Mountain Gentian to jedna z nowości Zottera, której na początku wcale nie planowałam zamawiać. Jednakże, gdy pierwszy raz przymierzałam się do zamówień edycji jesiennej oraz nowości na przełom 2015-2016, nie wszystkie pożądane przeze mnie pozycje były dostępne. Przy kolejnej dostawie z Austrii do Czekolady Zotter Polska skompletowałam już moją listę must-have, a Mountain Gentian postanowiłam wziąć na doczepkę. Poza tym, urzekła mnie prosta i bardzo ładna szata graficzna opakowania. Słowo "mountain" w nazwie również nie mogło przejść u mnie bez echa. Czy było warto? Zapraszam do lektury!
Mountain Gentian to ciemna czekolada o 80% zawartości kakao, wypełniona czekoladowym ganaszem nasączonym wódką z goryczki. Brzmi ekstremalnie? Na pewno. Dla wielu z Was pewnie nawet przerażająco. Może niektórzy na myśl o próbowaniu takiej czekolady szykowaliby już zagrychę, zapojkę i alkomat. Zwłaszcza, że wysoka zawartość kakao oraz tajemnicza nazwa "goryczka" jeszcze dokładają do pieca. Tymczasem goryczka to nic strasznego, lecz ów ładny kwiatek widoczny na opakowaniu. Jego płatki posiadają przepiękną, bardzo intensywną niebieską barwę. Stanowią symbol alpejskiej roślinności, stąd taka a nie inna nazwa tabliczki. Nazwa rośliny pochodzi od gorzkiego smaku wyciągu w liści i korzeni. Fitoleczniczo używany jest on przede wszystkim celem pobudzenia układ trawiennego. W Mountain Gentian miejsce znalazł tradycyjny austriacki sznaps zrobiony na bazie wyciągu z korzeni goryczki. W Nowy Rok na moim blogu wkraczamy więc wznosząc toast bardzo nietypowym trunkiem.
W tej tabliczce uwagę zwraca bardzo prosty skład jak na Zotter Handscooped. Prym wiodą surowce kakaowe, mleczne, no i oczywiście wódka z goryczki, stanowiąca aż 15% całości. Po wyjęciu czekolady z opakowania, zostajemy zaskoczeni bardzo kuszącym zapachem tej głęboko ciemnobrązowej tafli. Urzeka nas aromat dobrego czekoladowego likieru, podkreślony przez nuty typowe dla Zotter Handscooped z ciemną kuwerturą. Wyczuwamy przyjemną maślaność, a także o dziwo piernik i korzenie - choć jedyną aromatyczną przyprawą zastosowaną w tym wyrobie jest wanilia.
Przekrojenie tabliczki na pół ukazuje nam jej miękkie, ciastowate wnętrze, o parę tonów jaśniejsze od kuwertury. Warstwa ciemnej czekolady łatwo odchodzi od nadzienia, które zostawia na niej jednak lekki film, przypominające przylegające do wieczka lody czekoladowe. Przegryzamy cudnie chrupiącą pod zębami czekoladę, dostając się do gęstego i kremowego nadzienia. Mmm...
Od razu alkohol mocno osiada nam na języku. Zaraz po nim przychodzi mocno cytrusowa kwaśność czekolady, a następnie wyraziste ściąganie. 80% kakao robi swoje! Wielka szkoda, że nie wiemy, jakiego pochodzenia jest owe kakao, bo jak się potem okaże, namieszało ono nieźle w całej kompozycji. Ale po kolei...
Całość w ustach tworzy lepiący, pełny krem. Pomimo alkoholu cały czas dającego o sobie znać, czekolada jest tu absolutnym szefem - to kakao wnosi do Moutain Gentian najwięcej niuansów. Wszystko gładko się rozpuszcza, idealnie. Słodycz kompozycji jest wyważona niczym w najlepszych gęstych czekoladowych lodach, tutaj podlanych jeszcze czekoladowym likierem. Pomimo gładkiego rozpuszczania pod koniec wyraźnie pojawia się ściąganie, ale jest ono przyjemne, pozbawione proszkowatości. Nie kojarzy się ono bezpośrednio z surową goryczą, bowiem tuż przed uczuciem ściągania czekolada funduje nam owocową feerię: cytryn, limonki oraz cierpkawych wiśni. Ponadto, później pojawia się wyraźna sugestia orzechów laskowych. Na samym końcu jednoznacznie odznaczają się soczyste, przepyszne pomarańcze.
Trudno stwierdzić, jakie wódka z goryczki wnosi do Mountain Gentian charakterystyczne nuty poza samą alkoholowością. Czy całe bogactwo smaków to tylko i wyłącznie kwestia kakao? Nie zdziwiłabym się, aczkolwiek rozpiera mnie ciekawość, jak smakowałby kieliszek goryczkowego sznapsa. Szkoda, że istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, iż kiedykolwiek się o tym przekonam...
Choć wódka w składzie może straszyć, Mountain Gentian okazała się być mimo wszystko łagodna, bardzo harmonijna i stonowana. Alkohol był tutaj tylko małym elementem gry, w której karty rozdawało boskie kakao. Na pewno ta Zotter Handscooped przypadła mi do gustu bardziej, niż Silver Firs. Podczas degustacji tej goryczkowej czekolady totalnie się zrelaksowałam, a zamykając oczy przeniosłam się na łąkę przy schronisku Martin Busch Hutte w Alpach Otztalskich. Wspomnienia wróciły tak bardzo żywe i zrobiło się mi błogo... Mountain Gentian była dla mnie bardzo miłą niespodzianką i za nic nie spodziewałabym się, że swą prostotą i jednoczesną głębią smaku tak bardzo mnie urzeknie. Godna polecenia!
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, wódka z goryczki 15%, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowo-fruktozowy, mleko, pełne mleko w proszku, sól, wanilia.
Masa kakaowa min. 80%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 511 kcal.
BTW: 7,9/35/30
To jest właśnie czekolada, nad którą niezwykle długo się zastanawiałam i mimo tego, że bardzo mnie kusiła, postanowiłam, że jej nie zamówię. "To tylko ciemna czekolada z alkoholem" - powtarzałam sobie, ale... ale raz po raz oglądałam ją na stronie Zottera. Przyznaję się, że czekałam, aż może recenzję dodasz. :P
OdpowiedzUsuńChociaż teraz mam jeszcze większy mętlik w głowie. Z jednej strony, z opisu wynika, że byłabym zachwycona, ale z drugiej... nie dość, że już zawaliłam się ogromną ilością czekolad, szykuje się kolejne zamówienie z moimi zotterowymi "must have", muszę sporo odłożyć...
A fakt, że i tak nawet nie wiem jak ten sznaps z goryczki smakuje, w sumie przemawia na "nie", bo będę siedzieć i się zastanawiać, co wywołało kakao, a co wódka. No i zobacz, mam teraz przez Ciebie poważny problem! Swoją drogą, liczyłam, że może np. okażę się zbyt mdła, zwyczajna czy coś. xD
Mnie też odrobinkę frustrował fakt, iż nie wiedziałam, za co odpowiedzialne jest kakao, a za co wódka. Wszystko jednak było przepyszne i na pewno nie jest to zwykła czekolada z alkoholowym nadzieniem :).
UsuńPrzeoczyłam chyba tą tabliczkę, jednakże wątpię bym ją zamówiła z obawy na zawartość wódki.Czytając recenzję stwierdziłam,że bardzo by mi posmakowała .Sama owocowa feeria: cytryn, limonki oraz cierpkawych wiśni działa mi na zmysły, a tym bardziej nuta orzechów laskowych, a na finisz soczyste, przepyszne pomarańcze.Mmm..
OdpowiedzUsuńNa przed ostatnim zdjęciu jestem w szoku,ze tak precyzyjnie oddzieliłaś nadzienie od warstwy czekolady :D
Była zaskakująco bogata jak na tak prosty skład. Samo kakao zrobiło swoje, a owa wódka z goryczki też musi mieć w sobie coś wyjątkowego.
UsuńSama się zdziwiłam, ale od tego nadzienia czekolada sama bez problemu odchodziła.
Na słowo "wódka" zatrzęsło mnie. Ze wszystkich alkoholi to właśnie wódka, razem z whisky, zajmuje czołową pozycję w kategorii "zabierzcie to ode mnie". Z drugiej strony opis nie brzmi tak źle. Dobrze, że mam tyle Zotterów przed sobą do spróbowania, nie muszę debatować nad tym, czy warto się tą zainteresować czy nie.
OdpowiedzUsuńNa szczęście to nie była zwykła wódka :D.
UsuńChoć tabliczka wygląda pysznie, obecność alkoholu dyskwalifikuje ją z czekolad, jakie chciałabym spróbować, lecz bez wątpienia smak jest bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńJa w odkrywaniu świata czekolady nie stawiam sobie żadnych ograniczeń :D.
UsuńSkoro my nawet nowy rok przywitałyśmy z kubkiem zielonej herbaty to taka tabliczka nie wchodzi w grę :)
OdpowiedzUsuńJa w tym roku tylko trochę wina, a w zeszłym roku nic ;).
UsuńNaprawdę muszę być beznadziejnym przypadkiem niemogącego pić żula, bo nie straszą mnie cierpkości ani kwaśności tej czekolady, ponieważ wiem, że ukojenie niesie alkohol. Wódka to co prawda najgorsze procentowe dziadostwo, po jakie można sięgnąć (nie jestem purytanką, tylko w gimnazjum raz tak poszalałam, że już podziękuję na całe życie), ale że zaklętej w tabliczkę nigdy nie próbowałam, z chęcią bym to zmieniła. No i pomarańcze kuszą też, bo mam na nie ochotę na surowo, ale warzywa i owoce zjedzone przeze mnie na surowo = nieciekawy dzień po.
OdpowiedzUsuńNo no no! To nie jest byle jaka wódka, tylko wódka z goryczki! Jesteś usprawiedliwiona :). Posmaki owocowe z nikąd się nie wzięły - to była kwestia zarówno wyjątkowości kakao, jak i wódki.
UsuńZe zwykłą wódką też się nigdy specjalnie nie lubiłam, aczkolwiek imprezy firmowe uruchamiają we mnie nowe pokłady nieśmiertelności :P
Jak dla mnie odpada z powodu :/, nie cierpię czekolad/czekoladek z nadzieniem alkoholowym
OdpowiedzUsuńMyślałam, że recenzja jednak wyraźnie pokazuje, że ta czekolada różni się od takowych alkoholowych czekoladek...
UsuńPrzyznaję, że i mnie wódka przeraziła, ale wczytałam się w recenzję i przyznam, że całość brzmi świetnie!
OdpowiedzUsuńPozory mylą! :D Bardzo się cieszę, że jednak ją wybrałam.
UsuńOo taka niepozorna a po przeczytaniu Twojej recenzji czuje, że muszę jej spróbować!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zauroczyła Cię pomimo alkoholu :).
UsuńTa mnie nie kusi,ale pewnie dlatego,że jestem znowu chora i mnie słodycze nie cieszą:(
OdpowiedzUsuńUhh, zdrówka życzę!
Usuń