Zaraz po degustacji zanadto uładzonej jak na mój gust Domori Javagrey, przyszedł czas na konfrontację z inną mleczną czekoladą od włoskiego mistrza Franzoni. Tak jak w przypadku poprzedniczki, mamy do czynienia z 25-gramową tabliczką o 45% zawartości kakao, lecz tym razem zamiast jawajskiego kakao użyto ekwadorskiego Arriba. Przy Lattesal nie zostajemy już poinformowani o rasie krów od których pochodzi mleko - mamy za to pełną wiedzę na temat zastosowanego dodatku.
Mowa o soli. Lattesal, jak sama nazwa wskazuje, jest bowiem mleczną czekoladą z solą. Wielu z Was się skrzywi - tak, wiem. Mam jednak nadzieję, że wszyscy doczytają recenzję do końca bowiem... naprawdę warto. Soli do naszej Domori dodano nie byle jakiej - jest to francuska sól Guerande, znana na całym świecie. Co w niej wyjątkowego? Cóż, godna uwagi jest sama tradycja pozyskiwania soli w tym rejonie, która trwa już od czasów rzymskich. Rozległy teren solnisk na atlantyckim wybrzeżu Bretanii, użytkowany tradycyjnymi metodami od tak dawna, wytworzył własny specyficzny ekosystem, który jest obecnie prawnie chroniony.
Sól z Guerande jest gruboziarnista, nierafinowana i posiada charakterystyczną szarą barwę. Nigdy nie próbowałam jej solo, ale wierzę, że różni się smakiem od powszechnej soli spożywczej (co zresztą w jej opisach jest nieustannie podkreślane). Zresztą, bogactwo wyjątkowych soli na świecie naprawdę zadziwia. Będąc osobą prawie w ogóle nie używającą soli w kuchni nie przywiązywałam nigdy do tego wielkiej wagi. Nie mniej jednak, sól Guerande jest jednym z tych rodzajów soli, który jest bardzo bogaty w minerały inne niż oczywisty sód i chlor.
Rozpakowując Lattesal do zdjęć i mając obok również obnażoną Javagrey zauważyłam, że o ile na sreberkach 50-gramowych single-origin widoczne są napisy z nazwą konkretnej czekolady, tak tutaj brak tego drobnego druczku. Drobnego druczku, którego brakuje mi również przy duetach Zotter Labooko Contest. Kładąc tabliczkę na samym sreberku naprawdę nie chciałabym się pomylić porównując podczas jednej degustacji dwie czekolady. Mały szczegół, ale jednak dla mnie irytujący. Nie mniej jednak, w porównaniu Javagrey i Lattesal wystarczy jeden kęs by rozpoznać, która czekolada jest która...
O ile nad Javagrey unosi się jedynie wonna mgiełka, tak Lattesal otulona jest intensywnie aromatycznym obłokiem. Naprawdę, po tak delikatnej poprzedniczce, zapach Lattesal momentalnie nas zaskoczył. Pomimo bardzo podobnej barwy, tutaj wszystko pachnie jakby kilka razy mocniej. Uderza nas bogactwo, którego rozwinięcie mamy znaleźć w smaku. Mniej tu typowej, subtelnej słodyczy mleka - więcej gęstej świeżej śmietany i nieprawdopodobnego, lejącego się karmelu. Tak, właśnie takie obrazy przewijały mi się w głowie gdy zaciągałam się wonią Lattesal.
Pierwszy kęs jednoznacznie dał nam do zrozumienia, kto jest w tym duecie faworytem. Lattesal nie bawiła się z nami w delikatne podchody tak jak Javagrey, która jawajskie kakao w pełni przykryła niezbyt zdecydowanym mlekiem. Tu od razu atakuje nas aksamitna gęstwina, bez jakiegokolwiek śladu szorstkości. Nawet sama tabliczka wydaje się być grubsza. Pierwszym wrażeniem smakowym jest cudowne, świeże tłuste mleko prosto od krowy, a właściwie śmietana. To już nie jest sterylna pracownia czekoladnika, który dokładnie wymytą chochelką przelewa pasteryzowane mleko. To esencja i wyrazistość pierwotnej natury.
Lattesal również jest bardzo słodka, ale jest to słodycz niebywale głęboka. Zaraz po aksamitnej gęstej śmietanie przychodzi do nas zapierająca dech w piersiach karmelowość. Ów karmel ciągnie się w nieskończoność i w nim możemy zatracać się bez reszty. Czekolada o wiele łatwiej topi się niż Javagrey, wydaje się też być bardziej tłusta i gładka. Tutaj palono-kwiatowe nuty kakao są wręcz uwypuklane przez mleko. Stop, czy tylko przez samo mleko?
Właśnie, nie wspomniałam jeszcze ani słowa o soli. Sól w Lattesal okazuje się być bardzo ciekawą historią. Pojawia się ona po śmietanowo-karmelowej feerii i jest bardzo nietypowa. W zasadzie, to sprawia ona wrażenie, jakby wcale celowo jej tam nie dodano. Słoność tak idealnie wpasowała się w kompozycję, iż można by przypuszczać, że płynie z bogactwa świeżego mleka. Charakterystyczny słony posmak wraz z całym bogactwem pozostałych nut budzi skojarzenia z owczym mlekiem.
Tu po raz kolejny kłania się problem związany z niemożnością spróbowania dodatku zastosowanego w czekoladzie solo. Nie wiem, jakie nuty smakowe wnosi ze sobą sama sól Guerande. Z chęcią rozebrałabym Lattesal na czynniki pierwsze. Postawiłabym obok siebie ekwadorskie kakao, zastosowane tu mleko oraz francuską sól. Wynotowałabym, co każdy ze składników wnosi do kompozycji, a dopiero potem spróbowała tego magicznego połączenia. Mając do dyspozycji jedynie maleńką tabliczkę Lattesal po prostu się gubię. Dużo się tu dzieje, ale nie wiadomo, co jest tego główną przyczyną.
Wiele bym dała, żeby móc rozkoszować się tą czekoladą w większym formacie. Podzielenie się z Mężem doprowadza do tego, że do własnej dyspozycji miałam jedynie 12,5 grama. 12,5 grama wyrafinowanej i intensywnej rozkoszy. Lattesal w fenomenalny sposób osiada na języku i w gardle, rozpościerając tam gęsty, słonawy aksamit. Domori pozamiatało tą tabliczką. Od dziś stawiam ją w ścisłej czołówce ulubionych mlecznych czekolad, ponieważ to jest coś naprawdę unikatowego. Zostałam oczarowana przez sztukę magika Franzoni.
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 20%, miazga kakaowa, sól Guerande 0,4%, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 602 kcal.
BTW: 7,5/43/45,5
Ciekawa, teraz chcialbym sprobowac samej takiej soli :) Ale czekolada tez super, szkoda, ze musialas podzielic sie z mezem ;D. Chcialabym sprobowac tez takiej prawdziwej czekolady z sola, bo jadlam takiego Lindta (ktory oewnie z tym równac sie nie moze) i tej soli w ogole nie czulam, bardziej nawet powiedzialabym, ze cukier :p
OdpowiedzUsuńZawsze dzielę się z Mężem i tyle :). Tutaj sól też wcale nie była taka oczywista! Ale cukier tym bardziej ;). Totalny oryginał.
UsuńNie rozumiem dlaczego niektórzy mają awersję do czekolad z solą.Przecież wraz z czekoladą tworzy ona cudowne połączenie!
OdpowiedzUsuńWszystko brzmi rewelacyjnie.Na dzień dzisiejszy mogę tylko pozazdrościć ;P
Następnym razem musisz zamówić dla każdego po 1 tabliczce :d
Ta czekolada i tak czy siak wywróciła moje myślenie o czekoladach z solą. Lubię czekolady z solą, ale to było absolutne mistrzostwo!
UsuńUh, wtedy to naprawdę bym zbankrutowała ;).
Moi najbliżsi łapią się za głowę, gdy słyszą,że zamówione Zottery kosztowały ponad 200zł.Chociaż,już się powoli oswajają :v Chociaż mam masę czekolad (chyba ponad 30 :d), to i tak mnie kusi,by zakupić jeszcze ;d
UsuńNo ale nic, tak jak Ty wtedy zbankrutowała. ;]
Teraz mam postanowienie, że kolejne zamówienie złoże dopiero po powrocie z lutowego urlopu. Wtedy na pewno zaszaleje z reszty kasy która mi pozostanie haha :P (jeśli zostanie cokolwiek...). Lubię degustacje z moim Mężem, to muszę cierpieć na niedosyt ;)
UsuńW takim wypadku na pewno byłabym samolubna i sama zeżarłabym całą czekoladkę zamiast się dzielić. Jesteś zbyt dobra ;)
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że to czekolada mleczna z solą, które to połączenie kocham miłością dozgonną.
A co mam zrobić, jak siadam z Mężem i kawą do degustacji? Zabrać mu całą tabliczkę i kazać iść po ciastka dla siebie? :D Zresztą, jego wrażenia dotyczące czekolady są dla mnie bardzo istotne przy pisaniu recenzji.
UsuńHuh, ciekawe, jakbyś się ustosunkowała do Lattesal. Może to dopiero by była WIELKA MIŁOŚĆ! :D
Niektórzy może się skrzywią, ja... zaczynam się ślinić. Kocham duet czekolady i soli, a tutaj wszystko wydaje się takie... doskonałe. Też zawsze żałuję, że takich cudeniek nie mogę idealnie rozdzielić by wiedzieć, jaka nuta skąd się wzięła, ale... mm, dlaczego mam teraz tyle czekolad do zjedzenia (przez daty ważności), skoro najchętniej wzięłabym się już tylko za Domori?! :P
OdpowiedzUsuńJa mając w Magicznej Szufladzie tylko Domori, Zottery, Valhronę, Pacari i Menakao wzięłabym się za wszystko na raz :D.
UsuńLattesal masz też, prawda? Javagrey już jadłaś?
Zły pomysł czytać tą recenzję przed śniadaniem.. Nawet gorąca kawa nie daje rady zatkać ślinianek xD
OdpowiedzUsuńTą czekoladę bym z chęcią przygarnęła. Całą dla siebie..I najlepiej 100-gramową tabliczkę :D
Gorąca kawa przed śniadaniem? Uuu, mój żołądek by wysiadł.
UsuńTeż bym wiele dała za 100 g Lattesal!
Dzięki tej recenzji zjadłam prawie całą tabliczkę czekolady :D
OdpowiedzUsuńA jaką? :)
UsuńNie pozostaje nam nic innego jak poszukać w naszych szafkach gdzieś zwykłej czekolady, którą mogłybyśmy chociaż troszeczkę zaspokoić apetyt :P
OdpowiedzUsuńTylko czasem nie próbujcie jej posolić :D.
UsuńNa samą sól się nie skrzywię, ale wolałabym ciemną czekoladę od mlecznej. To niesamowite, jak smaki potrafią się czasem poprzestawiać :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czy przy ciemnej efekt byłby tak zniewalający jak tutaj.
UsuńPodczas czytania niemalże czułam, że wbijasz mi palucha w żebro i szepczesz do ucha: masz się przekonać! masz się przekonać! Jak chciałaś, tak zrobiłam. Doczytałam, popodziwiałam śmietanowe mleczności prosto od krowy i karmelowości rodem z Neverending Story, ale mimo wszystko sól mnie zniechęciła. Dziwna czy nie, nietypowa czy normalna, to jednak sól. Wybacz, ale nie.
OdpowiedzUsuńNapisałabym, że przynajmniej znów więcej dla mnie, ale... ale i tak już jej nie mam i jest tylko pięknym wspomnieniem.
UsuńProszę mi dać szybko śliniak lub chusteczkę bo ślinotoku dostałam:)
OdpowiedzUsuńNajskuteczniej by pomogła dobra czekolada! :D
Usuń