Dzisiejszą recenzję rozpoczynam rozciągnięty w czasie cykl opisów czekolad stworzonych z kakao uprawianego na "markowej" plantacji Domori - Hacienda San Hose, położonej w wenezuelskim regionie Paria. Jak już niegdyś wspominałam, ta niezwykła plantacja to prawdziwy skarb w swej kategorii - nierozerwalnie związany z filozofią tej włoskiej firmy. Dla Domori hodowane są tam w czystości przeróżne warianty Criollo, z których to następnie powstają wyjątkowe czekolady plantacyjne - jeden kraj, jeden region, jedna plantacja, jedna odmiana - tylko inny wariant. Kawał historii kakao i dziedzictwo położone na jednym skrawku Ziemi. Całą kolekcję powyższych tabliczek Criollo zakupiłam poprzez Sekrety Czekolady.
Na początku zdecydowaliśmy się na Chuao - głównie dlatego, iż wcześniej miałam okazję próbować tabliczek Morin i Amedei wykonanych z tego kakao. Hmm, a raczej nie do końca z tego. Prawdopodobnie, dwie wyżej wymienione marki po prostu posługiwały się kakao wyhodowanym w wenezuelskim regionie Chuao, nie zaś czystym genetycznie wariantem Criollo (jak w przypadku Domori).
Z perspektywy czasu widzę, że nie wybraliśmy zbyt dobrego momentu na degustację tej niezbyt łatwej czekolady. Trwała u nas przedurlopowa gorączka, wszystko zapinaliśmy na ostatni guzik - no i gdzieś w tej bieganinie zasiedliśmy do wykwintnej czekolady. Bazując na nagraniach i notatkach, postaram się jednak odtworzyć dla Was jak najwierniej swoje wrażenia. Możecie je porównać z licznymi recenzjami dostępnymi w sieci, w tym z polskojęzyczną autorstwa niezawodnej Kimiko.
Z perspektywy czasu widzę, że nie wybraliśmy zbyt dobrego momentu na degustację tej niezbyt łatwej czekolady. Trwała u nas przedurlopowa gorączka, wszystko zapinaliśmy na ostatni guzik - no i gdzieś w tej bieganinie zasiedliśmy do wykwintnej czekolady. Bazując na nagraniach i notatkach, postaram się jednak odtworzyć dla Was jak najwierniej swoje wrażenia. Możecie je porównać z licznymi recenzjami dostępnymi w sieci, w tym z polskojęzyczną autorstwa niezawodnej Kimiko.
25-gramowe zgrabne maleństwo charakteryzuje się bardzo ciemną barwą, ale mającą w sobie coś płomiennego, kojarzącego mi się z palącą się ziemią. Pachnie słodko, ale w sposób znacznie odmienny np. od beztroskiej słodyczy aromatu Zotter Peru Barranquita. Tutaj słodycz jest przewrotna, niczym lejący się jagodowy syrop z wyciągiem z... ziemi, pieczonego mięsa, głębi lasu, palonej skóry. Przywołuje na myśl ciężkie perfumy, kryjące w sobie zarówno naturalną rześkość lasu, jak i przytłaczający ciężar igliwia i żywicy. Łamie się dźwięcznie, a po przełamaniu cała przyroda zawarta w aromacie zdaje się zostać jeszcze bardziej wzruszona, żywa.
W obcowaniu z podniebieniem czekolada okazuje się być twarda, gęsta i nieco gumowata, co wraz z bukietem smakowym przypomina suszoną wołowinę. Chuao jest bardzo zbita, a przy tym syropowata i żywiczna. Ot, całe Domori. Nieraz marka pokazała, że tego typu ciężkie czekolady są dla mnie charakterystyczne, jednak tutaj sam początek nieco mnie przerazi - czy podołam temu ciężarowi? Jak na Domori owa żywiczność i mięsność wydawała się aż przesadzona, bardzo mocna. W smaku odnajdujemy mniej przestrzeni, niż sugerowałby to zapach - las zamyka nas w sobie ciasną kurtyną stworzoną ze skórzanej powłoki, zaś przejrzałe owoce leśne porastające podszycie stają się słodką pułapką.
W obcowaniu z podniebieniem czekolada okazuje się być twarda, gęsta i nieco gumowata, co wraz z bukietem smakowym przypomina suszoną wołowinę. Chuao jest bardzo zbita, a przy tym syropowata i żywiczna. Ot, całe Domori. Nieraz marka pokazała, że tego typu ciężkie czekolady są dla mnie charakterystyczne, jednak tutaj sam początek nieco mnie przerazi - czy podołam temu ciężarowi? Jak na Domori owa żywiczność i mięsność wydawała się aż przesadzona, bardzo mocna. W smaku odnajdujemy mniej przestrzeni, niż sugerowałby to zapach - las zamyka nas w sobie ciasną kurtyną stworzoną ze skórzanej powłoki, zaś przejrzałe owoce leśne porastające podszycie stają się słodką pułapką.
Nuty ziemiste i karmelowe mieszają się z korą drzew, igliwiem i mięsem, nieustannie mięsem. Spośród skórzano-mięsnych nut raz po raz wyłania się kawa z delikatniejszymi akcentami owoców leśnych, co wraz z palonością i syropem z niby-subtelnych orzechów stwarza iluzję jakiejś przesadzonej, brutalnej Porcelany. Kiedy byłam już przeświadczono, że Chuao jest jedną wielką przesadą, nagle czekolada zaczęła się rozjaśniać.
Mięsne klimaty zyskują zupełnie nowy odcień - niczym pieczeń podana w pomarańczach i żurawinie. Pojawia się coraz więcej kwaskowatych nut, kojarzących się przede wszystkim z owocami egzotycznymi: cytrusami, a także papają, otulonymi lekką miodową powłoczką. Ów gęsty las nieco się rozrzedza, wpuszczając coraz to więcej promieni słońca. Pomimo spuszczenia z tonu Chuao nadal zalepia, do samego końca.
Mięsne klimaty zyskują zupełnie nowy odcień - niczym pieczeń podana w pomarańczach i żurawinie. Pojawia się coraz więcej kwaskowatych nut, kojarzących się przede wszystkim z owocami egzotycznymi: cytrusami, a także papają, otulonymi lekką miodową powłoczką. Ów gęsty las nieco się rozrzedza, wpuszczając coraz to więcej promieni słońca. Pomimo spuszczenia z tonu Chuao nadal zalepia, do samego końca.
O typowej goryczy w tej czekoladzie ciężko mi pisać - raczej jest to po prostu zintensyfikowana ziemistość i paloność, skondensowane i skompresowane drewno. Dzięki lżejszemu finiszowi czekolada staje się bardziej urokliwa, odnajduje punkt równowagi, i myślę, że gdyby było jej więcej - mogłaby być uzależniająca. Ciekawe, co jeszcze bym w niej odkryła? Trudno mi jednak zgodzić się z opinią Kimiko, iż Chuao jest śmietankowo-mleczna. Może gdyby rozważać samą ją konsystencję, niczym skondensowane mleko, syrop na bazie śmietany... Ale nie, ja czułam tu wiele innych nut, które okazały się dla mnie istotniejsze. Chuao zamyka nas w swoich intrygująco słodkich szponach, raz po raz pozwalając spojrzeć wyżej, ku słońcu.
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 554 kcal.
BTW: 9/37/42
Wyciąg z ziemi? Ciekawe skojarzenie. Zauważyłam, że czekolady często kojarzą Ci się z czymś mięsnym. :P
OdpowiedzUsuńA las ze skórzaną powłoką to wyjątkowo trafne porównanie! O tak, karmel i subtelne owoce tego też tu dużo czułam.
Właśnie z tą goryczą jednak ciężko coś tu napisać.
Co do mleczności. Mi nie chodziło, że jest mleczna, jak mleczna czekolada. To chodziło o smak nabiałowy, czyli śmietanki i takiej złączonej z karmelem, palonej. Ciężko mi to opisać, ale... nie, nie wiem. Ten motyw między słodyczą, a kwaskiem wydawał mi się wyraźny. :>
Przyznam, że to mój Mąż najczęściej rzuca mięsnym skojarzeniem, a ja łapię je w lot zazwyczaj uważając je za zaskakująco trafne.
UsuńMusiałabym jeszcze raz zasiąść do tej czekolady, żeby rozgryźć ów nabiałowy motyw :>
Ja tam kiedyś na pewno do niej wrócę. :D
UsuńJa może KIEDYŚ też ;)
UsuńJak nam z emerytur wystarczy. xD
UsuńCiekawe, czy wtedy to będzie ta sama czekolada ;)
UsuńJak na razie Chuao to moja ulubiona odmiana Criollo, ale próbowałem tylko 2 tabliczki, Domori i Amedei. Szkoda, że ta odmiana jest tak rzadko wykorzystywana.
OdpowiedzUsuńAż tak? Ja chyba nadal nie mam ulubionej. Za bardzo lubię odkrywać kolejne cuda.
UsuńNo, może nie aż tak, że tylko ta i nic wiecej. Poza tym, Guasare jeszcze nie próbowałem i wielu criollo od innych producentów.
UsuńJeszcze tyle przed nami :)
UsuńKażda z Was odebrała tą tabliczkę praktycznie zupełnie odmiennie,trochę jak dwie różne tabliczki,nie mniej jednak każda z jej odsłon trafia w moje gusta.:>
OdpowiedzUsuńJakby to zebrać razem do kupy, to dopiero pokazuje się całe bogactwo tej czekolady :)
UsuńIle ludzi do degustacji tyle różnych smaków wyczuwanych :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że mimo wszystko wraz z Kimiko znalazłyśmy tutaj wspólną płaszczyznę.
UsuńJakaś dziwna ta czekolada,ja nie wiem,ale opis już samego jej zapachu nie działa na mnie dobrze.
OdpowiedzUsuńDomori potrafi robić bardzo zaskakujące czekolady ;)
Usuń