piątek, 28 lutego 2020

Beskid Madagaskar Ambanja Superior Bio ciemna 80%


Ostatnio przybyła do mnie paczka ze sklepu Sekretów Czekolady zaskoczyła mnie bardzo krótkim terminem ważności jednej z tabliczek naszej rodzimej marki Beskid. Jestem przekonana, iż był to po prostu błąd w nadruku. Pomimo tego, popchnięta ciekawością, zdecydowałam się i tak przy najbliższej okazji otworzyć właśnie tę czekoladę. Wszak Beskid ostatnimi czasy bardzo pozytywnie mnie zaskakiwał (Sao Tome, Panama). Jedna z nowszych tabliczek wypuszczona spod skrzydeł beskidzkich czekoladników stworzona została z madagaskarskiego kakao uprawianego w dystrykcie Ambanja na północy kraju. Zawiera go aż 80% (same ziarna kakao, bez odrębnego dodatku masła kakaowego), pozostałe 20% składu stanowi jedynie nierafinowany cukier trzcinowy.


Nowe etykietowanie Beskidu jest o wiele bardziej atrakcyjne, cieszy również parę prostych degustacyjnych wskazówek nadrukowanych wewnątrz kartonika wraz z etapami produkcji czekolady. Po rozwinięciu samej tabliczki nie miałam już żadnych wątpliwości - krótki termin ważności to bzdura, czekolada była prześlicznie świeżutka. Lśniła się, z satynowym przebłyskiem, nadającym głębi czerwonawej barwie tak dobitnie kojarzącej się z madagaskarskimi czekoladami. Jej zapach okazał się świeży, aczkolwiek ostry - niczym kwiaty wyrosłe na wulkanicznej, surowej ziemi pełnej siarkowych wyziewów. Aromatyczne połączenie, które tej dźwięcznie łamiącej się tabliczce nadawało bardzo intrygującego charakteru.


Jakże miękka i świeża okazała się pierwsza kostka, tak przyjazna dla podniebienia... Tym bardziej, ciekawym kontrastem okazały się nuty smakowe, jakie ze sobą przyniosła - błoto, bagno, torfowisko po pożarze pośród chłodnej, mglistej pogody. Kwaśność tej madagaskarskiej czekolady szczególnie z początku odczuwałam jako wysoką. Mnóstwo w niej było przytłumionych akcentów, ciągnących się gęstą mgłą przy samej kwaśnej, wulkanicznej ziemi.

Dalej przebłysnęła łagodność maślanki, cały czas oparta jednak na ziemistej bazie. Do głosu doszły czerwone pomarańcze i grejpfruty, niczym wielka kula słońca wnosząca się ponad surową krainą wulkanicznych skał i mrocznych torfowisk. Wonna nuta mango i gryzących w nos kwiatów pokryta została zmrożoną mgłą, która niejako odcina nas od głębi smaku swym zimnem, zamyka głębię, która mogłaby się przed nami otworzyć. Pomimo tego odczucia mogącego budować niedosyt, chłodna mgiełka surowych nut osadza się na długo na podniebieniu, nie pozwalając zapomnieć o tej dziwacznej kompozycji miękkich i szorstkich doznań zarazem.


Madagaskar jeszcze nieraz mnie zachwyci... I jakże cieszy, że to właśnie polska marka tak cudnie potrafiła zająć się madagaskarskimi ziarnami!

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy nierafinowany.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 50 g.

1 komentarz:

  1. Ja ją odebrałem jako mało cytrusową, choć może dlatego, że oczekiwałem cytrynowych nut. Dla mnie, jak na Madagaskar, była za mało cytrynowa, bo gorzkiej cytrusowości grejpfrutów nie lubię.

    OdpowiedzUsuń