niedziela, 7 października 2012

Alpen Gold mleczna limonkowa


Czekolada mleczna z nadzieniem mlecznym o smaku limonki (30%) i z owocowym nadzieniem o smaku limonki (20%). Edycja limitowana lato 2012.

Kilometrowa lista składników w połączeniu z jedynie min. 25% zawartością masy kakaowej nie zapowiadała niczego dobrego. A jednak zdecydowałam się na wypróbowanie limitowanego letniego duetu, który w tym roku zaproponowała marka Alpen Gold. Po pierwsze dlatego, iż byłam ciekawa smaku limonkowego oraz arbuzowego nadzienia, które to nie są często spotykane. Po drugie, chciałam porównać je z zeszłoroczną limitowaną serią mlecznych Alpen Gold tj. gruszka z czerwoną porzeczką i agrest z czarnym bzem. Po trzecie, interesowało mnie, jak ta limitowana edycja wypadnie w porównaniu do aktualnej limitki Milki (obie te marki są wg. mnie jak najbardziej porównywalne - przemawia przez to nie tyle cena, co i niezbyt wysoka jakość - przez co są jednak atrakcyjne dla dużej rzeszy konsumentów).
Na pierwszy ogień poszła wersja z nadzieniem limonkowym. Pierwszy bezpośredni kontakt z czekoladą był niemiły - topiła się w palcach już przy próbie podzielenia na kostki. Cecha ta była dotąd dla mnie charakterystyczną dla przesłodzonej Milki. Bardzo tego nie lubię. Rozpadająca się przy każdym dotyku tekstura tabliczki jest przeszkodą w pełnej ocenie jej walorów. 
Sama warstwa czekolady mlecznej jest oczywiście mierna. A jednak, moim zdaniem wypadła lepiej, niż w przypadku Milki Sweet i Good. Przede wszystkim jest tutaj tej czekolady więcej, i pomimo mniejszej zawartości kakao niż w Milce, nie zlewa się aż tak bardzo z nadzieniem - a więc jednak wypada na plus.
Przejdźmy teraz do nadzienia. Jego mleczna warstwa mało mnie interesowała, byłam ciekawa elementu limonkowego. Oczywiście ma on formę lejącego się dżemu oblepiającego palce, czego też nie lubimy (w Milce Sweet i Good efekt był dokładnie ten sam).  Sam jego smak okazał się być jednak miłą niespodzianką. Pomimo wszystkich minusów tej czekolady, oryginalne nadzienie sprawa, że warto jej skosztować. Mimo delikatnych skojarzeń ze Spritem (choć mogą być to mylne powiązania, bowiem nie piłam tego napoju od lat), nie wyczuwam tu nadmiernej sztuczności. Nie zostałam też zabita zamulającą słodyczą, jak miało to miejsce w przypadku najnowszych mlecznych propozycji Milki. Byłam przygotowana nawet na tragedię, ale warstwa limonkowa okazała się być naprawdę smaczna! Z tego też powodu, pomimo, iż wersja arbuzowa jeszcze czeka na swoją kolej, już z czystym sumieniem mogę uznać, że ta wersja limitowana pod względem smaku nadzienia udała się Alpen Gold o wiele bardziej, niż edycja zeszłoroczna. Ten smak jest po prostu bardzo charakterystyczny.

Skład: cukier, owocowe nadzienie o smaku limonki (syrop glukozowy, cukier, glicerol, woda, koncentrat soku z cytryny 1,5%, kwas cytrynowy, cytrynian trisodowy, aromat, pektyny, mączka chleba świętojańskiego, chorofile, kurkumina), tłuszcze roślinne, pełne mleko w proszku, serwatka w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz mleczny, śmietanka w proszku 1,5%, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, polirycynooleinian poligicerolu, lecytyna słonecznikowa, aromaty, maltodekstryna, koncentrat soku z limonki 0,1%.
Masa kakaowa min. 25%.
Masa netto: 100 g
Wartość energetyczna w 100 g: 515 kcal


3 komentarze:

  1. Widziałam nie dawno tę czekoladę w sklepie, nowa edycja limitowana, dzięki Tobie już wiem czy warto;)
    A czy tłem dla czekolad są sławne jabłuszka z których Twój Tato przyrządza ten cudowny mus ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie te jabłka :). Tu tłem są akurat sztuczne jabłuszka :D. Jabłka z naszego ogródka to ponoć odmiana Kronselska.

      Usuń
  2. Spróbowałabym ale nie widziałam jej do tej pory


    Mogłabys usunąć weryfikacje komentarzy kodem ? :)

    OdpowiedzUsuń