sobota, 17 grudnia 2016

Amedei Toscano White biała 29%


12 listopada wstaliśmy na tyle wcześnie, by po ubraniu się i zjedzeniu śniadania zaczęło świtać. Z Korbielowa mieliśmy podjechać autem pod dworzec PKP w Jeleśni, skąd rozpocząć się miała nasza trasa, mniej więcej zaplanowana następująco (z Przyborowa mieliśmy drałować wzdłuż drogi bądź spod schroniska Lasek zejść na skróty przez las na Pewel Wielką). Jakież było nasze zdziwienie, gdy po wyjściu w pensjonatu przyszło nam odśnieżać auto... Na dodatek śnieg cały czas sypał... No cóż, w końcu to już listopad! Choć górki niskie, to i tutaj miało już prawo zawitać zima!

Śnieg wcale nie nastroił nas negatywnie. Dopiero gdy rozpoczęliśmy podejście na Janikową Grapę, pierwszy szczyt w Paśmie Pewelskim od strony Jeleśni - zrobiło się niemiło. Widoczność okazała się być niemal zerowa, wszystko spowijała mgła. A mi tak zależało na podziwianiu widoków z Pasma Pewelskiego... W porastających te skromne szczyciki lasach jest tyle przedświtów, z których to miałam oglądać wiele innych już wcześniej zdobytych przez nas pasm. Niestety nic z tego nie wyszło. Po prostu maszerowaliśmy wśród śniegu i mgły.

Gdy dochodziliśmy już do szczytu Gachowizny zachciało nam się słodkiego. Przystanęliśmy na niedużej polance, powiesiliśmy plecaki na gałęziach drzew i wyciągnęliśmy termos z kawą oraz czekoladę. Amedei Toscano White świetnie pasowała do śnieżnej i mglistej aury.


Zakup tej białej czekolady od włoskiego Amedei zaproponował mi Piotr z Sekretów Czekolady podczas wiosennej degustacji w Łodzi. Byłam sceptycznie do niej nastawiona po recenzji Kimiko, jednakże po wypróbowaniu wersji z pistacjami wydawało mi się, że również wariant bez dodatków przypadnie mi do gustu.

 Wiem, że światło ma duży wpływ na odcień czekolady na zdjęciu, ale barwa Toscano White na fotografiach Kimiko i moich zdaje się naprawdę znacznie różnić. Moja tabliczka wydaje się być mniej żółtawa, bardziej przyjazna w wyglądzie. Nie wydawała mi się również bardzo woskowa, raczej przypominała mi zestaloną, bardzo gęstą śmietanę. Zapach także sugerował gęstą i tłustą śmietanę. Miał też w sobie pewien element niczym w kozim serku. Aromat nie wydawał mi się bardzo ciężki, ani też przesadnie słodki. Miał w sobie coś intrygującego, niepasującego mi do białej czekolady.


W konsystencji nasza Amedei okazała się być... lepka, jak niektóre ciemne czekolady. Dobrze rozpuszczała się w ustach, ale, no właśnie... To nie był aksamit typowej bieli. Lepkie masło z dobrym mlekiem w proszku? Trudno powiedzieć. Poza tym, miała w sobie jakiś perfumowy sznyt, często spotykany w ciemnych czekoladach.

W smaku zdawała mi się być bardzo mocno śmietanowa, co nieco dziwnie wypadało w kontraście z wanilią. Pojawiała się tu nawet iluzja słoności. Czułam, jakby czekolada została zrobiona na miksie ryżowego mleka i tłustego jogurtu - wszystko to przez pojawianie się nietypowych słodkawych nut, maślano-śmietanowej tłustości i delikatnego kwasku. Poziom słodyczy jak na białą czekoladę był dość niski.

Zgodzę się z Kimiko, że to biel specyficzna, trudna do porównania z jakąkolwiek inną. Jednak na pewno bym jej nie wyrzuciła... Mnie Toscano White zaintrygowała i z chęcią powróciłabym do niej jeszcze raz - mam wrażenie, że zaskoczyłaby mnie czymś nowym przy drugim podejściu.



Po degustacji prędko dotarliśmy na Przełęcz Hucisko i do leżącej w niej wioski Hucisko. Na jej terenie znajduje się o dziwo ładnie wyremontowana stacja trasy turystycznej kolei biegnącej przez Karpaty.


Z Huciska doszliśmy do Koszarawy, gdzie jedząc drugie śniadanie pod zadaszeniem przystanku autobusowego podjęliśmy decyzję o zmianie trasy. Zabrakło by nam czasu na podejście na Lachów Groń i Czerniawę Suchą. Ba, może by nie zabrakło - ale w takiej mgle i tak nie mielibyśmy specjalnej przyjemności ze zrobienia tego szlaku. Poza tym, skrócenie drogi na Pewel Wielką spod Lasku na pewno musiałoby się odbyć w ciemnościach, co w mgle byłoby tym trudniejsze. Zdecydowaliśmy, że pomaszerujemy wzdłuż szosy w Koszarawie aż do miejsca, gdzie przecina ona żółty szlak Lachów-Lasek i pójdziemy bezpośrednio na Lasek.

 
Jeden z nielicznych widoków na tej trasie...

A takie miłe znaki prowadziły nas w stronę Schroniska Lasek...

Klimatyczne schronisko pod Laskiem (Łoskiem).

Na szczycie Łoska.

 Na zamglonej i zaśnieżonej polanie szczytowej Łoska było tak zacisznie, że momentalnie zeszło ze mnie wszelkie ciśnienie związane z tym, że odpuściliśmy sobie wejście na dwa szczyty. Zrelaksowałam się na maksa, co bardzo mi sie przydało, bowiem kawałek dalej zgubiliśmy szlak i schodziliśmy na czuja w dół aż do samego Przyborowa. Stamtąd, przy rozejściu szlaku, na który w zeszłym roku w listopadzie wchodziliśmy udając się do Korbielowa po zdobyciu m.in. Małej Mędralowej czy Kalików Groń - szliśmy już wzdłuż szosy aż do Jeleśni, do auta. Później czekała nas kolejna pyszna kolacja w korbielowskiej Karczmie Pod Borami...

Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, wanilia.
Masa kakaowa min. 29%.
Masa netto: 50 g.

8 komentarzy:

  1. charlottemadness17 grudnia 2016 07:25

    Rzadko kiedy mam chęć na białą czekoladę,ale ta z kolei bardzo kusi :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że mnie rozczarowała, ale ja nie lubię białych czekolad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tą dostałem, ale czasem są takie, że trzeba spróbować, akurat zotterowska nie była zła (jak na białą :)

      Usuń
    2. Zotterowska biała to zupełnie inna bajka <3

      Usuń
  3. A mi zupełnie nie smakowała... Jestem ciekawa, jak będzie z białym Zotterem (już niedługo otworzę).

    OdpowiedzUsuń