piątek, 23 października 2015

Zotter Toasted Nuts + Lavender ciemna mleczna nadziewana orzechami laskowymi i olejkiem lawendowym


 Dziś chwila oddechu od neapolitanek Michel Cluizel - mam dla Was cudownego nadziewańca od Zottera! Kocham orzechy, a po dotychczasowych wspaniałych doświadczeniach z orzechowymi Zotter Handscooped (że tylko wspomnę super nadzianą Monte Limar) tym bardziej pragnęłam zasmakować każdego kolejnego wariantu. Podczas zamawiania w Czekolady Zotter Polska najnowszych propozycji od Zottera, skusiłam się również na kilka tabliczek dostępnych w, nazwijmy to, podstawowej ofercie. Jedną z nich była właśnie Toasted Nuts + Lavender, czyli ciemna mleczna czekolada (60% kakao) wypełniona orzechami laskowymi i lawendowym olejkiem.

Z góry chcę Was przeprosić za fatalną jakość zdjęć (tak, zdjęcia u mnie zawsze są kiepskie, ale w tym wpisie wyjątkowo). Były robione przy sztucznym świetle (no i w pośpiechu, bo zapach rozpakowanej czekolady kusił niemiłosiernie), ponieważ Toasted Nuts + Lavender wraz z Mężem spożyłam na... sobotnią kolację. Wieczorek filmowy, z przerwą na dobrą czekoladę, a potem winko. Żyć nie umierać. Kocham nasze soboty.



Dziś opisywaną czekoladę cechuje prosty jak na serię Handscooped skład (nie ma syropu glukozowo-fruktozowego - czy hejterzy się teraz czegoś przyczepią? ;)) oraz diablo kaloryczność. Nie ma co się dziwić, że na 100 g tabliczki przypada aż 639 kcal, skoro 21% składu stanowią orzechy laskowe. Zwieńczenie kompozycji stanowi 0,02% udział olejku lawendowego. Mało? Bzdura. Przecież to 100% naturalny olejek, esencja. Zresztą, jeśli komuś zero po przecinku w składzie produktu wydaje się śmieszne, niech powącha tą czekoladę. A potem zamilknie.


 Zapach tej czekolady jest absolutnie obłędny. To czysta lawenda! Nie żaden lawendowy sztuczny aromat z płynu do naczyń, tylko lawendowe pole. W nozdrzach świdruje tak intensywny aromat, jakbyśmy wąchali bezpośrednio roślinę. Lawendowa woń zagłusza wszystko inne. Czekolada i orzechy? Naprawdę? Nos wyczuwa samą, przepiękną lawendę. Kiedyś jadłam czekolady Lindt oraz J.D. Gross z lawendą i nie były nawet w połowie tak autentyczna jak ów Zotter.

Próbując wszystkich warstw tabliczki na raz, wgryzamy się w dość twardą masę. Również w kwestii smaku pierwsze skrzypce gra niewyobrażalna lawenda. Dopiero po chwili do głosu dochodzą orzechy, a na sam koniec przebrzmiewa czekolada. Całość sprawia wrażenie gęstego, gładziutkiego musu, choć przekrój wygląda na sypki. Tymczasem klei się dość mocno, fundując naprawdę mocne wrażenia.



Jak już wspomniałam, najpierw kubki smakowe detronizuje wyborna lawenda (to pole lawendowe w buzi!), spod której stopniowo wynurzają się rewelacyjnie podprażone, chrupiące orzechy laskowe. Zostały one umieszczone na dole nadzienia i... są idealne! Zotter przygotował je wyśmienicie - nawet ich rozdrobnienie jest w sam raz. Wszystkie zalety orzechów laskowych zostały uwypuklone w tej czekoladzie, podkręcone jeszcze otaczającym je orzechowym kremem. Pomimo totalnego przesiąknięcia olejkiem lawendowym, ów orzechowo-mleczny krem stanowi spójny łącznik smakowy z gładką czekoladą. Generalnie, w życiu nie przypuszczałabym, że lawenda może tak bosko komponować się z orzechami laskowymi. Kto by na to wpadł? Powolne wynurzanie się intensywnego smaku orzechów spod lawendowej pierzyny było rewelacyjnym doznaniem.

Sama ciemna mleczna czekolada jest delikatna, głęboka i... cóż, mocno przesiąknięta aromatem lawendy - tak, jakby wylano na nią naturalne perfumy. Czekolada zachowuje się tutaj jak przyprawa, zwieńczenie, dodatek, wisienka na torcie i kropka nad i. Trzyma w ryzach buzujące pralinowe wnętrze. Gładka i słodziutka, jest zwieńczeniem kompozycji - odzywa się echem w finiszu, oddając pierwsze miejsce lawendowo-orzechowemu szaleństwu.



  Słodycz w Toasted Nuts + Lavender jest umiarkowana - po prostu lawenda i orzechy to dominujące smaki. Gdzieś pod koniec degustacji zaczyna przebijać się lekka słoność pochodząca od prażonych orzechów, stanowiąca świetne urozmaicenie.

Lawenda dzieli i rządzi. Toasted Nuts + Lavender jest spektakularna, intensywna na maksa - a jednak nic nie wymknęło się tu spod kontroli, nie było przesadzone czy odszczepione od reszty. To kolejna boska czekolada od Zottera i powtórzę się tak jak przy Monte Limar - cieszę się, że jeszcze sporo orzechowych Handscooped przede mną!


Skład: surowy cukier trzcinowy, orzechy laskowe 29%, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, wanilia, olejek lawendowy 0,02%, cynamon.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 639 kcal.
BTW: 10/47/40

38 komentarzy:

  1. Ty to masz szczęście! :P Jak ja zamawiałam to jej nie było na stanie :< Wszystko brzmi tak smakowicie i ta ilość orzechów w składzie..a to wszystko podkręcone smakiem Lawendy..Żyć nie umierać..

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładnie! Ja jogurt na obiad, Wy czekoladę na kolację... :P

    Takie proste połączenie, a takie rewelacyjne! Wiedziałam, że tak będzie - czaję się na nią od dłuższego czasu, ale zawsze jest tyle nowości do zamówienia.... Właściwie nie pomyślałabym, że taka mała ilość olejku da coś tak intensywnego, albo w ogóle nie pomyślałabym o tym połączeniu, gdyby nie Zotter...
    Krótko mówiąc: niech żyje Zotter. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego dnia potrzebowałam wyjątkowej dawki czekolady. Rano Cluizel, wieczorem Zotter ;). W weekendy mogę sobie na to pozwolić :>. W tygodniu wieczorem jem obiad dopiero...

      Poluj na ten wariant, bo jest naprawdę wyjątkowy. Lawenda masakruje! Nowości swoją drogą, ale w końcu w podstawowej ofercie jest też tyyyle do wypróbowania!

      Usuń
    2. Już złożyłam kolejne zamówienie, a lawenda... poczeka sobie do pierwszego listopada. Wtedy zacznę o niej myśleć już intensywniej. :D

      O tak, wolne dni są idealne na spokojne wyluzowanie przy ambitniejszej czekoladzie. Nie cierpię odkrywać smaków, gdy mam wiele rzeczy do zrobienia, a godzina późna.

      Usuń
  3. Mam wątpliwości, bo zapach lawendy powoduje u mnie zawroty głowy i mdłości. Jakby to jeszcze była nuta, to ciekawość by wygrała, ale skoro piszesz o lawendowych polach to odpada. Mój organizm po prostu reaguje alergicznie na taki zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale niedobrze Ci od zapachu świeżej lub suszonej lawendy, czy od aromatu lawendowego w jakichś pachnidłach / płynach?

      Usuń
  4. Orzechy jak najbardziej TAK ale lawenda? To już wiemy, że to nie jest tabliczka dla nas choć nieobecność syropu g-f jest dużym plusem i kusi.
    Ostatnio mama wypłukała nam pranie w płynie do płukania o zapachu lawendy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przez ten lawendowy płyn macie taką awersję? ;) A wąchałyście kiedyś prawdziwą lawendę, roślinę?

      Usuń
    2. Nie, to nie przez płyn :) W dzieciństwie kiedy zostawałyśmy na wakacjach u babci to ona wszystko co miała wokół siebie było z lawendą zaczynając od perfum a na herbacie kończąc, którą nam notabene systematycznie robiła a my nie miałyśmy serca jej mówić, że ta herbata nam nie smakuje :P Tak wąchałyśmy i to nic nie pomogło xD

      Usuń
    3. Szkoda, że babcia tak Wam obrzydziła ten w gruncie rzeczy bardzo przyjemny zapach (wtedy, gdy jest naturalny). Ale rozumiem, że nadmiar może zbrzydnąć :D

      Usuń
  5. Mam mieszane uczucia. Miałaś rację co do sinusoidy, że jednak jej nie ma. Nadziewajki to moja bajka, orzechy to moja bajka, w ogóle ta czekolada do moja bajka. Tylko, kurde, kaloryczność. Why? Z drugiej strony, czekolada ma tylko 70 g, więc nie jest aż tak źle. I olejku lawendowego* też się czepiać nie będę, bo sama jadam produkty, gdzie liczba po przecinku odjeżdża w prawą stronę, wesoło machając chusteczką na pożegnanie.

    * W zeszłym roku, jak jeszcze działał mi żołądek, piłam w pubie piwo z sokiem lawendowym. O mamo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaloryczność duża, bo orzechy są kaloryczne. Akurat tutaj są to bardzo wartościowe kalorie :).

      Kiedy tym składnikiem o 0,0x% w składzie jest jakaś esencja, to nagle może okazać się, że to bardzo dużo.

      Piwo z sokiem? Tylko lambik, z prawdziwym sokiem dodanym podczas produkcji ;).

      Usuń
  6. Nie potrafię sobie wyobrazić,że czekolada ma aż tak intensywny aromat lawendy . Bardzo lubię jej zapach,kiedyś jadłam Lindt z lawendą,ale tam ledwo wyczułam jej smak o zapachu to nawet nie wspomnę . Mimo wszystko nie kupiła bym jej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jadłam tego Lindta z lawendą. W Toasted Nuts + Lavender lawenda to zupełnie inna bajka. Dlaczego byś jej nie kupiła? :D

      Usuń
    2. Jak dla mnie, to on był przepiękny :) I co ważne - bardzo naturalny!

      Usuń
  7. o matko, ta czekolada to marzenie dla mnie *___* bo ja mam obsesję na punkcie lawendy! Jeszcze bardziej na punkcie maciejki, ale przepierdywać nie będę! W każdej szafie mam jej saszetkę z zapachem, nawet w walizce na bagaże xDD A jeszcze w duecie z orzechami laskowymi!? Nieee... ja odpływam... Ty szczęściaro! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym powąchać tą tabliczką ;D

    Nigdy nie zdarzyło mi się jeść czekolady na kolację XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed Tobą :D. Spróbować też możesz ;).

      Haha, dziś też czekolada jest moją kolacją :D.

      Usuń
  9. Do lawendy, jako zapachu, przekonała mnie żona brata. Wcześniej na niego nie zwracałem uwagi, ale potem... no, bardziej. Nie wszystkie psikacze, jakieś mydła itp. mają taką samą intensywność. Część z nich wali halą produkcyjną na 3m. Nie mam pojęcia czy w czekoladzie to by się sprawdziło, ale procentowy udział, po serku, uświadamia mi jaka może być w tym moc. Zwłaszcza jeśli to sama, czysta esencja.

    P.S. Chciałabyś zrobić niezachęcającą fotkę, chciałabyś. Musisz się bardziej postarać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem czy przypadłaby mi do gustu ze względu na lawendę.Mdli mnie od produktów z jakimkolwiek jej dodatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu charakter lawendy samą mnie zadziwił. Też obawiałam się, czy nie będzie mdło - a wcale tak nie było.

      Usuń
  11. Ja raz robiłam lawendowe ciasto i dodałam za dużo lawendy i ...smakowało ja mydło :P Jakoś mam teraz urazę do takich smaków ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że mogło smakować jak mydło... A w jakiej formie dodawałaś lawendę? O dziwo, w tej czekoladzie mimo ogromnej intensywności lawendy - posmaku mydlanego nie było.

      Usuń
  12. Rany Zottery muszą być genialne, aż mnie w środku skręca, że do najbliższego sklepu, w którym mogłyby być mam jakieś 200(?) km. :D
    Kiedyś w końcu je zamówię, naprawdę, bo po każdej Twojej recenzji mój apetyt na nie rośnie, a nie jestem "maniakiem" słodkości. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Zottery można zamówić przez internet i w tym nie ma najmniejszego problemu :).

      Żeby pokochać Zottery nie trzeba być maniakiem słodkości. Zresztą, to się tyczy każdej dobrej czekolady.

      Usuń
  13. Jeżeli chodzi o wygląd (tak wiem, nie oceniaj książki po okładce i inne takie bzdety...) to ta tabliczka wygląda jak moje spełnienie marzeń. Nawet mi nie przeszkadza, że dla mnie każda tabliczka ,,niekostkowa" to od razu jest be i fuj, TEN przekrój mi wynagradza wszystko. Tyle orzechów laskowych? No pan Zotter jest hojny i nie można mu skąpstwa zarzucić. Ja miałabym z pewnością za to problem z lawendą, ponieważ choć piękna to dla mnie jej zapach jest przytłaczający i zbyt mocny. Nie tylko zresztą u niej, bo ja z reguły to z tych co od duszących zapachów boli je zaraz głowa. Musiałabym jeść ją wyłącznie oczami zapominając o pozostałych zmysłach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba, że połączenie lawendy z orzechami laskowymi urzekłoby Ciebie tak samo, jak mnie :).

      Usuń
  14. Nie wiem czy ten olejek lawendowy by mi się z całością skomponował, ale ta czekolada z pewnością musiała smakować wyjątkowo. Wygląda super ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się zaskakująco dobrze komponowało i właśnie dlatego było tak wyjątkowe!

      Usuń
  15. ciekawe jak zasmakowałaby mi lawenda:)

    OdpowiedzUsuń