sobota, 29 września 2018

Idilio Origins 16xto Trinchera ciemna 74%


Bardzo cenię sobie szwajcarską markę Idilio Origins. Wszystko mnie w niej urzeka - prostota i elegancka zarówno w wyglądzie tabliczek, jak i opakowań. Korzystanie z wenezuelskiego kakao z różnych regionów tego pięknego kraju i wyciąganie z niego wykwintnej delikatności i bogactwa w najlepszym wydaniu. To idealne czekolady do niepospiesznego degustowania w domu, ale paradoksalnie ostatnimi czasu często zabierałam Idilio na górski szlak. Choć zdaję sobie sprawę, że w górskich warunkach nie wyciągnę wszystkiego, co najlepsze z tak dobrych czekolad, to jednak nie potrafię sobie odmówić szalonego połączenia spektakularnych widoków, świeżego powietrza oraz wyśmienitego smaku. I tym razem Idilio towarzyszyła nam w górach, podczas podejścia do schroniska pod najwyższym szczytem wyspy Reunion - Piton des Neiges.

Trinchera  to czekolada o 74% zawartości kakao, poddana 48 godzinom tradycyjnego konszowania, wykonana z ziaren uprawianych w okolicach wioski Las Trincheras, leżącej we względnie suchej, aczkolwiek nadal tropikalnej dolinie o stromych zboczach. Do miejsc suszenia na słońcu ziarna transportowane są na grzbietach osłów. Tą czekoladową cząstkę Wenezueli zakupiłam jak zwykle dzięki sklepowi Sekretów Czekolady.



Gdy tylko powąchałam czekoladę, z zaskoczeniem pomyślałam o jedzonej parę dni wstecz Morin Jamaique Marvia 63%. Skojarzyłam te dwie tabliczki ze sobą przez wzgląd na nuty żółtych owoców (głównie śliwki) oraz wanilii. Choć pochodzenie kakao było zupełnie inne, w łagodności Idilio wyraźnie odznaczyły się właśnie tak podobne nuty (dla Jamajki wydające się wręcz sztandarowymi, według moich niewielkich wprawdzie doświadczeń).

Trichnera dostała niestety nieco w kość przez niską temperaturę, ale znów wystarczyło być cierpliwym - po przebrnięciu przez pozorną twardość, miękko poczęła rozpuszczać się w ustach. Jej bukiet był bardzo łagodny, jak to u Idilio bywa, ale z łatwością odnaleźliśmy w niej mnóstwo pysznych nut. Rzeczywiście pozostaliśmy przede wszystkim w klimatach jak w Jamaique Marvia - to była wręcz inwazja śliwek, choć bardziej delikatnych, a przy tym mocniej wpisanych w prażone (niemocno) klimaty. Aromatyczne gatunki drewna (tu: w kontynuacji za motywem żółtych owoców pojawiła się odrobina mango) mieszały się z wyraźną sugestią wanilii - kojarząc się z jakąś bardzo specyficzną, subtelnie uprażoną kawą. Bardziej naturalnie ziemistą, niż przepaloną.

Na pewno dla Trinchera najbardziej charakterystyczne okazały się nuty bananów, z czasem rysujące się coraz wyraźniej. Banany miąższyste, dojrzałe, słodkie (ale bez przesady). A taki wyrazisty banan w kompozycji z wnętrzem śliwki, wanilią i ziemistą kawą - tworzy przepyszny, wciągający bukiet.

Zdecydowanie bardziej poleciłabym Wam próbowanie tej czekolady w domu, niźli w terenie. Zasługuje na poświęcenie się tylko jej. Po raz kolejny Idilio wyciąga z Wenezueli to, co najlepsze - w typowy dla siebie sposób, bez przesadzania z agresywnością kakao.



Dziś mam dla Was migawki z 3 września, gdy z Grand Place maszerowaliśmy zaułkami cyrku Mafate w stronę Roche Plate. Po długiej trasie z 2 września dość mocno odczuwaliśmy kolejne liczne przewyższenia. Na szczęście niesamowite widoki skutecznie motywowały do wysiłku.




Tak cudownie prezentują się okolice wiosek Cayenne oraz Ilet des Lataniers.




Kraina skał, wody i zieleni...


A nic tak wspaniale nie smakowało, jak drugie śniadanie przy sklepiku z prześlicznej Ilet des Orangers. Odmrożona bagietka z tuńczykiem w oleju z puszki, zapijana coca colą równała się ekstazie!



Warto było podjąć wysiłek podejścia na La Breche, skąd obejrzeliśmy Mafate z zupełnie nowej strony, okrutnie przestrzenne, przerażające swym pięknem...



Gdy doszliśmy do Roche Plate, musieliśmy odnaleźć nocleg. Zapukałam do przypadkowo wybranego gite'u (prywatnego schroniska) i dopiero gdy się tam zameldowaliśmy okazało się, iż mój wybór był doskonały. To właśnie na tarasie tego schroniska degustowaliśmy cudną In't Veld z kozim mlekiem. Relaks w tamtym pięknym miejscu był jedną z najmilszych chwil na Reunion. A kilkukrotnie pojawiająca się tęcza obok spektakularnego Piton des Calumets - jedną z najpiękniejszych rzeczy widzianych w moim życiu...



Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 74%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 588 kcal.
BTW: 7,2/46,1/41,7

2 komentarze:

  1. Piękne góry. Strasznie wymęczyłaś tę biedną tabliczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to dziś opakowanie po niej przechowuje w idealnym stanie, tak się ładnie wyprostowało ;)

      Usuń