Dziś chcę wam zaprezentować kolejną Domori z kolekcji czekolad Criollo z wenezuelskiej plantacji Hacienda San Jose. Oto Ocumare 77. Za Sekretami Czekolady, kakao tej odmiany charakteryzuje się "kabosem o zaostrzonych brzegach kryjącym niezwykle delikatne ziarna". Uprawa Ocumare 77 jest trudna i rzadka, ponieważ dość często zdarzają się puste łuski, bez pełnowartościowych ziaren. Dalej, w sklepie Sekretów Czekolady dowiemy się iż: "Tabliczka nagrodzona w 2015 roku przez Akademię Czekolady (brąz w kategorii do 80% kakao). Nuty dżemu morelowego, śmietanki, suszonych owoców. Gładka i długa tabliczka, o niskiej kwasowości i goryczy." Wyczerpującą recenzję Ocumare 77 napisała swego czasu Kimiko.
Zapach czekolady okazał się w dziwny sposób duszny. Z jednej strony skojarzył się on nam z... dywanem i wełnianymi ubraniami, a z drugiej z wyschniętymi na wiór suszonymi owocami - ananasem, brzoskwinią. Składało się to na specyficzny, leśny aromat - bardzo szeroki bukiet.
Twarda czekolada o stonowanej, ciepłej barwie, po wyrazistym przełamaniu i umieszczeniu w ustach zamienia się w lepką i gęstą masę - aksamitną, lecz wcale nie błogą (przynajmniej nie na początku). Wilgoć, lepkość i duszność zamykają nas w ciasnej pułapce, niczym błoto trudne do przebrnięcia w tropikalnym lesie deszczowym. Jej specyficzna soczystość połączona z przydymioną palonością zakrawającą o orzechowość stwarza również wrażenie krwistego mięsa upieczonego nad żywym ogniem. Pojawia się motyw zbutwiałej, mokrej kory i gdy już mam wrażenie, że zginiemy w tej bezlitosnej, mglistej dżungli - czekolada zaczyna się rozjaśniać.
Twarda czekolada o stonowanej, ciepłej barwie, po wyrazistym przełamaniu i umieszczeniu w ustach zamienia się w lepką i gęstą masę - aksamitną, lecz wcale nie błogą (przynajmniej nie na początku). Wilgoć, lepkość i duszność zamykają nas w ciasnej pułapce, niczym błoto trudne do przebrnięcia w tropikalnym lesie deszczowym. Jej specyficzna soczystość połączona z przydymioną palonością zakrawającą o orzechowość stwarza również wrażenie krwistego mięsa upieczonego nad żywym ogniem. Pojawia się motyw zbutwiałej, mokrej kory i gdy już mam wrażenie, że zginiemy w tej bezlitosnej, mglistej dżungli - czekolada zaczyna się rozjaśniać.
Na zewnątrz wypływa cała gama owoców. Odnajdujemy nawiązanie do zapachu - ananasy i brzoskwinie pojawiają się jak najbardziej, ale miejsce znajdzie się także dla mango i papai. Słodycz, która mimo wszystko przeważa w tej czekoladzie przypomina miąższ niedojrzałych owoców - właśnie tych wymienionych powyżej. Później wyczuwamy także truskawki i wiśnie, które zdają się być jakieś odmienne, jakby rzeczywiście pochodzące z tropików - tajemnicze. Poprzez pojawianie się całej feerii owoców Ocumare 77 zyskuje na dynamice, staje się też dość orzeźwiająca. Owocowość w tej czekoladzie posumowałabym ogółem jako mieszanka kandyzowanych tropikalnych owoców, spreparowanych jeszcze w stanie niepełnej dojrzałości.
Finisz jest śmietankowy i ściągający zarazem, co znów wydaje mi się przewrotnością. Wyczuwałam śmietankową słodycz, która zdawała się pochodzić od śmietanki w proszku niezbyt dokładnie rozpuszczonej w wodzie. Pojawiła się także kefirowa kwaśność, ale na tyle odmienna, iż obstawiałabym kefir z mleka innego ssaka niż krowa (ale nie mam pojęcia jakiego...). Całość to kefirowy koktajl z dziwacznych tropikalnych owoców... podany jako deser po krwistym steku podanym w lepkim orzechowym sosie na bazie mocno drzewnego whisky.
Finisz jest śmietankowy i ściągający zarazem, co znów wydaje mi się przewrotnością. Wyczuwałam śmietankową słodycz, która zdawała się pochodzić od śmietanki w proszku niezbyt dokładnie rozpuszczonej w wodzie. Pojawiła się także kefirowa kwaśność, ale na tyle odmienna, iż obstawiałabym kefir z mleka innego ssaka niż krowa (ale nie mam pojęcia jakiego...). Całość to kefirowy koktajl z dziwacznych tropikalnych owoców... podany jako deser po krwistym steku podanym w lepkim orzechowym sosie na bazie mocno drzewnego whisky.
W Puertofino (Ocumare 67) również spotkałam się ze znaczną dusznością, jednak tam była ona zdecydowanie bardziej seksualna. W Ocumare 77 duszność jest niepokojąca, tajemnicza, przewrotna. Ta czekolada była dla mnie jedną z bardziej intrygujących i dziwnych Domori. Pozostawiła za sobą wiele znaków zapytania. Mam wrażenie, że dopiero kilka posiedzeń nad następnymi 25-gramowymi tabliczkami pozwoliłyby mi właściwie zidentyfikować mnogość ukrytych tutaj nut.
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 554 kcal.
BTW: 9/37/42
Niedawno ją kupiłem, ciekawe jak ją odbiorę. Możliwe, że wcześniej jadłem ją jako neapolitankę, ale nie pamiętam. Z opisu wydaje się mocno wytrawną i raczej "ciężką" czekoladą.
OdpowiedzUsuńDużo tej ciężkości u Domori :)
UsuńDomori...Chyba w 99,99% nigdy nie zawodzi :>
OdpowiedzUsuńKlasa sama w sobie.
UsuńZaskakują mnie czasem smaki, jakie wyczuwasz. To znaczy... papaja? Kurde, na moment pisania tego komentarza nawet zbytnio nie pamiętam czystego smaku tego owocu.
OdpowiedzUsuńKora, drzewność - o tak, tak, ale whisky? Hm, chyba muszę kiedyś spojrzeć pod innym kątem na tę czekoladę. :D
Tak jak podsumowałam - ona nadal pozostawiła dla mnie wiele znaków zapytania. Też będę musiała jeszcze kiedyś do niej usiąść.
Usuń