Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, trekking 4 września był dla nas obfitujący w trzytysięczniki, zdobywane raz za razem dzięki poruszaniu się główną granią Sierra Nevada. Nie pamiętam już nawet na którym ze szczytów przystąpiliśmy do degustacji opisywanej dzisiaj czekolady. W cichej, słonecznej i samotnej scenerii napiliśmy się kawy w termosu i sięgnęliśmy po mleczną czekoladę od Zottera zawierającą 35% kakao pochodzenia brazylijskiego, wyhodowanego przez dwie rodziny (Vronsky i Laercio Rodriguez Mota) na niedużej plantacji. Tabliczkę z piękną Brazylijką na okładce zakupiłam oczywiście poprzez biokredens.pl.
Takie samo kakao co w Brazil 35% zostało użyte do produkcji zotterowskiej Brazil 70%, która pojawiła się już kiedyś na moim blogu. Po raz kolejny więc czeka Was zestawienie mlecznej i ciemnej czekolady wykonanych z ziaren jednego pochodzenia. Dopiero przed pisaniem tej recenzji cofnęłam się do moich wrażeń związanych z degustacją wariantu ciemnego - zestawienie z wersją mleczną okazało się być bardzo zaskakujące.
Wprawdzie z górskiej degustacji Brazil 35% jakimś trafem nie zostały mi żadne notatki, lecz była ona tak charakterystyczna, że nie mogłam jej zapomnieć. Najpierw zaskoczyła mnie niezwykle jasną barwą. Była tak bladziutko karmelowa, że aż wydawała się być białą czekoladą z dodatkiem np. właśnie karmelowego proszku. Pachniała upojnie - bardzo mlecznie z charakterystycznym i niezapomnianym kwiatowo-orzechowym zacięciem, no i z wyrazistą wanilią w tle. Ślinka ciekła...
Brazil 35% rozpuszczała się w ustach gładko, niepospiesznie, ale i tak bardzo aksamitnie. Była głęboko mleczna, ale spod tego mleka wychodziło bardzo specyficzne bogactwo kakao. Myślę, że gdyby ktoś w ciemno spróbował tej tabliczki, nie mając wcześniej do czynienia z mlecznymi single-origin, to chyba by zgłupiał. Czekolada smakowała tak, jakby kryła w sobie mnóstwo dodatków. Jakie to dodatki?
Brazil 35% rozpuszczała się w ustach gładko, niepospiesznie, ale i tak bardzo aksamitnie. Była głęboko mleczna, ale spod tego mleka wychodziło bardzo specyficzne bogactwo kakao. Myślę, że gdyby ktoś w ciemno spróbował tej tabliczki, nie mając wcześniej do czynienia z mlecznymi single-origin, to chyba by zgłupiał. Czekolada smakowała tak, jakby kryła w sobie mnóstwo dodatków. Jakie to dodatki?
Przede wszystkim, wyczuć tu można całe mnóstwo olejków z kwiatów. Czekolada jest niezwykle wonna - odnajdziemy tu nie tylko róże, ale i całe mnóstwo innych barwnych piękności, które nie sposób mi teraz nazwać, zidentyfikować. Poza tym, odnajdziemy tu też odrobinę esencjonalnej orzechowości (jakby masło z orzechów włoskich), a także nutę kokosową. Nietypowa słodziutka karmelowość podkreślona jest ponadto genialną wanilią, niesamowicie skomponowaną i wyrazistą. Wanilia jest tu mocno przyprawowa, charakterna - taka, jaką lubię. Dzięki niej czekolada sprawia wrażenie, jakby zawierało się w niej jeszcze więcej przypraw, niezwykle wonnych.
Z chęcią powróciłabym do tej niezwykłej czekolady, która pomimo niskiej zawartości kakao dokonała czegoś niesamowitego. Skupiłabym się na niej w domowym zaciszu i na spokojnie wynotowała wszystkie magiczne nuty, jakie ze sobą niosła. Brazil 35% była tak charakterystyczna, iż odnoszę wrażenie, że gdybym dostała ją teraz do posmakowania w ciemno - bez problemu bym ją rozpoznała. W Hiszpanii ta tabliczka była jednak dla nas jedynie słodką przerwą...
Z chęcią powróciłabym do tej niezwykłej czekolady, która pomimo niskiej zawartości kakao dokonała czegoś niesamowitego. Skupiłabym się na niej w domowym zaciszu i na spokojnie wynotowała wszystkie magiczne nuty, jakie ze sobą niosła. Brazil 35% była tak charakterystyczna, iż odnoszę wrażenie, że gdybym dostała ją teraz do posmakowania w ciemno - bez problemu bym ją rozpoznała. W Hiszpanii ta tabliczka była jednak dla nas jedynie słodką przerwą...
Spójrzcie
tylko na ten fascynujący surowy krajobraz jaki otaczał nas, gdy
zdobywaliśmy: Puntal de los Cuartos 3154 m n.p.m., Pico de la Justicia
3141 m n.p.m., El Cuervo 3147 m n.p.m., Vacares 2971 m n.p.m., Puntal de
Vacares 3144 m n.p.m., Puntal de las Calderatas 3071 m n.p.m. Niektóre
podejścia dały nam w kość, ale myślę, że i tak największą trudnością był
dla nas upał oraz ciężkie plecaki.
W końcu z grani dostrzegliśmy cel naszej wędrówki tego dnia - Lagunas de las Calderatas położone na 2911 m n.p.m. Nad malownicze jeziorka zasilane górskim strumykiem zeszliśmy po skalnym rumowisku zboczem Puntal de las Calderatas. Miejsce, w którym rozstawiliśmy namiot wydawało się mi jeszcze bardziej magiczne niż te nad Lavaderos De La Reina. Kozice przychodziły napoić się do jeziora, w którym w ostatnich promieniach słońca kąpałam się nago. Nad naszym obozem niczym strażnik górowała majestatyczna grań Alcazaby - trzeciego co do wysokości szczytu Sierra Nevada. A gdy wieczorem czytaliśmy książki w namiocie do naszego obozu zawitał także ciekawski lis.
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 21%, serwatka w proszku, miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, wanilia, sól.
Masa kakaowa min. 35%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Jadłam ją w zeszłym tyg.Jest bardzo nietypowa.Jej aksamitność i plastyczność.Tego nie da się opisać...Czasami kojarzyła mi się z dobrego rodz. fistaszkową chałwą albo krówkami,bo też wyłapywałam karmelowe nuty :>..
OdpowiedzUsuńDokładnie, bardzo ciężko jest opisać specyficzność tej czekolady.
UsuńWłaśnie ją zamówiłam, bo chłopaki chyba jeszcze mają, a widzę, albo właśnie nie widzę (!) jej brak na stronie Zottera. Czyżby wycofano ją? Szkoda, bo brzmi ciekawie, a teraz czuję presję.
OdpowiedzUsuńZa to mamy mleczną Panamę 35%, która jest już w mojej Magicznej Szufladzie ;)
UsuńJa z Panamą jeszcze poczekam, bo jak nie uda mi się zdobyć Brazylii, to chyba zrezygnuję. :P Coś ostatnio nie mam ochoty na zbyt niską zawartość kakao (chyba za dużo słodkości przejadam podczas wyjazdów, hihi).
UsuńJa zamówiłam prawie wszystkie nowości, no prócz pojedynczych, które przypadkowo przegapiłam :P
UsuńI właśnie dlatego ja zaczęłam doceniać ciemne czekolady na wyjazdach ;). Czasem nawet w terenie ma się super warunki do degustacji.
Ciekawa czekolada i wspaniała przygoda, szkoda, że nie zrobiłaś zdjęcia kozicom i lisowi :)
OdpowiedzUsuńZdjęć kozic mam z tego wyjazdu bardzo dużo. Spotkaliśmy je w Sierra Nevada zdecydowanie częściej i więcej niż ludzi ;). A lis się ganiał z nami jak już było zupełnie ciemno.
UsuńTe wszystkie widoki są warte całej trasy :-D Czekolada bardzo intryguje swoją złożonością smaków :-)
OdpowiedzUsuńTrasa była cudowna... I ta niesamowita cisza...
UsuńW mojej tabliczce, oprócz róży, mocno odznaczał się też cynamon, który chyba uciekł polskiej liście składników. Całość kojarzyła mi się z karmelowo-czekoladowym, słodkim mlekiem w tubce. Bardzo przyjemna czekolada :)
OdpowiedzUsuńEee, a może ten cynamon to magia kakao? :) Coś w tym jest...
UsuńHm, tylko że na anglojęzycznych stronach, które jeszcze mają tę tabliczkę, można znaleźć cynamon w składzie. Wydaje mi się, że pod polską naklejką, na mojej czekoladzie, też on widnieje(chociaż widzę jedynie końcówkę 'amon', bo nie mogę ładnie odkryć reszty).
OdpowiedzUsuń