piątek, 7 października 2016

Domori Chuao ciemna 70%


Dzisiejszą recenzję rozpoczynam rozciągnięty w czasie cykl opisów czekolad stworzonych z kakao uprawianego na "markowej" plantacji Domori - Hacienda San Hose, położonej w wenezuelskim regionie Paria. Jak już niegdyś wspominałam, ta niezwykła plantacja to prawdziwy skarb w swej kategorii - nierozerwalnie związany z filozofią tej włoskiej firmy. Dla Domori hodowane są tam w czystości przeróżne warianty Criollo, z których to następnie powstają wyjątkowe czekolady plantacyjne - jeden kraj, jeden region, jedna plantacja, jedna odmiana - tylko inny wariant. Kawał historii kakao i dziedzictwo położone na jednym skrawku Ziemi. Całą kolekcję powyższych tabliczek Criollo zakupiłam poprzez Sekrety Czekolady.


Na początku zdecydowaliśmy się na Chuao - głównie dlatego, iż wcześniej miałam okazję próbować tabliczek Morin i Amedei wykonanych z tego kakao. Hmm, a raczej nie do końca z tego. Prawdopodobnie, dwie wyżej wymienione marki po prostu posługiwały się kakao wyhodowanym w wenezuelskim regionie Chuao, nie zaś czystym genetycznie wariantem Criollo (jak w przypadku Domori).

Z perspektywy czasu widzę, że nie wybraliśmy zbyt dobrego momentu na degustację tej niezbyt łatwej czekolady. Trwała u nas przedurlopowa gorączka, wszystko zapinaliśmy na ostatni guzik - no i gdzieś w tej bieganinie zasiedliśmy do wykwintnej czekolady. Bazując na nagraniach i notatkach, postaram się jednak odtworzyć dla Was jak najwierniej swoje wrażenia. Możecie je porównać z licznymi recenzjami dostępnymi w sieci, w tym z polskojęzyczną autorstwa niezawodnej Kimiko.


25-gramowe zgrabne maleństwo charakteryzuje się bardzo ciemną barwą, ale mającą w sobie coś płomiennego, kojarzącego mi się z palącą się ziemią. Pachnie słodko, ale w sposób znacznie odmienny np. od beztroskiej słodyczy aromatu Zotter Peru Barranquita. Tutaj słodycz jest przewrotna, niczym lejący się jagodowy syrop z wyciągiem z... ziemi, pieczonego mięsa, głębi lasu, palonej skóry. Przywołuje na myśl ciężkie perfumy, kryjące w sobie zarówno naturalną rześkość lasu, jak i przytłaczający ciężar igliwia i żywicy. Łamie się dźwięcznie, a po przełamaniu cała przyroda zawarta w aromacie zdaje się zostać jeszcze bardziej wzruszona, żywa.

W obcowaniu z podniebieniem czekolada okazuje się być twarda, gęsta i nieco gumowata, co wraz z bukietem smakowym przypomina suszoną wołowinę. Chuao jest bardzo zbita, a przy tym syropowata i żywiczna. Ot, całe Domori. Nieraz marka pokazała, że tego typu ciężkie czekolady są dla mnie charakterystyczne, jednak tutaj sam początek nieco mnie przerazi - czy podołam temu ciężarowi? Jak na Domori owa żywiczność i mięsność wydawała się aż przesadzona, bardzo mocna. W smaku odnajdujemy mniej przestrzeni, niż sugerowałby to zapach - las zamyka nas w sobie ciasną kurtyną stworzoną ze skórzanej powłoki, zaś przejrzałe owoce leśne porastające podszycie stają się słodką pułapką.


Nuty ziemiste i karmelowe mieszają się z korą drzew, igliwiem i mięsem, nieustannie mięsem. Spośród skórzano-mięsnych nut raz po raz wyłania się kawa z delikatniejszymi akcentami owoców leśnych, co wraz z palonością i syropem z niby-subtelnych orzechów stwarza iluzję jakiejś przesadzonej, brutalnej Porcelany. Kiedy byłam już przeświadczono, że Chuao jest jedną wielką przesadą, nagle czekolada zaczęła się rozjaśniać.

Mięsne klimaty zyskują zupełnie nowy odcień - niczym pieczeń podana w pomarańczach i żurawinie. Pojawia się coraz więcej kwaskowatych nut, kojarzących się przede wszystkim z owocami egzotycznymi: cytrusami, a także papają, otulonymi lekką miodową powłoczką. Ów gęsty las nieco się rozrzedza, wpuszczając coraz to więcej promieni słońca. Pomimo spuszczenia z tonu Chuao nadal zalepia, do samego końca.


O typowej goryczy w tej czekoladzie ciężko mi pisać - raczej jest to po prostu zintensyfikowana ziemistość i paloność, skondensowane i skompresowane drewno. Dzięki lżejszemu finiszowi czekolada staje się bardziej urokliwa, odnajduje punkt równowagi, i myślę, że gdyby było jej więcej - mogłaby być uzależniająca. Ciekawe, co jeszcze bym w niej odkryła? Trudno mi jednak zgodzić się z opinią Kimiko, iż Chuao jest śmietankowo-mleczna. Może gdyby rozważać samą ją konsystencję, niczym skondensowane mleko, syrop na bazie śmietany... Ale nie, ja czułam tu wiele innych nut, które okazały się dla mnie istotniejsze. Chuao zamyka nas w swoich intrygująco słodkich szponach, raz po raz pozwalając spojrzeć wyżej, ku słońcu.

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 554 kcal.
BTW: 9/37/42

16 komentarzy:

  1. Wyciąg z ziemi? Ciekawe skojarzenie. Zauważyłam, że czekolady często kojarzą Ci się z czymś mięsnym. :P

    A las ze skórzaną powłoką to wyjątkowo trafne porównanie! O tak, karmel i subtelne owoce tego też tu dużo czułam.
    Właśnie z tą goryczą jednak ciężko coś tu napisać.
    Co do mleczności. Mi nie chodziło, że jest mleczna, jak mleczna czekolada. To chodziło o smak nabiałowy, czyli śmietanki i takiej złączonej z karmelem, palonej. Ciężko mi to opisać, ale... nie, nie wiem. Ten motyw między słodyczą, a kwaskiem wydawał mi się wyraźny. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że to mój Mąż najczęściej rzuca mięsnym skojarzeniem, a ja łapię je w lot zazwyczaj uważając je za zaskakująco trafne.

      Musiałabym jeszcze raz zasiąść do tej czekolady, żeby rozgryźć ów nabiałowy motyw :>

      Usuń
    2. Ja tam kiedyś na pewno do niej wrócę. :D

      Usuń
    3. Jak nam z emerytur wystarczy. xD

      Usuń
    4. Ciekawe, czy wtedy to będzie ta sama czekolada ;)

      Usuń
  2. Jak na razie Chuao to moja ulubiona odmiana Criollo, ale próbowałem tylko 2 tabliczki, Domori i Amedei. Szkoda, że ta odmiana jest tak rzadko wykorzystywana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak? Ja chyba nadal nie mam ulubionej. Za bardzo lubię odkrywać kolejne cuda.

      Usuń
    2. No, może nie aż tak, że tylko ta i nic wiecej. Poza tym, Guasare jeszcze nie próbowałem i wielu criollo od innych producentów.

      Usuń
  3. Każda z Was odebrała tą tabliczkę praktycznie zupełnie odmiennie,trochę jak dwie różne tabliczki,nie mniej jednak każda z jej odsłon trafia w moje gusta.:>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to zebrać razem do kupy, to dopiero pokazuje się całe bogactwo tej czekolady :)

      Usuń
  4. Ile ludzi do degustacji tyle różnych smaków wyczuwanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mimo wszystko wraz z Kimiko znalazłyśmy tutaj wspólną płaszczyznę.

      Usuń
  5. Jakaś dziwna ta czekolada,ja nie wiem,ale opis już samego jej zapachu nie działa na mnie dobrze.

    OdpowiedzUsuń