Schodząc z Pico del Veleta 3396 m n.p.m. minęliśmy bokiem schron Refugio La Carihuela 3201 m n.p.m. wkraczając na pełną skalnych pułapek grań Tajos de la Virgen. Przeskakiwaliśmy ze skały na skałę nie bacząc na ekspozycję, choć w pewnym momencie dostałam zupełnie irracjonalnego ataku paniki. Zdjęć z eksponowanych miejsc oczywiście nie ma, nie myśleliśmy wtedy o pstrykaniu fotek (w sumie szkoda...).
Dość długo brnęliśmy pomiędzy skałami, by w końcu dojść na drogę prowadzącą bezpośrednio do schroniska Elorrieta wybudowanego w 1935 r. To miejsce posiada niesamowity, nieco przerażający klimat i powiem szczerze, że nie chciałabym tam nocować...
Choć w dolinie, która właśnie otworzyła się przed nami, znajdowały się malownicze jeziorka, my obraliśmy inną drogę. Wkroczyliśmy na kolejną grań, leżącą po naszej prawej stronie. Ponownie czekał nas marsz szczytami, aż do ostatniego celu na ten dzień - widocznej na powyższym zdjęciu majestatycznej góry Cerro del Caballo 3011 m n.p.m.
Miałam ochotę właśnie na nią - tajemniczą, jawajską piękność. Gdy kupowałam w Sekretach Czekolady tę indonezyjską propozycję od Bonnat nawet nie miałam świadomości, iż jest to tabliczka mleczna! 65% zawartość intrygującego mnie od zawsze jawajskiego kakao w połączeniu z tłuściutkim mlekiem - to musiało byc coś!
Moje zdziwienie było przeogromne, gdy po rozpakowaniu tabliczki dostrzegłam czekoladę niezwykle jasną. W życiu nie powiedziałabym, że ma aż 65% kakao! Ciemne mleczne kuwertury w nadziewańcach Zottera są o wiele, wiele ciemniejsze. Jawajska Bonnat wyglądała prześlicznie. Jej kolor był niewyobrażalnie ciepły i słoneczny, kojarzył się z boską mlecznością i błogą słodyczą.
Moje zdziwienie było przeogromne, gdy po rozpakowaniu tabliczki dostrzegłam czekoladę niezwykle jasną. W życiu nie powiedziałabym, że ma aż 65% kakao! Ciemne mleczne kuwertury w nadziewańcach Zottera są o wiele, wiele ciemniejsze. Jawajska Bonnat wyglądała prześlicznie. Jej kolor był niewyobrażalnie ciepły i słoneczny, kojarzył się z boską mlecznością i błogą słodyczą.
Czekolada pachniała bardzo mlecznie, z licznymi karmelowymi i orzechowymi nutami. Wydawała się być bardzo bogata, gęsta od smaków. Pierwszy kęs momentalnie utulił nas od wiatru. Java rozpuszczała się w ustach gładkim i tłustym filmem, charakterystycznym dla Bonnat, wspaniale śmietankowym. Była przy tym tak cudnie esencjonalna, tak błoga, iż już po paru sekundach wraz z Mężem nabrałam przekonania, że nigdy nie jedliśmy podobnej ciemnej mlecznej czekolady.
Aksamit czekolady rozlewał się w ustach słodziutkim karmelem, wyważoną palonością oraz feerię orzechów: włoskich, laskowych, kokosa, może odrobiny nieprażonego sezamu. Miała w sobie bardzo delikatną (ale to bardzo!) nutkę cytryny, przez co nie była za nadto przytłaczająca. Głęboka karmelowa mleczność tej czekolady mieszała się z delikatnymi ziemistymi nutami kakao, z palonymi orzechami - tworząc zniewalający efekt.
Aksamit czekolady rozlewał się w ustach słodziutkim karmelem, wyważoną palonością oraz feerię orzechów: włoskich, laskowych, kokosa, może odrobiny nieprażonego sezamu. Miała w sobie bardzo delikatną (ale to bardzo!) nutkę cytryny, przez co nie była za nadto przytłaczająca. Głęboka karmelowa mleczność tej czekolady mieszała się z delikatnymi ziemistymi nutami kakao, z palonymi orzechami - tworząc zniewalający efekt.
Tak naprawdę nie jestem w stanie nic więcej napisać o tej czekoladzie. Była absolutnie przepyszna, obezwładniająca - ale nie atakowała nowymi doznaniami z lewa i z prawa. Była spokojną, lejącą się przyjemnością, ogarniającą całe ciało niczym błogi, harmonijny orgazm. Orgazm, który z definicji kojarzony jest z czymś porywczym, tutaj skomasował się w rozlanym, długim upojeniu. I trwał, trwał, trwał... Po tej niezwykłej czekoladzie przychylniej spojrzałam na Bonnat 100%, która już od dawna leżała w Magicznej Szufladzie i ciągle obawiałam się po nią sięgnąć.
Po tak urokliwej degustacji dalsza droga była dla nas jeszcze przyjemniejsza. Maszerując dalej granią w końcu w dole dostrzegaliśmy już jezioro wraz ze schronem, w którym mieliśmy spędzić najbliższą noc. Wpierw jednak czekało nas zdobycie przepięknego Cerro del Caballo 3011 m n.p.m. Będąc na szczycie kontemplowaliśmy całą trasę, jaką zrobiliśmy tego dnia - od samego rana nie spotykając na swej drodze ani jednego człowieka. Prędko rzuciliśmy okiem na przebieg naszej trasy na kolejny dzień i rozpoczęliśmy schodzenie z dół do jeziora. Na Cerro del Caballo wiatr był tak dokuczliwy, że zupełnie powstrzymaliśmy się od rozmów. Zbliżaliśmy się nad jezioro, gdzie spędzić mieliśmy ostatnią noc w samotnych górach...
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy, mleko w proszku.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 626 kcal.
BTW: 8/49/40,5
Tej tabliczce dałabym 30-40%% kakao.Taka jaśniutka.. :> Bonnat dawno nie było tu:> Masz jeszcze dużo ich tabliczek?
OdpowiedzUsuńParę mam, za chwilę będę miała więcej :>
UsuńByłam przekonana, że to mleczna! Kolor ma niesamowicie atrakcyjny - zwłaszcza dla osób takich jak ja, które boją się ciemnych i dużej zawartości kakao. To trochę jak z dziećmi kiedy daje im się warzywka zmiksowane na papkę, żeby nie widziały co jedzą albo układa się z nich jakieś wzorki na kanapkach żeby trochę je zmylić. Tutaj zadziałałoby to na mnie podobnie, bo jedząc ją a nie wiedząc, że to ciemna sięgnęłabym po nią bezstresowo. Poza wyglądem cieszy mnie, że nie bije po kubkach smakowych mocą tylko wprowadza łagodnie w miłe doznania. No i też ma piękne opakowanie, które skojarzyło mi się z pocztówką lub okładką książki historycznej. :-)
OdpowiedzUsuńNo bo przecież to jest mleczna czekolada! :)
UsuńWszystkie mleczne powinny mieć taka zawartośc kakao. Jak na Javę wydaje się zbyt łagodna - może to wpływ mleka. Fajne zdjęcia gór, choć nieco przygnębiające przez brak roślin.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście łagodna jak na Javę, ale i tak była przepyszna!
UsuńJa już się tam przyzwyczaiłam do pustkowi :)
Czekolada wygląda przepysznie taka kremowa i miękka się wydaje:)
OdpowiedzUsuńI właśnie taka była!
Usuń