W mojej Magicznej Szufladzie zostało jeszcze trochę tabliczek przywiezionych z szalonych zakupów w sklepie R.Rajsigl w Innsbrucku. Jednym z takich "ostatków" jest dziś opisywana czekolada Coppeneur. Kawowo-karmelowa wariacja na temat trzech rodzajów czekolady to mój jedyny egzemplarz reprezentujący tą markę. W Bonn znajduje się lokal firmowy Coppeneur, który z chęcią bym odwiedziła zakupując więcej sztuk. W R.Rajsigl dostępne były tylko dwa rodzaje: Cappuccino & Butter Fudge oraz Beeren & Flieder - żałuję, że nie kupiłam również tego drugiego wariantu - choćby dla samego efektu wizualnego. Dlaczego?
Po prostu - połączenie smakowe oraz wykonanie tabliczek zapierają dech w piersiach, o czym możecie sami się przekonać, przeglądając ofertę sklepu internetowego Coppeneur. Szkoda, że nie udało mi się zrobić zdjęcia całej tabliczki wyjętej z opakowania - od strony z posypką. To znaczy, zdjęcie zrobiłam - ale okazało się być zdecydowanie zbyt nieostre. Wiele jednak nie straciliście - pod tym, co zakrywa opakowanie czekolada kryje dokładnie to samo, co widzimy w okienku. Duuuużo wszystkiego :). Na poniższej fotografii zobaczyć możecie za to, jak tabliczka wygląda od drugiej strony. Podział na kostki pozwala nam na odrzucenie noża w kąt, choć w zasadzie i tak przydał się przy rozdzieraniu folii otaczającej produkt.
Dość długo odkładałam moment na skosztowanie tej czekolady, a wizualnie była na tyle piękna, że mój apetyt na nią barrrdzo wzrósł. Producentowi można zarzucić przekombinowanie, aczkolwiek z góry zaznaczę, że tej tabliczce daleko do przerostu formy nad treścią, który dwukrotnie zafundował nam kiczowaty Wenschitz. To stwierdzenie postawiłam z czystym sumieniem zaraz po wyjęciu tabliczki z folii. Zapach totalnie mnie obezwładnił. Wyobraźcie sobie, że zaciągacie się na przemian dobrą białą, mleczną i ciemną czekoladą. Wszystko to okraszone jest nutami kawowymi, karmelowymi i migdałowymi. Aromat tej czekolady zasługuje na solidną piątkę. Niestety, smak nie jest już tak zadowalający...
W samej czekoladzie na szczęście uzyskujemy odrobinę efektu, którego zabrakło w Wenschitz Sensual Seduction - różne rodzaje czekolady przeplatają się w smaku, choć w zapachu ów efekt kontrastu trzech sił jest zdecydowanie mocniej wyczuwalny. Zabrakło kopa, być może w tym wyrobie było po prostu za dużo wszystkiego. Migdały, które znajdują się w składzie czekolady (a raczej pasta migdałowa) - lekko obecne w aromacie, w smaku są praktycznie nie do zidentyfikowania. Podobnie jest z kawą. Mamy jej 1%, co w zasadzie nie jest skrajnie małą ilością - w rzeczywistości uzyskujemy efekt delikatnej kawy z mlekiem i kakao (na pewno nie można tego przyrównać do prawdziwego cappuccino, które bardzo lubię). Sama czekolada jest na tyle zróżnicowana, że wszystko to, co mogłoby być w niej wyraziste - zlewa się w jedną, przeciętną masę. Smaczną, ale nie najwyższych lotów.
Kruszone ziarna kakao dość obficie pokrywają powierzchnię tabliczki, jednakże w ich smaku też mi czegoś zabrakło. Mogłyby być bardziej goryczkowe, choć w tej roli lepiej spisałyby się prażone ziarna kawy. Kakao było mało kontrastowe względem całości, mimo to lubię przyjemny efekt towarzyszący przegryzaniu takich kruszonych ziarenek. Może, gdyby były większe?
Jedyne, co do czego nie mam żadnych obiekcji - to KRÓWKI! Słodkich kosteczek o ciepło-karmelowym odcieniu nie oszczędzono, a sprawiły mi dużo radości. Były dokładnie takie, jakie lubię - kruchutkie i miękkie zarazem. Nie wchodziły w zęby, nie lepiły się przesadnie. Były rozkosznie maślano-śmietankowe, o wyraźnym akcencie palonego cukru - złagodzonego skondensowanym mlekiem. Były naprawdę dobre.
Podsumowując - Coppeneur to marka warta uwagi i jestem ciekawa, jakie wrażenie wywarłyby na mnie pozostałe połączenia smakowe, które posiada w swej ofercie. Cappuccino & Butter Fugde odznacza się pięknym wyglądem i aromatem, zaś w smaku mamy już zbyt duży misz-masz. Coś tu zostało nie do końca przemyślane. Czekolada jest smaczna, ale na pewno nie wybitna. Tak skomplikowana kombinacja musiałaby być dokładnie dopracowana w najmniejszym szczególe, aby przynieść naprawdę zaskakujący efekt smakowy.
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, krówki 13% (cukier, mleko skondensowane, cukier inwertowany, śmietana kremówka, tłuszcz roślinny, tłuszcz mleczny, naturalny aromat), pełne mleko w proszku 13%, migdały, miazga kakaowa, kruszone ziarna kakao, kawa 1%, lecytyna sojowa, naturalne aromaty, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa: w czekoladzie ciemnej min. 70%, w czekoladzie mlecznej min. 34%.
Masa netto: 85 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 548,57 kcal.
BTW: 6,88/35,82/48.
Zjadłabym. Nie sądzę, żeby mnie zachwyciła, ale chętnie bym po prostu spróbowała, jako taką ciekawostkę.
OdpowiedzUsuńChociaż moim zdaniem te pomieszane kolory wyglądają mało apetycznie, mogli sobie darować, już w Happy cows Milki to lepiej wygląda :/
Dokładnie, ta czekolada to typowa ciekawostka. Szału nie było. Moim zdaniem jednak wygląda ciekawiej niż Happy Cows :)
UsuńWzięłabym choćby tylko ze względu na wygląd. Przypuszczam, że byłabym lekko zawiedziona mało wyrazistymi smakami, ale przy takim wyglądzie trudno nie mieć dużych oczekiwań.
OdpowiedzUsuńZapach za to na pewno by Cię urzekł. Po złych doświadczeniach z Wenschitz już zawsze sceptycznie będę podchodzić do takich mocno zdobionych czekolad.
UsuńDla mnie i tak przekombinowana, bo lubię prostsze smaki i na pewno nie taką ilość dodatków na powierzchni. Jedyne, co bym wygrzebała i zjadła, to ocenione jako pyszne krówki.
OdpowiedzUsuńW zasadzie to te smaki były proste, ale było ich zbyt wiele naraz. Samymi krówkami też bym nie pogardziła :D.
UsuńNo tak:))
OdpowiedzUsuńHm? ;)
UsuńZnów odważne połączenie, ale naprawdę ciekawe. Czy czekolady to jedyna pamiątka (wątpliwa, bo na krótko :P ) z Twoich podróży?
OdpowiedzUsuńNie ze wszystkich podróży przywożę czekolady. Moją najcenniejszą pamiątką są zawsze... wspomnienia :).
UsuńMoże i misz-masz, ale kurdę - tabliczka wygląda boosko! Smaki w 100% moje, szkoda, że w sklepach jej nie widziałam.
OdpowiedzUsuńNie widziałaś, bo w polskich sklepach stacjonarnych na 99,9999% jej nie zastaniesz. To wygląd mnie skusił na ten zakup :).
UsuńU nas w Polsce to nic fajnego nie ma :(
UsuńBez przesady, nie jest aż tak źle ;)
UsuńW życiu byśmy nie czekały na jej otwarcie! Zostałaby pożarta od razu po dotarciu do domu, bo wygląda tak, że aż można zjeść ekran laptopa xD
OdpowiedzUsuńJeszcze po drodze można by było zjeść :D. Hah, ja lubiłam ją wyciągać z Magicznej Szuflady i po prostu na nią patrzeć ;)
UsuńPodziwiamy :D
UsuńKwestia treningu silnej woli ;)
Usuń