Jakże to smutny dzień, gdy z Magicznej Szuflady wyciągnęłam dwie ostatnie 25-gramowe tabliczki z "genetycznej" serii Criollo od Domori, zakupionej poprzez Sekrety Czekolady... Nie wiem, kiedy kolejny raz zasmakuję w tych niezwykłych czekoladach prestiżowej włoskiej marki. Przedostatnią czekoladą wykonaną z ziaren kakao wyhodowanych na wenezuelskiej plantacji Hacienda San Jose była Canoabo. Canoabo to kolejny podgatunek Criollo, który dzięki dbałości Domori o genetykę możemy smakować zupełnie solo. W tym wypadku, to rzeczywiście w 100% zasługa Domori, że Canoabo zostało uchronione przed wyginięciem dzięki uprawom na Hacienda San Jose. Według producenta ma to być czekolada elegancka i niezwykle gładka, kryjąca w sobie nuty maślanego kremu, daktyli i migdałów.
Canoabo była nieco bledsza i mniej żywa w kolorze niż jedzona tuż po niej Puertomar, ale trudno je ze sobą bezpośrednio zestawiać, bowiem Puetomar posiada więcej o 5% masy kakaowej (Canaobo ma standardowe 70%). Nasza Canoabo pachnie słodziutko, naprawdę cudownie! Jest to aromat wręcz pudrowy i cukierkowy, kojarzący się z różem, niewinnością, beztroską... To idealnie błogi zapach, w który można wwąchiwać się bez przerwy!
W kontraście to tak błogiego zapachu, czekolada w konsystencji okazuje się szklista, znacznie twarda. Nie przeszkadza to jednak wcale w łatwym i szybkim wydobyciu z niej słodyczy, tak samo cudnej jak zwiastował to zapach. Czekolada jest przy tym bardzo lepka, gliniasta, kleista - struktura jakże charakterystyczna dla Domori. Canoabo okazuje się być mimo to jedną z łagodniejszych Domori z kolekcji Criollo. W zasadzie, to po prostu skojarzyła mi się z bardziej wyrazistą Porcelaną.
Wyraźnie odczytaliśmy tu wszelkie nuty typowe dla Porcelany. Mamy więc francuskie śniadanko: maślane, przypieczone rogaliki, malinowa konfitura, świeżo mielona kawa. Wśród boskiej słodyczy rzeczywiście pojawiają się elementy daktylowe. Ponadto ma myśl przyszła nam również bułka z masłem czekoladowo-migdałowym podana na ciepło, a także gorący czekoladowy budyń. Gdzieś pod koniec wyczuwalne są soczyste, bardzo słodkie pomarańcze.
Praktycznie brak tu ściągania czy ostrych nut. Canoabo jest pyszna w swej prostocie, ale chwilami aż za dużo tu różu. Mój Mąż odniósł wrażenie, iż w większej ilości mogłaby być męcząca. Oboje zgodnie doszliśmy do wniosku, iż z wielką chęcią spróbowalibyśmy walorów Canoabo w tabliczce 80%. Mniejsza ilość cukru prawdopodobnie nadałaby czekoladzie większej mocy, a to urokliwe kakao ukazałoby zapewne wyraźniej swój smakowity charakter.
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 25 g.
Fajnie, że o niej napisałaś, bo niedawno kupiłem tabliczkę i będę mógł porównać wrażenia. Chyba jednak nie szybko, bo moja Canoabo ma długą datę ważności, więc jeszcze poczeka.
OdpowiedzUsuńTakie czekolady przyjemnie się "leżakuje... ;) Czeka na ich otwarcie...
UsuńAh, znam to uczucie, kiedy sięga się po ostatnią ciemną Domori. Ja na koniec zostawiłam sobie białe, żeby to "pożegnanie" (nie na zawsze, ale jednak pożegnanie) nie było aż tak straszne - na białe mam mniejszą ochotę, więc aż tak nie cierpię. :>
OdpowiedzUsuńCo do tej tabliczki, to jest jedną z tych, które dopiero zamówię, bo jadłam ją jako neapolitankę i zamawiając ostatnio naprawdę dużo czekolad chciałam wydatek ograniczyć trochę. Wyczułam wtedy w dużej mierze główne nuty, zwłaszcza te suszone daktyle. Pomarańczową końcówkę też pamiętam, bo to były jeszcze czasy, gdy zaskakiwało mnie to, że czekolada pod koniec może przybrać inny smak. Z "porcelanowym śniadaniem" mi się nie kojarzyła, ale to na pewno dlatego, że jadłam ją przed Porcelaną, a jednak wiadomo... Wyczuć takie bogactwo przy neapolitance? Nie ma mowy. Przypomniałaś mi ją... eh, teraz już coraz intensywniej myślę o kolejnym zamówieniu (a szuflada zaraz pęknie!).
Dlatego ja się już nawet wkurzam, gdy dostaję neapolitanki w prezencie :D
UsuńCo innego, gdy są to neapolitanki czekolad już jedzonych. :D Wtedy to po prostu taka migawka wspomnień, według mnie przynajmniej.
UsuńO, to prawda. Takimi nie pogardzę.
UsuńDobra, spryciarom, jak Ty swoją listę z 25-gramowymi czekoladami porównujesz do mojej z ciastkami 300 g+, to spadaj :P
OdpowiedzUsuńRogaliki z marmoladką bez ostrości, zaklęte w tabliczce, mogłyby mi smakować.
Po dzisiejszej degustacji mam na stanie 93 nienapoczęte tabliczki czekolady, z czego naprawdę nieliczne mają 25 g ;).
Usuń