poniedziałek, 2 marca 2015

Domori IL100% Criollo ciemna


Domori IL100% Criollo była bodaj najdroższą czekoladą, jaką zakupiłam podczas szalonych wakacyjnych zakupów w Innsbrucku (i póki co najdroższą czekoladą kupioną przeze mnie w ogóle). Nie pamiętam już dokładnie jej ceny (zresztą, kto by spamiętał ceny kilkudziesięciu czekolad na których kupno zdecydowałam się w przeciągu kilkunastu minut :P), ale w przeliczeniu na naszą walutę na pewno kosztowała mnie ponad 20 zł. Gdy dodam do tego fakt, iż ta tabliczka to 25-gramowe maleństwo, robi się naprawdę drogo. Zakup wydawał się być wart swojej ceny...

Pierwsze moje doświadczenie z włoskim Domori było iście orgazmiczne, a w sieci o IL100% Criollo można poczytać w samych superlatywach. Ba, niejednokrotnie spotkałam się z opinią smakoszy czekolady, że to najlepsza czekolada 100% kakao jaką mieli okazję wypróbować. Dla mnie miało to być drugie doświadczenie z tabliczką zawierającą 100% masy kakaowej. Podczas degustacji w Pintej Klepce posmakowałam 100% Peru z czekoladziarni Morin. W mojej Magicznej Szufladzie czeka jeszcze 100% Peru od Zottera, a zotterowskie High-End też było bliskie czekoladzie absolutnej. High-End oraz stówka od Morina były prawdziwym czekoladowym piekłem, pełnym sadzy i kwasu. Domori IL100% Criollo ponoć nie miała taka być, w co ciężko mi było uwierzyć. Była dla mnie wielką zagadką, którą bałam się odkryć – dlatego długo czekała na swoją kolej w Magicznej Szufladzie.

W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, który był tak wyjątkowy, że zasługiwał na uwieńczenie go niezwykłą czekoladą. Zupełnie nietypowo, wraz z moim Ukochanym zasiedliśmy do degustacji dopiero wieczorem, parząc do niej nieco mniej mocną niż zazwyczaj kawę. Dla każdego po dwie kosteczki czekolady z szlachetnego wenezuelskiego Criollo. Potem czekało jeszcze na nas wino. Okazało się, że ten zestaw był najlepszym z możliwych. Ah, życzę wszystkim, aby potrafili w dni wolne od pracy tak dopieszczać swoje zmysły i duszę…




Pierwszego szoku doznajemy, gdy bierzemy kostkę w dłoń i próbujemy ją przełamać. Czekolada jest zaskakująco kremowa i wręcz miękka, odrobinę się topi, ani trochę w niej nie ma pylistości czy siermiężnej twardości. Zapach to kolejny szok. Przenigdy nie obstawiłabym, że ta czekolada składa się tylko z masy kakaowej. Dałabym jej max. 75% kakao. Po piekielnych siarkowych wyziewach jakie dotąd serwowały mi 100% tabliczki, aromat tej czekolady to kraina niebiańskiej łagodności. Nie będę się jednak rozwodzić nad sferą zapachu, przejdę od razu do opisu konsumpcji. Tak czy siak zawrę w niej wszelkie zagadnienia dotyczące wyczuwalnych aromatów.

Niesamowity jest fakt, jak bardzo zmienia się ta czekolada z każdą kolejną sekundą jej smakowania. Pierwsze wrażenie, jakie sprawia kawałek czekolady świeżo umieszczony w ustach, to drobna proszkowatość. Potem przychodzi mocna kwaskowatość, ale jest ona intensywnie owocowa, momentalnie kojarząca się z owocami leśnymi. Przez kwaskowatość próbują przedrzeć się nuty popiołu i suchości, ale owoce skutecznie je przyćmiewają. Pod koniec pojawia się kawowa goryczka, która jest zaskakująco kremowa - tak jakby z dodatkiem owocowego musu. Z jednej strony czułam szorstkość, ale coś nieustannie rozmywało ją do niecodziennej kremowości – tak, że ostatecznym wrażeniem jakie niosła ze sobą ta czekolada była rozkoszna gładkość. W Domori IL100% Criollo skrajne nuty smakowe walczą o swoją dominującą pozycję, a koniec końców DOBRO WYGRYWA ZE ZŁEM, A ROZKOSZ Z BÓLEM.

Nigdy nie przypuszczałam, że czekolada 100% kakao może tak rozbudzić apetyt na więcej. 12,5 gramów, jakie przyszło mi skosztować  - było niczym otarcie się o niebo. To nie był hardkor masakrujący kubki smakowe, to była niewyobrażalna przyjemność, której pochłonęłabym nawet ze 100 gramów, pławiąc się w wielokrotnych orgazmach.  Domori IL100% Criollo zalewa nas tonami owoców leśnych – suszonych i świeżych, zmiksowanych na gładką masę z odrobinką śmietanki. Jagody, maliny, porzeczki, truskawki, wiśnie. Odrobinkę przypudrowane. Bogactwo świeżo palonej kawy. Domowy mus jabłkowy. Brak tu ordynarności. Pojawiające się niuanse smakowe harmonijnie przechodzą jeden w drugi. Niepojęta delikatność i zbalansowanie, jak na taką zawartość kakao… To było naprawdę niepojęte.

Po degustacji czekolady otworzyliśmy chilijskie wino Cabernet Sauvignon/Merlot, które również niosło ze sobą całe mnóstwo akcentów owoców leśnych. Gdy smak tego wino wymieszał się w moich ustach ze smakiem czekolady, odleciałam już zupełnie… Tego dnia, wszelkie moje zmysły zostały całkowicie zaspokojone, ale…

Chcę więcej Domori. Żadne inne czekolady nie były w odbiorze tak… seksualne. Zakup dwóch czekolad z tej firmy był jednym z najlepszych wyborów, jakiego kiedykolwiek dokonałam względem czekolad. W pełni rozumiem tak wysoką cenę wyrobów Domori, bowiem jest w nich element boskości. Chcę jeszcze, i jeszcze, i jeszcze…  Wygląda na to, że Włosi są rewelacyjni w te klocki. Ludzie tworzący Domori mają ewidentny dar. Dziękuję im za to, czego miałam okazję doświadczyć. I błagam o więcej.

Skład: miazga kakaowa.
Masa kakaowa 100%.
Masa netto: 100 g.

33 komentarze:

  1. charlottemadness2 marca 2015 05:51

    Ta czekolada to moje gusta ;) jednakże Lindt 99% wciąż czeka na swą kolej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lindta 99% jeszcze nie próbowałam, ale mogę przypuszczać, że Domori jest o kilka dobrych półek wyżej. Różnorodność zadziwiających smaków, jaką zafundowała mi ta czekolada, była nieprawdopodobna.

      Usuń
  2. Chciałabym wierzyć, ze ta czekolada jest pyszna, sam opis brzmi wspaniale, ale po Lindtcie z podwyższoną zawartością kakao czuję pewny wstręt do tak gorzkich czekolad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Cię zapewnić, że to diametralnie inna czekolada. High-End od Zottera był przy niej turbobrutalem.

      Usuń
  3. Nuty popiołu w czekoladzie brzmią intrygująco, ale najważniejsze, że owocowość wygrywa :) I po raz kolejny mogę napisać, że już samo opakowanie wskazuje na magię płynącą z czekolady i jestem pewna, że stała by się jedną z moich ulubionych, tym bardziej, że te mocno ciemne czekolady to moje ulubione ostatnimi czasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owoce leśne z kremową kawą i musem jabłkowym, triumfujące nad popiołem - to dopiero brzmi intrygująco :D. Ta czekolada to nie tylko 100% kakao, to także 100% magii :). Wszyscy fani ciemnej czekolady powinni mieć szansę jej spróbować (zresztą, nie tylko ciemnej!).

      Usuń
  4. Boję się czekolad 100% kakao mimo tak apetycznego opisu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórych 100% można się bać, ale tej nie trzeba :). No chyba, że boisz się niewyobrażalnej przyjemności :D

      Usuń
    2. Haha taaak, po pójdzie cała czekolada :P

      Usuń
    3. Miało być *bo. Jak by mi zasmakowała, a jest malusieńka to poszłaby cała za jednym posiedzeniem, a cena wysoka :P

      Usuń
    4. Heh, no wiesz, to jedna czwarta klasycznej 100-gramowej tabliczki, więc zjedzenie jej za jednym posiedzeniem nie jest wielkim wyczynem (zwłaszcza, że jest przepyszna). Hej, podarujmy sobie nieco luksusu :D.

      Usuń
  5. Ale, że aż tyle za tak malutką tabliczkę? O matko, ale by nasz portfel rozpaczał :P Ciekawe, że tak mała ilość czekolady może wywołać serię przeróżnych doznań smakowych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doznania jakie zafundowała ta czekolada zrekompensowały jej cenę. Pół kostki tej czekolady już przenosiło w przepiękną krainę :).

      Usuń
  6. Zjadłabym ją, oj, zjadłabym. Ale nie za taką cenę! Chociaż...

    Interesuje mnie, co sprawiło, że dzień był taki wyjątkowy ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czekolada to już inny level, wydałabym jeszcze raz tą kasę by ponownie ją poczuć.

      A mama nie mówiła, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? :>

      Usuń
    2. Nie. Mówiła, że dzięki ciekawości poznam odpowiedzi na pytania, które mnie nurtują. A zatem? :D

      Usuń
    3. Niektóre pytania muszę pozostać bez odpowiedzi :>.

      Usuń
    4. Oki, choć mam przeczucie, że może to być związane z jednym z ostatnich komentarzy u mnie :)
      Nie odpisuj ;*

      Usuń
    5. W ciąży nie zaszlam ;) a "zareczona" juz dawno jestem. Jak to sie mówi: " to skomplikowane" ;)

      Usuń
  7. Nie no, tym razem przesadziłaś! Taką cudowność wrzucać na bloga i się nie podzielić? Weź tu teraz człowieku spokojnie zaśnij... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, wystarczy, że podzieliłam się 25 gramami tego Nieba z moim Mężczyzną! :D

      Usuń
  8. Wygląda zachęcająco - i opakowanie, i tabliczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wdzięczna losowi, że natrafiłam na tą tabliczkę i mnie zachęciła do zabrania jej ze sobą:D

      Usuń
  9. Nie wiem czy wydałabym tyle na czekoladę tych rozmiarów (no dobra, pewnie kiedyś to zrobię :> ), ale dobrze, że było faktycznie warto. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  10. W cudowny sposób budujesz historię w której recenzujesz produkt. Świetnie się to czyta :) A co do samej czekolady.. Po takiej recenzji aż chce się skosztować. Może to być ciekawe - gorzkie doświadczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Te historie tworzą się same... ;)

      Paradoksalnie, to wcale nie było barrrrdzo gorzkie doświadczenie :).

      Usuń
  11. " Żadne inne czekolady nie były w odbiorze tak… seksualne."
    Wreszcie trochę sexu na tym blogu ;) według tytułu proszę jeszcze o nutkę kawy ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawa jest pita niemalże do każdej czekolady :D.

      Seks co jakiś czas pojawia się tutaj między słowami, a czasem w sposób bardziej bezpośredni. Zajrzyj tu: http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2014/10/domori-ilblend-ciemna-70.html ;)

      Usuń
  12. ależ nabrałam ochoty na czekoladę :)

    OdpowiedzUsuń