W efekcie zakupów w innsbruckim sklepie R.Rajsigl, z urlopu przywiozłam dwie tabliczki marki Domori. Dwa 25-gramowe maleństwa, które paradoksalnie były najdroższymi czekoladami jakie wtedy kupiłam. Dlaczego tak jest? No cóż, jakość kosztuje, a pasję należy doceniać. A że Domori nie brak jakości i pasji - nie ma co wątpić. Wystarczy zajrzeć na stronę internetową tej włoskiej firmy, aby przeczytać wspaniałe historie o tym, jak starannie tworzy się dobrą czekoladę. Ponadto, Domori swoją twórczość skupia na korzystaniu przede wszystkim z rzadkiej odmiany kakao - Criollo. Dlaczego taki wybór? Pozwólcie, że znów odeślę Was na ww. stronkę - jest naprawdę pięknie zrobiona :).
Dziś opisywana czekolada nie składa się tylko i wyłącznie z Criollo. Jest ono tutaj istotnym składnikiem, ale generalnie tabliczka to miks różnych odmian kakao. Ale nie byle jaki miks - po degustacji jestem w 100% pewna, że każdy szczególik mieszanki był głęboko przemyślany. Skład nas jednak o udziale poszczególnych odmian nie informuje (wcale się nie dziwię, to przecież tajemnica firmowa ;)) - mamy uwzględnione tylko dwa bazowe składniki. Masa kakaowa i cukier trzcinowy. Nic więcej nie trzeba. Totalna skrajność w porównaniu do popularnych tabliczek dostępnych w każdym sklepie - których lista surowców ciągnie się w nieskończoność.
Nie było mi dotąd dane częste obcowanie z Prawdziwymi Czekoladami, jednakże jedno jest pewne - Domori Ilblend jest całkowicie odmienna chociażby od całkiem niedawno degustowanej Amedei Chuao. Zupełnie inne czekolady. Niech to będzie najprostszy przykład dla niedowiarków, którzy uważają, że gorzka czekolada to gorzka czekolada, ciemne piwo to ciemne piwo, wytrawne wino to wytrawne wino - i nic poza tym. Prosta konfrontacja która sprawia, że chce mi się jeszcze więcej Prawdziwych Czekolad. Aby się ich nauczyć i aby je CZUĆ.
Elegancki mały kartonik, a wewnątrz niego sreberko w bordowym kolorze przyozdobione w logo firmy. Maleńka tabliczka została podzielona na cztery kostki. Bardzo ładnie wyglądające kostki. Nie zrobiłam im zdjęcia, zupełnie o tym nie myślałam gdy otwierałam opakowanie. Jeśli bardzo chcecie zobaczyć, jak wyglądała czekolada - po prostu wpiszcie hasło Domori w Google Grafika :D. Oczywiście mój Mężczyzna znów miał skojarzenia budowlane - kosteczki Frucht & Sinne były dla niego panelami, a Domori to kafelki łazienkowe ;).
Zapach? Zaskoczył mnie, bo był niezwykle delikatny. Nic nie porażało ani nie zwalało z nóg. To był wyraźny zapach, lecz przepełniony subtelnością. Taki jakby lekko mleczny, choć przecież mleka w tej czekoladzie nie ma ani trochę. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w smaku. Smak mnie zaskoczył. Zapewne większość z Was po 70-procentowej czekoladzie spodziewa się dużej goryczy. Ta tabliczka była natomiast rozkosznie SŁODKA i SPOKOJNA. Zbalansowana, aksamitna, słodycz. Taka, jak w świeżym ciepłym mleku. Jak w dojrzałych, soczystych brzoskwiniach. Nic nie atakowało nas z lewa i prawa. Pełna harmonia. Rozpuszczanie się kęsa w ustach było jak głębokie i powolne zapadanie się w mięciutką pierzynkę. SSSMOOOOTHHH!!!!!!!
Czerwona Filiżanka chciała na moim blogu notki o seksie, bo wszak to słowo znajduje się w tytule mojego internetowego czeko-pamiętnika. Droga Czytelniczko, doczekałaś się - będzie seks ;). A to dlatego, że podczas degustacji tej czekolady przyszło mi do głowy niezwykle trafne porównanie. I chciałabym, abyście właśnie tak wyobrażali sobie Domori Ilblend ;).
Moi Kochani, ta czekolada jest jak orgazm. Ale nie jest to orgazm gwałtowny, krzykliwy, spazmatyczny. To orgazm, który przychodzi bardzo długo, lecz rozkosz trwająca w drodze ku niemu jest na tyle mocna, że sam etap powolnego osiągania jest już nieziemsko błogi. A gdy w końcu już nadejdzie orgazm, to jest on taki jak jego osiąganie - bardzo długi, harmonijnie odprężający. Jakby promienie ciepłego wiosennego słońca zalewały całe ciało i umysł. Spokojne unoszenie się i falowanie ponad białymi chmurami. A wtedy na usta nie ciśnie się krzyk, lecz przeciągliwe westchnienie. Oddychając głęboko i miarowo wydobywasz z siebie szeptem jedno zdanie: "Jakie to piękne..."
Tak właśnie było. Jedzcie dużo dobrej czekolady i uprawiajcie dużo dobrego seksu ;). Amen!
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 555 kcal.
BTW: 9/37/42
Wartość energetyczna w 100 g: 555 kcal.
BTW: 9/37/42
To jest skład?Oo W życiu nie widziałam czekolady o tak krótkim składzie. Twój opis kusi, słodka czekolad gorzka? Ja się piszę z samej ciekawości (i bynajmniej nie chodzi o orgazm... no może trochę). Chociaż z oferty sklepu bardziej kusi Lattesal
OdpowiedzUsuńW Magicznej Szufladzie mam czekolady o jeszcze krótszym składzie! :> Po doświadczeniu z Ilblend 70% kusi mnie calutka oferta Domori ;)
UsuńCriollo :)))
OdpowiedzUsuńZawsze jest takie orgazmiczne? ;)
UsuńAż mam ochotę sprawić sobie tę czekoladę dla towarzystwa, bo ileż można przeżywać swoje orgazmy w samotności?! :P
OdpowiedzUsuńJest to rozwiązanie jedno z wielu na zdobycie towarzystwa do przeżywania orgazmów ;)
UsuńTakie 70% kakao w czekoladzie i dla mnie jest idealnie! Nigdy nie jadłam czekolady tejże firmy ale kusi niemiłosiernie ;)
OdpowiedzUsuńCoś niewyobrażalnie delikatnego :) Musi kusić! :D
UsuńDobre piwo to dobre piwo... nie pasteryzowane, nie filtrowane z mini browaru. Oj tak jedzenie słodyczy potrafi dać rozkosz... szkoda że nie każdemu dane ją przeżyć...
OdpowiedzUsuńE tam, dobre piwo może równie dobrze być pasteryzowane i filtrowane - wszak jest tyle gatunków piwa! Każdy znajdzie coś dla siebie, ale najważniejsze, żeby w wykonanie piwa włożyć serce, pasję, całe umiejętności (ciągle poszerzane). Zrobić to rzetelnie, z pomysłem, z najlepszych składników. To samo tyczy się czekolady.
UsuńInna sprawa, że przeżywania rozkoszy (wszelkich - jedzeniowych, seksualnych i pozostałych) - po prostu trzeba się nauczyć :)
Nauczyć?! Przy konsumowaniu samo przychodzi, pojawia się jest.... a potem tęsknota za następnym razem...
UsuńPiwo z minibrowaru a robione na masową skalę to dwie różne rzeczy
Uwierz mi, istnieją osoby, które totalnie bezrefleksyjnie wciskają w siebie jedzenie. Degustacja jest sztuką (ta seksualna również :D)
UsuńOczywiście, że to dwie różne rzeczy. Trochę niszowych piw wypiłam ;). Koncerniaki nie mogą być tworzone z pasją, to przeczy samo sobie. Piwa koncernowe są robione dla mas, a wszystko co dla mas jest spłycone do zera.
no tak...
UsuńA o dobrych piwach rozmawiam zawsze z chęcią :D. Szczególnie przy piwie ;)
UsuńSzkoda, że nie pokazałaś zdjęcia zawartości. A skład jest niesamowity. *_*
OdpowiedzUsuńNapisałam: "Jeśli bardzo chcecie zobaczyć, jak wyglądała czekolada - po prostu wpiszcie hasło Domori w Google Grafika :D." ;)
UsuńFaktycznie, musiałam przeoczyć. Przepraszam. ;>
UsuńZbyt bardzo byłam podekscytowana czekoladą, by ja fotografować :D
UsuńJuż chyba piąty raz wracam do tej czekolady i ciągle mnie zachwyca. Tym bardziej, że teraz to grubasek, a nie dwie cienkie tabliczki. Eksplozja smaków!
OdpowiedzUsuń