Spośród tria reprezentującego limitowaną zimową edycję od Heidi, najbardziej kuszącym mnie wariantem było Walnut Brownie - dlatego też zostawiłam sobie tą tabliczkę na koniec wypróbowywania kolekcji Winter Delight. Po bardzo entuzjastycznej recenzji Creme Brulee i pełnej wątpliwości Tiramisu, nie byłam pewna, czym tym razem uraczy mnie Heidi. Słowem, smakowitość wspaniale zapowiadającej się tabliczki Walnut Brownie stała dla mnie pod wielkim znakiem zapytania. Można by pomyśleć - czy w ogóle da się schrzanić deserową czekoladę z nadzieniem czekoladowym, orzechami włoskimi i herbatnikami? Z moimi ukochanymi orzechami włoskimi? Sama nazwa Walnut Brownie zachęca ślinianki do wydajniejszej pracy, ale... Niestety, w tej czekoladzie tylko nazwa jest smakowita.
Nie ma co Was czarować już od samego początku. Wystarczyło, abyśmy rozerwali sreberko, by poczuć, że coś tutaj nie gra. Momentalnie przypomniałam sobie recenzję innej czekolady od Heidi, Walnuts&Honey, która znalazła się jakiś czas temu na blogu Czekosfera. Autorka wspominała tam o dziwacznym posmaku arbuza, jaki towarzyszył jej przez cały czas spożywania tego wyrobu. Trudno mi sobie to było wyobrazić... Walnuts&Honey od dawna jest na liście czekolad, które chciałam wypróbować, ale recenzja Czekosfery dała mi dużo do myślenia... A jeszcze więcej do myślenia dało mi moje upragnione Walnut Brownie... Ja tuż po otwarciu Walnut Brownie poczułam mdły, sztuczny, podle intensywny zapach arbuza. Skąd tam się wziął arbuz?
Na litość boską, jeżeli już Heidi używa dziwnego owocowego aromatu w swoich czekoladach z orzechami włoskimi - to dlaczego jest to akurat niezbyt lubiany przeze mnie arbuz? Chyba żaden inny owocowy aromat nie schrzanił by tak całokształtu. Ale i tak, czy siak - po co? Czy kakao i orzechy włoskie to za mało? Zaczynam przypuszczać, że Heidi używa jakichś trefnych orzechów włoskich... Bo dlaczego akurat w takich, a nie innych czekoladach czuć arbuza?
Niestety aromat tak mocno wgryzł się w produkt, że wręcz nie nadaje się on do zjedzenia... Rzadko piszę tak o czekoladach, ale w tym wypadku właśnie tak jest... Dobrze, że zabrałam Walnut Brownie do rodzinnego miasta mojego Ukochanego, przynajmniej miałam komu ją porozdawać kostka po kostce. Konsumpcja tej tabliczki była dla mnie i mojego Lubego drogą przez mękę. Jakieś szczegóły? (oprócz arbuza :P).
Czekolada to deserówka o 50-procentowej zawartości kakao i jest bardzo, ale to bardzo zwyczajna. Nawet jeśli miałaby nieść ze sobą jakieś miłe doznania, to arbuz zabija wszystko. Nadzienie kryjące się w cienkiej tabliczce okazuje się być tanią kiepścizną. Nieprzyjemnie tłustawe, "chłodne" w odbiorze. Miało być czekoladowe? Może, ale w rzeczywistości jest mdłe i... tak, arbuzowe ;).
Wewnątrz nadzienia zatopione są kawałki karmelizowanych orzechów włoskich oraz herbatników. Tak przynajmniej głosi skład wyrobu. Oba te dodatki zostały mocno rozdrobione i ani trochę nie mogłam rozróżnić jednego od drugiego, co jest dla mnie karygodne. Kawałki herbatników, nawet malutkie, powinny pozostawiać po sobie maślany posmak i delikatnie chrupać. Orzechy włoskie są na tyle specyficzne w smaku, że bez problemów powinny wyróżniać się na tle innych składników nadzienia. Niestety tak nie było. Cała ta drobnica przepadła, a przytłumiona czym? ARBUZEM!!! :(
Strzeżcie się tej czekolady. Strasznie przykro mi to pisać, ale to jedna z najpaskudniejszych rzeczy, jakie ostatnio jadłam. Definitywnie... Nie posądziłabym Heidi o to, że potrafi aż tak zepsuć swój produkt. O ile wersja Tiramisu posiadała w sobie "pierwiastek obrzydliwości", tak Walnut Brownie jest obrzydliwa do potęgi entej...
Strzeżcie się tej czekolady. Strasznie przykro mi to pisać, ale to jedna z najpaskudniejszych rzeczy, jakie ostatnio jadłam. Definitywnie... Nie posądziłabym Heidi o to, że potrafi aż tak zepsuć swój produkt. O ile wersja Tiramisu posiadała w sobie "pierwiastek obrzydliwości", tak Walnut Brownie jest obrzydliwa do potęgi entej...
Skład: cukier, miazga kakaowa, nieutwardzony olej palmowy, tłuszcz kakaowy, kakao, herbatniki 3,2% (mąka, cukier, jaja, skrobia ziemniaczana, odtłuszczone mleko w proszku, mono i diglicerydy kwasów tłuszczowych, sorbitol, difosforan disodowy, wodorowęglan sodu, wanilina), orzechy włoskie 1,5%, lecytyna sojowa, naturalny ekstrakt z wanilii i orzechów.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 110 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 562 kcal.
BTW: 7,15/34,15/55,51
A ja się tak napaliłam na te czekolady.Dosłownie szukałam je wszędzie, a tu widzę,że jednak szkoda kasy na nie.Już kolejna tabliczka jest ''karą'' dla kubków smakowych.Nie chcę się karać :>
OdpowiedzUsuńTylko Creme Brulee jest warta grzechu - choć słodka, to jednak smaczna. Resztę można sobie z czystym sumieniem odpuścić. Fuj.
UsuńAle się cieszę że nie kupiłam tej czekolady.
OdpowiedzUsuńSmak arbuza lubię, ale tylko w arbuzach.
Oj tak, zdecydowanie możesz się cieszyć :D. Na arbuzy poczekajmy do lata ;)
UsuńSkąd do diabła w tej czekoladzie wziął się arbuz?!? Będzie mnie to męczyć.
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś kto również nie szaleje za arbuzem. Wprawdzie u mnie nie jest to niechęć na poziomie truskawek, ale dla mnie ten owoc ma smak słodkiej wody z dodatkiem czegoś paskudnego. Szkoda, ze moja rodzina go uwielbia i latem muszę znosić ten zapach unoszący się w kuchni.
Mnie też to męczy. To jakiś paskudny aromat, który dodano też do Walnut&Honey. Teraz boję się kupować tą czekoladę.
UsuńU mnie w domu na szczęście nie ma zwyczaju zajadania się arbuzami :D
Czyżby to był przypadek, że już druga czekolada o smaku brownie jest niejadalna? Z Wedlem było tak samo, chyba to ciasto nie nadaje się do czekolady :P
OdpowiedzUsuńArbuz rozwala system, po co on tam do cholery?!
Niekoniecznie, bo lindtowa Caramel & Brownie jest smaczna.
UsuńBasi polecam: http://static.parastorage.com/media/bd9745_0e2c551d986d4e50801c43f13dce5541.png_256 - jestem pewna, że się w niej zakochasz!
.
.
.
]:->
hihhi
A co do czekolady, to szkoda jej, wygląda superzachęcająco. Spróbowałabym ze względu na tego arbuza, bo też nie potrafię sobie wyobrazić.
Natalia -> Dokładnie tak jak pisze Olga, Lindt potrafił dobrze zrobić taką czekoladę. Zresztą, jak do czekolady może nie pasować czekoladowe ciasto? :> Po prostu trzeba to wykonać umiejętnie, nie bazując na margarynie i dziwnych aromatach.
UsuńOlga, też nie potrafiłam sobie tego wyobrazić po recenzji Czokosfery. Doznanie to okazało się być tak paskudne, że wzdrygam się na samą myśl. Ten Wedel straszny :D. Kijem nie tknę, choć Alpen Gold arbuzową kiedyś jadłam.
W sumie racja, sama jadłam Carmel Brownie i nawet pisałam o nim recenzję :D
UsuńNo widzisz :D. Jeszcze nie jest tak źle :).
UsuńMoże tak naprawdę dodają tam pestki z arbuza w ramach oszczędności ? Kurcze miałam kupić jakąś czekoladkę od Heidi.. Ale teraz.. Sama nie wiem. Przykro mi że tak się zawiodłaś :/
OdpowiedzUsuńWypróbuj Heidi i tak czy siak, pierwszy raz aż tak się zawiodłam na ich wyrobie.
UsuńMimo, że arbuz jest naszym ulubionym letnim owocem to jego aromat obecny w czekoladzie raczej nie wróży nic dobrego... Nie wiemy dlaczego ale przeważnie wszystkie produkty, które są szumnie nazywane brownie z reguły nas rozczarowują :/ Zawsze spodziewamy się czegoś mega czekoladowego ale pod postacią naprawdę dobrej i intensywnej czekolady :)
OdpowiedzUsuńAromat arbuzowy pożądany byłby jedynie w arbuzowej czekoladzie ;).
UsuńNajpewniejszą receptą na dobrą i intensywną czekoladę jest po prostu wysokiej jakości ciemna tabliczka ;)
Mignęła mi ostatnio w jakimś sklepie, ale nie ciągnie mnie do ciemnych czekolad które mają taką niską zawartość masy kakaowej. Na szczęście niewiele straciłam :)
OdpowiedzUsuńWarto stawiać na więcej, to prawda :). NIC nie straciłaś w tej kwestii.
Usuńwiduje czasem w Almie:)
OdpowiedzUsuńSwoją też kupiłam w Almie.
UsuńTeż ją ostatnio jadłam i mam dokładnie te same spostrzeżenia - dziwny arbuz i smak, który nijak się ma do opisanego na opakowaniu :-( Rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńDziś zmywając po obiadokolacji znalazłam jeszcze jedno skojarzenie - aloesowy płyn do naczyń :(. Ta Heidi to tragedia.
UsuńFaktycznie nie widać dodatków, szkoda.
OdpowiedzUsuńWszystko mocno rozdrobione.
UsuńChociaż arbuz to jeden z moich ulubionych owoców, do czekolady mi on stanowczo nie pasuje :P (arbuzowa nuta popsuła w ostatnie wakacje smak lodów orzechowych mojej siostrze, a lody były tak wspaniałe same w sobie :P) A poza tym nie lubię elementów ciastkowych w czekoladach, więc na pewno bym takiej nie kupiła :)
OdpowiedzUsuńGdyby to miała być arbuzowa czekolada - spoko, choć było podle sztucznie. Tutaj oczekiwałam zupełnie innych smaków! Ciastek i tak ledwo się tu uświadczyło :P
UsuńLubię arbuza, ale w połączeniu z czekoladą jakoś mi nie gra. Nic dziwnego, że wam nie smakowała. :)
OdpowiedzUsuńArbuz na pewno nie jest wskazany w czekoladzie o nazwie Walnut Brownie ;).
UsuńOd mojej arbuzowej przygody z Heidi, omijam ich czekolady jeszcze szerszym łukiem (mimo, że miałam w planach kupić Florentine). I ciesze się, że nie były to moje urojenia ;D.
OdpowiedzUsuńJa zapewne sięgnę po coś od Heidi dopiero jak wypuszczą kolejną serię SummerVenture.
UsuńPierwszy raz słyszę o tej czekoladzie więc nawet nie bardzo wiem jak ona smakuje. Ja najchętniej właśnie czekoladę stosuję do ciasta brownie https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/porady/desery-i-przekaski/jak-upiec-idealne-brownie/ które jak dla mnie jest zdecydowanie najbardziej smacznym deserem na tą chwilę.
OdpowiedzUsuń