Dziś pragnę Wam zaprezentować ostatnią czekoladę ekwadorskiej marki Minka, jaką przywiozłam ponad rok temu wprost z jej macierzystego kraju. Wraz z innymi reprezentantkami tej manufaktury, zakupiłam ją w sklepie tuż przy głównym placu w Quito. Na sam koniec eksplorowania zapasów od Minka zostawiłam sobie setkę wykonaną z kakao Nacional z plantacji Hacienda Guantupi. Według producenta, miała się ona charakteryzować kwiecistym aromatem z akcentami drewna, karmelu, miodu, rodzynek i przypraw. W smaku zaś winniśmy odnaleźć delikatne, zbalansowane cytrusy, kwiaty i cienie słodyczy - wszystko to w stabilnym, postawnym "ciele".
Ciemna tabliczka, niczym solidnie zaparzona kawa - pachniała ziemiście, lecz delikatnie. Unosiła się nad nią smużka dymu znad palonego drewna i subtelna woń bukietu świeżo ciętych kwiatów. Pomiędzy tym wszystkim przebrzmiewało echo słodkich mandarynek i dojrzałych grejpfrutów, co zapowiadało, iż nie będziemy mieć do czynienia z wyjątkowo mocną setką.
Gdy decydujemy się na pierwszy kęs, zmysły spodziewają się wręcz czegoś słodkiego. Trafiamy jednak w ślepy zaułek, wkraczamy za gęstą kurtynę. Nasza Minka okazuje się smolista, lecz dziwnie lekka przy tym. Ten z pozoru groźny zaułek woła zapraszająco, by w nim zabłądzić. Czekolada nie była mocno kwaśna czy gorzka, właśnie w pewien sposób "ślepa", wyważona, łagodna. Mało w niej szatańskich mocy jak na najwyższy z możliwych procentowy udział kakao.
Podniebienie muskane jest iluzją maślanego karmelu, rozpadających się w rękach mandarynek, grejpfrutowego miąższu, ulotnych płatków kwiatów. Wpleceni zostajemy pomiędzy drewno a ziemię, złączone dymem snującym się znad ogniska. Poczęstowani jesteśmy kawą z kapką gęstej śmietanki.
Gdy decydujemy się na pierwszy kęs, zmysły spodziewają się wręcz czegoś słodkiego. Trafiamy jednak w ślepy zaułek, wkraczamy za gęstą kurtynę. Nasza Minka okazuje się smolista, lecz dziwnie lekka przy tym. Ten z pozoru groźny zaułek woła zapraszająco, by w nim zabłądzić. Czekolada nie była mocno kwaśna czy gorzka, właśnie w pewien sposób "ślepa", wyważona, łagodna. Mało w niej szatańskich mocy jak na najwyższy z możliwych procentowy udział kakao.
Podniebienie muskane jest iluzją maślanego karmelu, rozpadających się w rękach mandarynek, grejpfrutowego miąższu, ulotnych płatków kwiatów. Wpleceni zostajemy pomiędzy drewno a ziemię, złączone dymem snującym się znad ogniska. Poczęstowani jesteśmy kawą z kapką gęstej śmietanki.
Setka od Minki jest przystępna, dobrze rozpuszczająca się w ustach, łącząca w sobie paradoksalnie masywność i delikatność. To bardzo dobra czekolada na rozpoczęcie przygody ze stówkami. Ja jednak wraz z tą tabliczką na długo przygodę z tabliczkami 100% kończę. Mój Mąż czerpie z takowych degustacji niewiele przyjemności, więc zazwyczaj spędzam je samotnie, a to pozbawia mnie sporej części radości z jedzenia czekolady. Minka 100% była więc nie tylko ostatnią czekoladą tej marki w moich obecnych zapasach, ale i ostatnią stówką.
Skład: miazga kakaowa.
Masa kakaowa 100%.
Śliczne maleństwo, ale przyznaję, że też chętniej sięgam po coś lżejszego niż setka.
OdpowiedzUsuńMi jakoś nie podeszła. I właśnie też utwierdziła mnie w przekonaniu, że jednak z setkami mi nie po drodze. Zdecydowanie wolę charakterne 70-90 % (byle tłuszczem zapchane nie były).
OdpowiedzUsuń