piątek, 14 listopada 2014

Fin Carre mleczna z mielonymi orzechami laskowymi



Cofnijmy się do czasów, kiedy byłam na pierwszym roku studiów. Wtedy jeszcze nie parałam się z moim Ukochanym maniakalnym degustowaniem czekolady. Pamiętam dobrze ponury dzień, gdzie podczas ćwiczeń z biochemii czułam się jak przejechana walcem. Zaraz po ich zakończeniu pobiegłam do Lidla po jedyny ratunek – mleczną czekoladę z kruszonymi orzechami laskowymi. Mocna kawa i do tego kostka do kostce pochłonięta calutka tabliczka. Od razu poczułam się jak nowonarodzona. Do dziś pamiętam ten zwyczajny, lecz całkiem przyzwoity smak.

Takie proste wspomnienie tamtego dnia rozbudziło mój czeko-zakupoholizm podczas promocji w Lidlu na czekolady Fin Carre. Już bardzo dawno ich nie próbowałam i chciałam skonfrontować dawne wspomnienia z obecnym doświadczeniem. Kilka tabliczek trafiło do Magicznej Szuflady. Połówka pierwszej z nich, dzisiaj opisywanej, została przeze mnie zabrana jako dopalacz do pracy.

Niemiecka firma Solent jest twórcą zarówno lidlowskich czekolad Fin Carre, jak i Bellarom. Bellarom już dawno w promocji nie były (w ogóle kiedyś były?), a muszę przyznać, że tych tabliczek nigdy nie próbowałam. No trudno, tym razem skupmy się na Fin Carre. Te mniejsze od Bellarom tabliczki może nie tak mocno wpadają w oko, ale... jest w czym wybierać :).

Dlaczego w Lidlu sięgnęłam akurat po mleczną czekoladę z mielonymi orzechami laskowymi? Raz, że mam słabość do takich tabliczek. Chorwacka Bajadera, włoskie Pernigotti, nugatowa seria Lindta... Uwielbiam mieszankę smaku kakao i orzechów laskowych... Tak jak generalnie kocham orzechy solo, tak orzechy laskowe wolę w połączeniu z czekoladą. Zarówno całe, jak i zmielone.

Kolejnym czynnikiem, który skłonił mnie do zakupu dziś opisywanej tabliczki jest zerknięcie na skład. Zainteresowała mnie w nim stosunkowo niska zawartość węglowodanów oraz wyższa od standardowej dla mlecznych czekolad zawartość masy kakaowej. To dobrze wróżyło.

Mimo licznych argumentów za - nie oczekiwałam wiele od tej czekolady. W końcu kosztowała ledwo ponad 2 złote. Kto by przypuszczał, że za taką cenę można dostać coś naprawdę dobrego? Jednakże już po otwarciu plastikowego opakowania wiedziałam, że będzie fajnie. Zachęcający, naturalnie delikatny zapach mleka, kakao i orzechów. Czekolada nieco się roztopiła (w chłodne poranki grzeję sobie tyłek w służbowym autku), ale pomimo to nie straciła swoich walorów. Była po prostu bardziej miękka, a przez to... jeszcze bardziej delikatna ;).

Każda mała kostka tej czekolady powoooooli i rozkosznie rozpływa się w ustach, rozpościerając maślaną miękką powłoczkę na podniebieniu. Jest słodko, ale słodycz nie przyćmiewa nam pozostałych składników czekolady. Masło i mleko idealnie połączyły się z mielonymi orzechami laskowymi oraz podwyższoną zawartością kakao - tworząc kompozycję niezwykle subtelną, ale przy tym wyrazistą. Z chęcią powróciłabym do tego produktu i cieszy mnie fakt, że jest praktycznie na wyciągnięcie ręki - w każdym Lidlu. Wyważona, spokojna, prosta, smaczna czekolada.

Ciekawa jestem, jak spiszą się pozostałe tabliczki Fin Carre zakupione przez mnie podczas promocji... Póki co, zaryzykuję i pokuszę się o stwierdzenie, że czekolady Fin Carre to w tej puli cenowej prawdziwy rarytas! Bardzo prosty skład, a smak zdecydowanie przekonuje nas do faktu, że zastosowano dobre jakościowo surowce. Solidna niemiecka robota. Chcecie dobrej taniej czekolady? Marsz do Lidla! :)

Apropos maszerowania do Lidla... W tym tygodniu zauważyłam tam parę nowych tabliczek czekolad z Tygodnia Deluxe. 75-gramowe, pakowane w przezroczystą folię, za około 5 zł. Po dwa rodzaje z mlecznej, deserowej i białej, z różnymi dodatkami. Zraziło mnie, że nawet nie podano na opakowaniu kraju produkcji. Nie wzięłam ani jednej - wystarczy, że dopiero co złożyłam zamówienie na galeriaslodyczy.pl ;)

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, zmielone orzechy laskowe 15%, miazga kakaowa, bezwodny tłuszcz mleczny, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 36%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 599 kcal.
BTW: 7,8/21,7/43,6


29 komentarzy:

  1. Dla mnie ta czekolada była przyzwoita, dobra jak na swoją cenę, ale miałam nadzieje na coś lepszego. Lidl próbuje mi obrzydzić te czekolady ciągle dając je na promocje. Teraz to kupuje je jak mam ochotę na czekoladę, którą zjem bez myślenia o recenzji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Pójdziesz do piekła za podanie tej strony

      Usuń
    2. Ty lepiej wyślij do piekła Monikę ze Słodkich Fanaberii, to ona mi podała adres tego sklepu :D. Polecam z czystym sumieniem, moje zamówienie doszło ekspresowo, a czekolady były bardzo starannie zapakowane.

      Za taką cenę to naprawdę dobra czekolada :)

      Usuń
  2. Hahahaha Czoko mnie ubiegła :D
    Też lubię tę czekoladę, ale przy takiej ilości promocji już mi się przejadła :D
    Ba, nawet biała alpejska już mi się przejadła, a zostały mi w zapasach jeszcze dwie tabliczki :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby uniknąć przejedzenia czekoladami bardzo rzadko zdarza się, że kupuję drugi raz taką samą - nawet w przypadku tych, które bardzo mi smakowały.

      Usuń
    2. Ja kupuję jeszcze raz i jeszcze raz i kolejny raz aż do obrzydzenia :D

      Usuń
    3. Za wiele mam smaków do wypróbowania, między innymi dlatego tak nie robię :)

      Usuń
  3. Szkoda tylko, że z pokruszonymi orzeszkami - takich nie lubię, kocham wyłącznie wzbogacone o calutkie, ogromne, laskowe. Co do Bellarom - dostałam od Lidla trzy w ramach przeprosin, bo kiedyś o mało nie złamałam zęba na kamieniu znalezionym w naleśniku. Także ten... jak chcesz dostać "w promocji", to inwestuj w naleśniki z serem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień w naleśniku?! To się w głowie nie mieści....

      Usuń
    2. Z buzi też, dlatego musiałam wypluć :D

      Usuń
    3. Ale rozumiemy, że uzębienie nadal całe po takim przeżyciu? :)

      Usuń
    4. Ale tutaj nie ma pokruszonych orzechów laskowych, są mielone ;). Nie przeszkadza mi to w tej czekoladzie, jest dzięki temu bardzo aksamitna. A kamień w naleśnikach przemilczę... Nie wiem jakim cudem mógł się tam dostać na linii produkcyjnej :P. Z nerki komuś wypadł? :D

      Usuń
    5. Tłumaczyli, że mógł być w rodzynkach (bo to naleśniki z serem i rodzynkami), choć Twoja opcja wydaje się bardziej prawdopodobna :D

      Usuń
    6. Z bakaliami potrafią dziać się różne dziwne rzeczy, ich jakość bywa mierna, to fakt... Ale kamień? :P

      Usuń
  4. Zawsze przechodzimy obok tych czekolad, ale do tej pory próbowałyśmy tylko jedną z migdałami i smakowała nam, ale większych wrażeń po sobie nie zostawiła. Stwierdziłyśmy, że następnym razem kupimy gorzką z imbirem, ale teraz chyba jednak ta z orzechami będzie pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażeń wielkich rzeczywiście nie zostawiają, ale w tym przedziale cenowym to naprawdę dobry wybór. Deserowa z imbirem czeka u mnie w kolejce ;)

      Usuń
  5. Jak na czekoladę ''nie firmową'' ta jest wyjątkowo smaczna :) Czasami kupuję gdy są w promocji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, to fajny produkt. W promocji jeszcze lepszy :D

      Usuń
  6. Z tej firmy lubię wersję gorzką z kawałkami pomarańczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej akurat nie mam, choć lubię połączenie kakao i pomarańczy. Może kiedyś.

      Usuń
  7. Rzeczywiście Fin Carre Premium są warte uwagi (szczególnie za tą cenę). Tą jadłam dawno temu i nie pamiętam jej smaku (pamiętam tylko, że byłam rozczarowana bo myślałam że czekolada będzie miała nadzienie). Muszę jej spróbować jeszcze raz.
    I też zastanawiałam się nad czekoladami Deluxe - wersja z ciasteczkami mi się najbardziej spodobała - tylko 4,99zł za 75g mnie przyblokowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja spodziewałam się, że tutaj nie będzie nadzienia - oczekiwałam właśnie takiej miazgi z orzechów, gdyż taka forma całkiem mi odpowiada. W nadzieniu pewnie zapodaliby margaryną :P.

      Niestety tych ciasteczek nie ma dużo w czekoladzie Deluxe. Generalnie niby pomysły fajne, ale wykonanie jak dla mnie mało przekonywujące. Mogli się bardziej postarać (no i nawet nie wiem kto mógłby, bo producent tych tabliczek nie jest wskazany na opakowaniu :P)

      Usuń
  8. To fajnie, że tak niska cena może iść w parze z przyjemnym smakiem i łatwą dostępnością. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekolady Bellarom mi bardzo smakują, szczególnie z migdałami, bo jest ich bardzo dużo i są w całości:)

    Wspomniałaś o firnie Pernigotti - kupiłam ich czekoladę wczoraj na festiwalu czekolady i słodyczy i mam nadzieję, że będzie mi smakować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pernigotti można dostać także w Almie. Mi przypadły do gustu, choć np. Czoko nie za bardzo smakowały. Ciekawa jestem Twojej opinii. Jaką kupiłaś?

      Na Bellarom na pewno kiedyś się skuszę, w końcu :)

      Usuń
  10. Bellaron jest przepyszna, biało-kawowa wciąga tak, że nie można przestać jeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biało-kawowe połączenia made in Germany rzeczywiście zazwyczaj są bardzo smaczne ;)

      Usuń