piątek, 17 kwietnia 2015

Lindt Excellence Granatapfel ciemna z granatem


Gdy tylko na niemieckiej stronie Lindta pojawia się nowy katalog produktów, już zakasam rękawy i zacieram ręce. Niemiecki oddział tej obdarzonej przeze mnie pewnym sentymentem firmy raczy nas czymś nowym co sezon. Nowości te występują w dość znacznych ilościach i zawsze mnie zaskakują swoją pomysłowością. Po odkryciu owych wynalazków nie pozostaje nic innego, jak śledzenie aukcji na Allegro, tudzież moje ulubione wyprawy piesze do niemieckiego marketu z rodzinnej miejscowości mojego Lubego. Endomondo mówi, że taki spacerek w obie strony to dystans 22,5 km. Co to dla nas :D. Zawsze można zjeść jakąś świeżo zakupioną tabliczkę w drodze powrotnej, celem uzupełnienia spalonych kalorii :>.

Jedną z nowości proponowanych przez Lindt w 2015 roku jest zestaw trzech tabliczek Excellence z dodatkiem egzotycznych owoców. Są to czekolady deserowe o zaledwie 48-procentowej zawartości masy kakaowej - czyli typowa zagrywka Lindta jeśli chodzi o tą serię produktów z dodatkami. Już zdążyłam się przyzwyczaić, więc nie ma sensu jakoś specjalnie na to psioczyć. Ciekawił mnie natomiast smak cząstek granatu, physalis oraz acai zatopionych w lindtowskiej czekoladzie. Dlatego też, gdy tylko zobaczyłam nowe trio na półce niemieckiego marketu, bez wahania po nie sięgnęłam (właściwie to zauważył je mój Luby, ja byłam ślepa :D).

Lindt Excellence Granatapfel zabraliśmy ze sobą na Wielkanoc w góry. Można powiedzieć, że stanowiła nasz świąteczny posiłek, bo otworzyliśmy ją w Niedzielę Wielkanocną do porannej kawy, przed wyruszeniem na kolejny ponad 30-kilometrowy szlak. 



Tabliczka subtelnie pachnie kakao, resztę nut zapachowych stanowią nie do końca zidentyfikowane elementy owocowe. Granat również wyczułam i to bez problemu - swego czasu często jadłam granaty, teraz nie mam czasu pastwić się nad ich obieraniem :P. Zawsze doceniałam ich charakterystyczny smak, parę lat temu traktowałam granat jako mój ulubiony owoc. Coś mi jednak w aromacie tej czekolady nie pasowało. W zasadzie, to kojarzyła mi się nieco z galaretkową wonią żurawinowej Fin Carre.

Jeszcze jeden rzut okiem na skład i... Szok! Lindt pojechał po bandzie - spójrzcie tylko na skład "cząstek granatu"... Szlag by to trafił, przecież on niewiele się różni od składu "cząstek jabłkowych" w nieszczęsnej, biedronkowej La Speciale! Heh, a w zasadzie czego ja się spodziewałam? Że Lindt doda do czekolady całe soczyste pestki granatu? :P Ja rozumiem, że koncentrat soku z granatu, nawet w marnej ilości 5% w składzie cząstek, może już nadawać intensywny posmak rzeczonego owocu, no ale jednak... Nie tak to miało wyglądać. Nie przypominam sobie, aby którakolwiek z wcześniej próbowanych przeze mnie Excellence miała aż tak kiepski skład owocowych dodatków.

O tyle dobrze, że Lindt nie uraczył nas żadnym fluorescencyjnym barwnikiem - po podzieleniu tabliczki na kostki zauważamy, że "cząstki granatu" mają dość blady kolor. Już przy odłamywaniu kostek czujemy, że cząstki będą nieco gumowate, lecz przy tym zwarte. Nie sprawiały wrażenia, jakoby miały nachalnie wchodzić między zęby.

I na szczęście tak nie było. Deserowa czekolada od Lindta, dobrze znana - smakowała w porządku, bez większych zastrzeżeń. Kremowo-kakaowa, wyrazista jak na deserówkę, przyjemnie słodka i miękka.

Owocowe cząstki smakują dokładnie tak, jak pachną. Budzą skojarzenia z galaretkami, na szczęście nie jakimiś mocno sztucznymi. Są dość słodkie, ale w owocowy sposób - nie zostały perfidnie scukrzone. Przywodzą na myśl dokładnie to, co wyczytujemy w składzie - sok jabłkowy doprawiony koncentratem z granatu. Heh, Lindt wykorzystał chyba psikusa języka niemieckiego - granat po niemiecku to GranatAPFEL... Lindt poczuł się zobowiązany i musiał dorzucić sporo jabłek ;). Bo tanie...

Mogę tylko rozmyślać co by było gdyby Lindt pokusił się o umieszczenie w swej czekoladzie liofilizowanych pestek granatu... I co z tego, że tabliczka byłaby wtedy z dwa razy droższa - skoro byłaby autentyczna... Ostatnio opisywany przeze mnie Lindt trochę zawiódł moje oczekiwania - przy Granatapfel zaliczyłam powtórkę z rozrywki... Ciekawe jak odbiorę pozostałe propozycje z tej serii.  
Skład: cukier, miazga kakaowa, cząstki granatu 10% (koncentrat jabłkowy, koncentrat soku z granatu 5%, mąka ryżowa, aromat, pektyny, olej palmowy, koncentrat soku jabłkowego), tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalne aromaty.
Masa kakaowa min. 48%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 511 kcal.
BTW: 5,8/29/53.

31 komentarzy:

  1. charlottemadness17 kwietnia 2015 05:48

    Gdyby pokusili się o dodanie liofilizowanych pestek granatu to by była bajka ! Dobrze,że tradycyjny smak czekolady deserowej "został na swoim miejscu" ;)
    Dobrze,ze przy zakupionej przeze mnie Kirch Intense nie wywinęli psikusa (;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by była prawdziwa bajka, fakt! No ale Lindt to nie Zotter ;)

      Jak to przy Kirsch Intense nie wywinęli psikusa? Mam przed sobą dziś zakupiony egzemplarz tej czekolady i skład "preparatu wiśniowego" również pozostawia wiele do życzenia...

      Usuń
    2. charlottemadness18 kwietnia 2015 20:15

      rzeczywiście :P
      tyle tych składów ostatnio czytałam,że się "przeczytałam" ;v
      ale mam nadzieję,ze będzie w miarę na dobrym poziomie :)

      Usuń
    3. Też mam nadzieję, że da radę. Mimo wszystko wiśni jest tam więcej, niż tutaj granatu ;).

      Usuń
  2. W mojej Almie właśnie pojawiła się Excellence wiśnia z migdałami ,niestety ona akurat nie weszła w promocje,która teraz jest na te czekolady,więc chwilowo się wstrzymałam z zakupem,ale przy okazji spojrzę na skład ,choć pewnie w końcu i tak ją kupię.ovo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS.Weszłam na tę stronę niemiecką i o matko! jaki tam wybór mają!
      Dobrze,że nie znam tego języka ,bo już bym pewnie wrzucała produkty do koszyka... :-)))) ovo

      Usuń
    2. Jeśli masz blisko siebie Carrefoura, to polecam go odwiedzić. Aktualnie jest promocja na Lindt Excellence - weź dwie sztuki, a drugą dostaniesz 50% taniej. W tej promocji dziś kupiłam Lime Intense i Kirsch Intense :).

      Strona niemiecka to prawdziwa katorga dla każdego fana Lindta :D.

      Usuń
  3. Miałam ją wczoraj zamówić, ale zamówiłam coś innego. :P

    Nie lubię pestek granatu, jego smak - tak, ale te pestki jakoś mnie denerwują. Myślałam, że to czekolada z pestkami, więc zrezygnowałam z niej... Ciekawe, czy dla mnie taka forma czekolady by odpowiadała? Mam na myśli brak pestek, a te "galaretki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co zamówiłaś? :D

      Smak granatu moim zdaniem jest rewelacyjny, a że został umieszczony w takiej a nie innej formie (pestki), to cóż... nie nam oceniać wybory Matki Natury ;).

      Warto spróbować i zweryfikować, czy rzeczywiście granat jest wystarczająco mocno wyczuwalny :P.

      Usuń
  4. Lubię serię excellence, ale akurat ta czekolada by mnie nie skusiła, nigdy nie szalałam za granatami, wolę je w sałatkach. Ale pewnie gdybym zajrzała na niemiecką stronę, to zaczęłabym się tak ślinić, że byłaby powódź w mieszkaniu :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolisz je w sałatkach, czyli jednak je lubisz :>.

      No to dawaj, zaglądaj :D. Ściągnij sobie katalog produktów :>.

      Usuń
  5. Słabe zagranie ze strony Lindta. Rozwala mnie gdy główna atrakcja czekolady w rzeczywistości występuje w ilości minimalnej. I tak jak na przykład takie zagranie nie dziwi jeśli chodzi o np Wawel (sławetna czekolada z jagodami) to od Lindta oczekuje się czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielki minus dostał Lindt ode mnie za to posunięcie. Wolałabym zapłacić więcej, ale spróbować czekolady z autentycznym granatem. A w tym wypadku... No rzeczywiście można go już jakoś porównywać z Wawelem :p.

      Usuń
  6. ciekawe by było, gdyby faktycznie były ziarenku granatu... ale trudno liczyc na cud. Choc to prawda czekolada z Lindta jest na wysokim poziomie, ale za to kosztuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wypadku tej czekolady zaczynam powątpiewać w wysoki poziom Lindta. Zresztą już od jakiegoś czasu zaczęłam Lindta traktować jako średniaka, choć nadal mam wielki sentyment do tej marki (w końcu najwięcej czekolad jadłam właśnie od Lindta). U Zottera jakoś notorycznie zdarzają się cuda pod postacią autentycznych dodatków. Można? Można. Owszem, płaci się za to jeszcze więcej, ale doznania są BEZCENNE.

      Usuń
  7. Szkoda, że lindt tak ograniczył ilość tego granatu :( W sumie po tej firmie raczej bym się tego nie spodziewała, że pójdą po najmniejszej linii oporu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się tego nie spodziewałam, ale jak widać zawsze trzeba być czujnym czytając etykiety :P.

      Usuń
  8. Szkoda, że dodatku jest tak mało. Granat lubię, a o czekoladzie z takim połączeniem nie słyszałam więc to mogła być naprawdę fenomenalna czekolada. Aż dziwne, że to akurat Lindt tak poskąpił składników, bo raczej po nim spodziewamy się czekolady na wysokim poziomie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy zobaczyłam, że Lindt wypuszcza czekoladę z granatem, to napaliłam się jak szczerbaty na suchary. Zdecydowanie za bardzo się napaliłam - rzeczywistość wszystko zweryfikowała ;).

      Usuń
  9. I znów nie dla mnie. Moooże kieeedyś. Póki co zaoszczędzę kasę.
    Inna rzecz, że nigdy nie jadłam czekolady z kremem granatowym, a z chęcią bym spróbowała.Sam owoc, jak i napoje i jego smaku lubię. Jogurtu chyba też nigdy nie jadłam. Niepopularna roślinka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepopularna, bo dość droga w naszej części globu, a ponadto ciężka w obcowaniu (to obieranie...).

      Kremu granatowego nie bałabym się chyba tylko w wykonaniu Zottera. Musiałby być boski.

      Usuń
  10. Lubimy owoce granatu ale to wydłubywanie pestek jest trochę irytujące. Szkoda, że się na tej czekoladzie po raz kolejny zawiodłaś, bo naprawdę zapowiadała się nieźle. Czekamy na kolejne tabliczki z tej nowej serii, bo jak kiedyś będą dostępne u nas to musimy wiedzieć czy warto się na którąś skusić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabiorę je na kolejny wyjazd w góry, czyli już na Majówkę :). W maju pojawią się recenzje.

      Usuń
  11. Nie wiem czy dałabym się skusić.. Bo nie przepadam za granatem :) Z drugiej strony nie jadłam też Lindta. Może czekolada sama w sobie by mnie oczarowała. Fajnie jest mieć taki sklep, oj fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lindta i tak czy siak wprost musisz spróbować :).

      A wyprawy do tego sklepu raz na jakiś czas to już nasza tradycja :D

      Usuń
  12. Szkoda że te czekolady mają tak mało masy kakaowej. Ostatnio dostałam w Almie do degustacji wersję z solą morską, ale nie powaliła mnie na kolana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym ubolewam. Dostać klasyczną 70-tkę Lindta z takimi dodatkami i już byłoby kilka razy lepiej :).

      Usuń
  13. Cząstki granatu faktycznie porywają "granatowością" :P A skoro przypominają galaretkę to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś tam skojarzenia z owocowymi galaretkami budzą...

      Usuń
  14. Uwielbiam granat! Wiele razy łączyłam te kwaśne ziarenka z gorzką czekoladą. Dla mnie kosmos ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przyrządzając owsiankę z dodatkiem granatu zawsze lubiłam wsypać do gotującej się owsianki kopiastą łyżeczkę kakao w proszku :D.

      Usuń