piątek, 29 stycznia 2016

Menakao Robust & Bold ciemna 80%


Droga moich doświadczeń z marką Menakao wydaje się być w pełni przemyślana. Przygodę z tą madagaskarską manufakturą czekolady rozpoczęłam od wariantu mlecznego, o najniższej zawartości kakao. Następnie sięgnęłam po boską czystą 72%, by potem zapoznać się z całą gamą czekolad z dodatkami (ówcześnie dostępnych - obecnie do oferty Menakao doszło jeszcze kilka zupełnie nowych tabliczek, w międzyczasie wszystkie zmieniły szatę graficzną). Teraz czas na najbardziej ekstremalne kakaowe doznania. Dziś przed wami 80% w wykonaniu Menakao. W tym momencie, w Magicznej Szufladzie z madagaskarskich skarbów pozostaje jeszcze 100%, czekająca na swoją kolej...


Na okładce opakowania Robust & Bold widnieje sylwetka mężczyzny z ludu Tanala. Reprezentantkę tego ludu zobaczyć mogliśmy już na okładce Bright & Indulgent, toteż w tym wpisie nie będę rozpisywać się na temat tej społeczności.

Osiemdziesiątka od Menakao była już opisywana na blogu Posypana Cukrem. Na Czoko czekolada ta wywarła hmm... piorunujące wrażenie? Myślę, że nie zagalopowałam się z tym stwierdzeniem. Ja, nie bojąc się już ani trochę wysokiej zawartości kakao w czekoladzie miałam nadzieję, że Robust & Bold będzie zintensyfikowaną wersją ukochanej Deep & Fruity 72%. Takich wrażeń szczerze sobie życzyłam.



Ciemny brąz tabliczki nadal ma w sobie mnóstwo czerwonawych refleksów, tak typowych dla Menakao. Wygląd czekolady nie jest idealnie wymuskany - sprawia ona wrażenie szorstkiej, surowej i nieco pylistej. 

Wwąchanie się w czekoladową taflę wzbudziło mój olbrzymi entuzjazm - oto właśnie cały Madagaskar! Wspomnienia związane z wcześniej degustowanymi tabliczkami tej firmy powróciły do mnie żywe i wzmocnione. Pośród całej feerii dobrze znanych nut zapachowych, tutaj szczególnie wyróżniał się słód oraz potwornie rozgrzana ziemia. Ten zapach wrzał, palił się!


Podczas przełamywania czekolada o dziwo sprawiała wrażenie miękkiej. Łamała się z specyficznym chrupnięciem, a nie trzaskiem. Już podczas pierwszego kontaktu z ustami i językiem czujemy, że rzeczywiście konsystencja Robust & Bold jest dość oryginalna. Nie dominowała tu ani kremowa łagodność, ani też jednoznaczna szorstkość. Konsystencja zdawała się być surowa, aczkolwiek w stonowany sposób - nadal pozwalający na bezproblemowe rozpuszczanie się w ustach. Rozpuszczanie, które przy pomocy w postaci lekkiego rozcierania - funduje rewelacyjne doznania.

 Od samego początku mocno odznacza się przyjemna kwaśność - typowa dla Menakao, lecz tutaj podbita o parę tonów do góry. Prym wiodą szalone cytrusy - grejpfruty, kwaśne pomarańcze i cytryny - a dopiero za nimi przebija się lekka słodycz czerwonych owoców. Czerwonych owoców, które są dzikie, nie do końca dojrzałe - przede wszystkim mam tu na myśli porzeczki oraz kompanię owoców typu dzika róża czy dereń. Jest pysznie, tak pysznie...


Kwaśność, choć tak wysoka, nie jest przeze mnie odczuwalna jako ordynarna. Dodatkowo, charakterystyczna konsystencja zamiast szorstkości również przywodzi na myśl dzikość. Dziwna chropowatość czekolady wraz z owocową kwaśnością łączy się w super rześkość. Rozcieranie kęsa językiem po podniebieniu wydobywa z niego niebywałą soczystość.

Im dalej w las, tym 80% kakao wydawało mi się tutaj coraz mniej oczywiste. Zaraz za wszystkimi wrażeniami związanymi z owocowością przychodzi kontynuacja gorąca odczuwalnego w zapachu. Znów pomyślałam o rozgrzanej ziemi, może nawet o buchającej lawie. Robust & Bold ma w sobie coś z pikantnie przyprawionej ziemistości, stąd takie a nie inne skojarzenia. Bardziej klasycznie - kojarzyła się ona również po prostu z gorącą, świeżo zaparzoną kawą z fusami. Mocną i aromatyczną, która pobudza już po samym powąchaniu.



Pod koniec znów pojawia się specyficzna dla Menakao twarogowo-kefirowa nuta, którą bardzo lubię. Wydawało mi się, że ściąganie w tej czekoladzie niespecjalnie następuje, w ogóle trudno jest mi mówić o cierpkości w Robust & Bold - to było zupełnie coś innego, właśnie coś ognisto-ziemistego. Spokoju nie dawał mi również pewien dziwny akcent, który ostatecznie zidentyfikowałam jako... kapustę z grzybami.

Energetyzująca, życiodajna kwaśność tej czekolady pulsuje rozgrzaną ziemią i owiana jest słodkim obłoczkiem owocowego aromatu. Ah, coś perwersyjnie wciągającego jest w Robust & Bold. Coś, co czyni ją dla mnie diabelsko przystępną i mogłabym jeść jej dużo i często, dużo i często... Moje życzenie zostało spełnione przez madagaskarskiego maga - rzeczywiście ta czekolada to turbo podkręcona Deep & Fruity i chyba to właśnie degustacja osiemdziesiątki dała mi jeszcze więcej satysfakcji. Dzikiej satysfakcji!

Przez całą degustację rozpierała mnie ciekawość, co jest dalej... Co nadejdzie, jeśli w tabliczce pojawi się jeszcze więcej madagaskarskiego kakao. Co poczuję, gdy w końcu sięgnę po 100%... Przeszłam już z Menakao kilka ważnych etapów, toteż teraz czas na kulminację. Jestem tak podekscytowana perspektywą spróbowania stówki od Menakao, że na razie odkładam ją w czasie, póki mogę.

PS Wszystko to oczywiście dzięki niezastąpionym Sekretom Czekolady

Skład: ziarna kakao w Madagaskaru, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 80%.
Wartość energetyczna w 100 g: 604,41 kcal.
BTW: 13,3/43,93/38,96

35 komentarzy:

  1. Jejku, z takim opisem wyobrazam sobie dokladnie jej smak, zapach... Czuje, ze jest idealna! Jednak nie chwale przed zachodem slonca, skoro jeszcze tabliczka 100% ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stówce zawsze istnieje ryzyko przesycenia, więc 80% rzeczywiście może okazać się idealna.

      Usuń
  2. charlottemadness29 stycznia 2016 07:26

    Tej tabliczki nie można rozszyfrować do końca, do końca utrzymuje nas w niepewności, posiada jakąś tajemnicę. W tym jej cały urok.
    Najbardziej mnie zaciekawił posmak kapusty z grzybami.:D Brzmi bardzo intrygująco :d

    PS: wieczorem w komentarzu napiszę Ci kilka moich wrażeń smakowych odnośnie 2 Zotterów i Lindt Weihnachts Orangen-Truffel ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. charlottemadness29 stycznia 2016 20:26

      Lindt Weihnachts Orangen-Truffel.
      Wszystko byłoby idealnie, no właśnie idealnie gdyby nie ów olejek pomarańczowy, który odbijał odbijał mi się niczym po wypiciu oranżady lub skosztowaniu oranżadki w proszku;/Mój żołądek na takie ekscesy jest wrażliwy i zdołałam zjeść tylko "pasek" czekolady.Przejdźmy do lepszej części.Mleczna czekolada Lindta,bez dwóch zdań dobra, bez zastrzeżeń.Nugat z orzechów był wyczuwalny ale nie był to nugat orzechowy z prawdziwego zdarzenia(tak jak w Zotterze, o czym za chwilę). Całość można podsumować jako piernikowe ciasto z olejkiem pomarańczowym z gorszej półki, ale na ostatnie wpadki wyszła nie najgorzej.Szkoda tylko,że ten olejek mi szkodzi..
      Zotter A Piece of Forest kasztanowa mleczna 40 % z nugatem z orzechów włoskich i kremem żurawinowym.
      Sama czekolada jest dość słodka.Czuć odrobinkę kakao, ale bez goryczki.Żurawinowy krem wyszedł tu najgorzej.Był lekko kwaskowaty.Bardziej go jednak odebrałam jako truskawkowy niż żurawinowy.Nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia.Natomiast nugat z orzechów.To było coś! Dobrze że go nie poskromili na rzecz żurawinowego kremu. Smak orzechów był idealnie wyczuwalny i podkreślony cynamonem. Był tłustawy za sprawą orzechów.Znalazł się w nim od ogroma małych kawałków orzechów.Były one bardzo chrupiące.Posmak kasztanów był lekko wyczuwalny na początku jednak później gdzieś "zatopił się" wśród nugatu.Ogólnie było smacznie, jednak nie do końca spełniła moje oczekiwania.Żurawinowy krem trochę miał wiele do życzenia.
      Nicaragua 60%-mleczna
      To prawdziwa głębia kakao.Nigdy jeszcze w życiu nie jadłam Zottera o takim %% mlecznej czekolady.Kakaowość towarzyszy nam niemal do końca czasami przeradzając się w posmak palonej kawy.Gładko się rozpuszcza i lekko zakleja buzię.Istne niebo dla podniebienia.

      Usuń
    2. Kakao używane przez Menakao to jedna wielka urokliwa tajemnica :).

      Widzę, że nasze opinie co do świątecznego Lindta są dość zbieżne. Na pewno nie warta 20 zł, prawda? Wybrałabym ją chętniej niż wiele innych nadziewanych Lindtów, ale super wybitna nie była.

      A Piece of Forest jadłam niedawno, na dniach zabiorę się do pisania recenzji.

      Mleczne 60-tki od Zottera to dla mnie mistrzostwo świata!!!

      Usuń
    3. charlottemadness30 stycznia 2016 17:51

      Rzeczywiście w Kuchniach Świata są tabliczki Zottera.Niestety dużego wyboru nie ma.. Była Zotter Hummus Street, Art, jakaś kawowa ,z brandy śliwkowym i Zotter Namaste India. Właśnie musiałam odświeżyć sobie recenzję i chyba się po nią wrócę (a raczej na pewno), zwłaszcza,że do ich sklepu, który mieści się w pobliskiej galerii nie mam aż tak daleko.
      Było jeszcze kilka tabliczek z serii Mitzi Blue, jednak nie wywarły na mnie zainteresowania.BYła owocowa i jakaś zimowa wersja białej.Ceny za tabliczkę nie znam, bo sprzedawca był zajęty a cena nie widniała na opakowaniu, a sama się spieszyłam, bo czas mnie gonił :P

      Usuń
    4. Zawsze dobrze jest słyszeć o kolejnym miejscu gdzie można kupić Zottery! Ja oczywiście pozostanę przy moim źródle zakupów.

      Usuń
  3. W trakcie czytania mój zachwyt rósł i rósł, a kulminację osiągnął przy kapuście z grzybami :D
    Dotąd w czekoladzie spotkałam się jedynie z tą nieprzyjemną bo tanią kwaśnością, ciekawa jestem tej.. wyrachowanej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwaśność w czekoladzie potrafi przybierać wiele twarzy. W zasadzie dawno już nie jadłam tabliczki z tą tanią kwaśnością i dobrze... szkoda kubków smakowych :P

      Usuń
  4. Dobra, na razie nie czytam, bo za kilka dni ją otworzę i chcę mieć czysty umysł. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, ja nigdy się nie mogę oprzeć, i tak czy siak czytam Twoje recenzje ;).

      Usuń
    2. Moje "za parę dni" - miesiąc, haha. Recenzję napisałam, wracam do Twojej i... oho, w dużej części odczucia podobne, ale... kapusta z grzybami? A jadłaś kiedyś coś z młodą kapustą i twarogiem? Myślę, że to właśnie ten smak. :P Przyszedł mi do głowy dopiero po porównaniu, a Ty sobie czekaj, aż opublikuję - słodka zemsta za przyszłe męczenie mnie i mojej zazdrości opisami szlaków z Meksyku (na które swoją drogą i tak niecierpliwie czekam). :D

      Usuń
    3. Ooo, młoda kapusta z twarogiem to jeszcze trafniejsze porównanie!

      Jutro już pierwszy opis szlaku :D. Nie będę cierpieć mocno w oczekiwaniu na Twój wpis, bo wczoraj i dziś jedliśmy Menakao 100% :D

      Usuń
    4. To czekam! A co do setki... jeszcze przede mną i tak ją odkładam w czasie, bo wiem, że będzie zjawiskowa. :D

      Usuń
    5. Też ją odkładałam, aż w końcu rzeczywiście dostałam to, czego oczekiwałam :)

      Usuń
  5. Chyba musiałabym po prostu spróbować kwaśnej w pozytywnym sensie ciemnej czekolady, żeby zacząć ją odróżniać od czekolady kwaśnej w sposób tani. Stóweczka... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Musisz spróbować. Różnica jest diametralna.

      Usuń
  6. Prawdziwa podróż smakowa z tabliczką czekolady :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham podróże, więc miłość do czekolad z różnych stron świata idzie z tym w parze :)

      Usuń
  7. I u Ciebie i u Kimiko dzisiaj tak smakowicie, rozpływam się jak oglądam te pyszności, jadłabym <3
    I bardzo dobrze, że opakowania czekolad Menakao zmieniły szatę graficzną, stara wersja niezbyt mi się podobała, nowa o wiele bardziej przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie bardzo Twój ostatni entuzjazm dotyczący ciemnych czekolad!

      Ja wolałam starą wersję, bardziej surowa i stonowana mi się wydawała. Chyba za mocno się do niej przyzwyczaiłam.

      Usuń
    2. Leki mi tak pozmieniały smaki, że momentami nie poznaję własnego jadłospisu ;) Jak widać ma to też dobre strony.

      Usuń
    3. Akurat jeśli chodzi o ciemną czekoladę to jak najbardziej!

      Usuń
    4. To nie była jedyna zmiana w moich smakach. Zaczęłam wielbić wodę z cytryną, której wcześniej w życiu bym nie przełknęła, białe wina ustąpiły miejsca czerwonym i do tego jeszcze moja tolerancja na pikantne smaki znacząco wzrosła, tzn. nadal jest marna, ale wcześniej nie miałam dosłownie żadnej tolerancji na pikantne jedzenie ;) Ze złych rzeczy jest w sumie chyba tylko jedna - nie mogę wcale pić kawy, bo w połączeniu z dwoma lekami, które biorę powoduje takie zatrucia, że mam 2-3 dni z życia wyjęte po jednej filiżance, nie wiem dokładnie, jak to działa, ale sprawdziłam to tylko raz, pierwszy i ostatni.

      Usuń
    5. Problemów z kawą współczuję bardzo, bo kawę kocham - choć mogłabym czasem wziąć na wstrzymanie, bo zdarza mi się jej pić zdecydowanie za dużo. Co do pikantnych smaków, wody z cytryną, czerwonego wina i ciemnej czekolady - no cóż, przechodzisz na moją stronę mocy! :D

      Usuń
  8. Nie wiedziałam, że z takimi emocjami można pisać (i czytać!) o czekoladzie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piorunujące to zdecydowanie dobre słowo :D Do tej pory mam mętlik w głowie po tej czekoladzie. Sponiewierała mnie, ale w pozytywnym sensie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Targały nami sprzeczne emocje ale tą kapustą z grzybami przekonałaś nas do niej xD xD xD Tyle wspaniałych wrażeń, że aż strach co będzie przy wersji 100% :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę kapusta z grzybami tak bardzo przekonuje? :D To chyba przez wzgląd na jej swojskość.

      Też się tego boję!

      Usuń
  11. Wedel również mienił szatę graficzną. Mam wrażenie, ze Milka też.
    Myślałam, ze wspomnienie z Madagaskaru... Z resztą, nieważne. A jakby tam polecieć i przywieźć sb trochę czekolad?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz na jakiś czas marki odświeżają image, mi jest zawsze ciężko się do tego przyzwyczaić.

      Na szczęście dzięki m.in. Sekretom Czekolady nie muszę lecieć na Madagaskar, aby zdobyć Menakao. Choć na pewno czekoladowa podróż w tamten rejon byłaby niesamowita.

      Usuń
  12. Na zdjęciach jej konsystencja wydaje się nieco mleczna i bardzo delikatna :)

    OdpowiedzUsuń