13 listopada po powrocie z gór mieliśmy ochotę na prawdziwego kakaowego kopniaka. Ostatnio moja Magiczna Szuflada wzbogaciła się w nieco czekolad o barrrdzo wysokiej zawartości kakao (stówki, stówki, stówki!), ale jedna nieco odstawała spośród nich. W niedzielne południe postawiliśmy właśnie na tego odmieńca. Dziś przed Wami prosto z francuskiej manufaktury Michel Cluizel tajemnicza Noir Infini 99%. Skarb w moje rączki dostał się dzięki niezastąpionym Sekretom Czekolady.
Cienka 70-gramowa z charakterystycznym dla Michel Cluizel zdobieniem kostek posiada mocno nasyconą ciemną barwę mieniącą się fioletowymi przebłyskami. Nie wiadomo, z jakich ziaren kakao została wykonana Infini, ale za to jesteśmy dokładnie poinformowani, co stanowi ów 1% składu nie będący surowcem kakaowym. W jednym procencie mieszczą się cztery elementy: cukier trzcinowy, wanilia, cynamon i imbir.
W sieci znajdziemy sporo recenzji Noir Infini 99%, ale w zdecydowanej większości dotyczą one 30-gramowej wersji z dawną szatą graficzną. Są to recenzje sprzed dobrych paru lat, nie będę się więc do nich bezpośrednio odnosi - choć wydaje mi się, iż pomimo upływu czasu jest to nadal ta sama czekolada.
Infini pachnie wilgocią i tłustością, zdaje się być śliska. Jednoznacznie skojarzyła mi się z tłustym sernikiem z rodzynkami, podanym w towarzystwie mocnej kawy. Przy pierwszym kontakcie z podniebieniem przytłacza ściąganiem niczym w niezwykle esencjonalnej espresso, jednak jest pozbawiona natrętnej suchości. Ma w sobie mnóstwo tłustości, gładkości, aksamitu. Jest zupełnie inna od ostatnio próbowanych przeze mnie stówek. Mój Mąż w pierwszej chwili stwierdził, że nie będzie w stanie zjeść zbyt dużo tej czekolady, lecz... prędko zmienił zdanie.
Czekolada okazała się nie być aż tak ciężka. Wciągała coraz mocniej z każdym kęsem. Była wyważona, a pomiędzy taninowym ściąganiem i kawową goryczą, prażonym drewnem i dymem - nieustannie przewijało się uwodzicielskie muśnięcie słodyczy. Również w smaku pojawiło się wyraźne skojarzenie z sernikiem upieczonym na bardzo tłustym, niesamowicie drobno zmielonym twarogu. W serowej masie zatopione zostały jędrne rodzynki, a także... borówki amerykańskie, suszony ananas i delikatne płatki kokosa.
Cudnie gładko rozpuszczała się w ustach i to z takim efektem, jakby wraz z każdym muśnięciem języka wysysało się tę odrobinę cukru mieszczącego się w składzie. Ta iluzja słodyczy nieustannie powraca i być może to ona w dużej mierze warunkuje uzależniający charakter tej czekolady. Nieco masochistyczne ściąganie staje się niczym wobec tego usilnego poszukiwania słodyczy pośród tłustej, turbokakaowej mazi. Ah, jakże idealna byłaby ta czekolada przy 95% kakao! Mam wrażenie, że przy odrobinę większej zawartości cukru walory kakao eksplodowałyby z jeszcze większą siłą.
Aksamit i miękkość tej czekolady w połączeniu z jej bukietem kojarzyły się nam z miękkim drewnem, świeżym i nieco żywicznym. Infini jest mocna, ale bez przesady. Jest intrygująca niczym kobieta: zdecydowana i łagodna zarazem. Trudno określić, co wnosi do kompozycji mały udział przypraw, czy pewne nuty nie płyną po prostu z bogactwa kakao. Tak, jak czasem w przypadku urodziwej kobiety trudno orzec, co wynika z naturalnej urody, a co z podkreślenia makijażem. Powtórzę się - niesamowicie pragnę tej czekolady w wersji 95%. Myślę, że wtedy rozwikłałabym wiele jej tajemnic...
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy, wanilia burbońska, imbir, cynamon.
Masa kakaowa min. 99%.
Masa netto: 70 g.
Masa netto: 70 g.
Skoro pojawia się nuta słodyczy to oddycham z ulgą. Nawet ten jeden procent to zawsze coś. :D
OdpowiedzUsuńBardzo intrygujący jeden procent ;)
UsuńJaki zbieg okoliczności, u Kimiko też Cluizel :) Bardzo lubie tę czekoladę, niezwykle łagodna jak na taką zawartość kakao, można zjeść całą tabliczkę na jeden raz :) Wydaje mi się, że kiedyś skład tej tabliczki był inny, gdzieś w necie znalazłem w starym składzie płatki kwiatu pomarańczy.
OdpowiedzUsuńWidać mocno chcieli poszaleć, żeby upchać w tym 1% jak najwięcej ;). Dlatego tak bardzo mi się marzy wersja 90-95%...
UsuńA ja bym zjadła Cluizela zupełnie 100 % i, tak jak piszesz, 90-95 %.
UsuńW końcu pracę nad samym kakao też bym chciała poczuć, choć to prawda, że ta była pyszna. Taka delikatna, zdaje się nie w moim guście, a jednak taka... urokliwa.
Porównując 100% z 99% może w końcu zidentyfikowałabym, co do kompozycji wniosły przyprawy, a co samo kakao ;)
UsuńIleż ja bym dała za taką możliwość! :D
UsuńMoże kiedyś się doczekamy takich tabliczek ;)
UsuńTeż sądzę,że 90-95% kakao byłaby jeszcze pyszniejsza.Choć ta 99% wcale nie taka straszna,jak mogłoby się wydawać :>
OdpowiedzUsuńDokładnie! A ostatnio klient poczęstował mnie 99% Vivani i również mnie zaskoczyła, jak będę mieć okazję to kupię.
UsuńCzytam i cieszę się, że nie ja ją jadłam :P
OdpowiedzUsuńPS Przeczytałam "burakiem" zamiast "bukietem", ach ten sokoli wzrok.
Ej no, przecież delikatna jest!
Usuń