Ostatnio rozpędziłam się z degustacjami czekolad z litewskiej manufaktury Naive, które kupione w sklepie Sekretów Czekolady już przeczekały sporo czasu w moich zapasach. Sama nie wiem, czy lepiej sobie Naive stopniowo dawkować jak najlepszy smakołyk, czy też orgiastycznie się w nim zatracać. Starając się odnaleźć jakiś złoty środek, czekając aż tęsknota zacznie mnie już wyraźnie kłuć - w końcu sięgnęłam po piekielnie kuszącą propozycję z eksperymentalnej kolekcji Forager.
Imperial Stout to ciemna mleczna czekolada o 62% zawartości kakao (blend różnych ziaren), wzbogacona o solidną kroplę piwa imperial stout, leżakowanego w dębowych beczkach po burbonie. Rozpakowując czekoladę, z wielką radością dojrzałam wewnątrz kartonika wkładkę zawierającą moc informacji o produkcie - jak bardzo lubię, gdy Naive je dołącza! Tym razem, prócz historii stworzenia tabliczki, proponuje sparowanie jej z degustacją właśnie imperialnego stoutu, bądź też z whiskey (my, jak to my - nie skorzystaliśmy z opcji łączenia czekolady z alkoholem). W Imperial Stout odnaleźć mieliśmy nuty kawy, orzechów laskowych, karmelu oraz tiramisu. Czułam, że to jednak będzie coś o wiele mocniejszego...
Znów producent nadał czekoladzie dziwnego kształtu, lecz naprawdę przestało mi to już przeszkadzać - wszak gramatura zupełnie na tym nie ucierpiała. Barwę czekolada posiadała ciepłą, jakby uładzoną dodatkiem mleka. Zapach zaś... zapach mnie upoił. Budził skojarzenia z obłędną Spices, przede wszystkim pieszcząc nozdrza wanilią, a do tego pewną rozgrzewającą nutą podbijającą kawowo-kakaowe ciemne akcenty.
Pierwszy kawałek położony na języku. Chwilkę trzeba było poczekać, by czekolada gładko i gęsto się na nim rozpuściła, a wtedy... stałam się totalnie urzeczona błogą i zarazem mocną wanilią miękko położoną na kawowym kremie na bazie śmietanki. Czuć przy tym było posmak alkoholu, z drewniano-palonym zacięciem - na tyle subtelny i wyrazisty w jednym, jak to potrafi być w czekoladowym cieście uświetnionym odrobiną dobrego alkoholu. Imperial Stout oferuje nam hipnotyzującą fuzję przypraw, alkoholu i kakao - z każdym kęsem sączymy tym samym dobry drink z kawą i czekoladą, albo po prostu... po prostu to, czym czekolada jest w rzeczy samej - imperialny stout leżakowany w dębowych beczkach po burbonie, zaklęty w formę tabliczki czekolady.
Wytrawne na swój sposób nuty spotkały się tu z niebywałą soczystością, potęgowaną zapewne przez udział mleka. Z przebiegiem degustacji, czekolada zdawała mi się być wręcz... za słodka, jak na udział tak mocnych nut. Miałam wrażenie, że z czasem całe bogactwo Imperial Stout chciało mi umknąć pod osłoną mlecznej, soczystej słodyczy. Tak, dopiero blisko finiszu pojawiły się te łagodniejsze skojarzenia sugerowane przez producenta: orzechy, tiramisu, karmel. Nie chciałam ich. Pragnęłam mocnego, gęstego trunku.
Ostatecznie skojarzenia poprowadziły mnie w stronę Boozy Chocolate Mousse od Zottera, w której soczystość czekoladowego musu łączyła się spójnie z aromatycznym, rozgrzewającym alkoholem. Doprawdy, nasza Naive miała pewien wciągający wilgotny pierwiastek, jaki posiadają liczne Handscooped.
Ostatecznie skojarzenia poprowadziły mnie w stronę Boozy Chocolate Mousse od Zottera, w której soczystość czekoladowego musu łączyła się spójnie z aromatycznym, rozgrzewającym alkoholem. Doprawdy, nasza Naive miała pewien wciągający wilgotny pierwiastek, jaki posiadają liczne Handscooped.
Pomimo momentu, w którym poczułam pewne rozdarcie i tęsknotę za przemijaniem jej wyjątkowej mocy, Imperial Stout rzuciła mnie na kolana.
Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, imperial stout (słód, chmiel, jęczmień).
Masa kakaowa min. 62%.
Masa netto: 57 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 572 kcal.
BTW: 5,9/38/44.
Tak się wahałem, ale po tej recenzji to go kupię :)
OdpowiedzUsuń