To dwóch tabliczkach reprezentujących serię Wicked Dark amerykańskiej marki Taza (z kokosem, z imbirem) przyszedł czas na kolejną kolekcję od nich, tym razem bardziej charakterystyczną - z którą już dawno utożsamiałam firmę. Dyski Chocolate Mexicano zaintrygowały mnie po powrocie z Meksyku, ale gdy tylko dowiedziałam się (na blogu Kimiko), iż wcale nie są wykonane z meksykańskiego kakao (lecz dominikańskiego) - moje zainteresowanie zmalało. Sklep Sekretów Czekolady umożliwił mi jednak zakup produktów Taza, toteż po czasie postanowiłam spróbować.
Przy okazji Wicked Dark przybliżałam już sposób mielenia ziaren kakao przez Taza, którym się moim zdaniem przesadnie szczycą, toteż nie będę się powtarzać. Chocolate Mexicano ma ponadto naśladować tradycyjne meksykańskie czekoladowe dyski (które w istocie widziałam w Meksyku i miałam okazję ich skosztować - prosto na ulicy) - szkoda tylko, że Taza nie odważyła się na niebanalne meksykańskie kakao. Najpierw postanowiłam wypróbować wersję z cynamonem, co uczyniliśmy wchodząc do magicznej wioski Marla na Reunion.
Przy okazji Wicked Dark przybliżałam już sposób mielenia ziaren kakao przez Taza, którym się moim zdaniem przesadnie szczycą, toteż nie będę się powtarzać. Chocolate Mexicano ma ponadto naśladować tradycyjne meksykańskie czekoladowe dyski (które w istocie widziałam w Meksyku i miałam okazję ich skosztować - prosto na ulicy) - szkoda tylko, że Taza nie odważyła się na niebanalne meksykańskie kakao. Najpierw postanowiłam wypróbować wersję z cynamonem, co uczyniliśmy wchodząc do magicznej wioski Marla na Reunion.
Ciekawym rozwiązaniem było umieszczenie w skromnym, lecz rzucającym się w oczy opakowaniu Chocolate Mexicano dwóch czekoladowych dysków. Dzięki temu mogłam bez problemu podzielić się smakołykiem z Mężem. Znacznie niższa zawartość kakao niż w Wicked Dark skutkowała tym, że czekolada w przekroju była naprawdę gruboziarnista, z wyraźnymi całymi kryształkami cukru. Taza po prostu grubo zmieliła kakao i dodała do tego cukru oraz cynamonu.
Czekolada pachniała słodko (wręcz ciasteczkowo), lecz przy tym ziemiście i z sugestią szorstkości, z delikatną nutą cynamonu. Po samym zapachu można było przewidzieć, że nie będzie to typowa czekolada. W konsystencji była oczywiście bardzo gruboziarnista, lecz absolutnie nie surowa i ciężka - chyba trudno byłoby uzyskać taki efekt przy jedynie 50% zawartości kakao. Kojarzyła się raczej z kakaowym kruchym ciastkiem posypanym cukrem. Muśnięcie cynamonem również funkcjonowało na poziomie ciasteczkowym i raczej mało wytrawnym. Mogłabym życzyć sobie bardziej dosadnego cynamonu, lecz na szczęście był on wyczuwalny. Ponadto, naprawdę dobrze komponował się z ogólnymi ciasteczkowymi skojarzeniami (prawdziwe meksykańskie czekoladowe dyski pamiętam jednak jako bardziej surowawe, co może być przyczyną choćby samego kakao).
Czekolada pachniała słodko (wręcz ciasteczkowo), lecz przy tym ziemiście i z sugestią szorstkości, z delikatną nutą cynamonu. Po samym zapachu można było przewidzieć, że nie będzie to typowa czekolada. W konsystencji była oczywiście bardzo gruboziarnista, lecz absolutnie nie surowa i ciężka - chyba trudno byłoby uzyskać taki efekt przy jedynie 50% zawartości kakao. Kojarzyła się raczej z kakaowym kruchym ciastkiem posypanym cukrem. Muśnięcie cynamonem również funkcjonowało na poziomie ciasteczkowym i raczej mało wytrawnym. Mogłabym życzyć sobie bardziej dosadnego cynamonu, lecz na szczęście był on wyczuwalny. Ponadto, naprawdę dobrze komponował się z ogólnymi ciasteczkowymi skojarzeniami (prawdziwe meksykańskie czekoladowe dyski pamiętam jednak jako bardziej surowawe, co może być przyczyną choćby samego kakao).
Reasumując - na górskim szlaku sprawdziła się świetnie. Słodka, o ciekawej i przyjemnej konsystencji, nietrudna. Jednakże gdybym otworzyła ją do domowej degustacji - byłabym rozczarowana. Czekolada wygrywa jednak tym, że z chęcią kupiłabym jej zapas, specjalnie na górskie wędrówki.
2 września wstaliśmy w Dos D'Ane przed świtem, rezygnując tym samym ze śniadania w Acacias, na jakie bardzo namawiali nas gościnni właściciele schroniska. Tego dnia chcieliśmy wykorzystać pogodę i przejść dwa etapy szlaku GR R2.
Z Dos D'Ane maszerowaliśmy ścieżką Saint Suzanne mając za sobą widok na ocean, a już wkrótce przed sobą...
...widoki tak bardzo charakterystyczne dla Reunion, które zapierały dech. Cyrk Mafate.
Kilkukrotnie przemierzyć musieliśmy rzekę Galets, co w porze poza monsunami było czystą przyjemnością.
Mogliśmy swobodnie napawać się niesamowitymi widokami, przy świetnej pogodzie. Marsz wprawdzie był ciężki, gdyż obfitujący w przewyższenia - ale za to jak oczyszczający...
W końcu doszliśmy do wioski Aurere - jednej z paru w cyrku Mafate, w której to nie ma dróg, a cały ekwipunek potrzebny do życia dostarczany jest helikopterami (tą drogą zabierane są również śmieci). W Aurere według planu GR R2 przewidywany jest nocleg, lecz my mieliśmy jeszcze sporo czasu, sił i chęci.
Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, cynamon.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 77 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz