poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ritter Sport Kokos-makrone mleczna z nadzieniem mlecznym, kawałkami kokosanek i chrupkami ryżowymi


Edycja limitowana zima 2012/2013.

Kiedy przywołuję w pamięci smaki dzieciństwa, jednym z nich jest smak kokosanek. Ciasteczka pachnące niewinnością - kruche i chrupiące, a jednocześnie rozpływające się w ustach. Kokosankowa inspiracja Rittersporta w tegorocznej zimowej edycji limitowanej była strzałem w dziesiątkę. Któż nie lubi kokosanek?! Kiedy jakiś czas temu kupowałam tą czekoladę w Lidlu, za mną w kolejce do kasy stał facet, który tych tabliczek miał w koszyku... kilkadziesiąt :). Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, aby ktoś kupował czekoladę w tak hurtowych ilościach - a więc coś musiało być na rzeczy. 

Po podzieleniu tabliczki na kostki już wiedziałam, że będzie miło! Ten boski kokosankowy zapach, mmmm! W przypadku nadziewanych czekolad Rittersport przestał mnie już mierzić cukier i tłuszcz roślinny w czołówce listy składników. Skurczybyki, robią po prostu smaczne i pomysłowe nadzienia! Tym razem znów nie zawiedli. Aksamitne mleczne nadzienie w połączeniu z chrupiącymi wiórkami kokosowymi i chrupkami ryżowymi to czysta przyjemność. Wszystko to oblane delikatną dobrą mleczną czekoladą. Smak dzieciństwa.

Z przyjemnością spróbowałabym takiej czekolady w wykonaniu Lindta!


Skład: cukier, tłuszcz roślinny, tłuszcz kakaowy, laktoza, miazga kakaowa, mleko w proszku odtłuszczone, mleko pełne w proszku, śmietanka w proszku, wiórki kokosowe 2,2%, tłuszcz mleczny, mąka ryżowa, glukoza, lecytyna sojowa, aromat naturalny, białka jaja w proszku, sól, słód jęczmienny.
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g.


wtorek, 25 grudnia 2012

Trumpf Schogetten Almond Brittle mleczna z nadzieniem migdałowym i kruszonymi migdałami



Edycja limitowana na 50-lecie Schogetten.

Kocham migdały we wszelkich połączeniach. W całości, solo, w czekoladzie, w posypkach, siekane, w formie w płatków... Marcepan ubóstwiam, a już sam aromat migdałowy doprowadza mnie do szaleństwa... Cóż, trzeba było wypróbować tą migdałową propozycję Schogetten!

Na samym początku należy zaznaczyć, że w tym przypadku nadzienie migdałowe to nie to samo, co marcepan. Pod warstwą słodkiej mlecznej czekolady kryje się delikatne nadzienie, które w znacznej przewadze składa się z surowców typowo mlecznych. Migdałowy posmak jest jedynie przyjemnym, subtelnym akcentem w tym aksamitnym wnętrzu. Zanurzone w nim zostały także drobinki siekanych migdałów, co okazało się udanym rozwiązaniem. Przynajmniej jest co pochrupać, co nie pozwala zupełnie się rozpłynąć w niemal mdlącej słodyczy ;)

Zawsze powtarzam, że nie lubię słodkich ulepków, ale ta czekolada przypadła mi do gustu. Nie była pozbawiona charakteru - po prostu miała iście anielskie usposobienie :). To było udane połączenie. Szlachetny marcepan pasuje jednak najlepiej do równie szlachetnej ciemnej czekolady. Niech więc tak pozostanie - wszelkie mleczne wariacje z migdałowymi akcentami powinny mieć miejsce w kategorii mlecznych i białych czekolad.

Skład: cukier, mleko pełne w proszku, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny, miazga kakaowa, migdały 5%, słodka serwatka w proszku, śmietana w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, tłuszcz mleczny, miazga z orzechów laskowych, ekstrakt wanilii, aromat naturalny.
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 550 kcal

sobota, 22 grudnia 2012

Lindt Creation Mint Supreme gorzka z białym nadzieniem truflowym i sosem miętowym


Pewność doskonałej jakości gorzkiej czekolady oraz zaciekawienie unikatowym nadzieniem zachęciły mnie do zakupu tej wyprodukowanej we Francji tabliczki Lindta.

Po rozdarciu sreberka uderza nas intensywny zapach kakao oraz mięty. Nadzienie otoczone jest dość grubą warstwą gorzkiej lindtowskiej czekolady, którą tak uwielbiam... Mamy tu do czynienia z solidną dawką kakao - miazga kakaowa znajduje się na pierwszym miejscu listy składników. Tak powinno być w przypadku wszystkich ciemnych czekolad!

Samo nadzienie jest dwuczęściowe. Sos miętowy ma półpłynną konsystencję, nie jest lepki. Cechuje się głębokim miętowym smakiem, który w połączeniu z goryczą czekolady stanowi solidną bazę bukietu aromatów tego produktu. Duet tak intensywnych smaków sprawia, że biała część nadzienia jest praktycznie niewyczuwalna. Dopiero po oddzieleniu od reszty składników, można poczuć jego delikatny, mleczno-migdałowy smak.  

Generalnie tabliczka ma charakter bardziej wytrawnego deseru, niż typowej słodkości. Koneserzy gorzkiej czekolady będą zadowoleni, zaś osoby nastawione typowo na poszukiwanie czegoś słodkiego - już mniej. Ja się delektowałam :). Choć nie ukrywam, że intensywniejszy smak kremu migdałowego zdecydowanie powiększyłby wartość tej czekolady.

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, tłuszcz mleczny, pełne mleko w proszku, cukier inwertowany, syrop glukozowy, krem migdałowy (migdały, cukier), stabilizator pszenny i kukurydziany, sorbitol, laktoza, naturalna wanilia Bourbon, lecytyna sojowa, naturalny aromat miętowy, chlorofile, wanilina.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 150 g


środa, 19 grudnia 2012

Das Exquisite Wald-Erdbeere biała z poziomkami


To było dawno temu, na samym początku mojej przygody z kolekcjonowaniem czekolad. Będąc z moim Ukochanym w Rossmannie, dojrzeliśmy białą czekoladą marki Das Exquisite z dodatkiem granulatu jagodowego. On, jako fan białej czekolady, koniecznie chciał jej spróbować. Ja byłam wtedy bardzo sceptycznie nastawiona do tych smakołyków. Jednakże, po degustacji tamtej tabliczki zmieniłam swoje podejście do białej czekolady. Była ona bowiem naprawdę smaczna i nie miała w sobie żadnej z negatywnych cech, z jakimi dotychczas kojarzyły mi się białe czekolady (nadmierna słodycz, nijakość, mdłość).

Gdy ostatnimi czasy zauważyłam w Rossmannie poziomkową białą nowość z Das Exquiste, ręka od razu mnie zaświerzbiła ;). Bez wahania wrzuciłam produkt do koszyka, myśląc, u uśmiechu Ukochanego, kiedy pokażę mu najnowszy zakup :).

Poziomki, jako rzadkie i trudno dostępne owoce w ogóle - tym bardziej zaskakują jako dodatek w czekoladzie. Uznałam, że jeśli rzeczywiście w tym smakołyku wyczuwalny będzie faktyczny smak poziomek - to już zasłuży on na wysoką notę. Świeże poziomki w tym sezonie jadłam tylko raz. Podczas samotnego spaceru konno po lesie, zauważyłam niepozorne krzewinki upstrzone tymi maleńkimi owockami. Zsiadałam z konia za każdym razem, gdy napotykałam na krzewy poziomek ;). Świeżo zerwane, pachnące lasem - smakowały wybornie. Koń musiał obejść się rosnącą obok trawą :).

Degustacja zakupionego produktu, zgodnie z oczekiwaniami, była udana. Czekolady Das Exquisite cechują się prostym (a więc dobrym :)) składem. Granulat poziomkowy stanowiły liofilizowane poziomki z dodatkiem cukru - nic ponadto, co się ceni. Występował w większej ilości, niż zaprezentowano na opakowaniu (To dobrze! Zazwyczaj producenci przekłamują :)). Ta czekolada rzeczywiście smakowała poziomkami :)! Drobinki granulatu były przyjemnie chrupiące. Dobrze komponowały się ze smaczną białą czekoladą. Nie było ani za słodko, ani zbyt kwaśno, sztuczności też nie wyczuwałam. Bardzo fajna rzecz. Jeśli tęsknicie za latem, koniecznie spróbujcie tej czekolady! 

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, granulat poziomkowy 4% (poziomki sproszkowane 50%, cukier), lecytyna sojowa, naturalny aromat poziomkowy, naturalny aromat waniliowy.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 533 kcal

niedziela, 16 grudnia 2012

Lindt Bonta Di Cocco mleczna z wiórkami kokosowymi


Bonta Di Cocco była ostatnią czekoladą przywiezioną z Włoch, która została nam do degustacji. Tym sposobem, spróbowaliśmy całej "tajemniczej" włoskiej limitowanej serii Lindta. 

Tak jak pozostałe tabliczki z tej kolekcji, Bonta Di Cocco cechowała się znaczną grubością jak na nienadziewaną czekoladę Lindta, co w tym przypadku jest dużym plusem. Bardzo lubię charakterystyczną delikatną mleczną czekoladę tej firmy, a jej konsystencja nie należy do łatwo topiących się - toteż im jej więcej, tym lepiej! :)
Czekoladę jadło się doprawdy rozkosznie... Zarówno w smaku, jak i w zapachu przeważała wyborna mleczna czekolada. Kokos jej nie zdominował, co jest zaletą! Zanurzone we wnętrzu tabliczki kawałki kokosa występowały w dwóch wariantach: klasyczne wiórki kokosowe oraz karmelizowane. To urozmaicenie było wyczuwalne. Nadało więcej chrupkości wiórkom, a przy tym wszystko to było tak subtelnie zgrane...  
Prostota wygrywa. Lindt po raz kolejny także :)


Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, karmelizowane wiórki kokosowe 5% (cukier, wiórki kokosowe), wiórki kokosowe 5% (konserwant: dwutlenek siarki), laktoza, lecytyna sojowa, aromaty, ekstrakt słodu jęczmiennego.
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g

środa, 12 grudnia 2012

La Floriana Strudel mleczna z suszonymi jabłkami, rodzynkami, cynamonem, orzechami włoskimi i piniowymi


Apfelstrudel to tradycyjne ciasto popularne w Niemczech i Austrii. W Dolomitach podawane często gęsto, ze względu na charakterystyczną, autonomiczną kulturę Trydentu-Górnej Adygi. Ciepły strudel popijany gorącym calimero (bombardino + espresso) to najlepsza rzecz, jaka mogła czekać na mnie w górskim schronisku. Taki zestaw szczególnie doceniłam w Latemarze, którego Dzwonnice najpierw ukazały się mi w pełnej krasie, by w drodze powrotnej uraczyć siermiężną ulewą.

Oczywistością stało się więc, że spośród ręcznie robionych czekolad rodem z Canazei, wybiorę również mleczną z dodatkami typowymi dla jabłkowej strucli :).

 Miniony weekend stanął pod znakiem degustacji włoskich wyrobów La Floriana. Po przepysznej Frutti Di Bosco przyszedł czas na Strudel. 

Po rozwinięciu folii okazało się, że czekolada nieco się roztopiła. Nie lubię gdy tabliczka ma taką konsystencję, ale miała do tego prawo - jako że jestem zmarzluchem, w moim pokoju panują obecnie dość wysokie temperatury. 

Byłam ciekawa, jaki zapach będzie mieć mleczna czekolada z domowej pracowni. Hmm... rozczarowałam się. Jakiś dziwny, trudno identyfikowalny aromat. A przecież skład czekolady wydawałby się wzorowy. Na samym początku zapach ten wyraźnie mi przeszkadzał w czerpaniu radości z konsumpcji. A wydawałoby się, że zagłębianie się w grubą, aksamitną mleczno-kakaową warstwę będzie czystą przyjemnością... Na całe szczęście, z biegiem czasu denerwujący na początku aromat, stracił na intensywności. Może się przyzwyczaiłam, a może pierwsze wrażenie było złudne? 

Czekolada generalnie wydawała się być dość tłuściutka. Szkoda, że nie podano na opakowaniu zawartości masy kakaowej. To ma zawsze dla mnie duże znaczenie.

Dodatki? Orzechy włoskie i piniowe oczywiście na plus. Włoskie są jednymi z moich najukochańszych orzechów i szkoda, że tak rzadko pojawiają się jako dodatek w czekoladach. Orzeszki piniowe są jeszcze większą rzadkością w smakołykach. Ich mały rozmiar sprawiał jednak, że charakterystyczny smak ginął w głębi mlecznej czekolady.

Cynamonem tabliczka nie została potraktowana hojnie. Jedynie momentami wyczułam jakieś przebłyski tej aromatycznej przyprawy. Z korzeniami jednak łatwo przeholować, więc może dobrze, że zastosowano umiar.

Gwoździem programu stały się jabłka i rodzynki. Nie były wyschniętymi na wiór i twardymi owocowymi "odpadami". To były miękkie, jędrne i soczyste bakalie przez duże B! Takie rozpływające się w ustach :). Moim zdaniem stanowiły one najmocniejszą stronę tego produktu.


Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, suszone jabłka, rodzynki, orzechy włoskie, orzechy piniowe, cynamon, lecytyna sojowa, wanilia.
Masa netto: 100 g

sobota, 8 grudnia 2012

La Floriana Frutti Di Bosco gorzka z suszonymi malinami, truskawkami i jagodami


 Oprócz trekkingu po górach, głównym punktem każdej wizyty we Włoszech jest oczywiście... jedzenie! Spacerując po górskich miejscowościach uwielbiałam odwiedzać sklepy z produktami regionalnymi, które zawsze zadziwiały mnogością i urozmaiceniem oferowanego asortymentu. Z tegorocznej wyprawy przywiozłam dwie tabliczki z takowego sklepu. Zostały one stworzone w domowej pracowni w Canazei. Generalnie tego typu słodkości spotkać można było w każdym punkcie sprzedaży produktów regionalnych. Pomimo podobnej konwencji, różniły się między sobą jakością czekolady i dodatków, oraz ich zawartością. Wybrane przeze mnie tabliczki z Canazei szczególnie przypadły mi swoją formą do gustu. 

W końcu przyszedł czas na degustację tych włoskich pamiątek. Pierwszeństwo przypadło gorzkiej z owocami leśnymi.

 Ciemna czekolada była dość gruba, przez co po ugryzieniu dokładnie obserwować można było teksturę jej bogatego w kakao wnętrza. Wydawała ten charakterystyczny dźwięk przy łamaniu, który jest mioooodem dla moich uszu, a przy tym obietnicą dobrej jakości. Zapach wspaniały, głęboki, z przyjemną owocową nutą. Intensywny smak gorzkiej czekolady to to, czego potrzebowałam... A te suszone owoce! Włosi ich nie szczędzili i bogato obsypali nimi tabliczkę. Fragmenty malin przypominały w smaku nieco susz z owocowych herbatek, jednak nie przeszkadzało mi to. Truskawki i jagody były przyjemnie słodkie i wybornie łączyły się z goryczą czekolady. To był prawdziwy, naturalny susz, a nie jakaś ściema w stylu granulek z cukru, aromatu i skoncentrowanego soku. Podsumowując - solidny zastrzyk endorfin został zaaplikowany do krwioobiegu. Kocham, kocham, kocham, kocham za to dobre czekolady! :)

Na koniec warto dodać, gdy opuszczając już Włochy zatrzymaliśmy się w Bressanone, w tamtejszym sklepie z czekoladami, zauważyłam podobne tabliczki, ale za to bardzo gustownie opakowane. Każdy kolejny smak otrzymał nazwę jednego z dolomickich szczytów. Na opakowaniu widniało zdjęcie danej góry. Nie mam jednak absolutnie żalu do producentów czekolad z Canazei, że zaopatrzyli swe wyroby w tak prymitywne opakowania. Wolę kupić czekoladę otoczoną przeźroczystą folią, mając pewność, że rzeczywiście zawiera w sobie dużą ilość suszonych owoców. Potępiam natomiast praktyki Krakowskiego Kredensu, który pakuje swoje tabliczki z ładne kartoniki z okienkiem, nazywając swój produkt czekoladą z np. żurawiną. Po otwarciu kartonika okazuje się, że owszem, czekolada jest z żurawiną, ale tylko w miejscu, w którym przypadało okienko ;)...

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, suszone: maliny, truskawki i jagody; lecytyna sojowa, wanilia
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 100 g


niedziela, 25 listopada 2012

Lindt Creation Delice Pistache gorzka z nadzieniem o smaku pistacjowym z płatkami migdałów


 Każda tabliczkowa nowość Lindta dostępna w polskich sklepach przyciąga moją uwagę. W tym przypadku, połączenie pistacji i migdałów z ciemną czekoladą wyjątkowo mnie kusiło. Jak bardzo rozczarowałam się, kiedy przeczytałam skład tego produktu... Pistacje w tej czekoladzie występują jedynie jako aromat, a zielonkawe zabarwienie nadzienia uzyskane zostało dzięki zastosowaniu chlorofili. Aż nie chciało mi się wierzyć, że Lindt tak potrafi dać ciała! Jednak dałam szansę tej czekoladzie - w końcu Lindta kocham miłością bezgraniczną i nawet takie wtopy jestem w stanie wybaczyć ;) Może to kwestia tego, że akurat ta tabliczka została wyprodukowana we Francji? Może francuska ekipa Lindta jest mniej solidna? Jednakże najnowsza oferta czekolad Creation jest we Francji o wiele szersza. Zawiera wiele ciekawszych pozycji niż Delice Pistache (m.in. z nadzieniem kasztanowym czy też rumowym z rodzynkami). Nie mam pojęcia, dlaczego akurat Delice Pistache zostało wybrane do wypuszczenia na polski rynek...

Przejdźmy do sedna, a więc do degustacji. Uwielbiam jakość ciemnej czekolady Lindta, jej aksamit i głębię smaku. Całe szczęście, że smak czekolady dominował w tej tabliczce nad nadzieniem i mogłam rozkoszować się tym kakaowym rajem bez przeszkód. 

Aromat pistacjowy w nadzieniu nie został użyty w nadmiarze, stanowi delikatną nutę, która spójnie łączy się ze smakiem migdałów. Kawałki migdałów zanurzone w nadzieniu są przyjemnym dodatkiem w tej czekoladzie. 

Jest poprawnie, ale nic więcej. Byłabym w niebie, gdyby zamiast tego mieszanego nadzienia zastosowano marcepan i zatopiono w nim rzeczone kawałki migdałów... Mmm, w połączeniu z boską ciemną czekoladą, to byłby mistrzowski duet! Nadzienie z masy pistacjowej też byłoby lepszym rozwiązaniem. No cóż, pozostaje mi czekać - może Lindt uraczy mnie kiedyś wypuszczeniem na rynek takich produktów.

Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, tłuszcze roślinne, migdały 3%, krem migdałowy (migdały, cukier), tłuszcz mleczny, laktoza, lecytyna sojowa, chlorofile, aromat pistacjowy, odtłuszczone mleko w proszku, wanilia, ekstrakt słodowy jęczmienny.
Masa kakaowa min. 47%.
Masa netto: 150 g

wtorek, 20 listopada 2012

Lindt Delizia D'Agrumi biała z kandyzowaną skórką cytryny



Zawsze cieszy mnie posiadanie w swej kolekcji całej limitowanej edycji Lindta. W tym przypadku, satysfakcja jest tym większa, że jest to edycja wydana we Włoszech. Ponadto, ni widu ni słychu o niej nawet na włoskiej stronie internetowej producenta.  Jedyny ślad w Internecie dotyczący tego wydania znalazłam na… tureckim blogu o czekoladach.

Gorzka Piacere Alla Menta została skonsumowana jeszcze we Włoszech, mleczna Bonta Di Cocco czeka jeszcze na swoją kolej. W ten weekend to mój Ukochany wybierał tabliczkę do degustacji, stąd nie dziwi fakt, że znowu wypadło na białą czekoladę – które to ostatnimi czasy często się tutaj pojawiają. Nie ubolewam z tego powodu, gdyż przekonałam się, że dobra biała czekolada jest na wagę złota. Lindt pod tym względem potrafił mnie zachwycić (że wspomnę o doskonałych Joghurt Himbeer-Vanille, Zitrone Buttermilch i Nocciola). Tym razem również mnie nie zawiódł.

Cytryna w białej czekoladzie Lindta od razu przywołała na myśl wspomnianą wyżej boską Zitrone Buttermilch. To jedna z tych czekolad, podczas której spożywania ohom i ahom nie było końca. Zwykła kandyzowana skórka cytryny nie była w stanie zastąpić tamtego wybornego nadzienia, ale przecież z zasady miał to być zupełnie inny produkt. Sam zapach jednak okazał się być podobny, co już na wstępie pozytywnie nastawiło mnie do tego wyrobu.

Tabliczka grubsza niż Excellence, co w tym przypadku okazało się absolutnym dobrodziejstwem, bowiem czekolada jest aksamitna, maślana, mięciutka, aromatyczna… Takie białe czekolady KOCHAM! Kawałki kandyzowanej skórki cytryny zostały zatopione w niej w niezbyt dużej ilości, a jednak zupełnie wystarczającej, aby stanowić harmonijny dodatek. Nie było by przyjemne, gdyby cząstki te zastosowane w nadmiarze przyklejały się do zębów i swym charakterystycznym smakiem przyćmiewały to, co najważniejsze – czyli samą czekoladę. Uff, całe szczęście tak się nie stało.

Miłość do Lindta rośnie z każdą kolejną tabliczką… :)

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, kandyzowana skórka cytryny 4,9% (skórka cytryny, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, dekstroza, kwas cytrynowy), naturalny aromat cytrusowy, lecytyna sojowa, aromat.

piątek, 16 listopada 2012

Orion Studentska biała z rodzynkami, orzechami arachidowymi i galaretkami


Próbowałam dotąd Studentskiej wiśniowej, gruszkowej, jeżynowej, malinowej... Ale przecież klasyczna Studentska jest z rodzynkami! Dziwnym trafem, przyszło mi takowej spróbować w ostatniej kolejności (choć to nadal nie jest do końca klasyk, bowiem padło na czekoladę białą, a nie mleczną czy gorzką).

Klasyka to jednak klasyka. Zwykłe rodzynki zdecydowanie najlepiej wypadają w połączeniu z arachidami i pysznymi galaretkami. Lepiej, niż jakiekolwiek owocowe kostki, mające udawać suszone owoce.

Przy następnej wizycie w Czechach, na pewno nabędę wersję gorzką i mleczną z rodzynkami. Nie ma to jak dobrze nadziana czekolada! Nawet gramaturę ma większą niż te wersje limitowane :).

Skład: cukier, mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, galaretki 12% (cukier, syrop glukozowy, woda, pektyna, kwas cytrynowy, cytrynian sodu, wosk karnauba, aromat), orzechy arachidowe 12%, rodzynki 12%, tłuszcz roślinny, lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu), aromat.
Masa netto: 200 g
Wartość energetyczna w 100 g: 507 kcal

 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Ritter Sport Strawberry Yogurt mleczna z nadzieniem jogurtowo-truskawkowym, chrupkami ryżowymi i truskawkami


Przed wyjazdem w góry, zajrzałam do siatki z wałówką, jaką zabrał ze sobą mój Ukochany - i zobaczyłam tam właśnie tą tabliczkę. Skubany, wiedział, że i tak wezmę ze sobą czekolady, no ale jako fan Rittersportów, musiał nabyć coś od siebie :). "Pamiętałem, że takiej w różowym opakowaniu jeszcze nie jedliśmy!". To prawda, nie jedliśmy - a ja z takich niespodzianek jestem zawsze rada :).

Tabliczką uraczyliśmy się pod Sokolikiem w Rudawach Janowickich - w miejscu, gdzie historia zatoczyła koło. Tak rozkoszowaliśmy się urokiem sytuacji i przebywaniem w pięknych okolicznościach przyrody, że czekolada stała się, miłym wprawdzie, ale tylko dodatkiem. Niemniej jednak, Rittersport Strawberry Yoghurt nie jest czekoladą złego sortu, dlatego postaram się wykrzesać z siebie trochę wspomnień, dotyczących samej tabliczki.

Wielu ludzi wychwala pod niebiosa czekoladę jogurtowo-truskawkową Milki. Tak, i tym razem mam zamiar psioczyć na Milkę! Moi drodzy, jeśli jesteście fanami powyższego smaku, koniecznie spróbujcie propozycji Rittersporta! Pod warstwą mlecznej czekolady kryje się grube nadzienie, które niesie ze sobą wiele ciekawego. Liofilizowane kawałki truskawek są naprawdę wyczuwalne i wyraźnie widoczne po przełamaniu tabliczki. W połączeniu z proszkiem jogurtowym dają przyjemny kwaskowaty efekt, zwieńczony dodatkiem chrupek ryżowych. Wszystko to razem gra i buczy, jak elegancko przyrządzony jogurt z masą bajerów, a nie jakieś popłuczyny ;). Oczywiście nie da się tego porównywać z jogurtowymi nadzieniami Lindta (bo tutaj jednak nadal nadzienie to przede wszystkim cukier i tłuszcz roślinny...), ale te chrupki, truskawy, jogurt... Tutaj wypadły naprawdę ok :). Udane produkty ma ten Rittersport!

Miłośników truskawkowej Milki niech przekona do Rittersporta nie tylko moja subiektywna ocena, ale i fakt, że rzeczona Milka zawiera w składzie jedynie 0,19% truskawek, zaś Ritter - 1,8%. I jeszcze jedno - nadzienie w tej czekoladzie wygląda rzeczywiście tak dobrze, jak na zdjęciu na opakowaniu - nie jest tak uroczo wyidealizowane (vide najnowsze billboardy Milki).

Skład: cukier, tłuszcz roślinny, tłuszcz kakaowy, glukoza, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, laktoza, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka 3,2%, śmietanka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, truskawki 1,8%, tłuszcz mleczny, mąka ryżowa, maltodekstryna, aromat naturalny, lecytyna sojowa, kwas cytrynowy, sól, słód jęczmienny. 
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 566 kcal




piątek, 9 listopada 2012

Lindt Excellence Cocos biała z wiórkami kokosowymi



Połączenie nadzwyczaj proste - biała czekolada i kokos. Lindt się spisał - zero przekombinowania, czego efektem jest ta smakowita tabliczka z serii Excellence. Niestety, nie jest ona dostępna w Polsce. Kupiłam ją w Niemczech. Fakt, że oferta Lindta w każdym kraju jest diametralnie różna i nieustannie zmienna, doprowadza mnie do szału ;). A tak kocham tą markę!

Wiórki kokosowe są rozkosznie zatopione w białej czekoladzie, co wygląda naprawdę miło. Sam smak okazuje się być bardzo klasyczny. Nie mamy tu do czynienia ani z czekoladą bardzo słodką, ani też wyjątkowo maślaną. Wiórki kokosowe to po prostu wiórki - nie są przesadnie aromatyczne, a ich ilość nie sprawia problemów związanych z pozostawaniem pomiędzy zębami ;). Czekolada jest po prostu w sam raz :). Smaczna i wyważona.
Warto zwrócić uwagę, że to bodaj najbardziej kaloryczna czekolada, z jaką miałam do czynienia! To aż 600 kcal w tabliczce :).

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, wiórki kokosowe 9%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, aromat.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 600 kcal


środa, 7 listopada 2012

Heidi SummerVenture Amazon gorzka z orzechami brazylijskimi, granulkami limonki, marakui i bananów


Czekolada spakowana do plecaka nazywała się SummerVenture. Ta wyprawa miała być romantyczną AutumnVenture, zaś jej pierwszy dzień okazał się być prawdziwym WinterVenture. I tym oto sposobem, w ciągu jednego dnia mieliśmy przegląd niemal wszystkich pór roku.

Góry to miejsce, gdzie dieta rządzi się zupełnie innymi prawami. Długi dzień trekkingu przetrwany na bułach i batonach, aby wieczorem zjeść 2 kolacje w restauracji. Albo dużą pizzę. Albo... tabliczkę czekolady, bo jest się tak zmęczonym, że nie ma opcji, aby jeszcze gdzieś wychodzić. Tak, tabliczka z tchnieniem tropików - to dobre rozwiązanie po marszu w śniegu, mgle i wietrze. Do tego Najważniejsza Osoba obok, przytulna kołdra i gorąca herbata...

Amazon to ostatnia tabliczka z serii SummerVenture, która została nam do wypróbowania. Wiedziałam, że i tym razem Heidi zaoferuje coś przyjemnego. Czekolada po otwarciu atakuje iście tropikalnym, intensywnym zapachem owoców. Do tego mocny aromat kakao i od razu zrobiło się ciepło :). W smaku dominują limonka i marakuja, które świetnie łączą się z ciemną czekoladą. Niestety kawałki orzechów brazylijskich są bardzo małe, dlatego ich smak nie jest wyróżniający się.

Podsumowując, ta czekolada to prawdziwa owocowa bomba. Polecam wszystkim Heidi - to jeszcze mało znana w Polsce rumuńska firma, a dotąd każda wypróbowana przez nas tabliczka tej marki była świetna. Produkty Heidi znajdziecie na pewno w sieciach Alma i Tesco.


Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, kawałki orzechów brazylijskich 4%, granulki limonki 3% (sacharoza, limonka 28%), marakuja suszona i banany suszone 1% (50% marakuja, 50% banan), marakuja suszona 0,2%, lecytyna sojowa, ekstrakt waniliowy i marakui. 
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 80 g
Wartość energetyczna w 100 g: 536 kcal


niedziela, 4 listopada 2012

Orion Studentska mleczna z malinami, orzechami arachidowymi i galaretkami


Edycja limitowana 2012. 

Kolejne podejście do Studentskiej. Ta tabliczka skonsumowana została wspólnie z Ukochanym w pośpiechu, gdzieś na szlaku w Rudawach Janowickich, pod wiatą przystanku autobusowego w jednej z napotkanych wsi. Na szybko, byle zyskać nowej energii na kolejne kilometry marszu w deszczu i mgle. 

Dodatek owoców to zatopione w masie kakaowej malinowe kostki. Ich smak nie charakteryzuje się niczym wyjątkowym (z resztą suszonych malin jest w tych kosteczkach bardzo mało). W przypadku wersji gruszkowej, rzeczone owoce było faktycznie łatwo rozpoznawalne. Produkt poprawny, ale bez rewelacji. Studenstka gruszkowa była zdecydowanie najlepsza, spośród trzech limitowanych tabliczek tej marki, jakich dane było mi spróbować.

Skład: cukier, orzechy arachidowe 12%, galaretki 12% (cukier, syrop glukozowy, woda, kwas cytrynowy, pektyna, cytrynian sodu, aromat, wosk karnauba), tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, kawałki malin 9% (syrop glukozowo-fruktozowy, suszone jabłka, cukier, suszone maliny 5%, błonnik pszenny, tłuszcz roślinny, pektyna, aromat, kwas askorbinowy, kwas jabłkowy), miazga kakaowa, tłuszcz roślinny, lecytyna słonecznikowa, polirycynooleinian poliglicerolu, tłuszcz mleczny, laktoza, serwatka w proszku, aromat.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 180 g
Wartość energetyczna w 100 g: 518 kcal

(Wiem, że fotografia jest tragiczna, ale obecnie nie dysponuję inną).


poniedziałek, 29 października 2012

Cioccolateria Dolomiti mleczna z bombardino


Bombardino to włoski likier będący mieszanką ajerkoniaku i rumu. Popularny szczególnie w kurortach narciarskich w Dolomitach, czy też w Alpach w ogóle. Ja raczyłam się nim nie podczas szusowania na nartach, lecz w trakcie letniego trekkingu w samym sercu Dolomitów. Wspaniale rozgrzewał na Piz Boe, pod Marmoladą, w Latemarze...  Szklanka bombardino, podana na ciepło, z bitą śmietaną posypaną gorzkim kakao i dodatkowo mocne espresso w środku... Smak, który niesie z sobą moc wspomnień. Nie ma co się dziwić, że we wszystkich sklepach z produktami regionalnymi szukałam czekolady z bombardino. Odnalazłam parę wynalazków "o smaku bombardino", które odrzucały na dzień dobry wściekle żółtym kolorem (efekt dodania bodaj zabójczej dawki barwnika), a ów smak był tylko sztucznym aromatem... Na szczęście dorwałam produkt z Cioccolaterii Dolomiti, o niezwykle obiecującym składzie. Bardzo dobrą, mleczną jagodową czekoladę z tej samej firmy opisywałam już wcześniej.
Polska złota jesień, jak co weekend kilkugodzinny nordic walking po leśnych ostępach z moim Ukochanym. Po powrocie do domu, obowiązkowo kawa... i tym razem właśnie TA czekolada, "aby się rozgrzać, jak po trekkingu w górach" :). Oh, jak bardzo byłam ciekawa, czym uraczy mnie ta tabliczka!
Zapach? Niczego jeszcze nie tłumaczył - głęboki aromat dobrej jakości mlecznej czekolady, ale bez alkoholowego akcentu. Pierwszy kęs i... no po prostu bombardino, kubek w kubek :). Tabliczka nie jest nadziewana, wszystkie dodatki zostały połączone w jedną całość wewnątrz masy kakaowej - więc tym bardziej uzyskanie tak wyrazistego efektu smaku tego likieru jest dla mnie godne podziwu. Bombardino oczywiście jest trunkiem słodkim - mleczna czekolada też jest słodka, ale wszystko razem zgrywa się w wyborny duet. To jak mieć dwie rzeczy naraz - pić oryginalne Bombardino i zagryzać dobrą czekoladą! :) Żadnego nachalnego posmaku alkoholu, żadnej sztuczności i przesady - sama delikatna przyjemność. Po degustacji powąchałam sreberko i poczułam rozkoszny aromat, gdzieś pomiędzy toffi a śmietanką. Jestem zauroczona.
Dni się robią coraz chłodniejsze, wieczory coraz dłuższe - chyba w końcu czas otworzyć litrową butelkę Bombardino przywiezioną z wakacji. Wtedy wspomnienia staną się jeszcze świeższe :).

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, likier Bombardino 5%, alkohol z melasy, naturalny aromat waniliowy 0,3%, aromatu rumu Three Star 0,5%, lecytyna sojowa, aromaty.
Masa kakaowa min. 30,5%.
Masa netto: 100 g 

sobota, 27 października 2012

Alpen Gold mleczna arbuzowa

Czekolada mleczna z nadzieniem mlecznym o smaku arbuzowym (30%) i z owocowym nadzieniem o smaku arbuzowym (20%). Edycja limitowana lato 2012.

Dziś przyszedł czas na drugą propozycję Alpen Gold z limitowanej edycji letniej. O ile kocham owoce, o tyle za arbuzami nie przepadam - a jednak byłam ciekawa tego nadzienia. 
Lista składników produktu straszy swoją długością, jak w przypadku wersji limonkowej. Po otwarciu opakowania od razu wyczuwalny jest arbuzowy aromat. Mierna jakość mlecznej czekolady i lejąca się konsystencja nadzienia to cechy, które były już dla mnie oczywiste po degustacji czekolady limonkowej. 
Skupmy się na arbuzowym nadzieniu. Generalnie spodziewałam się czegoś lepszego, choć mogę być nieobiektywna, ze względu na brak mojej sympatii do arbuzów. Owszem, arbuz jest dość mocno zaakcentowany, jednak miałam nadzieję na coś bardziej rześkiego w smaku, jak w przypadku nadzienia limonkowego. Tutaj mamy zaś do czynienia ze smakiem, który przywodzi na myśl pudrowe cukierki. Jest to smak na dłuższą metę zamulający, poza tym pozostawia w ustach jeszcze przez dłuższy czas uczucie sztuczności.   
Mogło być lepiej. Mimo wszystko, w ostatecznym rozrachunku, Alpen Gold ze swoją limitowaną letnią edycją i tak wygrywa z Milką i jej katastrofalnymi mlecznymi Sweet i Good.


Skład: cukier, owocowe nadzienie o smaku arbuzowym (syrop glukozowy, cukier, glicerol, woda, koncentrat soku jabłkowego 2%, kwas cytrynowy, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, aromat, koszenila, annato), tłuszcze roślinne, pełne mleko w proszku, serwatka w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 1,5%, odtłuszczone mleko w proszku, maltodekstryna, lecytyna sojowa, polirycynooleinian poliglicerolu, lecytyna słonecznikowa, koncentrat soku arbuzowego 0,2%, aromaty, kwas cytrynowy.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 515 kcal

 

wtorek, 23 października 2012

Lindt Excellence Wasabi gorzka z wasabi

Wasabi, czyli chrzan japoński, to roślina uprawiana w Korei, Japonii i na Tajwanie. Jego korzeń znalazł zastosowanie w lecznictwie (bogaty w witaminy i sole mineralne, posiada działanie grzybobójcze, bakteriobójcze, moczopędne, przeciwbólowe i pobudzające sekrecję soków trawiennych), oraz w kuchni. Dużo ostrzejszy od klasycznego chrzanu, dodatkowo z nutą goryczy. W Polsce dostępny w postaci proszku i gęstej pasty. Klasyczny element w przyrządzaniu sushi oraz sashimi.

 Jedwabista gorzka czekolada najwyższej jakości, delikatnie przyprawiona znanym z intensywnego i lekko piekącego smaku wasabi. Egzotyczny, intrygujący dodatek znany miłośnikom kuchni japońskiej. Zaskakująca, ale doskonała harmonia intensywnych i odległych smaków. Absolutnie nowatorska wariacja na temat czekolady i egzotycznych przypraw. (wg. lindt.pl)


Po pozytywnych doświadczeniach z czekoladami z nutą chili, nie bałam się tego podejścia. Uznałam wręcz, że MUSZĘ spróbować tej tabliczki, zwłaszcza, że to Lindt (a więc prawdopodobieństwo sknocenia czegoś niewielkie :)). 
Jeszcze oglądając wyrób na sklepowej półce, zawiodłam się nieco, że producent zastosował tu JEDYNIE aromat wasabi. W domu, podczas degustacji, ta pozorna wada stała się zaletą, ale o tym za chwilę.
Po rozdarciu sreberka do naszych nozdrzy dociera intrygujący duet aromatów chrzanu i kakao. Nie wiem, czy jest to stricte wasabi, bowiem nie miałam z tą rośliną wcześniej do czynienia w mojej diecie - jednakże chrzan wyczuwalny jest wyraźnie. Delikatna obawa przed pierwszym kęsem szybko mija. Ciemna czekolada oczywiście jest wyborna, jak to mój ulubiony Lindt. I bardzo dobrze się stało, że wasabi jest tutaj tylko aromatem - dodanie jakichkolwiek cząstek tego korzenia zepsuło by smak tabliczki. W tym przypadku, wasabi niesie ze sobą po prostu ostrą chrzanową nutę. Nutę, która kolejny raz sprawa, iż czekolada coraz bardziej mnie zadziwia - z jak wieloma dodatkami potrafi łączyć się w doskonałą kompozycję!
Lindt Excellence Wasabi konieczny do spróbowania - dla odważnych! :)


Skład: cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, wasabi (aromat), lecytyna sojowa, wanilia.
Masa kakaowa min. 47%.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 492 kcal




poniedziałek, 22 października 2012

Cioccolateria Dolomiti mleczna z jagodami




Tabliczka zakupiona w Canazei, we włoskich Dolomitach. Wspominając ten cudowny wyjazd, przyszedł czas na spróbowanie kolejnego z przywiezionych stamtąd specjałów. 
Czekolada posiadała papierowe opakowanie i dodatkowo owinięta była w złotko o specyficznej, mięciutkiej fakturze (nie potrafię tego inaczej określić). Tabliczka podzielona była na nieduże kostki z wgłębieniami, które aż prosiły się u umieszczenie w nich soczystych owoców jagody :). Zapach wyrobu był obiecujący - tak pachnie dobrej jakości mleczna czekolada! Już to pierwsze doznanie niezwykle mnie ucieszyło - po ostatnich degustacjach, które w więkości dotyczyły czekolad białych oraz mlecznych o niskiej zawartości masy kakaowej - wiedziałam, że tym razem moja żądza kakao zostanie choć w malutkim stopniu zaspokojona ;).
Proszek jagodowy w tej czekoladzie ma formę drobinek zatopionych w kakaowej masie. Wydaje się to mało - ale w tym przypadku jest to dodatek w zupełności wystarczający! Smak mlecznej czekolady jest pełny, głęboki - tęskniłam za tym. Proszek jagodowy uzupełnia bogactwo smaku tej tabliczki w lekkie, owocowe nuty. Wszystko jest wyważone, takie, jakie powinno być. 
Ten produkt znów upewnia mnie w przekonaniu, że prosty skład czekolady jest receptą na jej dobry smak! Lepiej jest nie oszczędzać na podstawowych produktach, które decydują o jakości czekolady, niż ładować w nią mnóstwo często sztucznych dodatków. 
Z Ciocolatterii Dolomiti, będącej częścią marki Primizie Paris, której specjalnością są tradycyjne produkty spożywcze rejonu Dolomitów, mam jeszcze w posiadaniu mleczną czekoladę z... bombardino! Po pozytywnym spotkaniu z wersją jagodową, już nie mogę doczekać się jej degustacji :).

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, proszek jagodowy 2% (jagody, maltodektryna, sacharoza), lecytyna sojowa, aromaty.
 Masa kakaowa min. 30,5%
Masa netto: 100 g

piątek, 19 października 2012

Milka Happy Elderberry Cream biała z nadzieniem z czarnego bzu

Edycja limitowana lato 2012.

Białą propozycję Milki na tegoroczne lato zostawiłam sobie na koniec. Po tragicznych produktach Good i Sweet, miałam iskierkę nadziei, że Happy mnie czymś pozytywnie zaskoczy (jak na Milkę, oczywiście). Przeczucie mnie nie myliło. Choć wydaje się to absurdalne z mojej strony, biała edycja okazała się być o wiele lepsza, od limitek mlecznych!
Po otwarciu opakowania, oczom ukazuje się słodkawo-mlecznie-owocowo pachnąca biała tabliczka, przez którą prześwituje ciemne nadzienie. Przy dzieleniu na kostki o dziwo czekolada nie oblepia palców, a nadzienie nie wylewa się.
Warstwa białej czekolady nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale nie jest zła. Owocowe wnętrze stanowi przyjemny kontrast. Czuć w nim miłą kwaskowatość owoców czarnego bzu. 
Wydaje mi się, że w przypadku Good i Sweet elementem mocno pogarszającym smak czekolady było mleczne nadzienie. Tutaj na szczęście go brak. Mamy jedynie białą czekoladę i owocowy dżemik - efekt zadowalający :).
To zdecydowanie najlepszy produkt Milki z aktualnej oferty limitowanej.

Skład: cukier, tłuszcz roślinny, nadzienie z czarnego bzu (syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, glicerol, koncentrat soku z czarnego bzu 6%, woda, kwas cytrynowy, cytrynian trisodowy, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, aromat), tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 2%, lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa, aromat.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 540 kcal

 
 

niedziela, 14 października 2012

Orion mleczna z nadzieniem jagodowo-twarogowym



Wybierając się do Czech, nastawiłam się na zakup tej czekolady. Bardzo zaciekawiło mnie jej nadzienie. Dodatek sproszkowanego twarożku jest rzadki. Dodać do tego moje uwielbienie dla owoców jagodowych i było wiadomo, że muszę ją mieć.
Większych rozmiarów tabliczka niestety nie za dobrze przetrwała podróż - złamała się, a po otwarciu zauważyłam lekki biały nalot. 
Sama warstwa czekolady ma delikatny mleczny aromat, zaś w smaku jest przeciętna. Tego się jednak mogłam spodziewać - Orion znów oferuje nam mleczną czekoladę w zawartością masy kakaowej jedynie min. 25%. 
Przejdźmy jednak do sedna, czyli do nadzienia. To ono jest bowiem najbardziej interesujące w tym produkcie. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po warstwie twarożkowej, jednak nie wyróżniła się ona jakimś mocno wyczuwalnym smakiem. Zdecydowanie, prym w tym przypadku wiodą JAGODY. Po podzieleniu tabliczki na części, uwalnia się bardzo intensywny, jagodowy zapach. I nie jest on wcale sztuczny. Niezwykle zaskoczyła mnie konsystencja jagodowego nadzienia - nie jest lejąca się, lepka ani mazista, jak to w przypadku stricte owocowych nadzień bywa. Przypomina ona bardziej gęstą i jędrną konfiturę, bogatą w owoce. Fakt, iż cała tabliczka jest dość gruba sprawia, że tego nadzienia mamy dość dużo - i staje się to ogromnym plusem, bowiem jest to unikat. Niestety nie doszukałam się kawałków suszonych owoców w warstwie twarogowej. 
 Z chęcią spróbowałabym czekolady gorzkiej z takim skoncentrowanym jagodowym nadzieniem. Myślę, że gdyby tak licznie dostępne na rynku czekolady o nadzieniu owocowym, miały swe wnętrze właśnie w takiej konsystencji, byłyby o wiele smaczniejsze (no i nie brudziłyby tak wszystkiego dookoła :)).


Skład: cukier, mleko w proszku, nadzienie jagodowe (cukier, syrop glukozowy, woda, suszone jagody 8%, skoncentrowany sok jagodowy 2,7%, karagen, cytrynian sodu, koncentrat soku z czarnej marchwi, kwas cytrynowy, aromat), tłuszcz roślinny, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, serwatka w proszku, suszone jagody 1,5% (jagody, cukier, olej roślinny), tłuszcz mleczny, laktoza, lecytyna słonecznikowa, twaróg w proszku 0,3%, aromat.
Masa kakaowa min. 25%
Masa netto: 240 g
 Wartość energetyczna w 100 g: 486 kcal

poniedziałek, 8 października 2012

Schuetzli biała z nadzieniem migdałowo-śmietankowym


Nieźle przekabacił mnie mój Partner - spośród czterech czekolad dostępnych podczas Tygodnia Niemieckiego w Lidlu, wybrałam akurat białą! W zasadzie to dobrze, że zostałam przekonana do białych czekolad, bowiem ciekawe jest to, iż doświadczenia z tą grupą słodyczy mam doprawdy skrajne. Biała czekolada jest takim tworem, który baaardzo łatwo zepsuć. Łatwo sprawić, by była ona zbyt słodka, lub za kwaśna. Dotąd przekonałam się, że kluczem do sukcesu białej czekolady są (oprócz nieszczędzenia tłuszczu kakaowego i produktów mlecznych w składzie) umiejętne dobrane dodatki. Dlatego też postanowiłam wypróbować tą tabliczkę, wyprodukowaną w Szwajcarii dla Lidla - właśnie ze względu na interesujące nadzienie.
Po rozdarciu sreberka poczułam bardzo przyjemny, delikatny aromat. Zapach ten od razu skojarzył mi się z ubóstwianą przeze mnie mleczną Lindt Christmas Chocolate. Efekt ten to zapewne zasługa miazgi z orzechów laskowych w składzie, no i oczywiście dużej ilość produktów mlecznych. W dotyku czekolada jest miękka, jednak nie oznacza to nieznośnego roztapiania się w palcach. To po prostu taki aksamitny obłoczek :). 
Smak - pierwsze co poczułam to fakt, iż sama czekolada jest bardzo słodka. Bałam się więc efektu przesłodzenia już po paru kostkach. Tak jednak się nie stało. Była to pewnie sprawka nadzienia, które okazało się idealnie komponować z słodyczą białej warstwy. Nadzienie miało być migdałowo-śmietankowe - i dokładnie takie jest. Nie jest to marcepan ani krokant, lecz właśnie lekko mazista, aromatyczna warstewka aksamitnej migdałowej przyjemności. Smak całej kompozycji budzi jak najprzyjemniejsze skojarzenia. "Śmiało, bądźmy delikatni" - to hasło mogłoby być dobrą reklamą dla tej tabliczki, zamiast dla marki Milka, której to produkty są zazwyczaj absolutnie NIEdelikatne w swej nadmiernej słodyczy ;). Tutaj mamy do czynienia z dużą dozą słodkości - ale umiejętnie wyważonej i kryjącej w sobie prócz cukru całą masę mleczno-orzechowych doznań smakowych.
Na zakończenie dodam, że jeszcze parę godzin po konsumpcji, sreberko uwalniało z siebie miły maślany aromat :). Wszystkich fanów białej czekolady wysyłam więc do Lidla, być może jeszcze znajdą tam ten godny polecenia produkt.



Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, tłuszcz roślinny, migdały 9%, śmietanka w proszku 1,5%, słodka serwatka w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, miazga z orzechów laskowych, naturalny aromat.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 573 kcal

niedziela, 7 października 2012

Alpen Gold mleczna limonkowa


Czekolada mleczna z nadzieniem mlecznym o smaku limonki (30%) i z owocowym nadzieniem o smaku limonki (20%). Edycja limitowana lato 2012.

Kilometrowa lista składników w połączeniu z jedynie min. 25% zawartością masy kakaowej nie zapowiadała niczego dobrego. A jednak zdecydowałam się na wypróbowanie limitowanego letniego duetu, który w tym roku zaproponowała marka Alpen Gold. Po pierwsze dlatego, iż byłam ciekawa smaku limonkowego oraz arbuzowego nadzienia, które to nie są często spotykane. Po drugie, chciałam porównać je z zeszłoroczną limitowaną serią mlecznych Alpen Gold tj. gruszka z czerwoną porzeczką i agrest z czarnym bzem. Po trzecie, interesowało mnie, jak ta limitowana edycja wypadnie w porównaniu do aktualnej limitki Milki (obie te marki są wg. mnie jak najbardziej porównywalne - przemawia przez to nie tyle cena, co i niezbyt wysoka jakość - przez co są jednak atrakcyjne dla dużej rzeszy konsumentów).
Na pierwszy ogień poszła wersja z nadzieniem limonkowym. Pierwszy bezpośredni kontakt z czekoladą był niemiły - topiła się w palcach już przy próbie podzielenia na kostki. Cecha ta była dotąd dla mnie charakterystyczną dla przesłodzonej Milki. Bardzo tego nie lubię. Rozpadająca się przy każdym dotyku tekstura tabliczki jest przeszkodą w pełnej ocenie jej walorów. 
Sama warstwa czekolady mlecznej jest oczywiście mierna. A jednak, moim zdaniem wypadła lepiej, niż w przypadku Milki Sweet i Good. Przede wszystkim jest tutaj tej czekolady więcej, i pomimo mniejszej zawartości kakao niż w Milce, nie zlewa się aż tak bardzo z nadzieniem - a więc jednak wypada na plus.
Przejdźmy teraz do nadzienia. Jego mleczna warstwa mało mnie interesowała, byłam ciekawa elementu limonkowego. Oczywiście ma on formę lejącego się dżemu oblepiającego palce, czego też nie lubimy (w Milce Sweet i Good efekt był dokładnie ten sam).  Sam jego smak okazał się być jednak miłą niespodzianką. Pomimo wszystkich minusów tej czekolady, oryginalne nadzienie sprawa, że warto jej skosztować. Mimo delikatnych skojarzeń ze Spritem (choć mogą być to mylne powiązania, bowiem nie piłam tego napoju od lat), nie wyczuwam tu nadmiernej sztuczności. Nie zostałam też zabita zamulającą słodyczą, jak miało to miejsce w przypadku najnowszych mlecznych propozycji Milki. Byłam przygotowana nawet na tragedię, ale warstwa limonkowa okazała się być naprawdę smaczna! Z tego też powodu, pomimo, iż wersja arbuzowa jeszcze czeka na swoją kolej, już z czystym sumieniem mogę uznać, że ta wersja limitowana pod względem smaku nadzienia udała się Alpen Gold o wiele bardziej, niż edycja zeszłoroczna. Ten smak jest po prostu bardzo charakterystyczny.

Skład: cukier, owocowe nadzienie o smaku limonki (syrop glukozowy, cukier, glicerol, woda, koncentrat soku z cytryny 1,5%, kwas cytrynowy, cytrynian trisodowy, aromat, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, chorofile, kurkumina), tłuszcze roślinne, pełne mleko w proszku, serwatka w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 1,5%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, polirycynooleinian poligicerolu, lecytyna słonecznikowa, aromaty, maltodekstryna, koncentrat soku z limonki 0,1%.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 515 kcal