sobota, 5 grudnia 2015

Zotter Chocolate Mint ciemna nadziewana miętową galaretką i ganaszem z ciemnej czekolady


 Przeglądając najnowszą ofertę Zottera miałam kilka swoich wariantów "must have", które niezwykle mnie fascynowały i wzbudzały moje niepohamowane pożądanie. Dziś opisywana Chocolate Mint absolutnie nie należała do tej grupy. Pochodziłam do niej bardzo sceptycznie, a jednak zdecydowałam się ją zamówić. Pomimo tego, iż wiedziałam, że Zotter doskonale radzi sobie z miętą w czekoladzie (dowiódł tego w przepysznym duecie Mint 40% & Mint 70%), nadal odczuwałam pewien dystans wobec swobodnego wyboru akurat takiego połączenia smaków. Jednakże słowo się rzekło - Chocolate Mint trafiła do mojej Magicznej Szuflady i trzeba ją było przetestować. Ośmieliłam się, gdy CharlotteMadness w jednym w komentarzy napisała, że to najlepsza miętowa czekolada, jaką jadła w życiu. Czy podzielę jej zdanie?


 Kuwertura otaczająca miętowe wnętrze to ciemna czekolada o 70% zawartości kakao. Posiada zaskakująco żywy odcień brązu. Pachnie bogato, kwiatowo i świeżo - przez ów czekoladowy bukiet lekko przebija się nutka naturalnej mięty. Po przekrojeniu tafli na pół dostrzegamy wyraźny podział na warstwy. Centralnie położona została ciemnozielona galaretka, z dwóch stron otoczona płacikami białej czekolady, które również nabrały zielonego koloru, o bardzo żywym tonie. Podwójną warstwą bezpośrednio stykającą się z ciemną kuwerturą jest czekoladowy ganasz, kolorem niemal nie różniący się od owej kuwertury. Ganasz wykonany został na bazie czekolady 80% kakao. Wzbogacono go o odrobinę olejku miętowego oraz brandy z cukru trzcinowego. Takie zestawienie składników okazuje się być bardzo niskokaloryczne, bowiem deklarowana wartość energetyczna 100 g produktu nie przekracza nawet 400 kcal (aż trudno mi uwierzyć, że to nie błąd).



 Wgryzienie się we wszystkie warstwy przebiega bardzo miękko, z lekkim tylko chrzęstem ciemnej czekolady łamiącej się pod naporem zębów. Ku mej radości już na samym początku dostrzegam, że kuwertura i ganasz tworzą bardzo solidną czekoladową podstawę produktu - niezwykle gładką, orzechowo-kwiatowo bogatą, kokieteryjnie słodką. W ciemnoczekoladowych częściach nie ma krzty kwaśności oraz szorstkiej goryczy. Taki zgrany i dopracowany duet to świetna baza pod jakiekolwiek dodatki, a szczególnie pod tak kontrowersyjne jak mięta.

Samej mięty jest w Chocolate Mint oczywiście sporo, ale nie gryzie ona w gardło niczym ostra pasta do zębów. Nie powoduje nachalnego mentolowego ochłodzenia jak guma do żucia - a to często irytuje w miętowych czekoladach niższej jakości. Tutaj mięta jest delikatnym herbacianym naparem. Naturalnie słodkawym, zdrowo rześkim. Lepiej nie można było tego zrobić.




 Stanowiąca serce wyrobu galaretka bardziej przypomina dziwaczny dżem ze słodkiego miętowego naparu. Jest tak nie tylko przez wzgląd na jej mało zwartą konsystencję, ale i przez złudzenie owocowych posmaków. Była bardzo przyjemnie miękka, poza raz kolejny dając mi do zrozumienia, że Zotter jest mistrzem galaretek w czekoladzie. Spójrzcie tylko na zdjęcia - przecież miętowa warstwa przypomina na nich bardziej domową konfiturę, niż coś, co kojarzymy z trzęsącym się żelatynowym tworem.

Smak płacików białej czekolady ginie pod naporem czekoladowego głaskania i miętowych westchnień. W zasadzie mam wrażenie, że te płaciki są w Chocolate Mint odpowiedzialne jedynie za utrzymanie w ryzach dość luźnej galaretki. Alkoholu zawartego w brandy z cukru trzcinowego praktycznie w tej tabliczce nie czuć, być może nadaje ona jedynie dodatkowej wytrawności czekoladowemu musowi.




Bezsprzecznie stwierdzam, iż rzeczywiście Chocolate Mint zasługuje na miano najlepszej miętowej czekolady, jakiej dotąd próbowałam. Na mój gust, przebiła nawet pełne koleżanki Mint 40% i Mint 70%. Delikatność i naturalność tej pralinowej kompozycji jest godna najwyższego uznania. Dodatkowym plusem tej tabliczki jest fakt, iż ku mojemu zaskoczeniu po degustacji długo utrzymywał się w ustach nie posmak mięty, lecz słodziutka kakaowość musu. Nie bez przyczyny produkt nosi nazwę Chocolate Mint, a nie Mint Chocolate. To wyrób na poły wytrawny, a na poły naprawdę uroczo słodki. Duet mięty i czekolady został zupełnie odczarowany.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, mleko, syrop cukru inwertowanego, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, brandy z cukru trzcinowego, koncentrat sok cytrynowego, mięta, pektyna jabłkowa, sól, olejek miętowy, wanilia, lecytyna sojowa, cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 393 kcal.
BTW: 5,9/26/32 

32 komentarze:

  1. charlottemadness5 grudnia 2015 05:51

    Wiedziałam,ze przypadnie Ci do gustu ;) Przyjemnie miękka galaretka i herbaciany posmak.bez dwóch zdań ta tabliczka przebija Mint 40% i Mint 70%, ale nie zaprzeczę,że też należały do udanych.Zresztą nie ma co nadziewaców porównywać z Labooko.To całkiem inna bajka moim zdaniem.
    Wątpię,czy kiedykolwiek znajdę lepszy wariant miętowej czekolady. Ta tabliczka to mistrzostwo przez duże M. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Handscooped i Labooko to zupełnie inne czekolady. Ale w tym przypadku zdecydowanie wybieram Handscooped! Ciekawe, czy jakaś marka przebije tą miętowość. Wątpię :).

      Usuń
  2. Mam ją, chociaż jeszcze nie otworzyłam. Właśnie też byłam sceptyczna! Nawet nie umiem wyjaśnić dlaczego.
    Po Twojej recenzji i po komentarzu charlottemadness czuję, że ochota na miętę najdzie mnie całkiem niedługo. :D I muszę zamówić tamtą Labooko wreszcie, ale tak to odkładam (też nie wiem dlaczego).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba powszechna odraza do miętowych słodyczy nam tak namieszała w głowach... Ten Zotter wywraca wszystko do góry nogami!

      Usuń
  3. Ciekawa, jednak raczej nie odważę się jej kupić. Zbyt rzadko mam ochotę na czekoladę z miętą bym mogła lekką ręką kupić Zottera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jest zupełnie inna czekolada z miętą :D. Na coś, co jest po prostu czekoladą z miętą to i ja mam rzadko ochotę. Chocolate Mint mogłabym za to jeść cały czas!

      Usuń
  4. Jeśli nie pomylili się też w podziale na B/T/W to faktycznie czekolada może mieć mniej niż 400 kcal. :D
    Do tej pory spotykałam się głównie z ludźmi, którzy połączenia mięta-czekolada nie przełkną, a ja takie lubię, dla mnie to fajne zestawienie smaków, więc i jestem niemal pewna, że taki Zotter by mi bardzo smakował. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mi się w to wierzyć nie chce, choć obfitość lekkiej galaretki może generować taką niskokaloryczność.

      Przynajmniej więcej pysznej Chocolate Mint dla nas! :D

      Usuń
  5. Połączenie czekolady z miętą ma tyle zwolenników co i przeciwników . Ja należę do tej pierwszej grupy .Pamiętam jak pracowałam w butiku i co roku przed świętami klienci mogli się częstować after eight . Dużo tych czekoladek dostawaliśmy od szefów sieci i jeszcze nam zostawało po kilka dużych opakowań na koniec:) . Oj najadłam się ich wtedy. Kupiłam ze 2tyg temu tak dla przypomnienia,ale teraz czekoladę robią bardziej słodka:( . Tą czekoladę bym chetnie zjadła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. After Eight mnie odrzuca. Ta czekolada to totalnie inna liga. Jeśli lubisz miętę w czekoladzie - zapewniam Cię, że oddałabyś serce Chocolate Mint.

      Usuń
  6. Nie lubię mięty w słodyczach, ale o dziwo dałam sobie szansę. Czytam, czytam, czytam - jest dobrze, myślę. W końcu jednak dotarłam do fragmentu o dużej ilości mięty w czekoladzie i jednak nie, nie dla mnie. Momentalnie mnie wykrzywiło. Mała liczba kalorii, fajna konsystencja, pokusa Zottera, ale nie. Wszystko, tylko nie mięta (i nie maliny, i nie świeże wiórki, i nie lukrecja, i nie imbir, i nie krew :P).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Herbatę miętową piję, jak mnie boli żołądek. I lubię pastę do zębów, gumę i tego typu odświeżacze. W żadnej innej postaci mięty nie toleruję.

      Usuń
    2. Dobra dobra, i tak wiem swoje :D. Musiałabyś spróbować tej czekolady :>

      Usuń
  7. Hmm, na tak przemawia zaskakująco i aż nieprawdopodobnie niska kaloryczność :D Lecz nadal jest to ciemna czekolada z miętą, nie mówię nie, ale u mnie będzie zdecydowanie bliżej końca listy nadziewanych zotterów do spróbowania :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt faktem - jest wieeele nadziewanych Zotterów, które i tak postawiłabym przed Chocolate Mint. Nie mniej jednak, pozostanie najlepszą miętową czekoladą.

      Usuń
  8. Przekrój jest obłędny. Czuję że bym się z nią polubiła :)

    OdpowiedzUsuń
  9. mięta to złooooo! Jak możesz :D A moja mmama kocha czekoladę z miętą więc jej by ta czekolada przeszła bez oporu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja za zwykłymi czekoladami z miętą nie przepadam. To była zupełnie inna interpretacja tego dodatku.

      Usuń
    2. mięta dla mnie to mięta, i jak wyczuję to się w niej wcale nie rozlubuje :D

      Usuń
    3. Dla mnie życie nie jest czarno-białe ;)

      Usuń
    4. dla mnie też nie, ale różowe, już może :D

      Usuń
    5. no dobra niech Ci będzie :D Nie wspominając o odcieniach poszczególnych kolorów :)

      Usuń
    6. Oczywiście odcienie są również bardzo ważne :)

      Usuń
  10. Mimo, że recenzja bardzo pozytywna a wygląd w przekroju też prezentuje się wspaniale to miętowe smaki nadal nas nie przekonują ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dopiero skosztowanie tej tabliczki by Was przekonało :)

      Usuń
  11. Mięta, podobnie jak galaretka mi do czekolady nie pasuje - nawet jeśli ta mięta nie przypomina pasty do zębów i gumy do żucia :D Może gdyby była bardziej ukryta w tabliczce, to jeszcze bym się przekonała, ale tak ostentacyjnie wyglądająca z czekolady miętowość mnie zniechęca :D No i tą brandy, to ja zapewne bym wyczuła :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakie zacne ujęcie czekolady w przekroju! Mimo, że nie przepadam za miętą w słodyczach to ta czekolada mogłaby mi przekonać jako druga (bo 1-sza była Milka).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie przepadam za miętą w słodyczach, ale ta czekolada była zupełnie inna.

      Usuń