Minęło już sporo czasu do wypróbowania ciemnej mlecznej Georgia Ramon stworzonej z gwatemalskiego kakao. W końcu sięgnęłam jednak po jej bezmleczny odpowiednik, zawierający jedynie 10% kakao więcej (mleczna miała 62%, zaś ciemna 72%). Obie czekolady zakupiłam oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady. Przytoczę krótką historię pochodzenia ziaren, z których zostały wykonane obie tabliczki, a którą umieściłam przy okazji recenzji mlecznej czekolady: "(...) stworzona została z kakao uprawianego w gminie Cahabón w północnej części Gwatemali, słynącej głównie z pozyskiwania szlachetnego drewna: mahoniu i cedru. Kakao zaklęte w ciemną mleczną tabliczkę wywodzi się spod skrzydeł FEDECOVERA (La Federación de Cooperativas de las Verapaces) - federacji zrzeszającej 42 kooperatywy niewielkich producentów wysokiej jakości kakao, kawy, kardamonu i herbaty. FEDECOVERA to przede wszystkim Majowie, z grup etnicznych Q´eqchí i Pocomchí".
Ziarna w Georgia Ramon Cahabón Estate Guatemala 72% poddane zostały prażeniu na średnim poziomie, mieleniu przez 72 godziny, zaś całkowicie zrezygnowano tu procesu konszowania (rozumiem, że długie mielenie spełnia tu jego funkcję?), z czym notorycznie już spotykamy się przy czekoladach od Georgia Ramon.
Ciemna czekolada w swej barwie nie różniła się wiele od mlecznej - mleczna zdawała się być bardziej soczysta, wysycona, no ale wersja ciemna dłużej przeleżała w moich zapasach i z tego tytułu mogła stać się bardziej matowa. W zapachu otrzymaliśmy zapowiedź czerwonych owoców, drewna, kardamonu i mięty.
W ustach czekolada zachowywała przyjemną szorstkość. Była sypka i wilgotna zarazem, niczym mokre wióry lub fusy z mokrej kawy. Nawet nuty smakowe się tu zgadzały. Brak mleka odebrał gwatemalskim wariacjom iluzje serowe i karmelowe - wszysko stało się bardziej poważne. Wędzony ser przekształcił się w wędzone wiśnie i śliwki, podane pod postacią gorącego kompotu lub świeżej konfitury. Nieustannie przewijał się gdzieś kardamon, nadając całości zarówno wytrawnego, jak i deserowego charakteru. Zestawienie niebanalnych owoców z silną przyprawą, na bazie mocno kawowo-drewnianej sprawia, iż prędko wyczuwamy kompleksowość czekolady, znajdujemy w niej równowagę.
Wbrew pozorom, całość charakteryzowała się przyjemną i specyficzną słodyczą, przywodzącą na myśl... owocowe żelki, co było dość zaskakujące. Już nawet wersja mleczna nie była nazbyt słodka, co powtarza się w opcji ciemnej. Kompozycję wieńczy odświeżające skojarzenie z miętową herbatą podaną na zimno.
Z ciekawością sięgnęłabym ponownie po obie gwatemalskie tabliczki od Georgii Ramon, najchętniej zestawiając je ze sobą podczas jednej degustacji, by jeszcze dobitniej wyłuszczyć różnice wynikające z obecności mleka.
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 72%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 541 kcal.
BTW: 9/42/33.
Może przez te kardamonowe nuty tak mi się spodobała? Rzeczywiście, robi wrażenie słodkiej, ale w taki fajny sposób.
OdpowiedzUsuń