie, to my z tytułu kilkukrotnych górskich doświadczeń z takowym jedzeniem jako najwykwintniejszym daniem pałaszowanym ze smakiem - jedynie dodatkowo oblizaliśmy się z narastającym apetytem. Choć o tybetańskiej herbacie z masłem jedynie czytałam, to jakoś też nieuchronnie przyszła mi do głowy. Specyfika czekolady kazała zatrzymać się również przy mocnym naparze z czystka, niemalże zawiesistym od licznych ok żywicy.

Peruwiańska Porcelana w interpretacji Bonnata zdawała się być nieco bardziej charakterna i mniej subtelna od wersji wenezuelskiej. Obie jednak na tyle urokliwie i niebanalnie zaprezentowały nam specyfikę ziaren, iż z czystym sumieniem mogę je uplasować jako jedne z ulubionych "porcelanowych" czekolad, jak i dzieł marki Bonnat w ogóle. Tłusty Bonnat lubi się z Porcelaną - te ziarna są niemal stworzone do interpretowania ich właśnie w tej sposób.

Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6.

piątek, 7 sierpnia 2020

Georgia Ramon Brasilien Coopoam-Trinitario ciemna 73%


Pará jest brazylijskim stanem położonym w północnej części kraju, obejmującym wschodnią część Puszczy Amazońskiej. Na jej terenie w jedną centralną kakaową kooperatywę złączyło się pięć mniejszych, produkując siłami 95 farm i 150 rodzin na 1125 hektarach kakao organiczne i według zasad fair trade. Właśnie z tych ziaren niemiecka Georgia Ramon stworzyła swoją najnowszą brazylijską czekoladę - Brasilien Coopoam-Trinitario 73%. Przepięknie opakowana tabliczka, ma nam według producenta zaoferować nuty czerwonych i tropikalnych owoców, miodu oraz rumu. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady.


Dość jasna, soczyście świeża w wyglądzie czekolada swym zapachem przeniosła nas na rajską plażę, w naręcza tropikalnych kwiatów i stosy wielobarwnych owoców. Oczami wyobraźni, dzierżyliśmy w dłoniach kielichy z przebogatym koktajlem na miodzie.

W ustach bardzo gęsta i zbita, a przy tym od pierwszego kęsa żywiołowo kwaskowata w splocie z umiarkowaną słodyczą - od początku wiedziałam, że jej głównym nurtem będą owoce. W swej konsystencji i posmaku przypominała mi w jakiś sposób specyfikę licznych ciemnych Zotter Labooko. Wbrew pozorom, choć ogólnie (także przez narzucający się wręcz wpływ obłędnie pięknego opakowania) tropikalne owoce automatycznie przychodziły nam na myśl, esencją owocowego smaku tej czekolady był... sok jabłkowy. Jednakże, nie byle jaki! Surowy i gęsty, stworzony z dosłownie całych jabłek - wraz ze skórką, pestkami itd. Tropikalnego brzmienia nadały mu akcenty cytryn, limonki oraz miechunki.


Podczas trwania degustacji, rozbuchana owocowość zdawała się nieco uspokajać. Wypływały spod niej akcenty szlachetnego drewna i prawdziwej wanilii (istotnie, można je skojarzyć z rumem wskazanym przez producenta). Ważny też oczywiście był miód, który nieustannie towarzyszył owocowej plejadzie. Choć wszystko zdawało się tak wielokolorowo rajskie, to mimo tego występujące tu akcenty odczuwaliśmy także jako przytulnie swojskie. Wydaje mi się, że Brasilien Coopoam-Trinitario 73% okazała się lżejszą i bardziej orzeźwiającą kompozycją niż próbowana ponad rok temu Zotter Brazil 72% również stworzona z kakao z regionu Pará.


Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 73%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 545 kcal.
BTW: 12/42/32.

środa, 5 sierpnia 2020

Morin Vietnam Thanh Long ciemna 70%


Wspomnienie o wietnamskim Morinie długo towarzyszyło mi jako historia o czymś wyjątkowym, a przemijającym, ledwo tylko uchwytnym. Wszak od mającej miejsce ponad 5 lat temu poznańskiej degustacji czekolad Morin nastąpiła spora zmiana w moim podejściu do Prawdziwej Czekolady - o wiele śmielej się na nią otworzyłam. A to właśnie podczas niej miałam okazję wypróbować wietnamską czekoladę z francuskiej manufaktury Morin, której bezmyślnie wówczas nie zakupiłam i później nie  mogłam jej już dostać. Po latach, upolowałam ją w sklepie Sekretów Czekolady, zdając sobie sprawą, iż to na pewno już nie ta sama tabliczka. Nie mniej jednak, wypróbowane w międzyczasie wietnamskie propozycje innych marek (Erithaj, Jordi's, La Naya) nauczyły mnie, iż kakao z tego państwa jest absolutnie niezwykłe. Z tego tytułu, i tak z wielkim podekscytowaniem czekałam na degustację ciemnej Morin Vietnam Thanh Long 70%.


Tabliczka charakteryzująca się ciekawym, jakby zmatowionym brązem, pachniała czarną kawą z mocą korzennych przypraw, suchym wiatrem od pustyni oraz gęstym syropem z mango. Uhhh, sam aromat zapowiedział mi, iż dostanę moc wrażeń, której przecież tak pragnęłam, na którą tak czekałam.

Po pierwszym kęsie obudziły się we mnie skojarzenia z niedawno odkrytymi filipińskimi Auro, przede wszystkim przez wzgląd na mocną przyprawowość. Niemal namacalnie wyczuwalna sól morska również zrobiła spore wrażenie. Tuż za nią przyszedł kardamon w towarzystwie pieprzu i słodkiego cynamonu. Słodycz ta rozwinęła się w kierunku tropikalnych owoców takich jak papaja, mango i guawa, sprowadzonych wręcz do formy syropowej esencji. Przewijająca się nieustannie w tle przełamana paloność prowadziła do mocnej kawy podanej z kroplą gęstej śmietany.


Plejada wyrazistych smaków przy specyficznej, jakże wciągającej "morinowej" konsystencji czekolady, tylko powiększała urokliwość Vietnam Thanh Long 70%. Egzotyczna soczystość, owocowy azjatycki sos, wyszukanie przyprawiony deser... 100 g w przypadku Morina nigdy nie sprawia problemów z pochłonięciem na jeden raz przez dwie osoby - nawet przy takim bogactwie i intensywności, które po prostu dopieszczają zmysły...


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 562 kcal.
BTW: 12,8/39,1/35,3.

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Blanxart ciemna 60% z mlekiem kokosowym


Po doświadczeniach z barcelońską marką Blanxart obiecałam sobie, iż nie będę już więcej sięgać po ich produkty. Gdy jednak w sklepie Sekretów Czekolady pojawiły się Blanxarty z dodatkami, skusiłam się na jedną jedyną tabliczkę - ciemną czekoladę o 60% zawartości kakao (niepodany kraj pochodzenia), z mlekiem kokosowym, słodzoną cukrem kokosowym. Będąc na fali kokosowych czekolad po prostu musiałam ją wypróbować.


100-gramowa tabliczka podzielona na klasyczne kostki pachniała delikatnie kokosowo i bardzo apetycznie. W ustach zachowywała się bardzo aksamitnie, rozpuszczając się gładko, łatwo i miękko. Z miejsca stała się moją ulubioną czekoladą od Blanxart, co właściwie było łatwe do przewidzenia.

Smak kokosa jest tu wyraźny i oczywisty, lecz jednocześnie delikatny. Kwaskowatość (także z kokosowym akcentem) przepycha się z dość znaczą słodyczą oraz kawową palonością. W finiszu pozostaje posmak krowiego mleka w proszku. Niezależnie od kokosowości, pojawiają się skojarzenia z chrupiącą grzanką z grilla z roztopionym masłem.

 
 

Smaczna w swej prostocie czekolada, może nie przebiła jakością i spektakularnością wykonania innych niedawno próbowanych tabliczek z kokosem, nie mniej jednak, jak na Blanxart - byłam bardzo zadowolona.

Skład: ziarna kakao, cukier kokosowy 25%, mleko kokosowe 15%, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 577 kcal.
BTW: 9,8/45,8/29,3.