czwartek, 31 października 2019

Goodio Coconut ciemna kokosowa 51%


Goodio to fińska marka kierująca się bardzo klarownymi zasadami w produkcji czekolady. W swej manufakturze w Helsinkach, korzystają jedynie z organicznych ziaren kakao pochodzących z Ekwadoru, Peru i Kongo, które poddawane są trzydniowemu procesowi mielenia w kamiennych młynkach, celem uzyskania jak najbardziej jedwabistej konsystencji. Czekolady Goodio dosładzane są wyłącznie cukrem kokosowym z Indonezji i Sri Lanki, który w porównaniu do cukru buraczanego czy trzcinowego charakteryzuje się niższych indeksem glikemicznym. Jeśli w tabliczkach Goodio pojawiają się jakieś dodatki, w większości wywodzą się one wprost z Finlandii (oczywiście w przypadku dziś opisywanej Coconut nie ma o tym mowy). Ciekawe pod względem graficznym opakowania czekolad są w pełni biodegradowalne.

Moje tabliczki Goodio zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Dziś pragnę Wam zaprezentować Coconut, czyli czekoladę o 51% zawartości kakao (najprawdopodobniej jest to blend), która w pozostałych 49 częściach składa się z kokosa w formie cukru kokosowego oraz płatków kokosowych. No, może nie w pełni w 49%, bo w składzie na samym końcu pojawia się jeszcze wanilia.



Maleńka, niespełna 50-gramowa tabliczka podzielona została na proste kostki. Jej barwa była dość jasna, ale wszak nie mamy tu ogromnej ilości kakao. Niesamowicie pachniała kokosem, czymś na kształt wyidealizowanego, rzemieślniczego Bounty.

W istocie, proces mielenia ziaren w Goodio musi być bardzo dokładny, bowiem czekolada była cudownie aksamitna. Gdy połączyć jej gładkość i gęstość z inwazją autentycznego kokosowego smaku - otrzymujemy wyjątkowy efekt. Nie ma tu ani śladów wiórków kokosowych, tego nie należy się obawiać! Słodycz w tej czekoladzie jest wyrazista, ale też kojarząca się bezpośrednio z kokosem - wyczuwa się różnicę, iż zastosowano niecodzienny rodzaj cukru. Ponadto, przebijający się przez wszystko smak kokosa jest w bardzo niebanalny sposób przełamany tym, co płynie od kakao. A kakao prezentuje się ziołowo, przywodząc na myśl surowe ziarno, świeżość mięty oraz szałwii. Chwilami odczuwałam czekoladę tak, jakby owa filuternie słodka ziołowość chciała przejąć dominację nad aromatycznym kokosem. Ostatecznie nigdy się to jej nie udało.



Goodio Coconut niesie w sobie dualizm - jest zarówno mocna, jak i delikatna. Zapewne na długo zapamiętam ten smak. Jako fanka kokosa jestem tym bardziej urzeczona, a dodatkowo kakao tak umiejętnie wplatało się w kokosowy smak, nadając całej kompozycji niebywałej lekkości. Ta czekolada w przemiły sposób mnie zaskoczyła.


Skład: ziarna kakao, cukier kokosowy, płatki kokosowe, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 51%.
Masa netto: 48 g.

poniedziałek, 28 października 2019

Zotter Berry Emulsion in White biała nadziewana żurawiną, czarnymi porzeczkami, jagodami i malinami


Beerenemulsion in Weiss była drugim Zotterem, którego wypróbowałam w swoim życiu. Znajdowała się wśród zbioru tabliczek, które zakupiłam jeszcze w stacjonarnym sklepie z czekoladami w Innsbrucku. Zamawiając najnowsze Zottery na biokredens.pl zdecydowałam się na ponownie spróbowanie owego białego nadziewańca z owocami lasu. Z biegiem lat, Zotter zmienił dość znacznie skład Berry Emulsion in White. Choć nie posiadałam nawet zdjęć starszej wersji, a czas też już mocno zatarł dokładne wspomnienia jej smaku - zapragnęłam konfrontacji.

Berry Emulsion in White to biała kuwertura wypełniona nadzieniem z owoców żurawiny, czarnych porzeczek, jagód i malin. Poprzednia wersja tej czekolady zawierała inne proporcje zastosowanych owoców (mniej żurawiny). Owocowy mus dosłodzony był zniesławionym syropem glukozowo-fruktozowym, natomiast obecnie użyto syropu ryżowego.


Wielce żałuję, iż pięć lat temu nie fotografowałam jedzonych przeze mnie czekolad. Mogłabym wtedy zestawić ze sobą wygląd nadzień w obu wersjach. W tej nowej, kolorystyka była wręcz szałowa - intensywny fiolet zdawał się wręcz nierealny, tak bardzo nasycona owocami była czekolada. Ta barwa sugerowała, iż rzeczywiście dominującą pozycję w tabliczce zajmują owoce żurawiny.

Tabliczka wyraziście pachniała maślano-waniliową białą czekoladą, spod której przebijał się aromat kojarzący się z lodami jagodowymi. W pierwszej kolejności sama warstewka białej czekolady wydawała mi się nazbyt mydlana, zaś cała kompozycja - bardzo mało słodka. Wyraziście uderzyła owocowa kwaśność, w której najwięcej czuć było oczywiście żurawinę, ale wyłapać dało się również akcenty porzeczkowe, a dalej malinowe i jagodowe. Szczególnie od tych dwóch ostatnich płynął przyjemny słodki ślad.



Nadzienie wybitnie kojarzyło się z naturalnymi domowymi konfiturami, wypełnionymi po brzegi owocami, zaś ubogimi w cukier. Wydawało się, jakby nadzienie zawierało w sobie także wiórki kokosowe, co zapewne związane jest po prostu z dość grubym zmieleniem owoców. Wyczuwałam także zmielone rodzynki, których oczywiście w składzie nie było - ot, iluzja. Z tytułu owocowej eksplozji wypełniającej usta, mydlaność białej czekolady odeszła w niepamięć (zresztą, nigdy dotąd nie odczuwałam białych Zotterów jako mydlanych). Teraz odczuwałam białą czekoladę jako bardziej ryżowo-kokosową, doprawioną wanilią, o średnim poziomie kremowości.

Przede wszystkim, nowa Berry Emulsion in White jest o wiele bardziej żurawinowa niż dawna wersja. Czekolada bardzo mi smakowała, choć poprzedniczka również - nie wiem, czy mniejsza dominacja żurawiny nie robiła ostatecznie tej tabliczce dobrze.



Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, żurawina 10%, odtłuszczone mleko w proszku, pełne mleko w proszku, syrop ryżowy, suszone czarne porzeczki 3%, mleko, jagody 3%, suszone maliny 2%, suszone jagody, słodka serwatka w proszku, koncentrat soku cytrynowego, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, wanilia, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 474 kcal.
BTW: 4,4/30/47

piątek, 25 października 2019

Naive Incan Berry ciemna 65% Ekwador z miechunką


Otwierając kolejną z czekolad od litewskiego Naive, spodziewałam się znów magicznej wkładki ze szczegółowym opisem historii pomysłu na daną tabliczkę. Niestety takowej nie znalazłam. Nie wiem, czym kieruje się producent jeśli chodzi o wybiórcze umieszczanie tych oryginalnych wkładek w swych tabliczkach. Przejdźmy jednak do sedna - kolejną moją Naive, którą zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady, jest Incan Berry, pochodząca z serii Equator.

Kolekcja Equator - toteż ziarna kakao użyte w Incan Berry pochodzą z barwnego Ekwadoru. Mamy ich w tej tabliczce 65%. Pozostała część składu to cukier oraz owoce miechunki peruwiańskiej (inaczej jagody inkaskiej bądź physalis. Zaś po hiszpańsku aguaymanto lub uvilla :)). Niegdyś bardzo słabo znałam te owoce, a zakupione w Polsce często bywały mało dojrzałe, a przez to niesmaczne. Podróże po Ameryce Południowej przybliżyły mi jednak aromatyczne miechunki, które potrafią być niesamowicie soczyste i obezwładniające w swym słodkim, charakterystycznym smaku. W swych zapasach mam parę czekolad różnych marek z tym owocem, co bardzo mnie cieszy.



Nad czekoladą unosił się delikatny aromat kwaśnych owoców otulonych chłodnym wiatrem. W smaku, rozpościerającym się w ustach równie gęsto jak i aksamitnie, najpierw zaskakuje nas iluzja... mokrego kartonu. Samo to wrażenie było niezbyt przyjemne. Następnie ukazała się tropikalna słodycz mieszająca się z rześkim kwaskiem - wyłuszczyć można było niezbyt dojrzałą miechunkę, właśnie taką znaną z polskich marketów. Wyjątkowo gęsta czekolada coraz to mocniej uderzała w przecudnie owocowe nuty, przede wszystkim typowo miechunkowe (wszak właśnie ten owoc znajduje się w składzie), ale wyczuć można było również marakuję. Intensywność owocowości wzrastała tak, że już sama nie wiedziałam, czy płynie ona przede wszystkim z dodatku owoców, czy też z bogactwa ekwadorskiego kakao.


Zbliżając się do finiszu do akcji zaskakująco wkroczył znów mokry, gruby karton. Gdy przeszliśmy już przez te mocne, konsekwentne nuty - pojawił się spokój, wszystko się ustabilizowało. Przez całą degustację odnosiłam intrygujące wrażenie, że poszczególne składniki tabliczki połączono i wymieszano jakby przez przypadek. Dziwna kartonowość plus bardzo mocna owocowość to nie jest codzienna fuzja, lecz ta oryginalność smaku bardzo się przysłużyła Incan Berry. To nie była po prostu ciemna czekolada z owocami. Zresztą, Naive nie ma czekolad, które są "po prostu"...

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, miechunki.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 57 g.

wtorek, 22 października 2019

Morin Perou Absolu ciemna 63%


Francuską markę Morin darzę szczególnym sentymentem - przede wszystkim ze względu na to, iż to od spotkania degustacyjnego z czekoladami Morin rozpoczęłam na dobre przygodę z Prawdziwą Czekoladą. Prowadziłam już wtedy bloga, ale owa poznańska degustacja stanowiła dla mnie pewien przełom. Do dziś lubię od czasu do czasu raczyć się tabliczkami od Morin, solidnymi 100-gramowymi przysmakami - zawsze różniącymi się od siebie w zależności od pochodzenia kakao, ale posiadającymi pewną charakterystyczną dla marki bazę (szczególnie jeśli chodzi o konsystencję).

Limitowaną edycję Perou Absolu 63% zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Tabliczkę tę wyróżnia fakt, iż wszystkie trzy surowce wchodzące w jej skład - ziarna kakao, cukier trzcinowy i tłuszcz kakaowy - pochodzą z Peru. O ile z cukrem rzecz nie jest zazwyczaj tak oczywista, tak z tłuszczem kakaowym, no cóż... niestety nie zawsze czekolady składają się z miazgi i masła tego samego pochodzenia, co moim zdaniem wprowadza pewien chaos. Wszak pochodzenie masła kakaowego nie jest obojętne dla smaku całej kompozycji. Kakao to kakao! Skoro dana tabliczka mianowana została peruwiańską single-origin, to dlaczego masło kakaowe w niej zawarte miałoby pochodzić z innego kraju?



Przyjemnie było znów poczuć w dłoniach masywną, słuszną tabliczkę od Morin. Pachniała przede wszystkim kwiatowo, z apetyczną nutą pieczonego banana. Konsystencja była gęsta i oblepiająca, z iluzją pewnej grudkowatości, co nieco przypominało kleik ryżowy - to takie typowe dla Morina i w jego wykonaniu naprawdę to lubię. W smaku również pojawiły się pieczone banany, oblane jakimś kwiatowym syropem. Ów aromat przywodził też na myśl słodkie i mocne czerwone wino. Generalnie słodycz tej niezbyt obfitej w kakao czekolady była wyrazista, kojarzyła się z brownie. Im dalej w las, tym jej nektarowa kwiatowość przechodziła w nieco dziki smak, uderzający w klimaty ziemiste i surowego ziarna kakao. Absolu syciła, naprawdę syciła swoją słodyczą, a owa typowo morinowa konsystencja wciągała - toteż tabliczka znikała bez problemu, lekko.

Próbowałam już peru peruwiańskich czekolad od Morina: Rio Ene, Piura Lait, Pablino, Piura. Wszystkie były inne, wciągające na swój indywidualny sposób - cóż, przecież takie właśnie jest samo Peru!


Skład: ziarna kakao z Peru, cukier trzcinowy z Peru, tłuszcz kakaowy z Peru.
Masa kakaowa min. 63%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 581 kcal.
BTW: 7,2/41,6/39,7.

sobota, 19 października 2019

Amedei Toscano Black 90 ciemna 90%


Już ponad dwa lata minęły od czasu, gdy ostatni raz miałam w ustach czekoladę od włoskiego Amedei. Choć darzę tę markę mieszanymi uczuciami, bez zastanowienia kupiłam swego czasu ichniejsze nowości - oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady. W pierwszej kolejności postanowiłam sięgnąć po Toscano Black 90, czyli ciemny blend ziaren criollo i trinitario o aż 90% ich zawartości. Według producenta, czekolada miała cechować się nutami białych kwiatów, kojarzyć się z gorącą czekoladą do picia i pomimo wysokiego udziału kakao - być bardzo kremową, z gładkim finiszem.

 

Tabliczka pachniała świeżością. Była to woń osobliwa, gdyż kojarzyła się mi z zapachem świeżej pościeli. Owa woń miała też w sobie kwiatowo-owocowe tchnienie. W ustach czekolada sprawiała wrażenie wodnistej - tu wyobraźnia przyniosła coś jeszcze bardziej nietypowego, a mianowicie gotowane mięso z rosołu. Amedei raczyło nas mocną goryczką. Rozmyta i lekka konsystencja czekolady sprawiała, iż oczekiwaliśmy nadejścia słodyczy, jednak z oczywistych względów słodycz była tu bardzo uboga. Wszystko było też dość płaskie (czego w sumie spodziewałam się po Amedei), lecz jak na 90% kakao - niebywale lekkie.

Nuty smakowe? Pastylki witaminowe o smaku tropikalnych owoców, do rozpuszczania w wodzie, takie z nieco lekowym posmakiem. Drewno dryftowe, wyrzucone na plażę, zbutwiałe. Podana wprost do łóżka taca pełna bardzo dojrzałych borówek i jagód w bitej śmietanie - łóżko pościelone świeżą bielą, otoczone bukietami jaśminu. Łóżko stojące pośrodku surowo, lecz nowocześnie urządzonego domu leżącego na wydmach, przeszklonego, aczkolwiek drewnianego. Bryza wpadająca przez otwarte drzwi tarasowe.


Z czasem czekolada z iluzji wodnistości stawała się coraz gładsza. Zgodnie z opisem producenta - finisz rzeczywiście był kremowy, balansujący gdzieś między bitą śmietaną a świeżo ubitym masłem. Jak na tabliczkę od Amedei - Toscano Black 90 okazała się całkiem ciekawa. Warto jej spróbować.

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 90%.
Masa netto: 50 g.

środa, 16 października 2019

Georgia Ramon Jamaica First Grade Polished Trinitario Cacao Beans ciemna 74%


 Czas powrócić do klasycznych recenzji. Dziś przed Wami kolejna single-origin od Georgia Ramon, zakupiona oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady. Tym razem wybieramy się na Jamajkę. Nie mam wielkich doświadczeń dotyczących jamajskiego kakao - próbowałam ledwie dwie takowe tabliczki - jednak wspominam je jako dość skonsolidowane co do charakterystycznych nut smakowych i bardzo przyjemne (Amedei, Morin). Byłam ciekawa, czy Georgia Ramon również zaprezentuje akcenty z tej samej rodziny, a może pokaże mi z zupełnie nową twarz Jamajki. Według producenta, odnaleźć tu powinniśmy intensywną czekoladowość z aromatem tropikalnego drewna, kawy oraz przypraw takich jak gałka muszkatołowa czy karob.

 Ziarna użyte do wykonania tej czekolady pochodzą z rejonów St. Mary, Clarendon, Hłanover i West Kingston, skąd sprowadzane są do centralnej lokalizacji, gdzie wspólnie poddawane są procesom fermentacji i suszenia. Co ciekawe, ziarna polerowane są następnie w specjalnej maszynie, co ma na celu nie tylko poprawę ich wyglądu, ale i zredukować prawdopodobieństwo porażenia grzybami podczas przechowywania.


 Sam zapach sugerował wiśniowy tytoń i rozliczne przyprawy, uderzające w popielne
nuty. W pierwszym wrażeniu w kontakcie z podniebieniem jest sucha, ale bardziej z tytułu na przemawiające przez nią nuty, niż samą strukturę. Wśród skojarzeń pojawia się zmoczona deszczem popielniczka, w której tli się jeszcze papieros wypełniony owocowym, aromatycznym tytoniem. W sferze bardziej kulinarnej Jamaica od Georgii Ramon to rozpadający się, zbyt suchy piernik, bądź też keks. Nieustannie przewija się bowiem w smaku mieszanka przypraw korzennych (ze szczególnym naciskiem na kardamon i gałkę muszkatołową), przełamywana skórkami cytrusów i kandyzowaną wiśnią. Trąciło mi to nieco tanimi ciastami z marketów, niestety. Pod koniec do głosu doszły prażone migdały i orzechy laskowe.

Jamaica w wykonaniu niemieckich czekoladników poszła w zupełnie inną stronę niż uprzednio próbowane czekolady z tego regionu. Drewno i żółte owoce znane z jamajskich Amedei i Morin tu zostały niejako skierowane w strony budzące mniej sympatyczne skojarzenia. Drewno zamieniło się w popiół, zaś świeże owoce w suszone. Nie nazwałabym tej tabliczki intensywnie czekoladową - była raczej mało bogata i mało soczysta. Nie odnalazłam w niej wprawdzie niczego z gruntu niesmacznego, ale nie jest to pozycja, którą zapamiętam na długo.


Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 74%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 543 kcal.
BTW: 12/42/31.

niedziela, 13 października 2019

Michel Cluizel Grand Lait mleczna 45%


Nasz powrót z Peru do domu był długi. Najpierw sama podróż autobusem z Huaraz do Limy, następnie oczekiwanie na lotnisku w Limie, potem lot z Limy do Toronto. W Toronto mieliśmy dziewięć godzin czasu do przesiadki, toteż wykorzystaliśmy go na długi spacer po mieście. Później już lot do Berlina, a stamtąd autem do Polski. Uff. 

Pierwszy raz byłam w takim mieście jak Toronto. Wędrując ulicami i parkami Toronto, a także nad jeziorem Ontario, przyglądaliśmy się imponującemu porządkowi (w którym jednak spokojny byt znaleźć mogli bezdomni, a przyroda w licznych parkach nie była w 100% trzymana w pedantycznych ryzach) oraz wielkiej różnorodności kulturowej. Na ławeczce nad jeziorem postanowiliśmy posilić się ostatnią czekoladą, która pozostała w mych zapasach przywiezionych z Polski.

Podczas naszej wyprawy do Peru spróbowałam dwóch czekolad typu blend od francuskiego czekoladnika Michel Cluizel - Grand Noir 85% i Noir 63% Ecorces D'Orange - obie bardzo przypadły mi do gustu. Sięgając po Grand Lait 45% zastanawiałam się, czy nie będzie jej nazbyt blisko do Grand Lait 45% Elaits Caramel Beuree Sale - wszak nawet zawartość kakao jest taka sama. Wspomnianą czekoladę z maślanym karmelem i solą wspominam jako zbyt tłustą, ale mógł być to efekt owej karmelowości. Teraz, przy czystej Grand Lait 45% miałam okazję to zweryfikować.

Wszystkie czekolady Michel Cluizel kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Tu, gdy nad całością nie dominował maślany karmel, mieliśmy do czynienia z zupełnie inną tabliczką. Miękka, delikatna, a jednak z pełnią głębi rozpuszczająca się w
ustach, cudownie zalepiając. Słodka i mleczna na równi, błoga. Właśnie taka pyszna w swej dopracowanej prostocie mleczna czekolada przydałaby nam się po powrocie do bazy na Huascaran, o tak! Słodziutki lekko palony karmel bardzo klasycznie mieszał się tu z akcentami nugatu, truskawek w syropie, kawy ze skondensowanym mlekiem, szczyptą cynamonu i wanilii. Czasem nic więcej nie potrzeba prócz takiej mlecznej czekolady... To idealna tabliczka na słodki relaks. Szkoda, że nie była tak gruba jak wersja Elaits Caramel Beuree Sale.

Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, ziarna kakao, wanilia burbońska.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 595,96 kcal.
BTW: 7,93/43,23/40,75.

piątek, 11 października 2019

Bonnat Surabaya Indonesie ciemna mleczna 65%


Bonnat Surabaya to jedna z tych tabliczek, o której wypróbowaniu marzyłam od dawna. Po zakupieniu jej w sklepie Sekretów Czekolady zabrałam ją do Peru, jednak czekałam na odpowiedni czas ku jej degustacji. Wracając komfortowym autobusem z Huaraz do Limy, siedząc wygodnie w fotelach i mając szeroki widok na mijane krajobrazy - wyjęłam z plecaka tylko dla Męża i dla mnie opakowaną w brąz tabliczkę.

Surabaya należy do trójcy indonezyjskich ciemnych mlecznych czekolad o 65% zawartości kakao od francuskiej marki Bonnat. Najpierw zdetronizowała mnie Java, potem urzekł Asfarth, a w między czasie miałam okazję wypróbować nowość wśród ciemnych mlecznych propozycji Bonnat, a mianowicie meksykańską Morenitę. Wszystkie te czekolady zapamiętałam na długo i szczególnie ceniłam wśród wyrobów manufaktury Bonnat. Choć jak się okazało, 55% mleczna czekolada w blendzie (Chocolat au Lait) nie zaprezentowała takiej klasy jak wyżej wymienione tabliczki, od Surabaya nadal wymagałam wiele.

Surabaya to drugie po Dżakarcie największe miasto indonezyjskiej Jawy Wschodniej. Kakao użyte do wykonania dziś opisywanej czekolady pochodzi z plantacji położonych w okolicach tego miasta. Ziarna te poznałam już w interpretacji Willie's Cacao (Milk of the Stars 54%, Surabaya Gold 69%).



Nad tabliczką posiadającą stonową i ciepłą barwę unosił się zapach, który niebezpiecznie przypomniał mi o Chocolat au Lait. Ów zapach - mieszanka koziego mleka z czymś mocno palonym - zdawał się być jednak przełamany nutami kwiatowymi i orzechowymi.

W ustach Surabaya była aksamitna i ciężka zarazem, miała w sobie coś przytłaczającego. Być może ów ciężar stanowiła mocarnego kalibru paloność, sprawiająca, iż trudno tę czekoladę nazwać delikatną. Wymieszana z popiołem ziemia, palona kawa, prażone orzechy w sposób niecodzienny łączyły się z pachnącym łąkowym kwieciem oraz iluzją tłustego koziego mleka. Wszystko to zwieńczone było przytłumionym miksem orientalnych przypraw położonych na iście bonnatowskiej tłustości. Indonezyjskie kakao można było zidentyfikować tu w ciemno, a i w Chocolat au Lait pewnie sporo się go znalazło.

Surabaya nie zafundowała mi już takich fajerwerków jak Java i Asfarth. Być może to po prostu kwestia upływającego czasu i nabytych doświadczeń. To dobra, nietypowa w swej goryczce mleczna czekolada, a jednak po prostu nie porwała mnie bardziej, niż choćby Morenita. Może zbyt wiele od niej oczekiwałam?


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy, mleko w proszku.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 626 kcal.
BTW: 8/49/40,5.

środa, 9 października 2019

Blanxart Ghana ciemna 80%


Kakao z Ghany to pierwsze ziarna, jakich barcelońska manufaktura Blanxart użyła w 1954 roku i korzysta z ich do dziś. 80-gramową ciemną tabliczkę Ghana 80% powstałą w serii Classic Origins kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Poczęstowałam nią wszystkich na zakończenie naszej wyprawy na Huascaran Sur - gdy ostatniego dnia wędrówki zeszliśmy już z obozu bazowego do wioski Huaypan, w której czekał na nas bus do Huaraz.

Z czystym sumieniem mogę przyznać, iż Ghana 80% była najbardziej klasyczną i przystępną propozycją od Blanxart, jakiej przyszło mi próbować. Owszem, Brasil Municipio del Altamira okazała się całkiem przyjemną, jednak to w Ghanie odnalazłam więcej kompleksowości. Przede wszystkim okazała się czekoladą bardzo soczystą, co zasługuje na szczególną uwagę - wszak w poprzednie dni przebywała ze mną w bardzo różnych warunkach - co niczego jej nie umniejszyło. Umiarkowanie słodka, a w zasadzie na bardzo przystępnym poziomie mając na względzie 80% zawartość kakao - emanowała soczystą świeżością, kojarzącą się z jakimś wykwintnym deserem na bazie tłustej śmietanki i dopiero co mielonej, w wyważony sposób uprażonej kawy. Było w tej czekoladzie coś z wilgotnego jogurtowego ciasta z maślaną kruszonką i na przykład lepkimi od soku śliwkami (choć do głowy przychodziły mi również inne owoce - morele, miękkie jabłka, dojrzałe i dorodne truskawki).


To zabawne, bo wraz z dobieganiem do końca mojej przygody z marką Blanxart, trafiałam na coraz to bardziej udane czekolady. Warto jednak pamiętać, że były one udane gdy porównywałam Blanxarty między sobą i tak wolałabym sięgnąć po coś innego. Choć może tę Ghanę kiedyś bym powtórzyła - ot tak, by w pełnym spokoju jeszcze raz ją sobie zweryfikować, opisać.

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 568 kcal.
BTW: 6,2/52,3/27,4.

poniedziałek, 7 października 2019

Bonnat Chocolat au Lait mleczna 55%


Ze szczytu Huascaran Sur wróciliśmy do obozu II zaskakująco szybko. Choć droga nie sprawiła większych trudności technicznych, nigdy wcześniej nie osiągnięta wysokość dała się we znaki - marzyliśmy już tylko o odpoczynku. Tymczasem, z racji wczesnej pory, Octavio zaproponował (po krótkiej regeneracji) powrót tego samego dnia aż do bazy głównej przy schronisku. Wiedziałam, że będzie to absolutnie ponad moje siły. Wiedziałam, że taka droga będzie już dla mnie tylko męką, a chciałam móc czerpać z niej przyjemność. Resztę dnia po zdobyciu najwyższego szczytu Peru spędziliśmy więc na totalnym nic nie robieniu.

Kolejnego dnia zwinęliśmy obóz drugi i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wówczas Octavio zrozumiał, iż pozostanie poprzedniego dnia w obozie było dobrym pomysłem. O ile podchodzenie do obozu II z dwoma czekanami w dłoniach stanowiło dla mnie frajdę, o tyle w dół trzeba już było zjechać po linie. Ja niestety, nie nauczyłam się jeszcze po prostu robić to, zamiast myśleć o miliardzie niepotrzebnych rzeczy tj. głównie projektować sobie fikcyjne zagrożenia w momencie zjazdu. Przez mój stres nasze zjazdy trwały dłużej niż powinny. W miejscu po obozie I zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek, a potem schodziliśmy już łatwiejszym terenem aż w okolice schroniska, gdzie na nowo rozbiliśmy bazę. Euforia mieszała się ze spokojem - wspaniały stan. Całe popołudnie i wieczór minęły nam na wypoczynku, z obserwacją kolejnego cudnego zachodu słońca włącznie.


Podczas niespiesznego rozbijania bazy poczęstowałam wszystkich kolejną czekoladą Bonnat, zakupioną w sklepie Sekretów Czekolady. Myślałam, że zwykła mleczna czekolada z asortymentu francuskiej manufaktury sprawi wszystkim mnóstwo prostej przyjemności. Chocolat au Lait to wszak najprostszy blend 55% kakao wzbogacony o pełnotłuste mleko. Cóż tu mogło się nie udać?

Rozdzieliłam tę wyjątkowo jasnej barwy tabliczkę wśród wszystkich członków naszej wyprawy i... gdyż już tylko powąchałam swoją część wiedziałam, że nie będzie tak łatwo. Tak specyficzny dla wielu mlecznych czekolad o wyższej zawartości kakao aromat koziego mleka tutaj był wyjątkowo ostry i mieszał się z czymś mocno goryczkowym.

W ustach czekolada rozpuszczała się aksamitnie i tu nie miałam absolutnie żadnych zastrzeżeń - było w miły sposób tłuściutko. Smak jednak był zdecydowanie zbyt gorzki. Z jednej strony zawsze chętnie sięgam po mleczne czekolady, które nie porażają słodyczą, lecz oferują coś więcej. Tu jednak w zasadzie wcale nie odnalazłam bogactwa. Specyficzna "sianowatość" i ostry posmak koziego mleka mieszał się z piołunowym posmakiem, z czymś przepalonym. O ile mi jeszcze dziwaczność owej tabliczki sprawiała pewną perwersyjną przyjemność, o tyle dla osób niewprawionych w czekolady na pewno nie było to łatwe doświadczenie - oj, widziałam skrzywione miny. Na pewno Bonnat ten wyjątkowo mnie zaskoczył, gdyż pod tak niepozorną aparycją kryje się coś mocnego i nietypowego...

Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy, mleko w proszku.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 626 kcal.
BTW: 7,8/48,9/40,5.

sobota, 5 października 2019

Blanxart Brasil Municipio de Altamira ciemna 76%


Spożywanie czekolady na wysokości ok. 5800 m n.p.m. było dla mnie przeogromnym testem. Dobrze pamiętam moje wcześniejsze wyjazdy w wyższe góry, gdzie powyżej 5000 m n.p.m. czekolada gęstniała mi w ustach i po prostu nią plułam, cofało mnie od niej. W Peru, na zboczach najwyższego szczytu tego kraju - Huascaran Sur - umiejętność delektowania się czekoladą na wysokościach stała się dla mnie jednym z wielu wyznaczników dobrej aklimatyzacji. Czekolady smakowały mi, nie stawały się nieznośną zbitą masą. Dziś opisywaną ciemną Blanxart Brasil Municipio de Altamira otworzyłam po przybyciu do obozu II, położonym właśnie ok. 5800 m n.p.m., skąd mieliśmy atakować już szczyt Huascaran. Pośród niemiłosiernie męczących oczu promieni słońca odbijającego się od lodowcowych śniegów, poczęstowałam wszystkich członków naszej wyprawy tabliczką ziaren trinitario pochodzących wprost z amazońskiej puszczy. Plantacja położona jest w okolicach brazylijskiej miejscowości Altamira, leżącej wzdłuż trasy transamazońskiej, w połowie drogi między Belem i Itaituba.

O dziwo, wspominam Municipio de Altamira jako najłagodniejszą Blanxart jedzoną na naszej peruwiańskiej wyprawie. Generalnie moje wspomnienia dotyczące Blanxart nie są jakoś wyjątkowo górnolotne, jednakże tu brazylijskie kakao zaserwowało nam dozę przyjemnej deserowej słodyczy, z subtelnie pieszczącymi podniebienie nutami prażonych migdałów, orzechów arachidowych, włoskich, nerkowców i laskowych. Ot, nieco przytłumiona cukrem i iluzją kruchego ciasta sycąca mieszanka orzechów. Jak zwykle, nie otrzymaliśmy wielkiego bogactwa, jednak łagodność tej czekolady w przypadku Blanxart okazała się czymś godnym spostrzeżenia.

 Wszystkie moje czekolady Blanxart zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.



Nasza droga z obozu I do II wiązała się z przemierzeniem kilku fragmentów wymagających stromej wspinaczki z dwoma czekanami, jednakże na Huascaran, w przeciwieństwie do Tocllaraju, rzeźba terenu okazała się przystępniejsza i takowy wysiłek sprawił mi o wiele więcej przyjemności. Będąc już w obozie II należało myśleć już jedynie o zebraniu sił, gdyż około północy wyruszaliśmy zdobywać szczyt.

Szczyt, mój najwyższy szczyt. Huascaran 5768 m n.p.m. Zdobywałam go z wielką zawziętością, w wysiłku napędzanym adrenaliną, z mdłościami tuż przed szczytem, z przeogromnym dziwacznym księżycem ponad nami, który tak niepostrzeżenie oddał miejsce słońcu oświetlającemu wszystko wokół już na samej górze... Owiane tajemnicą dzikiej żądzy wędrówki, moje kroki ku najwyższemu wierzchołkowi Peru. Nigdy nie zapomnę tych wrażeń.


 Huascaran Sur 6768 m n.p.m.: ja, Octavio, Malu. Zdjęcie zrobił mój Ukochany Mąż.

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 76%.
Masa netto: 125 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 592 kcal.
BTW: 7,9/49,6/27,9.

czwartek, 3 października 2019

Bonnat Madre de Dios Perou ciemna 75%


Czekolada Madre de Dios to jedna z nowszych propozycji francuskiej manufaktury Bonnat, którą zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Z początku bardzo cieszyłam się, że zabiorę czekoladę z peruwiańskiego kakao do Peru i poczęstuję nią Peruwiańczyków, lecz po niezbyt udanej Blanxart Peru Alto Piura mój entuzjazm nieco się zmniejszył. Mimo to nadal pokładałam w tabliczce od Bonnat pewne nadzieje (choćby dlatego, że kosztowała dużo więcej niż Blanxart, no cóż...). Sięgnęłam po nią po rozbiciu obozu pierwszego na lodowcu, w drodze na najwyższy szczyt Peru - Huascaran 6768 m n.p.m. i przepełniał mnie wówczas wyjątkowy entuzjazm. Kiepska czekolada nie mogła mi zepsuć humoru, o nie... Na szczęście Bonnat pokazał klasę.

Najpierw trochę historii. Madre de Dios (Matka Boża) to jeden z departamentów Peru, graniczący z Boliwią i Brazylią, częściowo pokryty przez lasy deszczowe. W okolicach rezerwatu Tambopata znajdują się uprawy, z których ziarna o pierwotnej genetyce wykorzystał w swej czekoladzie Bonnat.


Zapamiętałam tę czekoladę jako całkiem umiarkowanie tłustą jak na Bonnat. Mnóstwo w niej było prażonych i owocowych nut, przeplatanych z kwiatowymi - skąd me skojarzenia popłynęły w stronę suszonych kwiatów łąkowych, suszonych owoców (morele, brzoskwinie, suszone mango i miechunki, rodzynki), a także mocnego naparu kawy zbożowej oraz solidnego chleba na zakwasie. Wszystko łagodziła lekka nabiałowa nuta i coś na kształt nerkowców i słodkich migdałów oblanych karmelem. Taką czekoladą dzieliłam się z dumą, przy okazji ciesząc się, że na wysokości powyżej 5000 m n.p.m. czekolada nadal mi smakuje i na dodatek potrafię ją w miarę spokojnie degustować, skupić się, delektować. To oznaczało, że moja aklimatyzacja przebiega pomyślnie. Droga zresztą sprzyjała tego dnia spokojnej aklimatyzacji - część z niej przebiegała jeszcze po skałach, zaś część już po lodowcu, który na tym odcinku nie sprawiał żadnych trudności.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6.

wtorek, 1 października 2019

Blanxart Filipinas San Isidro Davao ciemna 71%


Podczas lipcowego weekendu w Karkonoszach mieliśmy okazję skosztować mlecznej Blanxart Filipinas San Isidro Davao 44%, która była moją drugą czekoladą z asortymentu barcelońskiej marki. Już wtedy miałam w swych zapasach więcej tabliczek od Blanxart, zakupionych w sklepie Sekretów Czekolady, lecz te dwie degustacje nakreśliły we mnie pewną opinię o tej manufakturze. Cały zapas Blanxartów zabrałam ze sobą do Peru i każda z tych tabliczek nie wywołała we mnie większej refleksji, czemu zresztą dałam wyraz w poprzednich wpisach. Stojąc u stóp najwyższego szczytu Peru - Huascaran 6768 m n.p.m. - żałowałam tylko, iż tak mało dostępnych jest czekolad z filipińskiego kakao, gdyż w interpretacji Blanxart prezentuje się ono naprawdę mało ciekawie.

Tabliczka znów była sucha, nudna, nazbyt goryczkowo-kwaskowata w sposób zakrawający o ordynarność. Trochę ziemi, trochę ziół i... nic więcej nie pamiętam, nic innego nie umiałam z niej wykrzesać. Miałam szczęście, iż sporą 125-gramową czekoladą mogłam podzielić się aż z sześcioma osobami - gdybym bowiem zasiadła do niej wyłącznie z Mężem, byłabym niepocieszona.


Jeden dzień wypoczynku w Huaraz i ruszaliśmy w dalszą drogę. Bus zawiózł nas do wioski Huaypan (swoją drogą sama owa podróż przysporzyła mi mnóstwo radości z obserwacji toczącego się wokół peruwiańskiego życia), skąd z ciężkimi plecakami ruszyliśmy pod schronisko Huascaran, położone na ok. 4700 m n.p.m. Nieopodal rozbiliśmy naszą bazę, w której zbieraliśmy siły na kolejny dzień i obserwowaliśmy niesamowicie ognisty zachód słońca...

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 71%.
Masa netto: 125 g.