niedziela, 1 stycznia 2017

Zotter Viennese Melange biała nadziewana ganaszem kawowym i waniliowym


 W końcu, po dwunastu godzinach opóźnienia, dolecieliśmy do Pereiry położonej w sercu kolumbijskiego królestwa kawy. Na lotnisku czekał na nas Eduardo. Gdy tylko wyszliśmy na dwór, rześki upał uderzył nas w twarz. Choć lecieliśmy z Bogoty do Pereiry jedynie godzinę, znaleźliśmy się w nieco innym klimacie. Eduardo zapoznał nas z Sebastianem - jego przyjacielem, z którym wspólnie prowadzą Montanas Colombianas. Wsiedliśmy do terenowego auta Sebastiana i ruszyliśmy w głąb kawowej krainy.

 Ledwo co wyjechaliśmy z miasta, zatrzymaliśmy się przy przydrożnych straganach z ananasami. Nigdy nie jadłam tak przepysznych ananasów! Ah, a to był dopiero początek odkrywania magii kolumbijskich owoców... Już wkrótce miałam poznać mnóstwo owoców, o których istnieniu dotąd nie miałam pojęcia. Ba, w każdym barze w Kolumbii można kupić świeżo wyciskane soki np. z marakui, guanabany (mój ulubiony!) czy lulo - dostępne tak łatwo, jak u nas sok jabłkowy! Pyszności!


 Mijając pola trzciny cukrowej wjechaliśmy w coraz to bardziej górzysty teren. Wśród niekończącej się zieleni coraz częściej można było zidentyfikować niewielkie krzaczki rosnące na zboczach - to cenna kolumbijska kawa. Minęliśmy barwne i gwarne miasteczko La Virginia, by potem, po wjechaniu jeszcze wyżej - zatrzymać się w przepięknie położonym Sanctuario. Była sobota, trwał dzień targowy - w centrum było głośno i wesoło. Ludzie w okolicznych plantacji zjechali się po ciężkim tygodniu pracy, aby wspólnie spędzić czas. Usiedliśmy przed jedną z licznych kawiarni, pijąc prawdziwą kolumbijską kawę, zbieraną z okolicznych wzgórz. Praktycznie w każdej z kawiarni kawa palona była na miejscu...




 Naszym celem był Park Narodowy Tatama, utworzony w 1987 roku. Zatrzymaliśmy się w domu Planes De San Rafael, przeznaczonym przede wszystkim nie dla turystów, lecz dla badaczy. Głównym celem Tatamy jest ochrona zasobów wodnych dla departamentu Risaralda, związanych z przepływającą tutaj rzeką San Rafael. Tatama to także przepiękne lasy deszczowe położone w górskim terenie - najwyższy punkt parku sięga ponad 4000 m n.p.m. Odnajdziemy tu bogactwo fauny i flory; samych gatunków ptaków występuje tu ponad 400!



 Po lunchu, podczas którego pierwszy raz próbowałam soku z lulo, Sebastian wrócił do Pereiry po swoją dziewczynę Fernandę. Ja zaś, wraz z moim Mężem, Eduardo i młodziutką przewodniczką z parku udaliśmy się na spacer. Eduardo tłumaczył nam jej opowieści na temat tutejszej przyrody, a my nie mogliśmy się nadziwić, nie mogliśmy nasycić oczu... Podczas kilkugodzinnego spaceru spotkaliśmy niezliczoną ilość różnych gatunków roślin, ogromne paprocie, imponujące fikusy, barwne storczyki, po prostu wszystko... Kolibry fruwały wszędzie, słychać też było całe mnóstwo innego ptactwa.





Uprawa tamarillo czyli pomidora drzewnego.


 Po powrocie ze spaceru aż kręciło nam się w głowie od zieleni, a przecież to był dopiero początek. Mając z Mężem chwilę dla siebie w pokoju skusiliśmy się na jedną z przywiezionych z Polski czekolad. Viennese Melange z nowej oferty Zottera (zakupiona przez biokredens.pl) to jedyna tabliczka, którą w Kolumbii z nikim się nie dzieliśmy. W górach dzielenie się czekoladą przychodzi mi o wiele łatwiej!

 Z racji, że do degustacji przystąpiliśmy w czasie, gdy powoli zapadł zmrok, ciężko było mi złapać odpowiednie światło. Po wyraźniejsze fotografie odsyłam więc do Kimiko, która sięgnęła po Viennese Melange jeszcze przede mną. Pod kuwerturą z białej czekolady kryje się dwuwarstwowe nadzienie. U góry znajdziemy cieńszą warstwę waniliowego musu (18%), na dole zaś leży ganasz kawowy z domieszką ciemnej czekolady, stanowiący aż 42% całości. Nadzienie bazuje na mleku, migdałach i miodzie.


 Wiem, jak duży potencjał ma czysta biała czekolada od Zottera, więc już ona - nawet bez skupiania się na elementach wniesionych przez cienką warstwę waniliowego musu - ubarwia kompozycję głęboką śmietankowością oraz filuternymi nutami wanilii i cynamonu. Biała czekolada i waniliowy mus stanowią tutaj idealne doprawienie, dopieszczenie kawy. Generalnie całość bardzo gładko rozpuszcza się w ustach, bez problemu mieszając się z warstwą kawową - Zotter funduje więc nam pyszny kawowy deser.

Kawowa warstwa jest doskonała. Z jednej strony, mleko nadaje jej łagodnych tonów. Zresztą, akcenty migdałowe i miodowe również ją łagodzą, nadają jej słodkiej błogości. Kawa nie przepada jednak zupełnie w tych słodkich tonacjach. Króluje nad wszystkim swoją wyrazistością świeżo palonych ziaren. Nie jest za mocno goryczkowa, jej smak to nie szokujący kontrast dla całej reszty. To po prostu autentyczny smak dobrej kawy, który doskonale znajduje swoje miejsce wśród pozostałych składników Vienesse Melange.

Tabliczka zniknęła w naszych ustach w ekspresowym tempie. Była tak smakowita i mięciutka, że po prostu nie dało się inaczej. W jej wypadku naprawdę bolało by mnie serce, gdybym miała się nią podzielić z kimś więcej niż mój Mąż. Z chęcią bym do niej wróciła. Vienesse Melange to zotterowska propozycja dla osób, które pijąc kawę wybierają warianty z mlekiem (a nie espresso - dla fanów kawowych siekier i tak najlepsza pozostaje Espresso So Dark).



 Wieczorem zasiedliśmy z Kolumbijczykami do ogniska przygotowanego przez gospodarzy. Popijając gorący napój na bazie aguardiente, cynamonu i owoców, wpatrywaliśmy się w rozbrykane ogniki, czując w powietrzu zapach już rozpoczętej przygody...


Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, mleko, syrop cukru inwertowanego, odtłuszczone mleko w proszku, słodka serwatka w proszku, kawa w proszku, miód, miazga kakaowa, pełny cukier trzcinowy, mielone ziarna kawy, migdały, wanilia, lecytyna sojowa, sól, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier)
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 508 kcal.
BTW: 5,9/33/47

14 komentarzy:

  1. Ależ mi ta czekolada smakowała! Mimo że kawy z mlekiem nie lubię, a cappuccino czy coś zdarzy mi się wypić może rzadziej niż raz na rok. ;>

    Sok z lulo? A potem ten wieczorem ciepły... jak ja Ci zazdroszczę, nie dość że samej wyprawy do Kolumbii, to jeszcze odkrywania tak jej smaków, tam, na miejscu.
    Nie mogę sobie wyobrazić takich kolibrów latających wokół.
    Dobre zdjęcie dałaś na zakończenie posta! Takie... tajemnicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kawę z mlekiem bądź cappuccino pijam częściej niż Ty, ale myślę, że to i tak nie miało wielkiego wpływu na odbiór tej czekolady. Była rewelacyjna, po prostu! Wczoraj wraz z innymi czekoladami wręczyłam ją Przyjaciółce, ciekawe, jak ona ją odbierze.

      Smaki Kolumbii są niesamowite. Zawsze wielką radość sprawa mi odkrywanie nowych smaków na wyprawach, ale Kolumbia okazała się wyjątkowo smakowita. Mnogość owoców mnie powaliła!

      Uwielbiam to zdjęcie! Jak na nie patrzę, od razu przenoszę się z powrotem do Tatamy...

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że jej posmakuje. Chociaż... ta czekolada nie może nie smakować. :D

      Ciekawe, czy dane mi będzie kiedyś się tam wybrać. Obecnie nawet nie mam co myśleć o wyprawach gdzieś bliżej. ;/ A po takich podróżach zawsze odczuwam taką tęsknotę, że nie mogę w domu odtworzyć większości potraw...

      Usuń
    3. Dzisiaj jadła i się zakochała :D.

      Ja nawet nie próbuję niczego odtwarzać. Wielu składników i tak bym nie dostała, bądź też nie smakowałyby tak samo.

      Usuń
  2. charlottemadness1 stycznia 2017 13:33

    Espresso So Dark chyba już nic nie przebije.Z pewnością do niej wrócę.A powyższa jeszcze przede mną.
    Ah,jakbym napiła się takiej kawki :> A o tym soku z lulo to aż musiałam w Google sprawdzić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Espresso So Dark to po prostu inna bajka.

      Kolumbia obfituje w boskie napoje ;)

      Usuń
  3. Choć kawę kocham czarną jak noc i ostrą niczym brzytwa w słodyczach lubię jej delikatniejsze odpowiedniki coś a'la cappucino czy kawa latte czyli muśniętę waniliową/śmieatnkową nutą. Tutaj mamy pewną kombinację, wiec na wstępie już jestem zainteresowana. Bardzo podoba mi się, że kawa została złagodzona, ale nie odebrano jej jednak pazura, bo co to za kawa bez choćby nuty wyrazistości, goryczy? Super. Naprawdę super. Dla mnie pewnie byłaby najwyższa nota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czemu Ty jeszcze nigdy nie zamówiłaś sobie Zotterów :D

      Usuń
  4. O jak byśmy chciały spróbować takich egzotycznych owoców na miejscu ich uprawy <3 Ten ananas musiał być boski zwłaszcza, że jesteśmy wielbicielkami tych owoców :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany,ale cudna czekolada:) narobilaś mi ochoty,jutro rano zjem kawową czekoladę do kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam Bellarom i Gepa cafe blanc . W niedzielę mój mąż leci do Stanów na m-ąc a później na dwa tyg to Korei licze ,że mi coś ciekawego przywiezie:)

      Usuń