niedziela, 29 września 2013

Orion Studentska mleczna z rodzynkami, orzechami arachidowymi i galaretkami


Procedura zakupu tej czekolady była iście dramatyczna. Wracając z Czarnogóry, po kilkunastu godzinach morderczej podróży (nieprzespana nocka wypełniona dreszczami, wymiotowaniem i innymi atrakcjami) - o 4tej nad ranem zatrzymujemy się na 5 minut na słowackiej stacji benzynowej. Wraz z Ukochanym ostatkami sił wyczołgujemy się z busa. Mój Mężczyzna kupuje wodę mineralną, bez której byśmy umarli. Ja zaś, z bladą jak ściana twarzą i przekrwionymi białkami kieruję się w stronę półek ze słodyczami - celem zakupu którejś z tabliczek Orion, bez której też byśmy umarli ;).

Trafiliśmy akurat na stację z uszczuplonym asortymentem Studenstkiej tj. bez limitowanych edycji z różnorakimi owocowymi dodatkami. Może i dobrze - mój wybór padł na najzwyklejszą mleczną Studentską, której o dziwo nie mieliśmy jeszcze okazji konsumować. Po eksperymentach ze Studentską jeżynową, malinową i gruszkową, i tak najbardziej podpasowały nam klasyczne wersje z rodzynkami - gorzka i biała. Czas więc na mleczną. Z sklepowej półki kusiły jeszcze Oriony wielkoformatowe np. z orzechami włoskimi, ale przy takim osłabieniu uniesienie ciężkiej tabliczki i przeniesienie jej do busa mogłoby zanadto nadwyrężyć moje wycieńczone rączki ;). No nic, przynajmniej będzie po co wracać do naszych południowych sąsiadów :).

 Każdą inną tabliczkę, która ma w sobie jedynie 25% masy kakaowej zjechałabym od góry do dołu. Ale nie mogę zrobić tego Studentskiej. Ta czekolada jest po prostu pyszna! Słodka mleczna czekolada o jakości niezbyt górnolotnej zupełnie mnie nie razi, bo jest nadziana w dużej ilości idealnie dobranymi dodatkami. Powątpiewam nawet, czy dobra gorzka czekolada z identycznymi dodatkami smakowała by mi tak bardzo... Rzadko tak bywa, ale czasem słodki ulepek po prostu z jakichś względów ma przewagę :D.

Galaretki o orzeźwiającym cytrusowym posmaku, mięciutkie i soczyste rodzynki, chrupiące i pyszne orzeszki. Zalepiam sobie buzię czekoladową mazią, chrupię, ciamkam, cieszę się jak małe dziecko. Mniam, mniam, mniam!

I tak bardzo cieszy mnie fakt, że w końcu mogę wyczytać na opakowaniu, jakie oleje kryją się pod tajemniczą nazwą "tłuszcz roślinny"! Całą sobą popieram rewolucję w opisywaniu składu produktów spożywczych - opis zawsze powinien być jak najrzetelniejszy, jak najbardziej szczegółowy. Niech ludzie będą coraz bardziej świadomi tego, co jedzą - nawet jeśli wybiorą śmieć, niech to będzie ich wybór, a nie przypadek czy pomyłka.

Skład: cukier, galaretki 12% (cukier, syrop glukozowy, woda, pektyny, kwas cytrynowy, wosk karnauba, aromat), orzechy arachidowe 12%, rodzynki 12%, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcze roślinne (palmowy, shea, sal, illipe, kokum gurgi, olej z pestek mango), tłuszcz mleczny, laktoza, serwatka w proszku, lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu, aromat, pasta z orzechów laskowych.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 200 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 508 kcal
BTW: 6,9/27,5/56,9

czwartek, 26 września 2013

Cachet Pear & Almonds ciemna z gruszką i migdałami


Jako, że w Almie ponownie pojawiła się promocja na czekolady Cachet, a w mojej Magicznej Szufladzie pozostały jeszcze 2 tabliczki zakupione podczas poprzedniej promocji - wypadałoby stary zapas w końcu wypróbować :). Nie mam pojęcia, dlaczego tak topornie idzie nam zjadanie tych tabliczek - przecież wrażenia związane z konsumpcją Orange & Almonds oraz Blackberry & Ginger były bardzo pozytywne.

Z racji pierwszego dnia jesieni Ukochany wyjął z Magicznej Szuflady właśnie ten jesienny smak - Pear & Almonds. Ślinka ciekła na samą myśl, to nie mogło być niesmaczne. 

Nad czekoladą unosił się delikatny aromat migdałów, co było miłym zaskoczeniem. W smaku dominowała już gruszka, ale na całe szczęście nie był to ani słodki ulepek (jako nośnik w granulkach prebiotyczna inulina), ani sztuczny posmak (mamy gruszkę w proszku plus aromat naturalny). Gruszkowa nuta, która w żaden sposób nie przytłaczała smaku kakao. Migdały jak w przypadku Orange & Almonds miały formę cienko siekanych płatków, idealna puenta. Niebo w gębie. Kolejny raz się nie zawiodłam.

Skład: miazga kakaowa, cukier, migdały 8%, granulki gruszki 3%, (inulina, gruszka w proszku 5%, naturalny aromat), tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 57%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 509 kcal
BTW: 6,7/34,9/40,7

poniedziałek, 23 września 2013

SuroVital ciemna surowa z migdałami, białą morwą i kawą





Zachęcona degustacją czekolady Smoky Joe, nie omieszkałam się przy najbliższej okazji sięgnąć kolejny raz po coś naprawdę dobrej jakości. Nie mogłam przejść obojętnie obok promocji w Almie na produkty firmy SuroVital. Spośród czterech tabliczek, jakie owa marka ma w swojej ofercie, po długim namyśle wybrałam właśnie tą. Teraz już wiem, że będę czekać na kolejną promocję, aby skosztować także pozostałej trójki.

 W przypadku tego typu smakołyków, warto odwołać się do informacji, jakie producent zawarł na opakowaniu (a samo opakowanie to sklejany od góry kartonik - schludny i skromny zarazem - bardzo ładne). Otóż, mamy do czynienia z certyfikowanym produktem ekologicznym. Każdy składnik tej czekolady pochodzi z upraw ekologicznych. Ileż to na moich studiach nasłuchałam się o rolnictwie ekologicznym... Nie jestem jego przeciwniczką ani też fanatyczką, staram się na to zagadnienie patrzeć w sposób jak najbardziej trzeźwy. Cena tej czekolady nie zniechęciła mnie zupełnie do zakupu (na promocje poluję zawsze i wszędzie ;)), więc nie mam powodów, aby psioczyć, że jest to produkt w 100% eko.

Dlaczego czekolada jest surowa? Informacja na opakowaniu mówi, iż: "Rozcieranie i konszowanie nieprażonego ziarna kakaowego odbywa się w temperaturze niższej niż 45 stopni Celsjusza, co pozwala na zachowanie pełnej wartości antyoksydacyjnej oraz bogactwa makro i mikroelementów". Dobra, super, ale w takim razie dlaczego tylko 55% kakao? :D Jak miało być zdrowo w pełni i na bogato, to powinno być więcej... 

Kolejne akapity na odwrocie opakowania mówią nam o tym, z jak niespotykanym połączeniem składników mamy do czynienia. Zapewniają, że jest to pobudzenie dla wszystkich zmysłów... "Wykwintna kombinacja smaków łączy gorzka nutkę czekolady i kawy z łagodną słodkością migdałów. Cała tabliczka wzbogacona jest roztartymi morwami dodającymi kompozycji miodowego akcentu". To wszystko brzmiało na tyle ciekawie, że właśnie dlatego skusiłam się akurat na tą tabliczkę.

No i cukier palmowy. Z nim w czekoladach jeszcze się nie spotkałam. Ponoć ma w sobie bogactwo witamin i minerałów, niesie ze sobą subtelną słodycz, no i do tego wszystkiego ma niski indeks glikemiczny. Nic, tylko wcinać - wszak "cukier krzepi" ;). Tja :D.

Dobra. Otwieramy kartonik. Producent życzy nam "Smacznego", a oczom ukazuje się zgrabne maleństwo opakowane w folię. Maleństwo, ale dość grube, co w tym przypadku jest dużym plusem. Na połowie tabliczki wyrzeźbiony jest wyraz COCOA, taki jak widniejący na opakowaniu. Druga połowa ma klasyczną formę kostek. Oryginalnie i estetycznie. Czas zerwać folię i zacząć pobudzać te nasze i tak mocno pofiksowane zmysły ;).

Zapach to oczywiście dooobre kakao, ale w delikatnej formie. Pierwszy kęs i... ah, ten cudny dźwięk! Tylko dobra czekolada łamie się z tym głębokim dźwiękiem. Poezja dla uszu! :)

Co mamy w środku? Hm, zdziwienie. Myślałam, że zobaczę choć drobinki migdałów czy morwy. Wszystkie dodatki zostały jednak zmielone w pył, widoczny jedynie jako jaśniejsze smugi wewnątrz tabliczki. No i właśnie ten fakt wprawił mnie w zakłopotanie. Przyznam się bez bicia - gdyby ktoś dał mi spróbować tą czekoladę w ciemno, miałabym problem ze zidentyfikowaniem użytych tutaj dodatków...

Całość? Bardzo smaczna. Ukochanemu także barrrdzo smakowała. Cóż, jest to staranie wykonany produkt i ta specyficzna moc kakao niezwykle nas urzekła. Bo nie był to gorzki walec, który przejechał nam po łbach, ale właśnie coś wykwitnie subtelnego. Może to zasługa zastosowanych dodatków... Może. Rzeczywiście, można tu się doszukać skojarzeń z miodem. Słodycz jest właśnie taka miodowa, inna. 

Nazwa "Cappucino migdałowe" jest bardzo trafna. Bo kawa tutaj też nie jest siekierą, ale majaczącą się gdzieś po kubkach smakowych przyjemną łagodnością. Generalnie, cała kompozycja skłania do zastanowienia się nad tym każdym rozkosznie łamiącym się na zębach kęsem - skąd ja znam te nuty smakowe? Nic nie było tu bezpośrednie, żaden składnik nie narzucał się... I choć przecież tak bardzo lubimy mocne wrażenia - podobało się nam. Delikatność też ma moc. Magia niedopowiedzeń.


Skład: surowe ziarno kakaowca, cukier palmowy, tłuszcz kakaowy, migdały 9%, morwa biała 2,8%, kawa mielona 0,5%.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 594 kcal
BTW: 6,6/45/36,8


piątek, 20 września 2013

Kandit mleczna z rodzynkami, orzechami arachidowymi, migdałami i orzechami laskowymi



Kolejny produkt chorwackiej firmy Kandit, kupiony z myślą o górskich wyprawach - wypróbowaliśmy w dwóch formach - tabliczki 100 i 200 gramowej. Na stronie producenta zauważyłam, że Tutti Frutti dostępne jest także w jeszcze większym formacie. Hmm, seria tych czekolad dowodzi, że wielkość jednak ma znaczenie... ;)

Tabliczka 100 g to zwykła mleczna czekolada, podzielona na kostki. Zatopione są w niej nieduże kawałki różnego rodzaju orzechów - w ilości ani nie za dużej, ani nie za małej. No i mamy jeszcze drobne rodzynki. Dobry smakołyk, no ale o żadnym szaleństwie nie ma tu mowy.

Tabliczka 200 g diametralnie różni się od mniejszej wersji. Po pierwsze, jest podzielona na paski, a nie kostki. No i... ah, jest naprawdę solidnie nadziana. Orzechów jest całe mnóstwo i co najważniejsze - są w całości. Ponadto, ich jakość jest zadowalająca, a szczególnie pyszne okazały się być prażone migdały. Do tego słodycz soczystych rodzynek i... solidny górski dopalacz gotowy! :). Gdyby to była gorzka czekolada, byłabym totalnie zachwycona. W przypadku mlecznej czekolady - to sama w sobie ma ona hmm... nieco nietypowy posmak, inny od mlecznych czekolad, do których jestem przyzwyczajona. Nie wiem z czego on wynika, skład nie przywodzi na myśl nic podejrzanego. W każdym bądź razie, nie jest to cecha negatywna, nie jest to posmak chemiczny. Po prostu subtelny niuans. Całość bardzo nam smakowała.

Masa kakaowa min. 30%.

Wersja 100 g.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, rodzynki min. 6%, serwatka w proszku, orzechy arachidowe min. 5%, tłuszcz mleczny, orzechy laskowe min. 3%, migdały min. 3%, pasta z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, wanilina.
Wartość energetyczna w 100 g: 543 kcal
BTW: 9/33/50

Wersja 200 g.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, rodzynki 8,5%, miazga kakaowa, orzechy arachidowe 7%, serwatka w proszku, orzechy laskowe 4%, migdały 4%, tłuszcz mleczny, pasta z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, wanilina.
Wartość energetyczna w 100 g: 540 kcal.
BTW: 9/34/49

środa, 18 września 2013

Kandit mleczna z orzechami laskowymi


Wyobraźcie sobie najprostszą, najbardziej neutralną w smaku czekoladę mleczną z orzechami. Taki właśnie jest ten produkt. Bierzesz kostkę i idziesz dalej, tak bardzo jest zwyczajna. Ale jest w porządku. 

Dopiero teraz, przeglądając stronę internetową chorwackiej firmy Kandit zauważyłam, że produkuje tabliczki w tym samym formacie, ale z całymi orzechami. Szkoda, że nie dojrzałam jej na półce w naszym czarnogórskim markecie. Zawsze więcej przyjemności czerpię z dużych kawałków orzechów, choć Kandit nawet w skonsumowanej przeze mnie wersji nie użył jakiejś bardzo drobnej miazgi. 

Czekolada z orzechami to jedna z najlepszych opcji w góry i tego będę się trzymać. Zabrakło mi jednak w ofercie bałkańskich sklepów analogicznych czekolad o wyższej zawartości kakao, chociażby deserowych.

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 15%, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, pasta z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, wanilina.
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 572 kcal.
BTW: 8/38/48

poniedziałek, 16 września 2013

Bambi ciemna z malinami



Bambi to serbska marka czekolad. Pospolicie reklamowana na każdym kroku zarówno w Serbii, jak i Czarnogórze (reklamy prawie tak samo wszędobylskie, jak tamtejszych piw ;)). Zresztą, to przesłodkie logo wprost rzuca się w oczy. Musiałam wybrać dla siebie choć jedną tabliczkę tej firmy :D.

 Wybór padł na gorzką czekoladę z malinami. W składzie widnieje, że maliny stanowią min. 1,6%. Hmm... Ale w jakiej formie? W dobie wszędobylskich granulatów owocowych, gdzie sam owoc (lub skoncentrowany sok) to ledwie ułamek granulki można było spodziewać się wszystkiego.

Producent jednak nie robi nas w konia - maliny to maliny. W tabliczce zatopione są maleńkie fragmenty suszonych malin. I to jest suszona malina, a nie cukrowy ulepek o zabarwieniu i aromacie owocu - doskonale pamiętam ten smak z ręcznie robionej gorzkiej tabliczki La Floriana z owocami leśnymi. Susz malinowy lekko trącający herbatką z tychże owoców. Natura. Duży plus.

A sama czekolada? Mamy 70% kakao - gorycz nas nie przytłacza, lecz harmonijnie komponuje się z charakterystyczną słodyczą i lekką cierpkością malin. Tabliczka jest płaska, podzielona na duże kostki - to lubię. No i logo wyrzeźbione na każdej kostce przebija wszystko... Jest rozkoszne!

Z takiej czekolady czerpie się przyjemność każdym zmysłem :).


Skład: miazga kakaowa, cukier, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz kakaowy, maliny min. 1,6%, lecytyna sojowa, aromat malinowy i waniliowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 90 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 527,5 kcal
BTW: 8,9/36/42

czwartek, 12 września 2013

Kras Kolumbo mleczna z orzechami laskowymi i miodem


Coś Wam to przypomina? Ha, ja też nieźle się zaskoczyłam, gdy ujrzałam chorwacką wersję słynnego Toblerone. Jednak absolutnie nie nazwałabym tego produktu podróbką. Kolumbo jest po prostu czymś innym, pomimo podobieństw w wyglądzie. Ba, forma kostek jest praktycznie taka sama jak w przypadku Toblerone. I nie narzekam - świetnie się to sprawdza jako szybki dopalacz w górach ;).

Toblerone zawiera w składzie migdały, natomiast w tym przypadku zastosowano orzechy laskowe. Solo wolę spożywać migdały, ale tutaj, hm... Kolumbo ma w sobie o wiele więcej orzechów laskowych, niż Toblerone migdałów - przez co ta pierwsza czekolada dużo zyskuje. Mniej jest też w niej miodu, niż w szwajcarskim klasyku i to także jest na plus. Małe kosteczki nugatu czynią tabliczkę naprawdę twardą, ale są zdecydowanie bardziej orzechowe, niźli słodkie, jak to jest w Toblerone. Zresztą, Toblerone też jest twarde i nigdy mi to nie przeszkadzało. Poza tym twardość czekolady super sprawdza się na szlaku - walanie się po plecaku i zmiany temperatur nie są jej straszne.

Zawartość masy kakaowej to jedynie 28%, ale mleczne Toblerone też tylko tyle ma. Wbrew pozorom, ani w Kolumbo, ani w Toblerone, nie wpływało negatywnie na smak. To są po prostu bardzo specyficzne tabliczki, które i tak czy siak skład mają całkiem przyzwoity.

Dawno już nie jadłam Toblerone, ale całkiem możliwe, że w konfrontacji Kolumbo z mlecznym Toblerone wygrałaby wersja chorwacka. Bardzo żałowałam, że Kolumbo nie jest dostępne w wersji ciemnej. To mógłby być hit, zwłaszcza, że ciemne Toblerone to jeden z moich odwiecznych faworytów.

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 6,4%, miód 2,5%, lecytyna sojowa, białka mleka w proszku, aromat, fosfatydylocholina.
Masa kakaowa min. 28%.
Masa netto: 100 g.

środa, 11 września 2013

Kras Bajadera ciemna z nugatem z orzechów laskowych i migdałów


Ten pochodzący z Chorwacji produkt wzbudził moje zainteresowanie na półce w czarnogórskim supermarkecie. Zgrabny kartonik, w którym skryte są 3 osobno zapakowane w złotko kosteczki.

Może fakt, iż otworzyłam owe pudełeczko celem uzyskania kopa energetycznego tuż przed atakiem na szczyt Bobotov Kuk przesądził o tym, że uważam tą nugatową czekoladkę za bardzo smaczną.  Może to właśnie wpływ wyjątkowej chwili, ale pokuszę się o stwierdzenie, że Bajadera przypomniała mi w smaku niezapomnianą serię Lindta Schichtnougat. Nie ma wprawdzie w Bajaderze chrupkich drobinek orzechów, jak w przypadku Lindta, ale brak mleka w proszku w składzie czyni tą czekoladkę jeszcze bardziej kakaową i orzechową w smaku - a to mi bardzo pasowało! Typowa dla nugatu trójwarstwowa kostka to energia z kakao i orzechów, smacznie i prosto :).

Skład: cukier, orzechy laskowe 20%, tłuszcz kakaowy, migdały 7%, miazga kakaowa, lecytyna sojowa, aromat.
Masa netto: 37 g.

wtorek, 10 września 2013

Stuhmer ciemna z nadzieniem z czarnej herbaty


Kolejna w węgierskich czekolad, zakupiona na szybko na stacji benzynowej. Nie lubię ekspresowych słodyczowych zakupów, kocham medytować przy półce i mieć pewność świadomego wyboru. W tym wypadku, do kupna przekonał mnie fakt, iż czekolada jest ciemna i posiada ciekawy dodatek, a mianowicie czarną herbatę. W sklepie nie miałam czasu na wczytywanie się w skład i inne szczegóły.

 Po rozpakowaniu z kartonika i złotka okazało się, że niestety czekolada nieco zmasakrowała się podczas podróży. Upał wdał się we znaki i po przechowaniu w lodówce tabliczka zastygła w dość dziwny sposób - każda kostka miała wgłębienie, jakby ktoś wydusił z niego nadzienie. Samego nadzienia jednak ani śladu na złotku... Ciężko mi oceniać tą czekoladę ze względu na to, iż nie mam pojęcia jak powinna wyglądać jej właściwa forma.

Nadzienia właściwie brak, nie mam pojęcia, co się z nim stało. Może stanowi zwartą część z samą ciemną czekoladą? Ale w takim razie - skąd te wgłębienia? To pozostanie zagadką, więc skupię się na smaku tego, co przetrwało podróż... Dość poprawna deserowa czekolada z dziwnymi smakowymi nutami... Jakaś mieszanka alkoholu i akcentów bergamotowych, charakterystycznych dla herbaty earl grey. Jeśli chodzi o skład, przeszkadza duży udział syropu glukozowego (jak się domyślam, stanowił bazę tego, co powinno być nadzieniem), oraz sorbinian potasu jako konserwant (widać nie zakonserwował mojej czekolady w wystarczający sposób ;)). Całość zjadliwa ale jakaś... dziwna. Nietypowa. Gdybym miała możliwość, kupiłabym jeszcze raz tą tabliczkę by sprawdzić, jak zachowuje się w stanie nienadszarpniętym ;).

 Skład: miazga kakaowa, cukier, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, ekstrakt herbaty 6% (śmietanka, woda, czarna herbata), tłuszcz mleczny, sok cytrynowy (woda, puree cytrynowe), alkohol, sorbinian potasu, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy.
Masa kakaowa min. 53%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 465 kcal.
BTW: 5,8/28,6/42,1

poniedziałek, 9 września 2013

Stuhmer biała z jeżynami


Dopiero co zakończony wyjazd na urlop z moim Ukochanym nie był tak obfity w czekoladowe zakupy jak ten zeszłoroczny, ale to jeden w niewielu minusów tego przecudownego wypadu. Dzisiaj opisywana czekolada została zakupiona na węgierskiej stacji benzynowej, jako jedna z dwóch. Szkoda, że nie skusiliśmy się na więcej tabliczek z oferty firmy Stuhmer, bowiem były one dość ciekawe - a w drodze powrotnej nie było okazji na zakupy w tym kraju. Kolejne państwa na trasie naszej podróży nie zaciekawiły już nas na tyle mocno swoją czekoladową ofertą.

Ukochanemu oczy zaświeciły się na widok białej czekolady, mi zaś na widok jeżyn - tak więc sprawa była jasna i smakołyk musiał trafić w nasze łapki. Po rozpakowaniu z pudełka i złotka odurzył nas słodkim owocowym aromatem. Oj tak, w smaku też zdecydowanie baaardzo słodko. Biała czekolada była sama w sobie mocno słodka, ale pozbawiona tłuszczowego posmaku - bardziej była to mleczna, niźli maślana słodycz. No i nie było tak bajkowo jak w przypadku Cachet - tu nośnikiem w granulkach była zwykła sacharoza, co jeszcze bardziej wzmagało słodycz. A że owych granulek było naprawdę sporo, co zresztą widać na załączonym zdjęciu... Mimo to specyfikę jeżyn czuć i na tyle przełamują one cukier, że całość jest smakowita (w składzie też zresztą cukier swą ilością nie zatrważa tak, jak chociażby w przypadku Milki) i oboje byliśmy na tak!

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, granulki jeżynowe 12% (cukier, jeżyny 10%, kwas cytrynowy, aromat jeżynowy), lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 547 kcal
 BTW: 5,8/28,6/42,1