wtorek, 27 stycznia 2015

Karmello biała z czarnymi porzeczkami


Nowy Rok rozkręca się na dobre, a my rozprawiamy się jeszcze z czekoladami zakupionymi latem... Białą Karmello z czarnymi porzeczkami kupiłam w Katowicach przed wyjazdem w Alpy Otztalskie. Tak, tak, podobnie jak jej mleczna koleżanka z pistacjami i żurawiną - ta tabliczka również była podróżniczką i odwiedziła z nami Austrię. Ba, potem wraz z wyżej wspomnianą Karmello została zabrana na jesienny wypad w Beskidy - lecz tam też jeszcze nie przyszedł na nią czas. Naczekała się biedaczka, naczekała - a przecież piękne, dorodne czarne porzeczki tak kusząco spoglądały zza okienka. Miał to być mój pierwszy kontakt z białą czekoladą od naszego rodzimego Karmello, a ja w takich przypadkach obawiam się porażki... Pewnie dlatego aż tak mi się nie spieszyło do wypróbowania tego produktu.

Po degustacji boskiej Ribisel Chili Rock od Zottera postanowiłam pozostać w ciągu porzeczkowym. Wprawdzie od zawsze ceniłam bardziej porzeczki czerwone niż czarne, ale w formie suszonej chyba jeszcze nigdy nie próbowałam tych owoców. Jeśli już, to na pewno niebyły to tak pięknie zachowane okazy. 

Tabliczki z okienkiem od Karmello cechują się podziałem na klasyczne kostki, bez jakichkolwiek zdobień. Po stronie gładkiej, czekolada na której dziś się skupiamy - została naprawdę solidnie obsypana suszonymi porzeczkami. Na poniższych fotografiach możecie bliżej przyjrzeć się delikwentce. Cieknie Wam ślinka na widok tych pięknych owoców? ;)




Wahając się dość znacznie, zbliżyłam nos do powierzchni tabliczki. Na szczęście nie zostałam przytłumiona czymś wyjątkowo nieapetycznym. Było ok. Typowy śmietankowy aromat białej czekolady. Troszkę było tu proszku mlecznego i mydła, a więc ów zapach nie do końca mnie satysfakcjonował. Szczypta prawdziwej wanilii nieco to rekompensowała. Bez wielkiego przekonania sięgnęłam po pierwszy kęs. 

Słodycz nie przytłacza nas totalnie, jak to bywa w niektórych białych czekoladach. Tak jak w aromacie, mamy tu sporo wyrazistej śmietanki, nutkę wanilii - no i niestety ewidentną dawkę mydła. Mój Mężczyzna nie miał z tym mydlanym wrażeniem problemu - pałaszował czekoladę z dużą przyjemnością. Na pewno dużą zaletą tej tabliczki jest słuszna zawartość tłuszczu kakaowego - na poziomie 29,5%. Za to Karmello należy się pochwała. Mimo nienarzucającej się słodyczy, cała dość ciężka śmietankowość i ten wredny posmak mydła na tyle mnie męczyły, że nie byłabym w stanie zjeść dużo tej czekolady - w przeciwieństwie do mojego Lubego ;). Jak dobrze jest się uzupełniać!

Co natomiast z czarnymi porzeczkami? Życzyłabym sobie, aby każdy producent słodyczy przy dodawaniu owoców do swych wyrobów sięgał po tak dobry surowiec. To nie żadna przesłodzona i aromatyzowana masa udająca owoc, ale prawdziwe, starannie wyselekcjonowane suszone owoce. Kwaskowato-słodkie, naturalne. Ku mojemu pozytywnemu zdziwieniu - dość miękkie, a odrobinę bałam się przesuszonych wiórów. Ciekawa jestem, jak czarne porzeczki przestawiały się w litewskiej Laima Exclusive, opisywanej niedawno na blogu Czekosfera - powyższa czekolada jest bardzo podobna w wykonaniu do naszej Karmello. Biała Karmello nie zawładnęła moim sercem, nie będę jej wspominać z rozrzewnieniem - aczkolwiek absolutnie nie był to zły produkt. Mój Ukochany stwierdził, że zbyt surowo oceniłam tą czekoladę - moim zdaniem tej recenzji daleko do surowej :)...

Skład: czekolada biała (cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy 29,5%, lecytyna sojowa, wanilia), czarne porzeczki.
Masa kakaowa min. 29,5%.
Masa netto: 100 g.

10 komentarzy:

  1. Nie wiem czemu, ale strasznie mnie pociągają czekolady po prostu obsypane dodatkami. Na tyle ciągną, że w końcu zdecydowałam się wydać 17zł na jedną tabliczkę, trochę się boję ją otworzyć.
    Mydło mydłem, ale przynajmniej nie smakowała jak zjełczałe masło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwal się, na co się skusiłaś! :D Też lubię posypki. Te obfite i nieprzesadzone jeśli chodzi o sztuczność - częstokroć wygrywają u mnie z nadzieniami. Posypki zazwyczaj lepiej komponują się z samą czekoladą, niż nadzienie. Naprawdę dobrą czekoladę będę wolała z posypką.

      Zjełczałe masło byłoby zdecydowanie gorsze ;)

      Usuń
  2. Czarne porzeczki bardzo nas zaciekawiły, ponieważ świeżych tych owoców nie lubimy. Co innego w przetworach ale nie jesteśmy wstanie zjeść czarnych porzeczek prosto z krzaczka. Jak biała czekolada nie jest przesłodzona to jest duży plus :) Może nawet mydło by nam tak nie przeszkadzało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne porzeczki wprost z krzaczka też mnie nigdy nie porywały. Chociaż nie - szalałam na punkcie dzikich czarnych porzeczek, takich dorooodnych krzewów porastających płoty. W Poznaniu mówi się na nie smrodyle ;). Za smakiem tych porzeczek tęsknię, ale widuję je już rzadziej niż dawniej.

      Oczywiście każdy na inny poziom tolerancji cukru (i mydła ;)). Ta czekolada nie była rewelacją, ale również nie tragedią.

      Usuń
  3. Nie podoba mi się (od strony kostek wygląda jak tania czekolada z hipermarketu), a i pomimo dobrego surowca, jej "bukiet smaków" mnie nie powala, bo wszystko, co jest przyczepione "na" czekoladzie, z góry mnie odstrasza.
    Podoba mi się za to pierwsze zdanie recenzji, bo mam dokładnie to samo :P Idąc dziś na studia, myślałam o tym, żeby zapytać Cię, jak często jesz czekolady. Gdyby była to tabliczka (na pół z facetem) na dzień, to produkowałabyś ciągły naddatek wpisów względem publikacji, musisz zatem jeść jedną-dwie na trzy dni. Czy tak?
    I ostatnia rzecz, bo specjalnie dla Ciebie zapisałam sobie nazwę pewnej czekolady, ale od tygodnia zapominam Cię o niej poinformować. Mam nadzieję, że nie strzelę tu żadnej gafy, przedstawiając Ci coś, co już znasz, aczkolwiek na blogu jej nie znalazłam. To w kwestii rzadkości połączeń bananów z czekoladą + czekolada gorzka :) Nemzer 65% cacao z bananem, tu masz całą stronkę: http://www.instawebgram.com/i/nemzerchocolate Super estetyczne, ekskluzywne opakowania, a i środek wygląda obłędnie i dobrze jakościowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego aż tak Cię to odstrasza? ;) Co do wyglądu kostek, to również odniosłam podobne wrażenie i nie za bardzo mi się to podoba.

      Czekolady standardowo degustujemy w weekendy. Zazwyczaj przypada po jednej tabliczce na sobotę i niedzielę. Naddatek wpisów mam po wyjazdach w góry - będąc od rana do wieczora na szlaku potrafimy zjeść wspólnie dwie czekolady dziennie. Czasem podczas tygodnia wpadnie coś dodatkowo, ale generalnie to rzadkość.

      Rzeczywiście interesujące te czekolady, nigdy wcześniej się z nimi nie spotkałam - dzięki za link :).

      Usuń
  4. Aromat mydła skutecznie mnie odstrasza, czarne porzeczki też nie pomagają, zawsze wolałam czerwone i chyba tak mi już zostanie.
    Wolałabym w białej czekoladzie zobaczyć jagody, borówki, czerwone porzeczki czy truskawki. A ideał miałby jeszcze w sobie coś szampańskiego, cholernie tęsknię za truskawkowo-szampańską mleczną Terravitą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę czerwone, co zresztą zadeklarowałam przy opisie Ribisel Chili Rock. Jednakże jadłam już kiedyś białą czekoladę z czerwonymi porzeczkami i była to absolutna porażka. Same porzeczki może nie aż tak bardzo przyczyniły się do tej tragedii, głównym winowajcą był pieprz. Mowa o tym produkcie -> http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2012/09/violet-kangaroo-biaa-z-czerwona.html .

      Pamiętam tą Terravitę, lata wstecz mi smakowała - nie mam zielonego pojęcia jak obecnie bym ją przyjęła.

      Usuń
  5. Nie przepadam za białą czekoladą i zdecydowanie, gdybym miała kupować czekoladę tej firmy, skusiłabym się na gorzką ewentualnie deserową :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że to lepszy wybór. Tą czekoladę kupiłam z czystej ciekawości, bo chciałam przetestować wszystkie warianty Karmello: białą, mleczną, deserową i gorzką. A że porzeczki tak kusząco spoglądały zza okienka... :)

      Usuń