Moja przygoda z madagaskarską marką Mia zaczęła się od rewelacyjnej 75% czekolady bez dodatków. Następnie eksplorowałam krok po kroku ofertę ich tabliczek 65% z dodatkami - z których najmocniej ujęła mnie ostatnio próbowana Cranberry & Hazelnut. Myślałam, że w asortymencie tej manufaktury nic mnie już wielce nie zaskoczy, więc po Baobab & Salted Nibs sięgałam przede wszystkim ze względu na zaciekawienie baobabem. Baobabu w czekoladzie zaznałam dotychczas jedynie w tłumie superfoods w Zotter Artificial Fertilizer For Spirit And Soul. Solo nie miałam okazji w ogóle go próbować, toteż nie miałam pojęcia, czego się spodziewać.
Mia Baobab & Salted Nibs to ciemna czekolada o 65% zawartości madagaskarskiego kakao, z 2% dodatkiem sproszkowanego baobabu od firmy Aduna zajmującej się afrykańskimi superowocami, posypana solonymi kakaowymi nibsami (stanowiącymi 4% całości). Tę, jak i inne czekolady marki Mia, zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Mia Baobab & Salted Nibs to ciemna czekolada o 65% zawartości madagaskarskiego kakao, z 2% dodatkiem sproszkowanego baobabu od firmy Aduna zajmującej się afrykańskimi superowocami, posypana solonymi kakaowymi nibsami (stanowiącymi 4% całości). Tę, jak i inne czekolady marki Mia, zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Zapach czekolady momentalnie przywiódł na myśl Madagaskar - na pierwszym miejscu gęsta maślanka z cytrusami, na drugim ziemiste tchnienie i plejada czerwonych owoców. Jak ja za tym tęskniłam! Apetycznie wyglądające nibsy przyciągały mnie niezmiernie, toteż prędko zatopiłam się w pierwszym kęsie. I tak... zatopiłam się tym samym w przyjemności.
Zacznijmy od nibsów. Są idealne - soczyście chrupiące, świeżutkie, bez żadnych przykrych nut. Smakowo doskonale zgrywały się z czekoladą, stanowiąc jej płynne uzupełnienie. Soli praktycznie na nich nie czuć - bez wiedzy o jej obecności zapewne bym się nie domyśliła. Całą czekoladę spowijała wszak subtelna naturalna słoność, jak w mlecznych napojach fermentowanych.
Zacznijmy od nibsów. Są idealne - soczyście chrupiące, świeżutkie, bez żadnych przykrych nut. Smakowo doskonale zgrywały się z czekoladą, stanowiąc jej płynne uzupełnienie. Soli praktycznie na nich nie czuć - bez wiedzy o jej obecności zapewne bym się nie domyśliła. Całą czekoladę spowijała wszak subtelna naturalna słoność, jak w mlecznych napojach fermentowanych.
Sama czekolada była cudownie intensywna w całej przekrojowej charakterystyce madagaskarskich ziaren - tak jak z sferze zapachu, tak i w smaku pojawiła się maślanka, grejpfruty, limonki, pomarańcze, ziemista gorąca kawa oraz bardzo, bardzo dużo dorodnych owoców żurawiny maczanych w wiśniowym syropie. Przeogromna rześkość biła od tej czekolady, potęgowana wrażeniem kąsków zielonego kwaskowatego jabłka maczanych w gorącej, lejącej się czekoladzie. Ciekawą, nową i bardzo istotną dla całości nutą były lody waniliowe obficie posypane orzechową kruszonką. Cała kompozycja była przepięknie dynamiczna i żywiołowa - a jest to coś, co w czekoladach szczególnie doceniam.
Nie wiem tylko, co tak naprawdę wnosił baobab. Według informacji w sieci, smakuje on cytrusami, a przecież samo madagaskarskie kakao cechuje się cytrusowymi akcentami. Pod kątem udziału baobabowego proszku nie jestem więc w stanie oceniać tej czekolady i w zasadzie całkowicie o tym przyciągającym uwagę dodatku zapomniałam. Baobabowa nieoczywistość jest jedyną rysą na szkle tej nieskończenie przyjemnej w odbiorze tabliczki.
Nie wiem tylko, co tak naprawdę wnosił baobab. Według informacji w sieci, smakuje on cytrusami, a przecież samo madagaskarskie kakao cechuje się cytrusowymi akcentami. Pod kątem udziału baobabowego proszku nie jestem więc w stanie oceniać tej czekolady i w zasadzie całkowicie o tym przyciągającym uwagę dodatku zapomniałam. Baobabowa nieoczywistość jest jedyną rysą na szkle tej nieskończenie przyjemnej w odbiorze tabliczki.
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, nibsy kakaowe 4%, baobab w proszku 2%, lecytyna słonecznikowa, sól morska <1%.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 576 kcal.
BTW: 12,2/38,3/44,5.
Melduję, że... w kwestii soli i baobabu też mogłabym przeoczyć. Baobab pewnie po prostu podkręcił poszczególny nuty Madagaskaru, sól też. Z jednej strony dobrze, że nie były zbyt nachalne, ale z drugiej... chciałabym wreszcie poznać baobab lepiej. Marzyłaby mi się jakaś posypka z niego! A tak... pyszna, ale jak i inne z Madagaskaru. Pozytywnie mnie jednak nibsy zaskoczyły. Nie lubię ich, a te tutaj mi nie przeszkadzały ani trochę.
OdpowiedzUsuńZotter mógłby zrobić jakiegoś solidnego nadziewańca z baobabem, o!
Usuń